wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział 4 Davidoff

   




          Wybrali dwuosobową ławkę tuż za Castillo i Moore,szczególnie ta pierwsza wydała się być tym faktem załamana.Nauczycielka zaczęła prowadzić lekcję a on ukrył twarz i położył się na ławce.Miał dosyć tych lekcji,z matury powinien dostać co najmniej bardzo dobry bo sam fakt że pojawił się na tych egzaminach był niesamowity.Podniósł głowę i rozejrzał się po klasie.James już dawno odleciał i teraz słyszał tylko jego płytki oddech. Zazdrościł kumplowi że tak łatwo potrafił zasną,sam miał z tym niemałe trudności.Kiedy odwrócił się w stronę przeciwną do tablicy zobaczył ładną blondynkę patrzącą na niego.Puścił jej oczko a ta ukazała rząd białych zębów machając przy tym w jego stronę.Tuż przednik siedziała Violetta jak zwykle wsłuchana w nauczycielkę robiła zawzięte notatki.Kujon
Zaczął bawić się jej długimi brązowymi włosami a ona odwróciła sie się do niego i spjrzała na niego morderczym wzrokiem
      -Nigdy nie dasz mi się nacieszyć -Wyszeptał i puścił do niej oczko.Znowu środkowy palec
       -Skończ z tym palcem -To sie robi nudne -Zaswiergotał jej do ucha
          -Tak samo nudne jak ty-Warkneła i odwróciła się w stronę tablicy.W tym samym czasie drzwi do klasy otworzyły się i stanął w nich dyrektor szkół p.Jeffersoon,dopiero później zauważył że za jego plecami stoi wycierus i Toby Mackfire z młodszego rocznika.Na widok wycierusa z wciąż kapającym szamponem na włosach wszyscy ryknęli śmiechem 
        -Panie Verdas i Panie Seville czy moglibyście mi wyjaśnić w jamk sposób głową pana Grap'e jest oblana szamponem 
         -To on w końcu umył włosy? -Przybili sobie piątki 
         -Czy oblaliście Bastiana szamponem do włosów i zamkneliscie w kantorku woźnego?- Zapytał surowo
        -Wyświadczylismy całej szkole przysługę- Odezwał się James a klasa ryknęła śmiechem 
         -Idioci !-Odwróciła się do nich Castillo -Co on wam zrobił? Nienawidzę Cię Verdas,rozumiesz?!-Krzyknęła- Panie Dyrektorze,wezmę Bastiana do łazienki,mam w szafce suszarkę i szybko doprowadze go do porządku- Wyjaśniła 
      -Dziękuję Violetto,a wy dwaj do końca tygodnia zostajecie po lekcjach- Wskazał palcem na nich dwóch i wyszedł.


Wychodząc z klasy  zamiast codziennego gwaru na korytarzu składającego się z rozmów,śmiechów i kłótni innych osób spotkała ją kompletna cisza,a na korytarzu nie było ani jednej żywej duszy,a przecież było zaledwie sześć minut do dzwonka który przypominał uczniom liceum o kolejnej lekcji.Poszła w głąb korytarza i od razu dobiegł ją dźwięk krzyczącego tłumu.Podeszła trochę bliżej a z każdym kolejnym krokiem słyszała coraz więcej,teraz dotarło do niej co się znowu działo.Biegła coraz szybciej aż w końcu zobaczyła wielki okrąg składających się z większości uczniów,ale co gorsza w tym kręgu znajdował się Verdas który okładał pięściami chłopaka który leżał teraz pod nim.Przedarła się przez tłum i popchnęła Verdasa
-Zostaw go w spokoju!-krzyknęła a on uśmiechnął się do niej 
- Jak możesz?!- krzyknęła i poczerwieniała na twarzy i obróciła się by pomóc wstać chłopakowi czym jeszcze bardziej zdenerwowała Verdasa -Co on ci takiego zrobił?! 
    -To raczej kwestia tego że sie urodził,jeśli wiesz co mam na myśli -Podszedł do niej i dotknął prawą ręką jej policzka a ona straciła jego rękę 
    -Znalazł Grap'e w tym składziku i podkablował nas -Warknął do chłopaka leżącego na podłodze i ponownie zbliżył się do niego  -Przez Ciebie zostaje po lekcjach do końca tygodnia- Kopnął go w brzuch.Chlopak krzyknął i złapał się za bolące miejsce 
     -Leon!-Krzyknęła dziewczyna i złapała to za ramię aby odciągnąć go od chłopaka.On jednak nie wiedząc kto co złapał odepchnąl ją do tyłu a dopiero potem sam się odwrócił.Castillo upadła i siedziała teraz na podłodze.Otworzył szerzej oczy.Skrzywdził ją.Popchnął..
      -Violetta..-Powiedział cicho i podał jej rękę 
      -Odejdź ode mnie -Złapała się za bolące ramię 
       -Ja przepraszam,nie wiedziałem że to Ty- Szepnął
      -Co się tutaj dzieje? -Koło nich  z nikąd pojawił się Gabe Black z brązową torbą na ramieni.Rozejrzał się po korytarzu i zobaczył Castillo siedzącą na podłodze 
      -Co Ty jej zrobiłeś?  -Krzyknął do Verdasa i pomógł dziewczynie wstać 
       -Romeo się znalazł!-Krzyknął Verdas i podszedł do blondyna 
      -Leon! Uspokoj się- Will i James złapali to w pasie  i odciągnęli od chłopaka  -Jeszcze sie policzymy Black!Załatwię Cię,rozumiesz?! -Krzyknął do chłopaka który podniósł Castillo do góry 
     -Puśćcie mnie- Krzyknął do kolegów  -Dajcie mi go zabić!  
     -Zrobił Ci coś? -Usłyszał jeszcze głos Blacka mówiącego do Castillo
Od kiedy  ten idiota jest taki święty? Jeszcze niedawno widział go jak palił za murami szkoły,a teraz?  Zgrywa przed Castillo wielkiego bohatera i świętego 
Nagle jego samego naszła ochota na papierosa.Palił tylko w kryzysowych sytuacjach a ta do takich nalezała.Trener kategorycznie zabronił mu palić ale czasem nie mogl już wytrzymać 
      -Chodź zapalić- Zwrócił się do Sevilla kiedy trochę ochłonął,ten poklepał to po ramieniu  i razem wyszli z budynku.
Kiedy znaleźli się w palarni wyciągnął z kieszeni swoje ulubione Davidoffy,może i palił papierosy  ale nie palił takiego szajsu jak L&M czy Chesterfield jak wszyscy jego koledzy.Wziął do ust jednego Davidloffa i podpalił jego koniec zapalniczką.Czarny dym wypełnił jego płuca i poczuł się o niebo lepiej

Brak komentarzy: