czwartek, 29 grudnia 2016

Rozdział 10 "Narzeczona potwora"

Wypił jeszcze kilka kieliszków wódki i poszedł do pokoju gościnnego gdzie zamierzał spać.Było grubo po północy a jego brata jeszcze nie było.Co prawda mówił że spotkanie może sie przedlużyc ale żeby aż o tyle godzin? Wykąpał się i już miał się kłaść kiedy z pokoju obok usłyszał krzyk Violetty.Z prędkością światła poderwał się z łóżka i pobiegł do jej sypialni.Nadal krzyczała a po jej policzkach pływały łzy.Miała zły sen
Podszedł do niej i delikatnie poruszył jej ramieniem.Zaczęła się budzić.
    -Już,spokojnie -Przytulił ją do siebie
Martwił się o nią.Może na prawdę po raz pierwszy w życiu się zakochał.Wkraczał na kompletnie nieznane wody.Przeważnie tylko sypiał z kobietami albo..albo? Nie było żadnego "albo",tylko i wyłącznie z nimi sypiał.Nie chciał,a nawet nie potrafił zaangażować się w coś bardziej.
      -Przepraszam,obudziłam Cię -Westchnęła i wytarła twarz
      -Nic nie szkodzi-Westchnął i podszedl do siebie.Tak po prostu odszedł

Obudził to dźwięk otwieranych o piątej rano drzwi,sam musiał wstać wcześnie aby wrócić do domu,zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i wrócić do pracy
Mimo tego był zdziwiony że Jego brat wrócił dopiero nad ranem do domu.Gdzie on był tyle czasu?
   -Gdzie byłeś tyle czasu? -Zapytał co kiedy robił sobie kawę
Wyglądał dziwnie.On gdyby miał całą noc siedzieć w pracy na jakiejś durnej konferencji do piątej rano,wróciłby wściekły i jedyne czego by chciał to położyć się do łóżka.Tymczasem Brady tryskał radością z co najmniej kilometra
     -Konferencja się przeciągnęła -Wyjaśnił- Dzięki że zostałeś.Nie musiałeś
    -Wiesz,moim zdaniem powinieneś więcej czasu przebywać w domu.Violetta jest wyraźnie samotna -Powiedziałem
     -A co jeszcze Ci powiedziała? -Zapytał a w jego oczach zobaczył coś czego jeszcze nigdy nie widział,sam nie wiedzial co to dokładnie było
     -Nic,po prostu widać że ciężko jej siedzieć samej w tym domu
      -Masz rację,zaniedbalem ją ostatnio -Westchnął -Ale to dlatego że chce przyśpieszyć przyjęcie zaręczynowe.Już za tydzień ogromna sala,ponad trzysta osób,miało  być dopiero za miesiąc ale udało mi się to załatwić
    -To dobrze -westchnął
    -Leon,wszystko w porządku?Strasznie zbladłeś -spojrzał na niego podejrzliwie  
    -Tak,boli mnie trochę głowa,zaraz  muszę jechać do pracy
   -Jesteś pracoholikiem,znajdź sobie kogoś może wtedy odezwiesz się od tej pracy
    -Nie chcę miec nikogo -Powiedziałem.Nie chce mieć nikogo już ona
        -Dobra,jak chcesz -Powiedział-Miłej pracy
     

  Po obiedzie który zrobiła Brady'emu,pierwszy raz odckilju miesięcy poczuła się znowu przez niego kochana.Może coś zrozumiał? Mijał już drugi dzień a on ani razu nie zamknął jej w piwnicy i ani razu nie podniósł na nią ręki.Może znowu wrócił tamten Brady,którego poznała w kawiarni.Miły i romantyczny,tak jak jego brat Leon.
Kolejnym zaskoczeniem było to że powiedział jej że chce spędzić z nią resztę tego dnia.Dal jej czas aby mogla się pomalować i ubrać i pojechali o galerii w której Tak dawno nie była
    -Chciałbym żebyś wybrała sobie sukienkę na przyjecie zaręczynowe -Powiedział jej
      -Ale to dopiero za miesiąc -Powiedziała
Miesiąc,jeszcze miesiąc i już nie bedzie miał a wyjścia,bo  końcu obieca mu przed trzystoma osobami że zostanie jego żoną i wtedy już nie będzie  odwrotu
Jeśli miała być szczera to poważnie zastanawiala się czy nie załatwić lewego paszportu i zwiac za granicę.Pewnie od razu zerwała by te zaręczyny po pierwszym uderzeniu jakie dostała od Verdasa,ale on wie zbyt dużo o jej przyszłości i zbyt dużo pomaga jej rodzinie ktora gdyby nie on wylądowała by na ulicy
        -Owszem,miało być za miesiąc.Ale odbędzie się za tydzień -Powiedział a ona zrobiła zawiedziona minę.Co? Jak To? Tydzień?
        - Ale.. Ale przecież..-Zaczeła się jąkac
       -Cichutko,spokojnie,wszystko już jest przygotowane.Nie cieszysz się?
        -Cieszę- Sklamała i spuściła głowę w dół.Jeszcze tydzień a stanie się oficjalną narzeczoną potwora


Zaczęła się coraz bardziej bac,że jak tylko ogloszą oficjalnie swoje zareczyny to zacznie być Jeszcze gorzej niż jest teraz
Zeszła po cichu na dół w nadziei że jej narzeczonego nie Bedzie już w domu.Niestety myliła się,bo ten siedział w jadalni przy stole i czytal gazetę
    -Violetta -Warknął.Zacisnęła powieki i odwrocila się w jego stronę
     -Powiedz mi,czy Ty jesteś aż taka głupia czy tylko udajesz? -Wstał od  stołu
     -Ale..-Zaczęła się tłumaczyć czy bardzo go zdenerwowała bo uderzył pięścią w stół
     -Którą jest godzina?!
      -No..-Spojrzała na zegarek -Szósta rano-Przełkneła ślinę spodziewając się najgorszego 
      -Właśnie! Więc dlaczego,jeszcze nie mam kawy i śniadania na stole?! -Ponownie uderzył pięścią w stół
     -Przepraszam...myslalam że..
     -Myślałaś? Ty? Ty nie myślisz? Dla mnie zawsze pozostaniesz dziwką ktorą wyciągnąłem z burdelu!  -Poszedł do niej i uderzył ją w twarz.Prawy policzek piekł ją niemiłosiernie a ona upadła na podłogę
 Usłyszała jego śmiech 
          -Pewnie myślałaś że jak przyspieszylem zaręczyny to możesz wszystko ?!-Ponownie się Zaśmiał -Jeśli Ci coś nie pasuje,zawsze możesz wrócić z rodzinką na ulicę- Trzasnął drzwiami i wyszedł z domu zostawiając ją zapłakaną na ulicy
      

wtorek, 27 grudnia 2016

Rozdział 9 "Powinienem wyjechać raz na zawsze

     -Ty  suko! -Krzyknął do niej po powrocie ze szpitala kiedy tylko zamknął za nią drzwi 
     -Czy Ty zdajesz sobie kurwa sprawę jakiegostrachu mi napędziłaś? Jeśli się dowiem,że pisłaś chodź jedno słówko to zabije Cię szybciej niż zdążysz zawołać o pomoc! 
Ścisnął jej nadgarstek i pchnął ją do ciemnej i zimnej piwnicy w ich domu
   -Boli- Krzykneła głośno i wybuchła płaczem
   -Boli?!Boli?! Ty chyba nigdy nie zasnęłaś prawdziwego bólu ! -Przewrócił ją na podłogę i z hukiem zatrzasnął metalowe drzwi od piwnicy
  Zawsze tak robił kiedy coś zrobiła,bił ją a potem zamykał w piwnicy,bez jedzenia,picia i światła 
Tym razem siedziała tam ponad dwa dni,była przyzwyczajona do tego ale i tak była głodna i zmarzmięta,pomimo że Jego dom był naprawdę luksusowy to piwnica zawsze była tylko i wyłącznie piwnicą,do której chodziło się po coś co używało się raczej rzadko albo prawie w ogóle
Przez te dwie noce kiedy tu była słyszała kroki i intensywny kobiecy śmiech.Wiedziała ,że narzeczony ją zdradza ale nie sądziła że będzie takim potworem żeby kochać się z jakąś kobietą podczas kiedy jego prawdziwa kobieta siedziała głodna i zmarzmięta w ciemnej i zimnej piwnicy
Trzeciego dnia,z samego rana usłyszała dźwięk otwierania ciężkich drzwi
Brady podszedl do niej i chwycił ją za ramię,wyprowadzając na górę 
Oślepiło ją światło dnia,którego jej tak bardzo brakowało
     -Na co czekasz? -Warknął do niej -Śniadanie samo się nie zrobi..i idź się ogarnij,wyglądasz okropnie
Jak ma wyglądać po nocach spędzonych bez dostępu do wody,czy jakiegokolwiek jedzenia? Czego on od niej oczekuje,że wyjdzie stamtąd jak z salonu odnowy biologicznej? 
Skierowała się do łazienki i wzięła szybki prysznic,przebrała się w suche ubrania i zrobiła delikatny makijaż a włosy związała w niedbałego koka i szybko skierowała się na dół 
     -Gdzie to śniadanie? -Warknął do niej 
      -Prosiłes żebym się ogarnęła,zrobiłam To
Dopiero teraz podniósł wzrok z nad gazety i zlustrowal ją wzrokiem
    -Nie widzę różnicy,nadal jesteś  wstrętna -Powiedział obojętnie a ona zaczęła przygotowywać mu posiłek zaczynając coraz bardziej zastanawiać się nad swoim życiem
Zaraz po śniadaniu poszła do górę do jeszcze niedawna ich sypialni i zaczęła wrzucać do walizki najpotrzebniejsze rzeczy.Nie ważne było to,że nie miała dokąd iść i gdzie mieszkać.Ważne było to żeby raz na zawsze uwolnić się od niego 
Zeszła na dół tak cicho jak to możliwe.Na jej nieszczęście zaczęło padać,ubrała ciepłe buty,płaszcz i już miała nacisnąć klamkę
     -A Ty dokąd?  -Usłyszała głos Brady'ego.Zamarła
   -Zadałem ci pytanie. Wzięła dwa głębokie wdechy i odwrocila się w jego stronę
   -Odchodzę- Oznajmiła pewnym tonem.Teraz to on zamarł i wpatrywal się w nią jakby widział ją po raz pierwszy w życiu
 -Chyba sobie żartujesz? -Zapytał w końcu a ona pokonała głową na znak że to wcale nie jest jej żart
   -O nie-Zastawil jej drzwi -Tak nie będzie.Jesli opuścisz ten dom,twój ojciec, matka i brat stracą pracę ktorą im załatwiłem- Zaczęła się go bać  -Mało tego,nie dość że trafią na ulicę razem z Tobą,to jeszcze będą spłacać kredyt który aktualnie spłacam za nich JA,jeśli już nie pamiętasz.A Ty?  Dokąd pójdziesz? Oni są w Europie a my jesteśmy w Ameryce,jeśli mnie pamięć nie myli..ale..-Otworzył jej drzwi -Droga wolna,tylko zostaw walizkę,są tam  ubrania które ja Ci kupiłem za swoje pieniądze
Walizkę którą trzymała w dłoniach momentalnie postawiła na ziemi i zdjeła płaszcz 
  -No!-klasnął w dłonie- Grzeczna dziewczynka 
Rozchylil ramiona a ona z obrzydzeniem  i niechęcią przytuliła się do niego
    -Kocham Cię,wiesz koteczku?-Zapytał ją
      -Wiem-Odparła a po jej policzku poleciała pojedyńcza łza

Tego dnia już jej nie uderzył.Pozwolil poloźyc jej się na kanapie i przykrył kocem.Albo coś zrozumiał,albo chce wzbudzić na nowo jej zaufanie.A może nie miał okazji ? Bo po kilku godzinach od jej "odejścia " przyszedł młodszy Verdas i sprawił że był to jeden z najlepszych wieczorów w jej życiu.On chyba naprawdę był inny ,ale tak dobrze udawał.
Wyjdzie za Brady'ego dla dobra swojej rodziny a potem popełni samobójstwo,nie chce ciągnąć dalej takiego życia.Gdyby nie jej rodzina,ktora ma wszystko od jej narzeczonego,pracę,dom a nawet spłatę kredytu, wtedy wydawało jej się że Brady jest tak dobrym człowiekiem i robi to wszystko z miłość i do niej.Szybko się jednak przekonała,że wcale tak nie jest.Wszystko podstępnie zaplanował aby to ona nie miała wyjścia.


Lekarz po wyjściu z sypialni,po kilku godzinach wpatrywania się w kobietę jego snów zszedł ponownie do salonu gdzie  usiadł na kanapie i nalał sobie kieliszek zwykłej obrzydliwej wódki .Chyba jedyną opcją jest przeniesienie kliniki do innego miasta i przeprowadzka tam.Nie wytrzyma tak dłużej.Oni się kochają,on nie może ot tak tego popsuć.W końcu jego brat zacznie coś podejrzewać a on nie będzie psuł jego szczęścia.Może faktycznie lepiej by było gdyby wyjechał raz na zawsze?

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Rozdział 8 "Oddałby wszystko aby mogła być jego "

Od kilku dni bezustannie próbował się
dodzwonić do swojego brata,tym razem to on nie dawał znaku życia,mimo tego że dzwonił po kilkanaście razy dziennie,może przesadzam  ale zaczął naprawdę martwić się zarówno o niego i jak o Violettę  która przecież nie powinna opuszczać szpitala jeszcze przez co najmniej kilka dni,niby nic jej nie zagrażało ale jednak,mimo wszystko wolałby mieć pewność.
Dlatego postanowił zwolnić się dzisiaj z pracy trochę wcześniej niż zwykle i odwiedzić brata
Jak zwykle podjechał pod jego dom swoim czarnym Mercedesem i zadzwonil dzwonkiem
Nic.Może ich nie ma? Ale w takim razie gdzie są? Nacisnął przycisk jeszcze raz i  tym razem po kilku sekundach drzwi otworzył mu brat
-Leon-Uśmiechnął sie tajemniczo
-Martwilem się- Powiedziałem zgodnie z prawdą -Nie odbierałeś telefonów-zmarszczylem brwi
-Musiałem czymś zająć głowę,na prawdę ten wypadek Violi- Westchnął- Gdyby coś jej się stało,nigdy bym sobie tego nie wybaczyl -Wyglądał na naprawde przyjętego i rozbitego tą sytuacją.Pod jego oczami widać liczne since i wory
-Do teraz nie śpię po nocach,przecież gdybym przyjechał z pracy godzinę później to niewiadomo czy by przeżyła -Kolejne westchnięcie.On chyba naprawdę bardzo ją kocha
-Powinieneś przestać się już tym zamartwiać,to już sie nigdy nie zdarzy-Powiedziałem  -A Właśnie? Jak tam nasza pacjentka?
-Zapraszam-Rozchylil drzwi i wpuścił mnie do środka

Zdjąłem płaszcz w przedpokoju i wszedłem w głąb ogromnego domu,zobaczyłam Violettę leżącą na kanapie pod ciepłym kocem
-Jak sie miewa moja królewna? -Zapytał ją Brady i Pocałował w czoło z czułością a on poczuł ukłucie w sercu.To on powinien teraz całować jej czoło
Kiedy miał się odezwać zadzwonił telefon starszego Verdasa który przeprosił ich i wyszedł
 A on przesunął sobie krzesło do skórzanej kanapy i usiadł naprzeciwko dziewczyny
-Jak sie dzisiaj czuje moja ulubiona pacjentka? -Zapytałem a ona uśmiechnęła się pokazując dołeczki w policzkach i idealne zęby
-Od kiedy ulubiona? -Zapytała
- Od zawsze-Powiedziałem- Pokaż mi to nieszczęsne czoło-Skontrolował jej ranę na czole którą Wyglądała coraz lepiej
- Leon zostaniesz z Violettą? -Usłyszał głos brata -Muszę jechać na pilne spotkanie biznesowe,nie wiem czy nie wrócę późno a jie chce żeby ona się przemeczała a wiesz jaka jest uparta
-Nie ma problemu-Odpowiedziałem trochę zbyt szczęśliwy.Nie mógł mu sprawić większej niespodzianki niż spędzenie kilku godzin a może nawet całej nocy z Castillo
-Dzięki,jestes super bratem,bede późno ale gdyby się coś działo to dzwoń -Założył marynarkę,zgarnął kluczyki i wyszedĺ dając wcześniej buziaka narzeczonej
-Jest trochę zbyt opiekuńczy- Powiedziała Dziewczyna po chwili -Jeśli chcesz to możesz jechać,nie powiem mu o tym
- Oszalałas? Spędzenie z Tobą wieczoru to będzie dla mnie  prawdziwa przyjemność- Powiedział udając sztuczną powagę a ona zaczęla się śmiać
-No to piękna Pani-Spojrzał na drogi zegarek
-Mamy w tej chwili godzinę siedemnastą,więc mamy dla siebie cały wieczór. Przyłączam się na tryb rozrywkowy lekarz i zaczynamy.Na co ma pani ochotę? -Zapytał.Dopiero teraz dostrzegł że nie miała na sobie ani grama makijażu a włosy miała związane w niedbałego   koka.Mimo tego dla niego była najpiękniejsza na świecie.Nie miał u niej  żadnych szans,nawet nie wiecie jak rozpierala go zazdrość o to że ma ją kto inny,że to nie on ją ma na własność
- Nie mam pojęcia -Powiedziała zaskoczona
-Proponuję zrobić maraton filmowy i przygotować wielki talerz naleśników z czekoladą i bitą śmietaną
-Znakomicie- Powiedziała i wstała z kanapy
Oboje skierowali się do kuchni a ona wylożyła mu na ladę składniki
-Zawsze sama gotowałam- Powiedziała szczerze
-Dlaczego mój brat nigdy z Tobą nie gotuję?-Byłem zdziwiony
Gdyby to on dostał taką szansę to codziennie robił by jej najlepsze śniadania,obiady i kolację jakie kiedykolwiek by jadła
-On po prostu nie ma na to czasu- Westchnęła -Jest zapracowany
-Zawsze możesz do mnie zadzwonić.Ja zawsze mam czas
-A klinika? -Zapytała
-Jest moja,zatrudnilem wielu innych lekarzy i pielęgniarki,więc praktycznie mógłbym tam nie pracować ale..
-Ale kochasz to co tam robisz-Dokończyła za niego
-Przejżałaś mnie na wylot.Ale nie wiesz  jednego-Udałem smutnego
-Czego? -Zapytała przerażona
-Że robię najlepsze naleśniki po słońcem- Powiedział a ona zaczęła się śmiać
Zacząłem podrzuccać naleśniki na patelni
-Patrz teraz -Mrugnąłem do niej i podrzuciłem wysoko nakeśnik
Strasznie długo spadał na patelnię a raczej wcale nie spadał bo przykleil się do sufitu
-Zdarza się- Powiedziałem a ona prawie popłakała się ze śmiechu
-Oj ty kucharzu,nie będzie naleśnika
- To chodź tu jak jesteś taka cwana-Znowu mruknął do niej a ona zabrała mu patelnię  i zaczęła podrzucac kolejnym naleśnikiem,równie wysoko,tylko jej zawsze był o cal od przyklejania się ale nigdy się nie przykleił tak jak w jego przypadku
- Patrz i się ucz -Powiedziała
- Taka jesteś?-Zaczął ją łaskotać o dziewczyna tak machnęla patelnią że drugi naleśnik przykleił się do sufitu
-Jesteśmy po równo- Zaśmiał się
-A my niby jesteśmy dorośli -Powiedziała przy ozdabianiu bitą śmietaną i czekoladą naleśników
 -Nigdy nie jest za późno żeby zjeść najlepsze naleśniki świata
Zabrali naleśniki i trochę innych słodyczy i przenieśli wszystko na kanapę

-Możesz częściej mnie tak pilnować,przynajmniej nie czuje się w tym domu taka samotna -Powiedziała kiedy skończyli oglądać maraton jakiś kiczowatych komedii romantycznych
-Dlaczego nigdzie nie wychodzisz? -zapytal ją
-Wiesz,Brady wraca na prawdę późno z pracy a ja siedzę tutaj w domu-Powiedziała
-Zawsze mozesz do mnie wpaść-Powiedział jej
-Nie sądziłam że będę miała z Tobą tak dobre relację
No tak,kiedy ją poznał faktycznie nie dał popisu dobrych manier,potem te oskarżenia.Ale teraz już wie,że to on się myli,oni na prawdę się kochają a on widocznie z zazdrości ubzdurał sobie to wszystko.Jest jeszcze lepsza niż mu się zdawało a jeśli dzięki ślubowi z Brady'm będzie szczęśliwa to on,mimo tego że to on ją kocha,nie zamierza im przeszkadzać
-Jesteś zmęczona-Zauważył kiedy już któryś raz ziewneła
-Może trochę-Przyznała
-Idź już spać,zobaczymy się za kilka dni
-Dziękuje Ci za wspaniały dzień -Powiedziała wstając
Siedział na tej kanapie jeszcze godzinę oglądając w kółko to samo,myślał nad tym wszystkim.Ona chyba na prawdę jest z nim szcześliwa.Ukryl twarz w dłoniach
Ale on ją kocha,jeszcze po spędzonym z nią dniu tylko bardziej się w to utwierdził
Wszedł na górę po krętych schodach prosto do ich sypialni
Ustawił krzesło na przeciwko łóżka i patrzył jak śpi,nawet wtedy była piękna.Oddalby wszystko aby tylko mogła być jego

sobota, 24 grudnia 2016

Rozdział 7 "Zabieram ją do domu "

Leon już do niej nie przyszedł tamtego dnia.Tylko Dlaczego? Zaskoczyło ją jego wyznanie.To on chciał się z nią umówić..a ona myślała że po prostu jej nie lubił.Mial rację,zmieniła się od tego czasu kiedy zobaczył ją po raz pierwszy w kawiarni.Ale kto by się nie zmienił gdyby codziennie był bity i poniżany przez własnego narzeczonego?  Tak,Brady ją bił,znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie a ona nie mogła nic z tym zrobić.Musiała z tym żyć.Kiedy się poznali,był zupełnie inny,wszystko zaczęło się kiedy wprowadzila się do niego i rzuciła pracę. Pamiętała Leona z tej kawiarni,wydał się jej na prawdę miły,ale nigdy już nie przyszedł do kawiarni w której pracowała.Za to jego brat tak,i to często.
Kiedy została oficjalnie narzeczoną starszego Verdasa musiała się dostosować.Zabronil się jej odzywać w towarzystwie czy na przyjęciach dopóki nie zostanie bezpośrednio o coś zapytana.Zdradzal ją praktycznie każdej nocy i miał gdzieś jej uczucia.Ona miała być jego przykrywką,miała być elegancka i piękna aby każdy mu zazdrościł.Kiedyś była zupełnie inna.Udzielala sie społecznie,chodziła na koncerty i inne rozrywki,pracowała i miała kontakt z ludźmi.A teraz? Sama nie może wyjść z domu,nawet na zakupy na które jeździła tylko i wyłącznie ze swoim "ukochanym".Kazal jej urwać kontakty ze wszystkim znajomymi i przyjaciółmi.Nie pisała już wierszy i książek jak dawniej.Teraz tylko chodziła ze ścierką do mebli i odkurzacze aby nie dać Brady'emu kolejnego powodu do bicia
Leon chyba był inny niż on,wydawał się taki szczery i miły, aczkolwiek Brady też taki był na samym początku.Zabieral ją do teatru..na pikniki i koncerty,kupował jej kwiaty,robił jej śniadania? A teraz? Dostaje w twarz za to że zepsuł się czajnik który mają już jakiś czas

Nagle uslyszała pukanie do do drzwi
-Proszę- Powiedziała cicho
Jej oczom ukazał się młodszy Verdas z tacką jedzenia
-Głodna? -Zapytał a ona poczuła ssanie w żołądku
-Bardzo -Powiedziała cicho a on usiadł na skraju jej łóżka i położył jej tace z pysznym jedzeniem na kolanach
-Brady mi powiedział -westchnął a ona zrobila wielkie oczy
Przyznał się bratu że to on ją zepchnął z tych schodów?
-Powiedz mi,jak to sie stało że zachaczylaś o ten odkurzacz? -Zapytał ją
Odkurzacz. Dobre sobie
-Dokładnie o rurę od odkurzacza.Nie zdara ze mnie,wiem- Sklamalam
Co miałam mu powiedzieć? Twój brat to skurwiel i codziennie bije mnie do nieprzytomności?
-No może troszeczkę niezdara-Uśmiechnął się i popatrzyl na nią dziwnym wzrokiem
- Przepraszam Cie za to co dzisiaj powiedziałem.Mialas się nigdy o tym nie dowiedzieć- Powiedział jej
-Nie masz za co przepraszać,nic złego nie zrobiłeś
- Mimo wszystko.Jesteś prawie żoną mojego brata.Powinienem był to zachować do siebie
-Leon-złapała to za rękę- Naprawdę..nie szkodzi -uśmiechnęła się ciepło do niego ukazując dołeczki w policzkach
-Violetta..-uslyszala dźwięk otwieranych drzwi i    po chwili zobaczyła w nich sdo jego narzeczonego
- Przyjechałem zabrać Cię do domu-Powiedział wchodząc do pomieszczenia
-Powinna zostać jeszcze na obserwacji..-Odezwał się Leon który nie był z tego zadowolony
-Przecież sam mowiles że już wszystko w porządku a wypocznie w domu
-Skoro wypisujesz ją na żądanie to chyba nie mam nic do gadania -Westchnął młodszy Verdas

czwartek, 22 grudnia 2016

Rozdział 6 "Ale jesteś tutaj"

-Leon- Powiedział spokojnie Brady który zaczynał się już coraz bardziej niepokoić- Kiedyś mówiłeś mi o wszystkim,co Ci leży na sercu,dlaczego teraz tak nie może być?
-Zadzwonię do Ciebie jutro-zmiękkłem-Dzisiaj jestem zmęczony
Na ustach jego brata pojawił się szeroki uśmiech- No to czekam na Twój telefon

Zanim położył się spać, do jego głowy po raz setny wkradly się myśli które nie pozwoliły mu spokojnie zasnąć.Może był niesprawiedliwy dla brata? Przecież nigdy nie powiedział mu o swojej miłości do dziewczyny a jego brat nie mógł  tego przewidzieć


Następnego dnia,po kolejnej nieprzespanej nocy, po wypiciu kilku czarnych mocnych kaw pojechał do swojej kliniki gdzie czekali na niego kolejni pacjenci.Praca była jedynym miejscem w którym nie myślał o problemach i skupiał sie tylko na pacjencie którego aktualnie miał
-Jeszcze kilka dni tu poleżysz i wrócisz do domu -Powiedział do chłopca którego kilka dni temu operowal.Pomimo tak młodego wieku wykryto u niego raka mózgu,na szczęście nowotwór dopiero się rozwijał i w odpowiednim czasie udało się go usunąć mimo tego że była to na prawdę trudna operacja
-W końcu-Westchnął dziesieciolatek -Mam dosyć tych szpitali
-Ale tutaj chyba nie jest tak źle
Nie był to taki zwykły szpital w którym śmierdzi chemikaliami i wszystkie ściany są białe,ta klinika została zaprojektowana przez niego i wszystko rozplanowal tak aby pacjenci poczuli się chodź trochę jak w domu i udało mu się,bo salę w których leżeli chorzy były na prawdę przytulne i sprzęty najnowszej generacji stanowiły podstawę jego szpitala
Z kieszeni jego kitla lekarskiego dobiegł go dzwonek telefonu.Przeprosil młodego chłopaka i nacisnął zieloną słuchawkę
- Leon-Usłyszał spanikowany głos brata -Musisz mi szybko pomóc -Był strasznie zdenerwowany
-Co się stało?
-Violetta..potknęła się i spadła ze schodów..boże..co ja mam robić?!Pomóż mi
-Jak to spadła ze schodów? Jest przytomna?
-Nie! Nie rusza się!Co mam robić?!
-Pakuj ją do samochodu i przyjeżdżaj tutaj do szpitala,tylko pośpiesz się,ale dlaczego nie wezwales karetki? Już dawno by ją zabrali?
-Sam nie wiem,wolę żeby miała profesjonalną opiekę
- Czekam,przy wejściu,pośpiesz się
Jak to się mogło stać? Czy Violetta Castillo naprawdę jest taką niezdarą? Zaczął się poważnie martwić o nią,jeśli stanie się jej coś złego? Zaczął pocierać rękami na znak zdenerwowania i naszła go okropna ochota na papierosa,którego od czasu liceum nie miał w ustach.Kiedyś popalał,pomagało mu to się odstresować,chodź zapach dymu wywierał na nim mdłości
Z prędkością światła na parkingu przed szpitalem podjechał starszy Verdas,wysiadł z samochodu i zaczął biec w jego stronę z dziewczyną na rękach,którą od razu przejął w swoje ręce
Była nieprzytomna a z jej skroni ciekła Wielka stróżka krwi,wbiegł z nią na oddział i nawet nie poprosił o nosze,była taka leciutka że od razu wbiegł z nią do jednej z sali i położył ją na stole
-Podłączcie ją do respiratora i pod kroplowkę-Powiedział do kielęgniarek
-Violetta -Zaczął nią lekko potrząsać
Podejrzewał utratę przytomności z powody silnego uderzenia albo glebokieto szoku
-Już,już-Mówił do niej -Będzie dobrze
Nagle zaczęła poruszać powiekami
Ufff.Zaczęła odzyskiwac przytomność
-Spokojnie,nie wstawaj-Powiedział do niej i zaczął mierzyć jej tętno
-Co się dzieje? -Zapytał cicho jeszcze nie dokońca przytomna
-Uderzylas się i to dosyć solidnie,ale już wszystło jest dobrze- Powiedział i zaczął głaskać ją po głowie,miała takie piękne miękkie włosy,idealne do jego dotyku
Pielęgniarka zaczęła przemywać jej prawy gorny róg czoła z którego ciekła stróżka krwi
-Zszyjemy Ci to i za kilka dni nie będzie śladu
Dziewczyna na te słowa skrzywiła się
-Będzie bolało? -Zapytała
-Obiecuję że nie -Powiedział i uśmiechnął sie do niej
Po podstawowych badaniach musiał zabrać się za ranę do zszycia. Dla niego Była to pestka ale ona widocznie się przestraszył kiedy zobaczyła igłe
-Zamknij oczy-Powiedział spokojnie
- Ale.. -zaczęła
- Zaufaj mi-Szepnął do jej ucha,widział jak drży
Kiedy zamknęła oczy zaczął powoli zażywać dosyć głęboką ranę
-Przepraszam Cię za Wszystko co powiedziałem-Powiedział-Byłem wtedy zły,nie miałem nic złego na myśli
Połowa rany zszyta
-Nic się nie stało-Powiedziała i uśmiechnęła się
-Wiesz.. zmieniłaś się od czasu kiedy widziałem Cię po raz pierwszy w tej kawiarni
- Wyszeptał- Po powrocie ze studiów,kiedy założyłem ta klinikę,kupiłem najdroższy bukiet róż i wróciłem do tej kawiarni,chciałem zaprosić Cię na randkę -Wyznał jej a ona zrobiła zdziwioną minę
- Niestety,twoja koleżanka powiedziała mi że już tam nie pracujesz a ja straciłem wszystkie nadzięje że jeszcze kiedykolwiek Cię zobaczę..ale..ale jesteś tutaj- Skończył szyć i Pocałował ją w czoło
-Przepraszam,nie chciałem żebyś o tym wiedziała -Powiedział i wyszedł zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć

środa, 21 grudnia 2016

Rozdział 5 "Zachowujesz się jak dziecko "

-Kocham go -Odpowiedziała cicho i spuściła głowę
-Chwila-Zaczął- Bo czegoś tu nie rozumiem.Bierzesz ślub z gościem którego rzekomo kochasz więc powinnaś skakać z radości,tymczasem ty-wskazał na nią -Chodzisz we własnym już domu po ścianach,snujesz sie jak cień,z nikim nie rozmawiasz,coś jest na rzeczy i nie wmówisz mi że tak nie jest,wy coś kombinujecie,Ty,on albo oboje.Mam Cię na oku-Powiedział do niej i wyszedł  zostawiając dziewczynę w głębokim szoku
Kłamała..ewidentnie kłamała.Nie kochała jego brata,widział już kiedyś człowieka zakochanego,chodź sam tego nigdy nie doświadczył,ale wiedział jak wygląda taki ktoś,a ona sprawiała wrażenie czegoś kompletnie przeciwnego.Zaczęła wyglądać jak cień człowieka,który choćby chciał to nie potrafi.Czy Tak zachowuje sie człowiek który kocha? Nie,zdecydowanie nie.Jest pięć opcji i którąś z nich jest rozwiązaniem
1.Udawała że go kocha żeby zagarnąć jego pieniądze
2.Naprawdę go kocha i to on sobie wmawia to wszystko aby o niej jak najszybciej zapomnieć
3.Oboje udają że sie kochają
4.Jest zmuszona przez kogoś (Ale przez kogo?!)
5.Jest chora na coś i to dlatego jest taka smutna
Któras z tych opcji jest rozwiązaniem.Tylko jak ma się dowiedzieć co tak Naprawdę się tam dzieję?  Nie może ich śledzić dzień i noc bo ma swoje  obowiązki i pracę której nie może zaniedbać,bo straci to na co pracował przez te wszystkie lata.A co Jeśli to on ma jakieś paranoję? Jeśli to on szuka dziury w całym,bo jemu na niej tak strasznie zależy...Nie!Stop!Temu Panu już dziękujemy! Chyba trochę się zagalopowalem.Nie zależy mi na niej,była po prostu ładna i tyle.Może faktycznie to on ma problem i powinien trochę wyluzować.Przecież jakby nie była z nim szczęśliwa to by z nim nie była,odwolała by ślub.Widocznie jest szczęśliwa z jego bratem co dalej jest dla niego niezrozumiałe,bo przecież jego brat jest...no sami już wiecie

Dzisiejszy dzień był dla niego naprawdę ciężko,miał jedną z najcięższych operacji jaką można było tylko dostać i niestety nie powiodła się.Był strasznie przyboty,w dodatku od jakiegoś czasu w swoim życiu czuł straszną pustkę.Od kilku dni pracował po piętnaście godzin,a kiedy przychodził do domu od razu szedł spać.Już nawet treningi nie pomagały mu wyłądować wszystkiego,nawet już nie próbował.Byl tak zmęczony zarówno psychicznie jak i fizycznie że przestał jeść i stracił parę kilogramów.Nie odczuwał już wcale głodu,pomimo tak młodego wieku zaczął popadać w coś co nazywamy pracoholizmem
Było grubo po 22 kiedy wrócił z pracy,miewał okropne nastroje a ta operacja tylko jeszcze bardziej go zdołowała.Raczej nikt go nie odwiedzał,wszyscy byli zajęci pracą,dzwonili ale nigdy nie odbierał od przyjaciół a tymbardziej od Brady'ego który kiedyś był mu strasznie bliski,teraz było inaczej.Nie chciał go po prostu widzieć.W dalszym ciągu nie mógł przyjąć do wiadomości że to on ma ją przy sobie.To on budzi sie każdego ranka i każdego wieczora zasypia przy niej.To on zabiera ją na cudowne randki i robi jej śniadania do łóżka.On.
Dlatego był zdziwiony kiedy pomimo tak późnej pory usłyszał dzwonek do drzwi,który zignorował.Nie miał ochoty na jakiekolwiek pogaduszki z niewiadomo kim,było późno,a on o piątek rano zamierzał jechać do kliniki aby od początku zagłuszyć wszystkie myśli które nie dawały mu spać
Jednak ten ktoś był widocznie strasznie upierdliy bo dzwonek cały czas dzwonił i dzwonił przez kolejne dziesiec minuta a jego zaczęła boleć głowa,dlatego dla świętego spokoju podszedł do wielkich drzwi za którymi stał Brady
-No w końcu-Powiedział mu -Co się z  Tobą działo przez te Wszystkie dni?
-O co ci chodzi? -Warknął zły.Jeszcxe tego tu brakowało
- Ejejej,co się z Tobą dzieje? Leon,martwilem się,nie dawaleś znaku życia przez tydzień
-Jestem już dorosły,radzę sobie
-No właśnie,jesteś dorosły a zachowujesz sie jak dziecko
-Przynajmniej nie zaręczam się z byle kim-Powiedział opryskliwie,nie potrafił udawać że wszystko jest w porządku
- Dlaczego cały czas wracamy do Violetty? Nie wiem dlaczego jej tak nie lubisz..przecież nic Ci nie zrobiła..
-Mi nic,ale Tobie widocznie tak.Wiem jak wygląda człowiek zakochany i wiem jak się zachowuje A zarówno po niej jak i po Tobie tego nie widać
-Skąd możesz to wiedzieć? Nigdy się nie zakochaleś
Owszem,zakochał się.
Zakochał się dokładnie półtora roku temu w pewnej kelnerke,tylko do teraz tego nie wiedział 

piątek, 16 grudnia 2016

Rozdział 4 "Kochasz go? "

-Tak,tak -wstała pośpiesznie -Zabrakło jedzenia? Zaraz zejdę -Wstała pośpiesznie
- Nie,nie -zatrzymał ją przy framudze -Nic  z tych rzeczy. Dlaczego płaczesz? Wszystko dob..-nie dokonczył
-Viola kochanie- Usłyszał głos brata za plecami i przewrócił oczami
Ręce jego brata znalazły się na tali Violetty
-Znowu bolą Cię plecy? -zapytał dziewczynę i spojrzał na nią dziwnie,to nie był wzrok pełen miłości,chociaż sam już nie wiedział jaki on był,na pewno był dla niego dziwny
-Tak -westchnęła -Od kilku dni strasznie mnie boli kręgosłup -Powiedziała cicho
-Przebierz sie i idz spać- Powiedział miękko Brady i Pocałował ją w czoło
-Poradzę sobie sam
-Na pewno? -Uniosla brwi
-Tak-Powiedział- Dzięki Leon za troskę,nic jej nie jest,chodź- wyszli z ich sypialni
Na dole,strasznie mu się nudziło.Wszyscy jego znajomi poszli już do domu i zostali tylko koledzy Brady'ego z pracy a nie przepadał za nimi bo byli zwykłymi snobami z grubymi portfelami
Dlatego kiedy nadarzyła się pierwsza lepsza okazja od razu z piskiem opon odjechał z pod domu braciszka

Następnego dnia nadarzyła mu się całkiem niezła okazja bo pracę skończył kilka godzin wcześniej,miał swoją prywatną klinikę,więc w zasadzie mógł kończyć pracę o której mu się podobało ale od jakiegoś czasu pracował coraz więcej aby jak najmniej myśleć.Bo Kiedy zaczynał,czuł jakby od środka coś mu eksplodowało,dlatego brał po dwie zmiany,co przynosiły mu naprawdę wielkie korzyści
Ale dzisiaj,korzystając z tego że Brady pracował do późna postanowił odwiedzić i trochę lepiej poznać jego nową narzeczoną.Jedno było pewne,coś było z nią nie tak,może wcale nie kochała jego brata i chciała od niego wyłudzić pieniądze? Kto zna teraz te kobiety na tym świecie
Zadzwoniłem dzwonkiem do teraz już ICH domu który tak między nami średnio mu się podobał.Jego brat ma fatalny,staromodny gust,on ceni sobie nowoczesność i w przeciwieństwie do niego ma gust.Ale jak to powiedział kiedyś jakiś idiota,"O gustach się nie dyskutuje ".
-Czesc- Powiedział udając raczej  obojętny ton -Jest Brady? Byliśmy umówieni- Skłamałem
Ciekawe kiedy mieliby się umówić,poza tym on nie bardzo ma ochotę to teraz widzieć i z nim rozmawiać
-Niemożliwe-Powiedziała i spojrzała na dosyć drogi zegarek na jej prawej ręce który pewnie dostała od mojego parsztwego braciszka -O tej porze raczej go nie zostaniesz,ale możesz na niego poczekać a ja zadzwonię
- Nie musisz,ale chętnie wejde.Chetnie poznam       
Przyszłą żonę mojego brata -Wymusił usmiech a ona wpuściła go do środka
-Zjesz coś? Albo napijesz się czegoś?
-Chętnie.Jak tam plecy?-Zapytał
- Plecy?? A tak,już lepiej -Coś było nie tak w jej odpowiedzi
-Więc-  zaczął -Jak to się stało że jesteś z Bradym,zasugerował Ci przecież,że jesteś prostytutką -Podniósł lekko ton
-Wiesz,popełnił błąd ale..
-Wyzwał Cię -Zdenerwował się
- Ale przeprosił mnie następnego dnia i nigdy więcej mnie tak nie nazwał
- I co ? Od tamtej pory jesteście razem?
-Nie,zaczął przychodzić do kawiarni i pewnego razu poprosił mnie o numer telefonu i od tej pory jesteśmy razem
-A nie lecisz czasem na jego hajs? Bo za inteligentny to on nie jest- Miał zdecydowanie za Długi język.Nie powinienem tak do niej mówić
-Nje jestem jedną z tych które lecą na kasę,możesz być tego pewien-Powiedziała twardo
-Może-Wstał -Ale coś jest na rzeczy bo nie jesteś z nim szczęśliwa i to na prawdę widać
-Wyjdź- Wzięła głęboki oddech
-Boli Cię to co mowie bo to prawda- Stanął zdecydowanie za blisko niej
- Kochasz go? -Spytał 

piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział 3 " Można?

Zobaczył ją w drzwiach od kuchni ubraną w elegancką czarną i pewnie bardzo drogą sukienkę oraz z błyszczącą kolią na szyi
Co to ma znaczyć? Miał cichą nadzieję że jest tylko jego nową kucharką albo sprzątaczką
-Co ona tu robi? -Wypalił.Nie nie nie,to nie tak miało być.Ona miała być jego,tylko jego
-Mam wyjść? -Dziewczyna uniosła brwi i spojrzała na niego pytając o
- Leon-powiedział Brady i odciągnął to na bok
-Co Cię ugryzło,to jest moja narzeczona i chciałbym żebyś mial z nią dobre relacje
Narzeczona? Narzeczona?!Jaka narzeczona do cholery!Zrobił się czerwony na twarzy
-Ejejej.Wszystko dobrze? Co się z Tobą dzieje
-Ile wy jesteście razem? -zapytał i zacisnąl dłonie
- Cztery miesiące,a co?
-Brady,Ty się nie zakochujesz,przecież Ty nigdy nie chciałeś mieć nikogo-wyjąkał-Jeszcze rok temu nazwałes ją prostytutką!-Powiedział z wyrzutem
- Ale nie o tym teraz rozmawiamy,tylko o tym,że jesteś dla niej nie miły
-Dobra,dobra -Uniósł ręce w geście obronnym
-Uspokój się i przyjdź do nas,za chwilę- Powiedział i zniknął  w tłumie gości
Coś mu w niej jednak nie pasowało,zmieniła się przez ten rok,na pewno wyladniała ale przede wszystkim zauważył zmianę w jej postawie,która była strasznie chłodna,wyniosła i smutna? Ewidentnie była smutna,nie było w jej oczach tej radości co wcześniej i to dlatego wydała my sie zupełnie inna.Tylko dlaczego? Powinna skakać  z radości,ma bogatego faceta,nie musi pracować,mieszka w ogromnej Villi.
Postanowił bliżej się temu wszystkiemu przyjżeć.Poszedl do łazienki i pooryskał się swoimi ulubionymi perfumami od Calvina Klaina  i poprawił marynarkę
- Przepraszam,nie chodziło mi o to -Zwrocił sie do niej po wyjściu z luksusowej łazienki-Po prostu,zdziwiłem się
- Nic sie nie stało-Powiedziała cicho i wlepiła wzrok w podłogę.Unikała go?
Jego brat jak to miał w zwyczaju zwołał wszystkich do stołu i zastukał w kieliszek.Zawsze Tak robił kiedy miał coś ważnego do ogłoszenia
- Korzystając z okazji,że jesteśmy juz w komplecie- Kiwnął do mnie a ja wymusiłem
-Chcieliśmy z Violettą oficjalnie ogłosić nazwę zaręczyny i zaprosić Was wszystkich zarówno na przyjęcie zaręczynowe które będzie już za miesiąc,jak i na nasz ślub parę miesięcy później.Dziękujemy wszystkim za uwagę -Skończył a wszyscy zaczęli klaskać i gratulować.On postanowił tego nie robić bo nie widział takiej potrzeby,nie cieszył się ani trochę z tych zaręcznym,nie tak miało być,miało być inaczej,cały poprzedni rok planował ten moment kiedy w końcu wejdzie do restauracji z Wielkim bukietem róż i powie jej że jest najpiękniejszą kobietą na ziemi,ale nie,oczywiście jego braciszek go wyprzedził,mimo że nie dorasta mu do pięt Dobrze słyszycie,może i jestem zbyt pewny siebie a nawet przemądrzały ale taka jest prawda.To on,Leon miał zawsze najlepsze oceny,to on Leon był najlepszym sportowcem w szkole.Najprzystojniejszym chłopakiem w szkole,sam zapracował na swój ogromny apartament,na samochody i najdroższe ubrania o których zwykli ludzie mogli tylko marzyć Jego brat całe życie nie robił zupełnie nic,nigdy nie był w niczym dobry,miał marne oceny,zero jakichkolwiek osiągnięć a przecież był starszy,pomimo tego bez problemów jego ojciec oddał mu firmę i dzięki temu stał się milionerem który nie ma zielonego pojęcia ile stanów jest w naszym kraju i co noc sypia z prostytutkami.Pomimo tego,ona wybrała wlas nie jego pieprzonego braciszka,który prędzej czy później ją zdradzi bo taką już ma naturę
Ja owszem.Nie jestem święty,jako nastolatek nie byłem aniołem Bawiłem się dziewczynami w liceum bo miałem do tego warunki,myślałem wtedy że to niewinne flirty,jednak te dziewczyny zakochiwały się w nim,a on nie miał na to wpływu
Nie był święty,lubił od czasu do czasu przespać się z prostytutką ale stać go było na to .Naprawdę, jako lekarz w swoim prywatnym gabinecie który rozkręcil nie zarabia mało i stać go było na ogromny nowoczesny apartament w prawdziwych drapaczu chmur,jerzak zawsze i wszędzie będzie miał satysfakcję z tego że sam na to zapracował
-Minęło kilka minut a wszyscy nadal gratulowali Brady'emu,jednak nie wiedział czemu nie było przy nim Violetty,która nie odezwał odezwała sie przez cały wieczór do nikogo
A teraz zamiast być z  narzeczonym i odbierać zasłużone gratulacje?  Tak dokładnie zasłużone gratulacje Raczej nie jestem człowiekiem  ironicznym.Co ja gadam,znowu ta ironia.Bylem,jestem i zawsze będę człowiekiem ironicznym. Ale mniejsza o moje przysposobienie językowe.Dlaczego razem z moim braciszkiem nie odbiera tych wszystkich cudownych i pełnych emocji gratulacji? Muszę przestać z tą ironią,to już przesada
 Zobaczył ją jak wchodziła po schodach z głową spuszczoną w dół,coś jest z  nią nie tak.Zdecydowanie cos jest na rzeczy
Popatrzył na brata,którego widocznie mało interesowało to jak czuła sie jego "ukochana " i bawił się z innymi w najlepsze,dlatego postanowił zadziałać i kiedy już była na samej górze postanowił sprawdzając wcześniej czy nikt go nie obserwuje wślizgnąć się po schodach za nią
Wszyscy byli tak zajęci że nawet nie zauważyli że wychodzi
Kiedy był już na samej górze,udał się do sypialni Brady'ego.Znaczy teraz już ICH,ciekawe jak często sypiają ze sobą .Wyobrazil sobie ten widok,i skrzywił się.Ta wizja mu sie nie podobała dlatego szybko odgonił  od siebie te myśl i wmówił sobie że Viola ma zasady i chciałaby poczekać do ślubu,chociaż ta myśl i teoria wydawała się raczej śmieszna niż prawdziwa
Drzwi do sypialni były uchylone,a ona siedziała na łóżku.Pffff,jakie łóżko,grat nie łóżko.Gdyby była jego narzeczoną mieliby w swojej sypialni najdroższe łóżko małżeńskie  na świecie
Jednak to co przykuło jego uwagę to jej spuszczona głowa  i wyraźne łzy na jej policzkach
Wziął głęboki wdech i zapukał delikatnie
-Można?

  

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rozdział 2 Szukam Kelnerki,Violetty

Zamówienie ku nieszczęściu studenta przyniósł im kelner,on jednak cały czas błądził za nią wzrokiem.Nie żeby mu się spodobała,czy coś.Po prostu była ładna a co za tym idzie? Pewnie strasznie niski iloraz inteligencji,jak to przeważnie bywa w przypadku tak ładnych dziewczyn Albo głupia albo łatwa albo prostytutka.Nigdy sie nie zakochał,bo nigdy nie poznał nikogo odpowiedniego.Wolal się w nic nie angażować,bo tak czy siak wiedział jak to się skończy.Małżeństwo? On miał na to inne określenie.W jego głowie małżeństwo było jednoznaczne z rozwodem i kłótnią o majątek albo ci gorsza o dzieci.Dzieci.. kto w dzisiejszych czasach chciałby je mieć? On na pewno nie nadaje sie na ojca,wolał być wolny,niezależny
Poza studiami prowadził raczej imprezowy tryb życia i w najbliższym czasie nie zamierzał tego zmieniać
Mimo wszystko jednak przez cały wieczór błądził wzrokiem za długonogą pięknością,zauważył że nie był jedynym mężczyzną który tak się jej przyglądał bo co drugi klient w tym lokalu błądzi za nią wzrokiem
-Idę do łazienki -oznajmił kolegą którzy byli zajęci dyskusją o czymś co akurat mało go interesowało
Wlepił wzrok w podlogę i zaczął iść w stronę pomieszczenia
-Auu,to bolało -usłyszał słodki głos i spojrzał na podłogę na której leżała piękna kelnerka
-Bardzo Panią Pomógł jej wstać i podszedl do niej blisko.Jednak zdecydowanie za blisko,teraz mógł jej się trochę bliżej przyjeżeć
--Jestem Leon -Wyszeptał jej do ucha
-A ja jestem Vio..-zaczęła
- Violetta stolik siódmy -usłyszała głos swojej szefowej
-Przepraszam, muszę iść- Powiedziała szybko i rzuciła mu jeszcze ukradkowe spojrzenie
Violetta
Była nawet fajna,gdyby jutro rano nie wyjeżdżał przyszedlby tu jutro po jej numer telefonu ,ale postanowił sobie że jak tylko skończy studia to wróci tutaj i osobiście wyciągnie ją na kawę

1 Rok później
Przez ten rok w jego życiu bardzo dużo rzeczy się wydarzyło,skończył w końcu studia i podjął pracę w prywatnym szpitalu,jednak nadal nie zapomniał o swoim ostatnim postanowieniu jakim było odnalezienie szatynki
Kupił po drodze czerwone róże i ubrał najlepszą marynarkę jaką miał
-Przepraszam-Zagadnął do jednej z kelnerek -Szukam kelnerki,Violetty
-Violetty?? Ona już u nas  nie pracuję,zwolniła się trzy miesiące temu
-Z jakiego powodu?-Zapytał zdziwiony a blondynka tylko wzruszyła ramionami
Jego telefon w kieszeni zaczął wibrować
-Brady? Właśnie miałem do Ciebie iść- Powiedział lekarz
-Nie teraz,zapraszam Cię na kolację u siebie,wieczorem-powiedział
-Kolację? U Ciebie? Nie potrafisz herbaty zrobić
-Nie ja gotowałem -Powiedział cicho
-Masz gosposie? -zapytał
Jego brat nigdy specjalnie nie szczycił sie dobrą opinią w kuchni,wręcz przeciwnie,był fatalnym kucharzem

Podjechał swoim czarnym nowiutkim Audi pod dom brata i wysiadł z samochodu poprawiając marynarkę i mierzwiac włosy.Zmienił się przez ten rok,nie był już niedojrzałym gównierzem,wydoroslał i zmeżniał i przypakowal na siłowni o wiele bardziej niż zamierzał z czego był bardzo zadowolony
Zadzwonił dzwoniłem do posiadłości brata,za którym się bardzo stęsknił,nie widział go ponad rok,nie miał czAdy przyjechać,pozatym jego brat miał sporo na głowie a on nie chciał  mu zawracać głowy swoimi problemami i bzdurami
-Leon !-Usciskał brat -Zmieniłeś sie,pakowałes?-Zapytał go i potargał mu włosy,zaraz po Brady'm dorwali to Diego i Federico oraz otoczki to ludzie których raczej słabo znał,pewnie było to znajomi jego brata,który miał na prawdę spore znajomości i zawsze cieszył sie dużym zainteresowaniem w towarzystwie.Z jadalni dobiegł go  wspaniały aromat.Wszedl do ogromnej jadalni w którym stał ogromny dwudziestoosobowy stół,nie miał pojęcia po co Brady zaprosił aż tylu ludzi.Wiekszosci nie znał ake wydali mu się dziwnie niesympatyczni i sztywno,ale może to tylko pozory Na stole stały różnorodne potrawy których nigdy wcześniej nie widział i nie jadł
-Leon-Powiedział Brady -Chciałbym Ci kogoś przedstawić- Powiedział i po chwili do pomieszczenia weszła dziewczyna o której ciągle rozmyślał przez okrągły rok,to przez nią nie spał po nocach i nie mógł skupić się na niczym innym
- Pamiętasz Violettę?

niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział 1 "Lucilla's"

Restauracja "Lucilla's" przy ulicy Third Street Promenade w Bostonie była jedną z najlepszych restauracji w Stanach Zjednoczonych.Cechował ją niesamowity i bogaty wygląd z nutką przepychu i przesady,najlepsi kucharze świata którzy potrafili na talerzu wyczarować prawdziwe arcydzieło oraz profesjonalni kelnerzy i najpiękniejsze kelnerki w Bostonie.Ale za tale wygody i taki posiłek trzeba było słono zapłacić dlatego w jej wnętrzu znajdowaly się same szychy z grubymi portfelami,lekarze,prawnicy a nawet Vip-y
Leon Verdas może i jeszcze nie był lekarzem ale już niebawem miał nim zostać,jutro wyjedzie do Cambridge na ostatni rok studiów na Harvardzie,dlatego jego brat postanowił to zabrać właśnie do "Lucilla's" aby razem z ich wspólnymi znajomymi uczcić jego ostatni rok studiów.To była ich taka tradycja,że przed każdym nowym rokiem akademickim chodzili do jednej z ekskluzywnych restauracji i dzisiejszego wieczoru także postanowili podtrzymać tradycję
Jego brat Brady miał już własną firmę,którą przejął po ojcu trzy lata temu.Początkowo mieli przejąć ją we dwójkę ale on tego nie chciał,chciał sam wszystko osiągnąć a także pragnął ratować życie innych

Weszli do lokalu o zajęli wcześniej zamówiony stolik pięciososobowy.Wraz z nimi przyszedł wspólnik Brady'ego -Joseph który był także jego  dobrym znajomym i dwoje ich znajomych jeszcze z lat szkolnych- Federico i Diego
Cała czwórka była już lekko ustawiona bo wcześniej trochę wypili,jednak zajęło swoje miejsca i zaczęli przeglądać kartę dań.Po kilku minutach podeszła do nich kelnerka która sprawiła że przyszłemu lekarzowi na chwilę stanęło serce,nigdy nie widział piękniejsze kobiety a przez jego życie przewinęlo się ich na prawdę wiele,bardzo lubił płeć przeciwną i nigdy tego nie ukrywał,jednak nigdy nie zaangażował się w żaden poważny związek,wystarczały mu panienki na jedną noc,był młody
Jednak ta dziewczyna miała coś w sobie.Była bardzo bladą brunetką o długich prostych włosach i różowych policzkach i dużych czekoladowych oczach.
-Co podać? -Zwróciła się do nich uprzejmie
Przeniósł wzrok na jej piersi.Na jej bardzo duże piersi
-D? -Wymsknęło mu się zanim zdążył ugryźć się w język
-Słucham? - zapytała
-Przepraszam..chodzilo mi o..oo Deep Bauron -Wybrnął
-Naturalnie- Powiedziała i zanotowała -A dla panów?
Każdy z nich patrzył na nią równie jak on przed chwilą
- Przepraszam.. co Pani mówiła?-Zapytał Diego
-Co panowie chcecie zamówić? -Powtórzyła
- Ciebie- Powiedział Brady -Ile bierzesz za noc?-Zapytał ją.Idiota.Kretyn.Dupek
-Wypraszam sobie -Powiedziała -Przyśle jakąś inną kelnerke
-Nie ma mowy-Powiedział Brady -Weźmiemy jedno duże Brandy
Na te słowa dziewczyna odetchnęła z ulgą i odwróciła się na piecie a oni woli wzrok w jej duże pośladki
-To było chamskie-Powiedziałem do brata
- Przestań Leon,każdą kelnerka tutaj to prostytutka
- Wcale na nią nie wyglądała -powiedział
-Za sto dolców wskoczylaby mi do łóżka,gwarantuje Ci to -powiedział a on postanowił urwać tą dyskusję i nie poruszał już tematu czy owa kelnerka faktycznie jest prostytutką

piątek, 12 sierpnia 2016

One Shot Leonetta Przestępca z Klasą


-Jedź szybciej do cholery!Zaraz nas złapią!-krzyknął Jego wspólnik -Że też nie mogliśmy się powstrzymać przed tym jednym napadem- lamentował Jego wspólnik
-Myślałem że Wszystkich zgubiłem-warknął i uderzył w kierownicę ze złości
-Jeszcze jeden radiowóz,ponoć mają nowego
-Żaden mnie nie ochuja,nie dam się złapać-wcisnął pedał gazu jeszcze mocniej i już próli przez autostradę,a za Nimi radiowóz policyjny.
-Zgub ich!-warknął
-Na autostradzie!?
Inna opcja zjechać na bok i wbiec do lasu i wiać ile sił w nogach,ale zostawią samochód? Ale musiał być świadomy że mogli pozastawiać wszystkie drogi w ich obrębie a Las był ich jedynym ratunkiem
-Pakuj najpotrzebniejsze rzeczy-warknął do wspólnika a ten spojrzał na niego jak na wariata ale wykonał jego polecenie
-Co chcesz zrobić?
-Na trzy.Puszczamy samochód,wyskakujemy i ile sił w nogach biegiem do lasu
-Oszalałeś?!
-Spójrz!-walnął w licznik na którym widać było poziom benzyny który z każdą minutą spadał  -Pozastawiało pewnie Wszystkie drogi,to nasza jedyny szansa
-Jesteś szalony Verdas
-Jestem czy nie na trzy,dwa,jeden!
Przeturlali się do lasu i zaczęli biec ile sił w nogach,samochód policyjny zatrzymał się a dwóch policjantów pomknęło ku nim
Carruso wyjął broń i zaczął strzelać w nich na oślep dalej biegnąc,a Verdas dziękował Bogu za to że miał Tak dobrą kondycję.Carruso po raz kolejny wystrzelił  i usłyszeli jak jeden z nich pada na ziemię ale ktoś za nimi biegł i to całkiem nieźle bo był o wiele szybszy niż oni.Odwrócił się przez ramię o zobaczył że to kobieta,ale nie przyjżał jej się jakoś bliżej bo nie miał zwyczajnie na to czasu bo cały czas siedziała im na ogonie.Nagle potknął się o jakoś korzeń i padł na ziemię jak długi a jego wspólnik poszedł w jego ślady
Kobieta stała nad nimi z wyciągniętą bronią i dyszała ciężko.Podniósł się z ziemi i spojrzał na nią i na chwilę,nie wiedział czy trwało to wieczność czy może tylko sekundę zamgliło go.Była bardzo młodą,musiała być niewiele młodsza od niego. Ubrana w mundór policyjny długonoga kobieta.Długie kręcone włosy związane w luźnego koka z którego pod wpływem gonitwy za nimi wypadło parę pasemek,dużo czekoladowe oczy i usta pomalowane czarną szminką
-Ręce do góry-krzyknęła a on i jego wspólnik wyjęli broń
-I co teraz -powiedział -Nas jest dwóch,Ty jedna.Zostaw nas w spokoju a nic Ci się nie stanie-dodał a ona postrzeliła Carusso w łydkę  a on warknął głośno i złapał się za bolące miejsce i wypuścił broń z dłoni
-Ręce do góry!-krzyknęła- Bo strzele i do Ciebie
- Strzelaj-zachęcił ją i podszedł do niej
-Jak udało ci się nas złapać,robiłem wszystko żeby Was zgubić.Ty siedziałaś za kierownicą?
-Ja -Powiedziała
-Nie jesteś za smarkata żeby wykonywać ten zawód?Nie wyglądasz na zbyt twardą.Nawet Nie potrafisz do mnie strzelił.Szybko podszedł do niej i wyrwał jej broń z ręki kiedy się tego nie spodziewała.On zatem nie przewidział tego że potrafi walczyć bo po chwili powaliła go jednym ciosem i sięgnęła ponownie po broń a jego ręce zakuła w kajdanki i uśmiechnęła się drwiąco
-Jak wyjdę z pudła,zaproszę Cię na kawę- powiedział do niej kiedy wprowadzała jego i Carruso do radiowozu,w tym czasie jej partner zdążył zaatakować krwawienie które nie było groźne
- Dobra robota Violetta-Powiedział siedząc po stronie pasażera
-Mówiłam że sie przydam
-Mi to byś się przydała do czegoś innego -wtrącił Verdas i uśmiechnął się łobuzersko a  policjanci zignorowała jego wypowiedź
Kiedy dojechali na komisariat musiała sama ciągnąć ich do budynku bo jej partner miał wyraźnie uszkodzone ramię
- To kiedy ta kawa?
-Nigdy -odezwała się
-Nie skusisz się na więzienną Latte?
-Raczej nie
- Powiedz mi co taka piękna kobieta robi w takiej pracy jak ta?
-Łapie takich gnoi jak Ty- warknęła
- Ejj,ranisz
-Ty za to zraniłeś mojego partnera
-Ejejej nie ja tylko Carruso
-Chciałeś mnie zranić-odwróciła kota ogonem
-Ciebie? Nie nie nie,nie zrobiłbym takiej kobiety jak Ty,szkoda takiej buźki kochanie
-Kochanie?-Parsknęła śmiechem
-Jeszcze staniemy razem przed ołtarzem- oznajmił
-Tak,tak Tak.Więziennym kobiercem -zaśmiała
Kiedy wprowadziła go do budynku od razu przejęli go inni policjanci i zaprowadzili do małego pomieszczenia z prostokątnym stołem i dwoma krzesłami na przeciwko siebie.Nie zobaczył już swojej policjantki.Usadzili go po jednej stronie stołu,a po drugiej usiadł jakichś młody policjant
- Nazywam się  Ryan Parker i jestem głównym prowadzącym tą sprawę,jej sam osobiście przyznasz sie do winy kara będzie niższa dlatego radzę powiedzieć prawdę -wymamrotał formułę spoglądając w notes
-Parker?Co to za głupie nazwisko- parsknął Verdas śmiechem
-Nie rozmawiamy teraz o moim nazwisku a o włamaniu do sklepu z użyciem broni palnej
-Zdecydowanie wolałbym porozmawiać o nazwisku -Powiedział Verdas zjadliwie 
-A ja nie.Gadasz po dobroci?
-Powiem wszystko,ale nie Tobie-powiedział spokojnie
-A komu? -Zapytał wściekle policjant który został wyprowadzony już z równowagi przez Verdasa
-Z Panią Violettą-powiedział i uśmiechnął się pod nosem
-A czemu akurat z nią?- zapytał zdziwiony
-Powiedzmy że..wzbudza ona moje zaufanie
-Nikt tu nie ma wzbudzać Twojego zaufania-warknął- Masz złożyć zeznania
- Sypiasz z nią?-zapytał- Wydales się być zazdrosny kiedy o nią poprosiłem.I Masz racje-uśmiechnął się łobuzersko i zmierzwił włosy
-Nie prowokuj mnie-porucznik zacisnął zęby
-Wyśpiewam Wszystko ale tylko jej-uparł się przy swoim
-A jeśli powiem ci że to niemożliwe?
-To nic ode mnie nie usłyszycie.Nie wiecie nawet jak sie nazywam.Nie miałem przy sobie dowodu
-Przeszukamy bazę danych..
-Po co się w to bawić skoro mogę Wszystko sam powiedzieć
- To mów- ponaglił go
-Mówiłem.Powiem ale JEJ
-Dobra -machnął rękami
Wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami a on zadowolony z siebie zmierzwił włosy i uśmiechnął się pod nosem.Jak łatwo było wyprowadzić to z równowagi.To Jak zabrać dziecku cukierka
Po chwili do pomieszczenia weszła ona z dosyć nadąsaną miną i usiadła na przeciwko niego
-Podobno chciałeś ze mną rozmawiać ?- Zapytała szorstko
-Tak ten goguś nie spodobał mi się.Nie wzbudził mojego zaufania
-A ja wzbudziłam? -uniosła brwi a on pokiwał głową na znak że tak
-Więc,gadaj,jak to było
- Spokojnie,nie ma pośpiechu -zapewnił ją -Napijmy sie kawy,Latte Tak jak ci obiecałem
-Nie mam czasu ma takie..
-Nie powiem nic dopóki nie napijemy sie kawy -powiedział twardo a ona zrezygnowana wyszła z pomieszczenia a po chwili wróciła do niego niosąc dwa kubki z kawą i podała mu jeden z nich
-Wiesz..jesteś  na prawdę niezwykła..wiedziałem To od momentu kiedy Cię zobaczyłem
-Do rzeczy..
-Najpierw opowiedz mi coś o sobie,nie lubię rozmawiać z kimś nic o nim nie wiedząc 
Juź chciała zaprotestować ale wiedziała że jest uparty jak osioł i musi grac w te jego grę
-Więc..mam dwadzieścia dwa lata..i jestem policjantką od tygodnia
-To wszystko?-zapytał
-A co jeszcze chciałbyś wiedzieć?
-Jak to się stało że jesteś policjantką?Dlaczego akurat policja? Masz kogoś? Jaką szkołę kończyłaś? Czym się interesujesz?
-Trochę dużo tych pytań..
-Im szybciej na nie odpowiesz tym szybciej Ty mi je będziesz zadawała
-Policja..no cóż poszłam w ślady ojca,matka jest prokuratorem a on oficerem.Skończyłam elitarną szkołę policyjną.A zainteresowania? Dużo czytam
-Ja mam tylko jedno zainteresowanie.Jesteś nim Ty
-Skoro to już Wszystko to..
-Nie.Nadal nie odpowiedziałaś na ostatnie pytanie.Masz kogoś?
-Nie,nie mam-westchnęła
-Czekałaś na mnie -Poruszył zabawnie brwiami
-Tak tak -poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła się pokazując dołeczki w policzkach
-Jesteś słodka -powiedział nagle a ona nagle oprzytomniała
-Dobra,teraz zeznanie-powiedziała twardo
-No cóż,obiecałem-westchnął zrezygnowały i opowiedział jej wszystko,starał się mówić jak najwolniej aby móc jak najdłużej być z nią ale nie było wcale tak dużo do omawiania
-Dobrze..to już chyba wszystko -powiedziała i podniosła się
-Zaczekaj- zareagował szybko
-Co? Coś przeoczyłeś?
-Nie,nie o to chodzi,zostań jeszcze- poprosił
-Przykro mi,nie mogę- wyszła szybko a on podbiegł do drzwi i zaczął ciągnąć za klamkę jednak były zamknięte
A tymczasem Violetta wraz z oficerem Parkerem wszystko obserwowali.Widzieli Jak woła,jak krzyczy i jak uderza w drzwi
-O co mu chodzi?-zapytał wściekły Parker
-Nie wiem -Skłamała,doskonale wiedziała że chodziło o nią
-Niech zgnije w tym pudle -warknął wściekle i odszedł a ona nie mogła oderwać się od nagrania z kamery.Był całkiem słodki.Uśmiechnęła się pod nosem
Po paru minutach była zmuszona jechać w kolejny patrol.Po paru godzinach dostała jednak telefon od porucznika i musiała natychmiast jechać na komisariat mimo że nie miała pojęcia o co chodzi.Dopiero tam powiedzieli jej że od dwóch godzin Verdas wali z całej siły w drzwi i krzyczał że chce rozmawiać z Violettą.Poprzewracał już stół i krzesła a na metalowych drzwiach widać było wgniecenie
-Trzeba mu coś podać,coś na uspokojenie
-Ja to zaraz uspokoje -warknął Ryan i poszedł do wieznia mimo jej protestów

Wszedł z impetem do jego sali i skuł  mu ręcę
-Chce rozmawiać z Violettą -Powiedział twardo
-Nie ma jej dla Ciebie
-A dla Ciebie jest?-powiedział sarkastycznie
-Owszem-odpowiedział
-Odczep się od niej -warknął Leon wkurzony
-Bo Co? Wolny kraj,Ty tu spędzisz resztę życia a ona zasługuje na kogoś lepszego
- Jeszcze mi powiedz że na Ciebie?- parsknął- Na takiego pedała?
-Lepszy pedał niż przestępca-powiedział zgryźliwie
-Czyli się przyznajesz że jesteś pedałem? Nie martw sie niedługo stąd wyjdę a wtedy nie zbliżysz  się do niej  na krok
-Niedługo? No za 10 lat to wątpię żeby nadal będzie sama
-Wyjdę stąd prędzej niż ci się wydaję.A teraz zakończymy tą głupią gadkę.Chce z nią porozmawiać
- Mówiłem.Nie ma jej dla Ciebie
-To niech się znajdzie
-Masz pecha-wyszedł i trzasną drzwiami

Krzyczał tak przez całą noc a wsadzenie do izolatki wcale nie pomogło.Strażnicy na nocnej zmianie dostali prawdziwego szału,nie mieli na niego sposobu.W końcu około trzeciej nad ranem zadzwonili do Castillo która zaspana przyjechała na komisariat
-Porozmawiaj z Nim - powiedział i wpuścili ją do niego
Kiedy ją zobaczył od razu przestał krzyczeć i podszedł do zaspanej dziewczyny
-Przyszłaś-powiedział cicho i przytulił ją do siebie a ona była taka zmęczona że nawet nie protestowała
-Co to za pomysł aby dzwonić do mnie o trzeciej rano?
Podparła głowę na ramionach
-Wolałem Tak odkąd wyszłaś a że teraz do Ciebie zadzwonili to ich głupota
- Więc..skoro przyszłam...to o co chodzi
-Chciałem Cię zobaczyć
-Tylko To?-Zapytała
- Chyba aż tyle
-Widzisz i co?
-Widzę i nie  mogę przestać patrzeć
-Skoro to Wszystko to już pojadę.Chce się wyspać
-Zostań-złapał ją za rękę
- Leon,nie wiem co Ty do mnie masz
-Zależy mi na Tobie
-Zależy?Ledwo się znamy
-To się czuje Violetta
-Nawet jeśli,to pójdziesz do więzienia i nic z tego
-Nie dostanę tak dużo- powiedział pewny siebie
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Znam prawo lepiej niż ci się wydaję i mM całkiem niezłą gadanę
-Skoro tak mówisz.Ale Leon muszę już iść i proszę bądź cicho
-Będę ale pod jednym warunkiem
-Jakim?
-Będziesz do mnie przychodziła codziennie i dostanę buziaka-Nastawił prawy policzek
Podeszła do niego i musnęła lekko policzek i wyszła

Kiedy wychodziła drogę zagrodził jej Ryan.Skąd on się tutaj wziął? Zaczyna pracę dopiero za parę godzin
-Co Ty tutaj robisz?-Zapytała go
-O to samo mogłabym zapytać Ciebie-odpowiedziała mu -Zadzwonili po mnie więc przyjechałam
-Do tego kryminalisty?
-Przestań.Wcale nie jest taki zły -powiedziała
- Czy ty siebie słyszysz?To przestępca.Nje chce abyś z Nim rozmawiała
- To niemożliwe,uspokoił się ale tylko pod takim warunkiem że będę do niego codziennie przychodzić
- Co??! -Wybuchł
- Ryan uspokój się,przecież tylko z Nim rozmawiam
-On widocznie coś do Ciebie ma! Jest przestępca!Trafi za kratki!
-Przestań.Wcale nie jest zły,tylko trochę się pogubił,jest dobym człowiekiem
-Czy ty siebie samą słyszysz?! Twoi rodzice nie będą zadowoleni jeśli się o Tym,dowiedzą-powiedział
- Nie muszą wiedzieć- powiedziała a on spojrzal na nią
-Nie zrobisz tego!
-Obiecałem im że bede miał Cie na oku! Co może jeszcze mi powiesz że się w nim zakochałeś!- krzyknął a ona zamilkła
- Co?!! Zakochałaś się!W tym kryminaliście! A mi nigdy nie chciałaś Dać szansy
-Mówiłam ci że nie jesteś w moim typie..
-A on jest?Pstryknął palcami,zbajerowal głupimi tekstami i już do Niego lecisz a Ja?!  Zapraszalem Cię na kolację,do teatru,zawsze mi odmawiałaś!
-Bo nie jesteś w moim typie!I nie chciałam Ci robić nadziei!
-Jak nie jestem? A co ci się we mnie nie podoba? Co on ma czego ja nie mam?!
-Po prostu,nie ciągnijmy tego tematu-powiedziała
-Opamiętaj się-krzyknął za nią
Rozprawa miała odbyć się za dwa miesiące przez ten czas codziennie przychodziła do Verdasa chociaż na pięć minut a on zgodnie z obietnicą był cicho,z tego co mówili strażnicy był jednym z najspokojniekszych więźniów i nie sprawiał żadnych problemów z czego ona była bardzo zadowolona bo wiedziała że takie zachowanie będzie okolicznością łagodzącą w rozprawie.
-Jestem -powiedziała cicho kiedy wchodziła do jego sali a on od razu poderwał się z łóżka
- Przyniosłam ci coś-podała mu kokosanki -Aby jutrzejsza rozprawa się udała.Wiesz jeśli pójdziesz za kratki nie wpuszczą mnie tam.Tutaj to tylko areszt,ale tam.
-Nie trafię- przerwał jej -Obiecuje Ci.Zaufaj mi
Czy mogła mu zaufać? Jeśli trafi za kratki wszystko będzie skończone.Nie wytrzymają tyle.Będzie musiała o nim zapomnieć nie może czekać na niego pięciu lat

-Dobrze Panie Verdas.Sąd dopatrzył się okoliczności łagodzących.Nikogo Pan nie  zranił,nie użył Pan broni i był Pan wzorowym więźniem przez kilka miesięcy..-powiedział a Violetta z nerwów zaczęła szybciej oddychać natomiast Parker przyglądał się jemu z nienawiścią
-Chcę Pan jeszcze coś dodać?
-Tak chce.Chcę wysoki sądzie -Powiedział uprzejmie -Wiem że to co zrobiłem było strasznie głupie i to nie jest tak że chce się teraz wywinąć z kary na którą całym sobą zasłużyłem -Blefował zauważyła.Przygotowal sobie co ma powiedzieć- Proszę mnie ukarać ale nie wsadzać za kratki. Ja się zmieniłem Panie sędzio,ponieważ poznałem kobietę z którą chce spędzić resztę życia-wskazał na nią ręką a ona się zarumieniła -To dzięki niej stałem sie dobrym człowiekiem.Milosc mnie zmieniła
Niech mi Pan da szansę -zakończył teatralnie  a sędzia widocznie się wzruszył
-Postanowieniem sądu rejonowego dnia 11.06.2011 będzie skazanie Leona Verdasa na karę 5 lat więzienia z zawieszeniem na okres lat siedmiu dodatkowo przyznaje mu nadzór kuratora na okres lat dwóch.Dziękuje.Rozprawe uważam za zakmniętą

Jeszcze nigdy nie widziała Ryana w takim stanie,był tak wściekły że od razu wybiegł z sali sądowej uderzając z całej siły frontowe drzwi
Ich mamy poznali ich ze sobą trzy lata temu,ona wtedy studiowała a on już pracował.Był miły i dobrze jej się z Nim rozmawiało.Jej rodzice to uwielbiał,na każdym ich spotkaniu pytali się kiedy doczekają się ich ślubu a ona zawsze musiała ich zbywać
-Violetta,zaczekaj -Dogonił ją Verdas
-Uniewinnili mnie -Powiedział i położył dłoń na jej policzku
-Wiem.Posłuchaj..to Wszystko co mówiłeś na sali rozpraw..to prawda?-Zapytała go
-Każde słowo -potwierdził i pocałował ją w policzek
- No to skoro jestem już wolny,zapraszam Cię na kawę dziś po południu
-Zgoda- Odpowiedziała z uśmiechem -Gdzie mieszkasz?- Zapytała go a on odwrócił wzrok na chwilę
-Na drugim końcu miasta -Skłamał- Dość duże mieszkanie
-No dobrze- podała mu karteczkę -Podjedź po mnie o piętnastej -Powiedział a i odeszła
Co miał jej powiedzieć? Że nie ma własnego samochodu,że nie ma pieniędzy nawet na to aby zabrać ją na kolację? Że to jego duże i piękne mieszkanie to tak na prawdę jeden zaniedbany pokój? Nie ma pracy,rodziny ani grosza przy duszy.Co miał do zaoferowania takiej kobiecie
Wyszedł z komisariatu i skierował się do swojego"mieszkania" nie było wcale na drugim końcu miasta.Jego kawalerka znajdowała się w jednej z najbiedniejszych dzielnic w tym mieście.Wszedł powoli po trzeszczących i starych schodach i wyciągnął z kieszeni kurtki klucz do mieszkania
-Leon,Leon- krzyknęła mała dziewczynka mieszkająca w mieszkaniu obok
- Gdzieś Ty był?
-Część księżniczko -Powiedział i przykucnął obok niej -Miałem parę spraw do załatwienia
- Mam nadzieję że je pozałatwiałeś-powiedziała dziecięcym głosem
- Tak,wszystko- Potwierdził i wszedł do kawalerki
Było tam brudniej niż zwykle,w końcu nie było go jakichś czas,usiadł na łóżku które zaskrzeczało i chciał zapalić światło
Jasny szlag.Nie płacił rachunków,odłączyli prąd.Usiadł przy oknie i zaczął liczyć ostatnie grosze które mu zostały i przeraził się bo miał zaledwie parę zlotych. Zaprosił Violettę na kawę a nawet nje miał jak za nią i siebie zapłacić.Ukrył twarz w dłoniach.Rozejrzał się po pomieszczeniu,nie było tam nic cennego.Jedynie zegarek który dostał od ojca zanim ten umarł.
-Odzyskam go jak pójdę do pracy -Powiedział i zgarnął srebrny przedmiot i poszedł do lombardu.Musiał liczyć się z każdym groszem,mieszkać w klitce bez prądu.To życie było zupełnie inne od tego jakie wiodła dziewczyna jego marzeń

Dziewczyna mimo tego że była młoda miała już swój własny dom który z okazji zakończenia szkoły kupili jej rodzice,więc miała bardzo łatwy start a z czasem kupiła sobie także samochód.Mimo tak młodego wieku miał już wszystko do czego dążą ludzie w jej wieku.Brakowało jej jedynie miłości,ale chyba ją znalazła,na prawdę polubiła Leona.Miał to coś co ją tak zainteresowało,chciała dać mu szansę

Verdas ubrany w białą koszulę i czarną marynarkę,jedyne eleganckie rzeczy jakie posiadał podszedł pod najwyraźniej dom Violetty który był na prawdę ogromny i robił wrażenie.O takim mógł tylko pomarzyć..
Zadzwonił dzwonkiem a jego oczom ukazała się Castillo którą wyglądała jeszcze ładniej niż zwykle
- Pięknie wyglądasz -Powiedział
- Dziękuję- Pocałowała go w policzek i zamknęła dom chowając klucz do eleganckiej czarnej torby od Channel
-To Jak? Tu niedaleko jest bardzo fajna kawiarnia-Chwycił jej dłoń i poprowadził w stronę kafejki
-Twoja mama jest prokuratorem?-Zapytał
-Tak,mama prokurator ojciec policjant -powiedziała- A Twoi? Czym się zajmują
- Mama odeszła kiedy byłem mały a ojciec umarł parę lat później
- Przepraszam -Powiedziała -Nie wiedziałam
- Nic nie szkodzi.Masz rodzeństwo?
-Jestem jedynaczką a Ty?
-Mam starszego brata.Mieszka z żoną i dziećmi w Seatlle..
Rozmawiało im się na prawdę fajnie,nigdy nie czuł niczego takiego do żadnej dziewczyny ale myśl że ją okłamuję była nie do zniesienia
-Wejdziesz do środka?- Zapytała kiedy odprowadził ją pod wielki dom
-Chętnie
Dziewczyna była tak rozkojarzona że nawet nie zobaczyła że na podjeździe stoi samochód jej rodziców
Weszli do salonu i zamarli,szczególnie dziewczyna która zobaczyła rodziców
-Mama,Tata?-zapytała i przytuliła obu
-Kto to jest Violetta?-Zapytała twardo jej matka
-Może ja się przedstawie-Zaczął Leon -Leon Verdas jestem..
-Chyba już i panu słyszałam,z całym szacunkiem Panie Verdas ale chcielibyśmy porozmawiać z córką?
- Tak jasne,może ja już pójde -Odwrócił się i odszedł
Czego on się spodziewał.Nie pasował tutaj
- Musiałaś tak na niego naskakiwać?!-krzyknęła Castillo-Leon jest..
-Przestępcą-odpowiedziała matka
-Nie znasz go -powiedziała
-Ale wiem na tyle dużo że to nie jest odpowiedni chłopak dla Ciebie.Zapomnij o nim
-Mamo,przestań,najpierw go poznaj a potem oceń
-Chcesz sobie zmarnować życie? Jest bez pracy,z wyrokiem na plecach,nic cie z Nim nie czeka
Dziwczyna rozpłakała się i pobiegła na górę
Od tego dnia,rodzicę zostali z nią w domu,powiedzieli że muszą osobiście wszystkiego dopilnować.Pomimo tego że była już dorosła była kontrolowana jak nastolatka,jak nieodpowiedzialna nastolatka
W tym samym czasie Leon który przyglądał oferty pracy usłyszał pukanie a raczej walenie do drzwi
-Parker -Powiedział cicho kiedy otworzył drzwi
-Skąd masz mój adres?
-Policja-odpowiedział mu -Violetta ma oficjalny zakaz spotykania sie z Tobą,Odczep się od niej.Zresztą,chyba nie mam się o co martwić.Ty nie masz jej nic do zaoferowania.To jest twój dom? Wszedł do środka i zaczął się rozglądać.Bez Zawodu,bez szkoły,bez samochodu,bez domu.Jeśli to zdobędziesz zgłoś się do niej -Powiedział twardo i wyszedł zostawiając chłopaka z kompletnym smutkiem
On miał rację

Nie miał wyjścia,nawet jeśli pójdzie do pracy to z tak marnej pensji ledwo wyżyje a co dopiero zapewni warunki kobiecie która jest przyzwyczajona do luksusu
Ostatni raz..to będzie już ostatni raz
Powtarzał sobie że musi,że nje ma wyjścia,to tylko na zakup jakiegoś przyzwoitego mieszkania i używany samochód a na resztę zapracuję
Z ciężkim sercem wyjął z pudła pod łóżkiem naładowaną broń i czarną kominiarkę...
Każdy krok przybliżał go do jubilerskiego sklepu.Jego pewność siebie zaczęła stopniowo maleć
Nie chciał tego robić..
Przed wejściem do sklepu założył czarną kominiarkę i broń
-Ręce do góry !-Krzyknął do ekspedientki ale poczuł na swoim karku coś dziwnego
Obrócił się i zobaczył Parkera który śmiał się szyderczo
-Wiedziałem..wiedziałem że zrobisz coś głupiego -zaśmiał się i założył mu kajdanki
-Ty gnoju!  Zaplanowałeś to!
-Może tak a może nie -zaczął bawić się telefonem i wykręcił czyjś numer
-Witam Pani Castillo -powiedział słodko a jemu zrobiło się słabo.To koniec
-Czy może Pani przyjechać razem z mężem i córką do tego waszego ulubionego jubilera,to bardzo ważne
-Dobrze -Odpowiedziała Madilyn Castillo
A on spuścił głowę w dół.
-Wiesz to nawet smutne.Kryminalista bez grosza przy duszy zakochuję się w szanownej policjantce z tak dobrego domu -Powiedział -Historia jak z jakiegoś filmu
-Wal się -odparł -I co myślisz że teraz ona będzie twoja!Mylisz się -Rzucił się na niego.Może i miał kajdanki ale i tak ładnie obił mu tą buźkę
Jednak Parker przyłożył mu do czoła pistolet więc musiał się poddać ale i tak miał satysfakcję z tej śliwy pod jego okiem
-Kto wie,może kiedyś prześlemy Ci do celi zdjęcia z naszego ślubu.Albo nocy poślubnej..-Zaczął a Verdas znowu wstał ale w tym momencie do sklepu weszli rodzice Violetty a za nimi jej córka którą kiedy to dostrzegła sprawiała wrażenie że chciała go przytulić ale kiedy zobaczyła jego kajdanki była przerażona
-Ryan co Ty odwalasz-Próbowała obrócić to w żart
-To co widzisz Violetta -Odrzekł twardo -Włamał się do jubilerskiego
-Co??? Nie,nie wierzę Ci.Leon? Powiedz coś -zaczęła płakać
-Violetta -powiedział twardo Verdas -To dla Ciebie,musiałem jakoś zdobyć pieniądze.Chciałem Ci pokazać że mam pieniądze..
-Leon -Podeszła do niego- Nie potrzebuje tego.To w Tobie się zakochałam,nie w Twoich pieniądzach
-Przepraszam -wyszeptał
A Ryan Parker wpadł we wściekłość
-Teraz zgnijesz w pudle -syknął i wsadził go do radiowozu żegnając się z rodzicami dziewczyny która siedziała załamana na podłodze

3 lata później
Leon wyszedł z więzienia po trzech dłuich latach za poprawne spratowanie.Trzy lata bez ukochanej.Parker go podpuścił a on dał się złapać.Pisal do Violetty..listy..cala górę listów,na żadne nie dostał odpowiedzi.Nie był nawet pewny czy w ogóle je dostawała.Po wyjściu z więzienia chciał się z nią jak najszybciej zobaczyć.Ale postanowił że nie popełni tego samego drugi raz.Wyjechał na cały okrągły rok za granicę gdzie harował za pięciu ale opłaciło mu się bo po roku czasu wrócił do kraju i kupił samochód i mieszkanie i to nie byle jakie,ale bardzo ładne duže i przestronne,takie o jakim marzył.Teraz było to stać na biżuterię,garnitury i zegarki dzięki biznesowi który nie dawno sam otworzył.Zainwestował w nowoczesny bar Sushi a jako że w tej okolicy był to pierwszy taki bar to miał na prawdę duże zyski
Jednak wciąż nie zapomniał o tej czteroletniej dziewczynce ze starej kamienicy i jej rodzeństwo,dlatego po przyjeździe poszedł do sklepu z zabawkami,kiedy z niego wyszedł wsiadł do samochodu i pojechał na starą dzielnicę.Wchodzil po schodach które trzeszczały jeszcze bardziej,w końcu zauwažył osmioletnia dziewczynkę siedzącą na schodach
Przyglądała mu się ale chyba to nje poznała,za to on ją tak
-Część księżniczko-Powiedzial do niej a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i  przytulił się do niego

Po wyjściu ze starego domu pojechał do kwiaciarni gdzie kupił największy bukiet róż jako jaki kiedykolwiek widział i skierował się pod adres Violetty którą w tym czasie była akurat podczas przymierzanie sukni ślubnej.Nie chciała tego ślubu,próbowała kontaktować się z Leonem,pisała listy,walczyła o widzenie ale zawsze spotykała się odmową.Ponoć nie miał ochoty jej oglądać,dlatego po trzech latach uległa Ryanowi i rodziną i już jutro za niego wychodzi
Miała na sobie koronkową suknię i srebrny diadem w który wpięty był welon oglądający jej na twarz
-Otworzę- Powiedziała dziewczyna kiedy w końcu krawcowa ją puściła
Za Nim dotarła do drzwi trochę czasu minęło ale kiedy zobaczyła kto stoi za drzwiami zamarła
- Leon- Powiedziała cicho i sama nie woe czemu rzuciła mu się na szyję.Tak bardzo za nim tęskniła
-Violetta -wyszeptał i Wtulił twraz w jej włosy
Dziewczyna wpuściła to do środka i włożyła różę do wazonu ale on wciąż patrzył tylko na jej białą suknię
- Pisałam do Ciebie- Wyszeptała- Walczyłam o widzenie ale mówiono mi że sobie  nie życzysz
Zamarł
- Coo?! Violetta to ja pisałem a Ty nigdy nie odpisałaś
- Nie dostałam nigdy żadnego listu -Wyszeptała i wtedy oboje siedzieli cl jest grane
-Cztery lata minęły a Ty nic się nie zmieniłaś,jesteś jeszcze piękniejsza
-Za to ty,zmieniłeś się ale nadal jesteś taki przystojny -powiedziała i uśmiechnęła się jednak on wciąż patrzył na jej suknię.Chciał zapytać ale zbyt bardzo bał się odpowiedzi
-Tak Leon.-Powiedziała cicho Wychodzę za niego -W jej oczach pojawiły się łzy
-Chcesz tego? -Zapytał a ona pokrecila przecząco głową
- Muszę.. przysięglam,rodzicą -Wyszeptała
-Pieprz to -wyszeptał i wbił się w jej waego
- Mam mieszkanie,samochód swój biznes. Pieprz Parkera,wyjdź za mąż ale z milosci
Możecie się juz domyślić jak skończy się ta historia.Jedyne co mote wam powiedzieć to to że Ryan Parker ne był  zbyt szczęśliwy kiedy następnego dnia czekał na ukochaną przed ołtarzem parę godzin ;)

sobota, 20 lutego 2016

One Shot Leonetta " Wojna "

Wojna...
Pochłoneła życie kilku milionów ludzi
Nigdzie nie było bezpiecznie.Ulice patrolowane przez żołnierzy.Każdej nocy z nieba spadały kolejne bomby.Obowiązkowe rewizje każdego dnia.Cisze nocne,napadanie na ludzi,komunizm,brak pracy,wywożenie na syberie i obozy koncentracyjne.Wyłapywano ludzi i wyworzono ich w nikomu nie znane miejsca a tam słuch o nich ginął...Ktoś kto tam trafiał już prawie nigdy nie wracał.Było to dla ludzi ogromną zagadką co działo sie w tamtych miejscach.Nikt ze społeczeństwa nie wychylał sie i robił wszystko aby nikomu nie podpaść i to co rozkazywali żołnierze
Najmniejsze przewinienia były surowo karane a raz w tygodniu przyjeżdzały karawany i znowu zabierali ludzi,bezwzlędu na to czy były to kobiety,chorzy czy dzieci
Ale nasza straszna historia.
Była straszna ,ale jeśli ktoś popatrzy na to z innej strony będzie to niezwykle piękna i wzruszająca historia o miłości która nigdy nie powinna mieć miejsca.
Przenieśmy sie do jednego z obozów zagłady na południu kraju.
Młody żołnierz Leon Verdas awansował i został przeniesiony z frontu na wieś aby kierować obozem koncentracyjnym.Nigdy wcześniej nie był w tym miejscu,zawsze walczył na froncie.Jego zasługi dla kraju zostały zauważone i awansował.Dostał nieopodal zakładu mały dom w którym po powrocie z  pracy mieszkał.
Mógł liczyć tylko na siebie.Rodzice nie popierali jego "nowej pracy".Uważali że to co dzieje sie w tych obozach i zasady jakie stosuje sie wobec przetrzymywamych tam są złe.Komory gazowe,prysznice toksyczne,biczowanie,eksperymenty na więzniach oraz wystrzeliwanie.Taka była teraz jego praca.
Jeśli chciał przeżyc i życ godnie musiał sie godzić na takie rzeczy.Jego rodzice nie popierali tej idei i oświadczyli że jeśli podejmie tą prace nie będzie już ich synem.
Ci ludzie nie znalezli sie w tych obozach przez przypadek -tak go uczyli.
Byli po prostu źli i zasługiwali na to co ich spotkało

Był jego pierwszy dzień.Wszedł na teren obozu powitany przez reszte żołnierzy.Po zwiedzeniu placówki bramy otworzyły sie i wjechała karawanna z której po komendzie jednego z żołnierzy zaczęli wychodzić ludzie.Spojrzał na nich i skrzywił sie. Drugi z żołnierzy rzucił komendę o ustawienie sie w rzędzie.Posłusznie wykonali rozkaz
W sumie było ich niewięcej niż dwudziestu osób.
Ustawiłem sie na przeciwko nich tak samo jak pozostali i przyjrzałem sie ich twarzą.Patrzyli na niego ze strachem w oczach,co bardzo mu odpowiadało.Uwielbiał budzić w ludziach strach i respekt.Wiedział wtedy że ma nad nimi absolutną władzę.
Dominowała płeć męska, ale kobiety też były,choć było ich trochę mniej.Wszyscy mieli przerażone twarze,widać było na ich policzkach ślady łez.
Przejechałem wzrokiem po ich twarzach.Jego uwage przykuła jedna kobieta.Była niezwykle piękna,o wyjątkowych rysach twarzy.Miała długie brązowe lśniące włosy i czekoladowe bardzo smutne i przerażone oczy.Zaróżowione od zimna policzki po których gdzieniegdzie były ślady łez.Wyglądała tak słodko i tak niewinnie.W jednym momencie wszystko inne przestało istnieć.Była tylko ona.Tylko ona sie liczyła.Nigdy nie widział nikogo bardziej "niewinnego".Piękna, przerażona i zagubiona dziewczyna
Z transu wyrwał go zimny i dosyć przerażający głos oficera który wyjaśnił parę zasad
-Do selekcji !-wydał komende a wieźniowie jak zahipnotyzowani odwrócili sie w prawo i pomaszerowali za oficerem.
Kiedy dotarli na miejsce każdy musiał sie rozebrać.Wszyscy skamienieli a usłyszywszy mój krzyk pośpieszyli sie.Wyłapałem ją wzrokiem.Stała niedaleko mnie całkiem naga.Podziwiał każdy centymetr jej idealnego ciała.Jej długie  nogi,duże kształtne piersi,krągłe pośladki.Odwróciła wzrok w moją strone.Czyżby zorientowała sie że patrze prosto na nią?
W innej sytuacji gdyby ją podglądał w takiej sytuacji pewnie okrzyczała by mnie ale teraz nie może tego zrobic, bo wie że od razu zostałaby zastrzelona zanim zdążyłaby spojrzeć mi w oczy po raz kolejny .Po chwili dostali standardowe kombinezony który pospiesznie założyła pod moim zapewne krępującym  spojrzeniem
Po chwili przyszedł czas selekcji.Wszyscy ustawili sie w kolejce i podchodzili kolejno do mojego biurka
Obok mnie siedział lekarz i inny oficer
Przewinęło sie większość ludzi.Pytałem ich o imie,lekarz badał ich stan zdrowia i przyznawaliśmy ich numery
-Następny -krzyknęłem a żołnierz popchnął kogoś w moją strone.Postać upadła prosto przed moim biurkiem.To była ona.Długowłosa szatynka o urodzie anioła
Podniosła sie szybko z załzawionymi oczami
-Imie i Nazwisko -chciałem żeby zabrzmiało zimno i oschle ale kiedy spojrzałem jej w oczy moje serce momentalnie zmiękło
-Violetta Castillo -wyszeptała
-Masz numer 79832 -powiedziałem

Chociaż tak naprawde powinienem ją traktować jak zwykłego nic nie znaczącego śmiecia.Była kim była,złym człowiekiem  i nic tego nie zmieni
Reszta selekcji strasznie mi sie dłużyła.Zniknęła mi z pola widzenia.Nie widziałem juz jej miłej twarzyczki i czekoladowych słodkich oczu
Była kimś innym niż opisywali.Uczono mnie że to samo zło które tylko czyha aż sie odwrócimy i popełniny błąd a wbiją nam nóz w plecy.Głosili że chcą tylko naszego cierpienia i chcieli odebrać nam naród i nas zniewolić.Patrząc na nią jednak odbierałem to zupełnie inaczej.Kiedy patrzyłem na te dziewczyne czułem coś innego,cos czego nigdy nie czułem.Nie była złym człowiekiem,a jak głosiła "ideologia" :Każdy z nich jest zły.
Ona sprawiała wrażenie przeciwieństwa zła.Niewinna i niezwykle delikatna ,jakby jednym lekkim popchnięciem można  było ją zabić.
Tak bardzo chciał z nią porozmawiać,dowiedzieć sie czegoś o niej.Nie mógł tego zrobić.To nie była miłość dla niego.Była zakazana
Ale bał sie o nią.Jest bardzo mała szansa że tu przeżyje,wręcz szanse są zerowe.Jeśli jej nie zabiją to umrze z głodu,odwodnienia,powinno byc mu to obojętne, ale nie było tak.
Wręcz przeciwnie.Sam nie wiedział w jaki sposób zaczęło mu na niej zależeć

Było bardzo późno.Większość żołnierzy już spała a Ci którzy mieli nocną zmiane siedzieli na wierzach i co chwila patrolowali teren.Nie mogłem spać.Myślałem o Niej.Myślałem o tym że moge jej już więcej nie zobaczyć,jeśli coś przewinie zabiją ją bez skrupółów
Ubrał sie i poszedł do bunkrów w którym spali więzniowie.
Nie wiedział czemu to robi.Tam w środku coś mu kazało do niej iść,sprawdzić czy żyje,czy wszystko w porządku.Wszedł do bunkru w którym spały kobiety i zaczął jej szukać.Oglądał każdą z nich po kolei jednak nie widział jej.Szedł dalej,jeszcze dalej
W końcu zobaczył ją.Spała z niepokojem wymalowanym na twarzy.Dopiero teraz poczuł chłód tego pomieszczenia.Ona też cała sie trzęsła.Było naprawdę bardzo zimno.Jej oczy były całe czerwone od płaczu. Pogłaskał ją po opuchniętym policzku.Zaczęła sie kręcić.Przebudzała sie.Po chwili otworzyła oczy.Widząc jego przestraszyła sie jeszcze bardziej i odskoczyła
-Nie bój sie -powiedziałem -Nic Ci nie zrobię.
Spojrzała na mnie smutnymi oczami i spuściła głowe w dół
-Po co Pan przyszedł?-zapytała przestraszona -Czy..czy..ja..czy umre?-zająkała sie
Zamurowało mnie.Co miałem jej powiedziec.Sam nie wiedziałem co z nią będzie
-Nie -wyszeptałem -Zrobię Wszystko żeby to sie nie stało.
-Dlaczego Pan to robi?-zapytała
No właśnie.Dlaczego? Powinna być dla niego śmieciem.Nie było tak.Była dla niego ważna
-Nie jest ci zimno?-zmieniłem temat
Pokiwała głową na znak że tak,widziałem jak drży z zimna
-Zaczekaj-powiedziałem i wybiegłem
Wziąłem z domu najgrubszy koc jaki znalazłem i pobiegłem w strone bunkru
Przykryłem ją szczelnie kocem i pogłaskałem po policzku
Nie odzywała sie.Bała sie mnie.Myślała że jeśli wyrazi słowo sprzeciwu to ją zabije
Czemu sie zresztą dziwić.Dla innych więźniów taki był
-Przykro mi że tu trafiłaś -powiedziałem -Zrobie Wszystko żebyś przeżyła..wszystko -przejechałem knykciami po jej policzku i włosach
Spojrzała na mnie zdziwiona
-D..dz..dziękuje Ci -wyszeptała

Następnego dnia

O 6 rano była zbiórka.Kto sie nie zjawi ten zostanie ukarany,takie były zasady.Wszyscy więzniowie ustawili sie w rzędach.Było ich pare tysięcy.Na oko około 200 tysięcy osób.Wypatrywał tylko jednej osoby.Musiał sie upewnieć że wszystko jest wporządku.Zobaczył ją na samym końcu wśród reszty kobiet.Wyraz jej twarzy pokazywał przerażenie,smutek,bezsilność
Spadł deszcz a więźniowie zostali zmuszeni do pracy.Z bólem serca obserwował jak Violetta dźwiga ciężkie kamienie i drewniane belki.Była cała przemoczona a pomimo tego dzielnie sie trzymała.Nie zauważyła korzenia wystającego z ziemi i runęła na ziemie.Podszedł do niej jakichś żołnierz po czy z całej siły uderzył ją w twarz.W tym momencie pękło mu serce.Nie mógł na to patrzeć.Kiedy ostatnimi siły podniosła sie z ziemi rzuciła mu ukradkowe spojrzenie.Znowu ją uderzył.Runęła na ziemie jak długa,zaczął ją kopać.Po kilku kopnięciach przestał i bez skrupułów zostawił ją zakrwawioną na ziemi
-Violetta,wstawaj -wyszeptałen w strone śpiącej
Chciałem ją zabrać do siebie do domu na chociaż pół nocy.Opatrzyłbym jej rany i dopilnował aby sie pożądnie najadła
Podniosła sie i spojrzała na mnie pięknymi oczami
-Jesteś..jesteś tu -wyszeptała
-Jestem -chwycił ją za ręke-Chodź,wstań,pójdziesz ze mną
Spojrzała na niego ze strachem i zaczęła sie trząść.Czy myślała że coś jej zrobie?
-Spokojnie,spokojnie-uspokoiłem ją- Chciałem Tylko wziąść Cie Trochę do siebie żebyś sie ogrzała i coś zjadła
Pomogłem jej wstać.Przed wyjściem z bunkru rozejrzałem sie czy żadnego z żołnierzy nie ma
Kilka razy w tygodniu,po kontroli,spotykali sie w jednym z pokojów i zapewniali sobie różnego rodzaju rozrywki.Niejednokrotnie był Tam zapraszany.Nie wykazywał jednak żadnych chęci na To.Po tym jak zobaczył jak jeden z Nich bije Violette stracił dla nich wszelki szacunek

Dziewczyna niepewnie weszła do środka i rozejrzała sie
-Chodź,usiądź sobie -odsunął jej krzesło
Po chwili przyniósł kubek gorącej herbaty a na stole postawił różnego rodzaju jedzenie
-Jedz-ponaglil ją -Pewnie jesteś strasznie głodna
Spuściła wzrok i zaczęła jeść.Patrzył na nią i czuł że mógłby być szczęśliwy jeśli tylko miałby ją u swojego boku.Coraz bardziej sie w niej zakochiwał.Nie spotkał nigdy takiej kobiety która by go tak intrygowała i pociągała jak ona
Była idealna pod każdym względem
Tak bardzo pragnąl ją mieć przy sobie
-Będe starał sie przynosić coś do jedzenia i coś do okrycia każdej nocy,a jeśli będzie to możliwe nawet zabierał Cię tutaj
-Dlaczego to Pan Robi?-zapytała
-Jestem Leon -powiedział
-Robie to bo nie moge patrzec jak dzieje Ci się krzywda-złapał ją za ręke
-Wielu osobą dzieje sie tu krzywda -powiedziała -Nawet małym dzieciom które niczemu nie są winne
-Tak masz racje.Jednak jesteś dla mnie kimś więcej.Nie wiem dlaczego tak jest.Po prostu jestes dla mnie ważna i jeśli będe mial okazje to wyciągne Cię stąd
Zarumieniła sie i spuściła głowe
Była taka piękna
-Dziękuje Ci -powiedziała i ziewnęła -Zjedz jeszcze troche i położysz sie spac.Godzine przed pobudką zaprowadze Cie tam z powrotem
Pokiwała głową na znak że rozumie i zaczęła jeść
Po chwili zaczęła robić sie coraz bardziej senna
-Zaniose Cie.Zgadzasz sie?
Zawachała sie ale zgodziła sie
Przeniosłem ją na moje miękkie lóżko z masą poduszek i szczelnie przykryłem kołdrą

Położył ją na swoim łóżku a sam zszedł na dół aby przespać się choć trochę.
Nie dane mu było jednak długo spać,usłyszał krzyki dochodzące z pokoju na górze.Krzyki Violetty.Jej krzyk był dla niego niczym wstrząs elektryczny.Z prędkością światła pobiegł na górę .Zobaczył swoją ukochaną płaczącą przez sen i rzucającą się po łóżku.Zapalił światło i przytulił ją do siebie tym samym zaczął ją budzić
- Już,już - uspokajał ją i jednocześnie przytulał jeszcze bardziej aż ona w końcu trochę się uspokoiła
- Miałaś zły sen?-zapytał z troską
- Leon-zaszlochała -Ja nie chcę umierać- rozpłakała się
-Dopóki tu jestem,nic złego Ci się nie stanie- powiedział - Nie pozwolę Cię skrzywdzić,nie puszcze Cię już do obozu,zostajesz tu ze mną-wyszeptał a ona wtuliła się w niego najmocniej jak potrafiła
-Jak wytłumaczysz moje zniknięcie?-zapytała cicho
- Pójdę zaraz i zrobię małą dziurę pod drutem kolczastym a rano ogłoszę alarm,nie będą mieli sensu aby Cię szukać - powiedział
-Co ze mną będzie ?-zapytała
- Popracuję tu jeszcze parę miesięcy,potem zabiorę Cię ze sobą do miasta,zmienisz sobie nazwisko na niemieckie,a potem będziesz wolna-powiedział i posmutniał
- Nie brzydzisz się mnie?-zapytała -Jestem żydówką.Dlaczego inni Niemcy tak nas nienawidzą?
-Ja..ja sam nie wiem- powiedział zgodnie z prawdą

Godzinę później kiedy ułożył kobietę do snu poszedł do obozu,wykopał średniej wielkości dziurę i aby nie wzbudzać podejrzeń robił obchody,po jakiejś godzinie postanowił jednak pójść do pokoju dla strażników którzy ucieszyli się na jego widok
- Mógłby któryś z panów mnie teraz zmienić?-zapytał
Doskonale wiedział że żaden z nich nie ma na to siły i energii
- Proszę przestać i dołączyć się do nas,nie ma powodu do dalszych obchodów- powiedział jeden z nich
Na taką odpowiedz liczył
- Zgoda,skoro panowie nalegają-uśmiechnął się sztucznie
Znienawidził ich wszystkich w tamtym pomieszczeniu,odkąd zobaczył jak krzywdzą jego ukochaną stracił cały szacunek do narodowości niemieckiej
Rozpoczęli kolejną partię Pokera dlatego chętnie się dołączył
Jednak ciągle w głowie miał swoją Violettę,która właśnie smacznie spała w jego łóżku,a może znowu budziła się z płaczem?O to bał się najbardziej
Nie zasłużyła na to wszystko,na ten cały ból i cierpienie.Była taka niewinna a zarazem taka piękna i delikatna.Zrobi wszystko aby już nigdy nikt jej nie skrzywdził

Miesiąc później 

Minął miesiąc odkąd Violetta mieszkała razem z nim.Niestety wciąż w domu przy obozie,co pewnie było dla niej straszne.Jej zniknięcie zapoczątkowało alarm,jednak nikt nawet nie podejmował się jej szukania,a jego nawet nikt nie podejrzewał.Cała sprawa poszła w zapomnienie
Miał jednak na celu dobro Violetty i jak najszybciej chciał ją zabrać z tego miejsca,wiedział że w mieście będzie o wiele szczęśliwsza,że choć trochę zapomni o tym co tutaj przeżyła,choć z drugiej strony wiedział że straci ją.On pójdzie w swoją stronę a ona w swoją,już nigdy jej nie zobaczy
Jednak miał tylko miesiąc aby się nią nacieszyć. Przez ten czas ich stosunki o wiele się polepszyły. Codziennie  siadali wspólnie przy stole i poznawali siebie jeszcze bardziej. Opowiedział jej o swojej rodzinie,o swoim dzieciństwie i o tym jak dostał się do armii a ona opowiedziała mu wszystko o tym jak znalazła się w obozie,dowiedział się także że zanim ją złapali dużo pisała,oraz ż dwa lata temu miała narzeczonego którego wzięli do wojska i już nigdy nie wrócił i nie dał żadnego znaku życia

W końcu nadszedł ten czas kiedy miał okazję się stąd wyrwać.Napisał do generała list z prośbą o ponowne przeniesienie na front z powodów rodzinnych i zdrowotnych a ten po starej dobrej znajomości rozpatrzył prośbę. Dlatego zabrał Violettę i złapali pierwszy nocny pociąg który akurat przejeżdżał.Zajęli wolny przedział a dzięki jego stanowisku nie mięli żadnych problemów w czasie podróży.Dziewczyna była taka zmęczona że zasnęła z głową na jego ramieniu.
-Zatrzymasz się u mnie na tak długo jak tylko będziesz chciała,a jeśli chcesz to mogę kupić Ci mieszkanie i regularnie je opłacać- powiedział do niej kiedy się obudziła
Pokręciła przecząco głową
-Chcę być z Tobą-wyszeptała a jemu nie mal nie wyskoczyło serce z radości - Czuję się przy Tobie bezpieczna.Będziesz przy mnie?-zapytała
-Na zawsze-splótł ich palce razem -Choćbym miał skonać- złożył na jej ustach delikatny pocałunek

Był rok 1942 nadal trwała zawzięta wojna,ani jedna ani druga strona nie sprawiała wrażenia aby miał nastać pokój,tak długo oczekiwany
Ludzie raczej mało wiedzieli o tym co się działo.Prawie nikt nie wiedział o masowych morderstwach żydów i obozach koncentracyjnych,było to strasznie zatajone,karmili ludzi zwykłą propagandą i przekoloryzowanymi historyjkami
Jednak wojna najbardziej dotykała zwykłych ludzi,którzu z szczęśliwych,kochających życie zmienili się w zwykłe smutne czarno białe postacie,cieszyła ich każda najmniejsza radosna wiadomość
A jakież zdziwienie wywołala wiadomość że generał Leon Verdas po paru miesiącach znowu wrocił do swojego dużego domu,ale co ważniejsze z kim wrócił,a wrocił z żoną Violettą Verdas
Czarny elegancki powóz podjechał pod ogromny dom Gen.Leona Verdasa dokładnie w niedziele o popoludniowej porze
Dom wyglądał na zadbany i bardzo bogaty,i wcale nie sprawiał wrażenia że właściciela nie było 14 miesięcy,co bylo sukcesem jego matki która regularnie sprzątala i podlewala kwiatki
Najpierw z czarnego powozu wysiadł generał w czarnym mumdurze z medalami na piersi,otworzył drugie drzwi i podał komuś ręke.Jak się pozniej okazało z samochodu wysiadła piękna brązowowłosa dziewczyna o delikatnej aczkolwiek wyróżniającej się urodzie
Żołnierz pomógł kobiecie wyjść z pojazdu a ta przyglądała się z uśmiechem okolicy,która widocznie się spodobała,w końcu w tej dzielnicy nie mieszkał byle kto
Niektórzy sąsiedzi wyszli przed dom żeby zobaczyć jego wybranke a inni dyskretnie wyglądali przez okno
Dziewczyna chyba to zauważyła bo uśmiechnęła się szeroko do nowych sąsiadów i wraz z mężem weszli do budynku

Następnego dnia widzieli ją jak żegnała się z mężem kiedy ten wychodził do pracy,a parę godzin pózniej wyszła z domu aby chyba zbadać i poznać bliżej okolice
Nie pasowała tutaj,od czasu wojny ludzie nie mieli już w sobie takich uczuć jak współczucie albo radość,wraz z naistniejącymi czasami stawali się coraz to bardziej zgorzkniali i wybredni.Jednak kiedy ona pojawiła się w okolicy wszystko się zmieniło,Swoim uśmiechem zmiękczyła serce nawet najzimniejszego obywatela,a dzieci z sąsiedztwa ją kochały,zawsze przynosili jej kwiatki które akurat napotkali,odmieniła tą dzielnice,dała ludzią wiare,siłe i nadzieję na lepsze jutro

-Jestem -powiedział Leon wchodząc do wielkiego domu,zastał swoją żone obierającą marchewke przy blacie,była smutna
-Stało się coś?-zapytał
-Nie-odpowiedziała -Znowu zle spałam
-Dalej?-zapytał zdziwiony-Minęły ponad dwa lata
-Tego się nie zapomina-wyszeptała
-Leon? Ale ty..ty ich nie zabijasz?
-Masz na myśli Żydów?
-Tak -wypowiedziała krótko -Ja przecież też nią jestem
-Nie zabijam -skłamał,bezczelnie okłamywał ją od dwóch lat
Nie chciał przyjąć faktu że Violetta jest jedną z nich,dlatego całkowicie niwelował taką myślą
Nie chciał ich zabijać,ale rozkazy to rozkazy
-To dobrze -przytulila się do niego -Nie zniosłabym nawet takiej myśli -poczuł się okropnie
-Co porabiała moja księżniczka dzisiaj?-zmienił temat
-Pisałam do Gabrieli,zrobiłam zakupy,posprzątałam,w sumie.nic ciekawego
-Do tej Gabrieli? Violetta za kontakty z Żydami mogą cię zabić,jeśli ktokolwiek się dowie..że jesteś jedną z nich
-Jedną z nich? Leon,pokochałeś mnie właśnie taką..Gabriela jest moją przyjaciółką
-Używaj chociaż pseudonimów,z ruchem oporu nie ma żartów..nie.chcę cię stracić
-Kiedy to wszystko się skończy?-załkała
-Jeszcze troche..damy rade..najważniejsze że jesteśmy razem,nie wiem co bym zrobił gdyby cię nie poznał
-Zawdzięczam ci życie..sam wiesz o tym najlepiej
-I nigdy nie żałowałem tej decyzji,że cię stamtąd uwolniłem

Tego wieczoru on i jego żona postanowili wyjść na krótki spacer,co było dość dziwnym posunięciem w tych czasach,spacery stały się czymś dziwnym niezrozimiałym bo były czymś niesamowitym a w tych czasach wszystko było coraz bardziej ponure
Mąż dziewczyny nawet na zwykły spacer z nią wychodził w mundurze,co troche ją dekoncetrowało bo kiedy tylko na niego patrzyła przypominała sobie te wszystkie okropieństwa,wyszli z ich dzielnich i skierowali się teraz do centrum miasta.Po drodze widziała samochody wiozące kolejnych jeńców
Jeden z samochodów zatrzymał się.Wysiadł z niego niski żołnierz o zmęczonej twarzy i jasnych włosach,jak się dopiero zorientowała wyszedł żeby przywitać się z Leonem.Kiedy zdjął czapkę poznała go,przychodził czasem do nich na drinka
Kiedy odjechał na główny plac z prędkością światła podjechał kolejny wóz,tylko dla odmiany naładowany tylko żołnierzami z karabinami,wbiegli do jednej z kamienic i usłyszeli głośne strzały
-Chodz stąd -pociągnął ją w kierunku domu,jednak ona nie mogła się ruszyć
Po chwili z kamienicy wyprowadzili całą rodzine,dwójke dorosłych i trójke dzieci z czego jedno było jeszcze niemowlakiem,Kazali odwrócić im się plecami i nie trudno było domyśleć się co zaraz zrobią,Leon zgarnął żone i jak najszybciej odciągnął ją od tego miejsca
-Mój Boże -łkała dziewczyna -Co..co to było..jak oni mogą -ukryła twarz w dłoniach
-Widocznie mają coś na sumieniu -odparł chłopak a ona spojrzała na niego jakby zobaczyła go pierwszy raz w życiu
-Dzieci też miały coś na sumieniu ?-powiedziała przez zaciśnięte zęby
-Chodz już tu do mnie -rozchylił ramiona

-Będe musiał pojechać na parę dni do Jellehow -powiedział kiedy leżeli w łóżku
-Jellehow? Tam mieszka Gabriela!-powiedziała podekscytowana -A po to musisz tam jechać?
-Broń-pierwsze co mh wpadło do głowy -Odbiór broni
-Przyjedzie pociągiem?-zapytał a on pokiwał głową na znak że tak
-To nie może ta broń tu podjechać?-tak to jest jak ma się inteligentną wybranke
-No..no mogłaby ale stamtąd mamy bliżej do bazy..no procedury
-No zgoda -zrezygnowała -Kiedy wyjeżdzasz?
-Jutro rano -zacisnął usta w cieńką linie
-O to mogłeś mi jutro powiedzieć-powiedziała sarkastycznie
-Przepraszam -wymruczał i pocałował ją- Nie miałem serca ci wcześniej powiedzieć
Znowu ją okłamał.Odbiór broni,jasne,nie potrafił powiedzieć jej prawdy.Co miał powiedzieć? Że podczas jego obecności w tym mieście zginie około pięciuset Żydów? Że jest zabójcą? Nie wybaczyłaby mu tego,miałaby go za potwora,choć w zasadzie nim był,ale potrafił kochać bo ona była dla niego wszystkim

Minęły cztery dni odkąd Leon wraz z 60 innymi żołnierzami przygotowywał masową egzekucję tej wioski a raczej małego miasta,z każdym dniem czuł się coraz gorzej,miał okropne wyrzuty i nje chciał zabijać tych ludzi,ale rozkazy to rozkazy,chciał czy nie musiał je wykonać.Pomógł zaplanować całą akcje ale jutro rano pojedzie,nie chciał tego oglądać a tymbardziej że tęsknił za żoną
Dlatego z samego rana wsiadł w pierwszy pociąg,żegnając się z kolegami z pracy,nie mając pojęcia że za dwie godziny do tego miasta przyjedzie nie kto inny jak Violetta Verdas jego żona,która chce przekazć mu wiadomość,wiadomość że od dwóch tygodni nosi pod sercem jego dziecko.A co było najgorsze że ta dziewczyna nie ma pojęcia że za pare minut zginął wszyscy którzy dzisiaj przebywają w tym miasteczku niezależnie od wieku i płci
Pierwsze co zrobiła to poszła do centrum miasta,zobaczyła kilku żołnierzy którzy patrzyli na nią dziwnie
-Przepraszam..-zagadnęła ich -Szukam mojego męża Leona Verdasa
-Leon Verdas?- pojechał do domu porannym pociągiem
-Na..na prawde?- zapytała- Przyjechała na marne

Jakież było zdziwienie Verdasa kiedy po przyjezdzie zastał zamknięty na cztery spusty dom zamiast ukochanej kobiety
-Szuka Pan żony?-zapytała sąsiadka -Chciała zrobić Panu niespodzianke i pojechała do Jellehow,cudowna kobieta

Jellehow dzisiaj,mój Boże,za pare chwil zginął tam wszyscy,pobiegł w strone najbliższego powozu i pędem ruszył w strone miasta

Violetta z tego względu że pociąg powrotny miała dopiero wieczorem postanowiła odwiedzic swoją przyjaciółke i jej rodzine,męża i dwójke małych dzieci
Kiedy opowiadała jej jak się tu znalazła do jej i tak małego domku wpadła chmara żołnierzy,którzy wyprowadzili ich z domu
Verdas przestraszyła się ale mąż obiecywał jej że nikomu nie robią już krzywdy

Nie wiedziała gdzie ich wszystkich prowadzą ale wszyscy szli przerażeni i niespokoini
W jednej chwili zauważyła tego żołnierza który witał się z Leonem podczas ich spaceru,kiedy ją zobaczył przeraził się ale mimo tego wyciągnął ją stamtąd
-Co pani tutaj robi?
-Ja..przyjechałam rano do Leona ale powiedziano mi że wyjechał z samego rana
-Mój Boże,o mały włos,a generał straciłby żone
-Co ma Pan na myśli?- zapytała go a on spojrzała na nią jak na trędowatą
-To Pani nic nie wie? Masowa egzekucja
-Mój Boże -zakryła usta ręką
-Już już spokojnie -uspokajał ją
Ale nic to nie dawało.Młoda kobieta zobaczyła śmierć pięciuset osób,dzieci płakały,kobiety błagały o litość a ona nie potrafiła im pomóc.Ich przerazliwe krzyki na zawsze zostaną jej w głowie
To działo się tak szybko,nie zauważyła podbiegającego do niej Leona
Krzyczał coś do niej ale była tak skołowana że nie miała pojęcia co,płakała
-Morderca !- krzyczała do męża który trzymał ją w ramionach próbując uspokoić -Zabiłeś niewinne dzieci ! Morderca!
Nagle poczuła straszliwy ból w podbrzuszu,leciała krew,dużo krwi.Straciła dziecko,a Leon Verdas żałował że dopuścił do takiej sytuacji
Kiedy uchyliła powieki ku górze była w sypialni,w ciepłym łóżku otulona jedwabną pościelą.Zobaczyła nad sobą mase pielęgniarek i lekarza który widocznie odetchnął z ulgą
Ona jednak była nadal bardzo skołowana,nie wiedziała co się dzieje
Jednak w pewnej chwili powróciły te wszystkie krzyki.Paląca się stodoła z płaczącymi ludzmi w środku,kobiety na wszelkie sposoby w desperadzki sposób próbujące ratować dzieci,któych krzyk był dla niej najgorszym doświadczeniem w życiu
Zaczęła płakać na to wspomnienie
Co ona zrobiła? Patrzyła na to tak po prostu
-Już już,spokojnie,jest Pani bezpieczna -uspokojajały ją pielęgniarki
-Wszystko będzie dobrze,już po wszystkim
Nagle dotarło do niej coś jeszcze
Dotknęła swojego brzucha,nie czuła nic.Jej dziecko..jej maleństwo
-Przykro mi -powiedział lekarz -Nie dało się uratować pani dziecka
Zaniosła się przerazliwym szlochem,jej mała perełka,odeszła,jej maleństwo
-Boże...moje dziecko -szlochała -Oddajcie mi je!!Błagam..dajcie mi moją kruszynkę..-płakała
Drzwi do sypialni lekko się uchyliły i stanął w nich szatyn
-Słyszałem krzyki..-powiedział i urwał -Kochanie,obudziłas się -pocałował ją
-Wyjdz stąd -powiedziała szorsko
-Violetta..ja
-Wyjdz stąd! Morderca! Zabiłeś nasze dziecko -płakała -Moje maleństwo! Zabiłeś je!
-Proszę wyjść Panie Generale,żona nie może sie denerwować
-Ale..-próbował protestować ale zrezygnował,spojrzał na nią smutno i wyszedł

2 Tygodnie Pózniej

-Violetta Kochanie-usłyszała ponowne pukanie do drzwi -Błagam...proszę..musisz coś zjeść -jego zrezygnowany głos
Nie wiedział co ma robić,bo jego ukochana od dwóch tygodni nie wychodzi z pokoju,nic nie je,znienawidziła go,mówiła prawde,był...jest mordercą
Uchylił drzwi do jej pokoju,nadal leżala,cała zapłakana
-Chcę umrzeć-wyszeptała -Razem z moimi,podpal sypialnie -wyszeptała z kamienną twarzą a jemu pękło serce na miliard kawałków
-Przepraszam Cię -teraz i on płakał -Masz racje skarbie,jestem mordercą,zabiłem tych ludzi i nasze dziecko,przebacz mi,daj mi szanse
-Nie Leon,ty to dalej robisz,dalej zabijasz
-Violetta rozkazy to rozkazy..
-Nie chce męża zabójcy-Powiedziała chłodnym tonem
- AJeśli ci obiecam że nie przyłoże więcej do tego ręki? Dasz mi szansę?
-Przyrzeknij
-Przyrzekam,przysięgam,obiecuje,mój skarbie -wyszeptał i pocałował ją pierwszy raz od tygodni
-Zjedz coś,prosze..
-Dobrze..ale tylko troszeczkę

Owinąłem ją  grubym kocem i zszedł z nią na dół .Posadził ją na kanapie i zaczął przygotowywać ciepły posiłek. Po chwili usłyszał pukanie do drzwi .Za drzwiami stał oficer, którego Leon już dobrze znał bo często pomagał mu w różnych sytuacjach .
-Witaj Leonie _powiedział oficer
- Co pana oficera sprowadza do mnie
-Po pierwsze .Chciałbym złożyć kondolencje tobie i twojej  pięknej żonie ,wiem jak to ciężko jest stracić dziecko ale uwierz mi w zaistniałych okolicznościach lepiej się wstrzymać niż potem osierocić dziecko
-Dziękuję panu Ja trzymam się całkiem nieźle ,moja żona jednak jest w gorszym stanie
- Tak słyszałem bardzo mi żal pańskiej żony taka miła ciepła kobieta, jednak nie to mnie tu sprowadza
- W takim razie może Pan wejdzie
-Nie ta sprawa nie zajmiesz tyle czasu
- Słucham w takim razie
-Leon jesteś młody ,zdolny, masz doświadczenie, w tym roku potrzebni nam są nowi rekruci na front. Nie ma Jednak kto ich szkolić a ty jesteś idealnej formie. Pomyślałem o tobie, byłbyś blisko żony i codziennie w domu a wiem że teraz pewnie szczególnie ci na tym zależy
-Tak,spadł mi Pan dosłownie z nieba,dziękuje bardzo -podał mu ręke
-Nie ma za co.A właśnie,macie na jutro jakiechś plany?
-Na jutro? Raczej nie,czemu Pan pyta
-Przygotowuje jutro bankiet.Mamy z żoną dwudziestą piątą rocznice ślubu,serdecznie zapraszam

Po skończonej rozmowie poszedł do Violetty aby powiedzieć jej o dobrych wiadomościach,znowu zastał ją w kompletnej rozsypce,cicho łkała
Nie wiedział co może jeszcze zrobić,byłomu jej tak szkoda,to jego wina,jak mógł do tego dopuścić
-Violetta -westchnął -Błagam..nie płacz
-Miałby miesiąc -załkał i dotknęła swojego brzucha a jemu zawżały w ustach słowa kapitana.Lepiej wstrzymać się z dzieckiem niż potem je osierocić
-Ale posłuchaj mnie..może to i lepiej..co jeśli coś nam by się stało..co by się stało z naszym dzieckiem
-Jak możesz -wyszeptała -To było nasze maleństwo,a ty nawet nie żałujesz jego śmierci -zapłakała i znowu złapała się za brzuch jakby jakąś magiczną mocą chciała przywrócić mu życie
-Nie..zle mnie zrozumiałaś..mamy wojne..dzisiaj żyjemy a jutro może nas już nie być..kochałem..kocham nasze dziecko..kochanie..ale jeśli chcesz możemy postarać się o drugie..tym razem nie nawale..przyrzekam słoneczko -pocałował ją a ona po raz pierwszy odzwajemniła

3 miesiące potem
Siedziała na tarasie przed domem,w pierwszym miesiącu ciąży,była taka szczęśliwa że ma pod sercem coś tak niesamowitego,jako dziecko nie zaznał miłości ale swojemu dziecku zamierzała dać jej aż nadto
Panował ciężkie czasy,w ostatnich tygodniach przegrali parę bitew,coraz więcej ludzi umierało,było coraz bardziej niebezpiecznie,wszystko nabrało tylko czarnych i szarych barw,ludzie z najlepszych przyjaciół pozamieniali się w prawdziwych wrogów,wszyscy kiedy kiedyś sobie ufali teraz nie odzywali się do siebie,ciepłe uśmiechu zostały zamienione na smutne i sztuczne
Nastały bardzo mroczne i niespokojne czasy,w których każdy dzień był na wage złota
Wbiegł jej mąż
-Jak się czujesz?-zapytał i pocałował ją w czoło
-Całkiem niezle -odpowiedziała i uśmiechnęła się
-Sprawdzają piwnice każdego domu -powiedział jej -Wątpie ale może się zdarzyć że i u nas będą,gdyby przyszli a mnie by nie było to się nie denerwuj ani nic
-Ale..nic mi nie zrobią? I po co te sprawdzanie
-Jasne że nie,to moi koledzy z pracy,znają Cię,to naturalna procedura,sprawdzają czy nikogo nie ukrywamy
-Ukrywamy?- zapytała
-No tak,ale my nie mamy się co przejmować-uśmiechnął sie -No chodz tu do mnie-przytulił ją
Był wyjątkowo ciepły wieczór z którego skorzystali i siedzieli na werandzie,rozmawiając w najlepsze,znowu byli parą zakochanych,czuli się wyjątkowk w swoim towarzystwie
Nagle usłyszeli charakterystyczne syreny,oboje starali się zachować zimną krew
-Do schronu!- zarządził natychmiast i zeszli po drabinie do schronu który pare lat temu wybudował Leon
Było tam o wiele lepiej i bezpieczniej niż w piwnicy.Zrobił wszystko aby w razie jego nieobecności dziewczyna miałaby się gdzie ukryć,było tam dosyć ciepło i przytulnie pomimo że było to pomieszczenie o raczej małej powierzchni wielkości pokoju dziecięcego.Stało tam średniej wielkości dwuosobowe łóżko z grubym materacem i czarną pościelą i masą kocy.Obok łóżka stała szafa z jeszcze większą iloscią kocy i trochę ciepłych ubrań i ciepłe obuwie,a na przeciwko tego wszystkiego stała ogromna komoda z zapasem żywności conajmniej na pół roku i na sąsiedniej szafce parę książek
-Nie byłam tu jeszcze -wyszeptała -Nie było takiej potrzeby
-Na wszelki wypadek,gdyby coś się działo a mnie by nie było,chociaż raczej bomb tu nie zrzucają,ale z tym mam pewność że jesteś bezpieczna-przytulił ją do siebie kiedy położyli sie na łóżku
-Za parę tygodni przygotuje jeszcze małe łóżeczko i produkty dla dziecka
-Jak ty o nas dbasz -powiedziała i pocałowała męża
-Walczę o to co kocham -położyl dłoń na jej brzuchu -Bezwględu na to co się stanie,zawsze będe przy Was,zawsze będe Was kochał -patrzeli sobie w oczy jeszcze przez długi czas i zasnęli