sobota, 18 lutego 2017

Rozdział 3 Prezent

     Odkąd pamiętała nie przepadałam za deszczem,zawsze źle mi się kojarzył.Kojarzył mi się ze smutkiem albo co gorsza ze złamanym sercem.A już najbardziej nie przepadała za deszczem kiedy akurat postanowiła spóźnić się na szkolny autobus,który odjechał jej prosto sprzed nosa i była zmuszona  biec do szkoły cztery kilometry aby zdążyć na pierwszą lekcję a deszcz wcale jej tego nie ułatwiał.Jej włosy wyglądały tak jakby kilka minut temu wyszła z basenu a płaszcz który był rzekomo przeciwdeszczowy zaczął jej przemakac
Kilka kroków przed nią zatrzymał się czerwony sportowy samochód z którego wysiadł Gabe  Black,kapitan szkolnej drużyny siatkarzy.Niezła partia.Był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole i naprawdę świetnie grał w siatkówkę
   Chłopak wziął od niej parasol i zaczął trzymać go nad jej głową.Prawdziwy Gentelman.
    -Chętnie Cię podwiozę.- Zaoferował się chłopak i ukazał rząd białych zębów
Spojrzała na swoje mokre włosy i przemoczony płaszcz i pokiwała głową na znak że się zgadza, na co chlopak uśmiechnął się i otworzył jej drzwi od strony pasażera
Wchodząc do samochodu obłożonego białą skórą poczuła uderzenie ciepła i dźwięk muzyki 
Chłopak wszedł do samochodu z drugiej strony,zapiął pasy i odpalił samochód podgłaśniając przy tym muzykę
Dziewczyna przejrzała się  w lusterku bocznym i zakryła usta dłonią a potem zaczęła wyjmować ze swojej torebki kosmetyki
    -Dlaczego mi nie powiedziałeś że wyglądam jak straszydlo?- Zapytała go
    -Zawsze wyglądasz pięknie,nawet przemoknieta do suchej nitki -Uśmiechnął się
 

     Zatrzymał się na szkolnym parkingu,rozłożył czarny parasol i obszedł samochód aby otworzyć jej drzwi.Chłopak był naprawdę miły a kiedy widywała go w szkole była pewna że jest aroganckim dupkiem pokroju Verdasa i Sevilla

Verdas i Seville w tym samym czasie wysiedli z czarnego sportowego samochodu Leona i już mieli wchodzić do szkoły kiedy zobaczyli coś czego nie powinni,szczególnie właściciel czarnego samochodu.Ich znajomy,a raczej ich od dzisiaj dawny znajomym otworzył drzwi od strony pasażera w swoim samochodzie i podał rękę jakiejś kobiecie,obaj chcieli iść pogratulować chłopakowi nowej "dupy",wiedzieli że czym prędzej sobie jakąś znajdzie ale nie spodziewali się że z jego samochodu będzie wysiadać Violetta Castillo
Chłopak zrobił się cały czerwony na twarzy i czuł wzrastającą w nim złość.Jak on śmie? Jak on może wozić ją tym swoim gruchotem i jeszcze trzymać jej parasol nad głową?
     -Leon Leon Leon- Złapał go James za ramiona i odwrócił w swoją stronę -Uspokoj się,to tylko zwykła panienka..-Zaczął chłopak
    -To nie jest dla mnie zwykła panienka -Powiedział chłopak i trzasnął drzwiami samochodu
Wszedł do szkoły wściekłym krokiem i zdjął kurtkę którą wrzucił do szafki a klucze od samochodu schował do kieszeni czarnych spodni
   -Co mu jest? -Zapytał Will Jamesa
    -Nie co tylko Kto -Powiedział Seville  -Gabe Black podniózł Castillo do szkoły i Leon jest trochę przez to nie w humorze
    -Idziemy- Powiedział Verdas i poszli e stronę szafki Castillo
  Zawsze tam stali,była to jedna z dwóch miejscowek.Jedną z nich  było miejsce przy szafce Castillo a drugą wejście do damskich toalet gdzie zawsze przewijało się dużą pięknych dziewczyn
Oparli sie o szafki i obserwowali uczniów przechodzących przez korytarz
Ładne i popularne dziewczyny uśmiechające się do nich i puszczające im oczka,kolegów z drużyny,gitarzystów z irokezami i kolorowymi włosami i kujonów którzy omijali ich szerokimi łukami i starali się na nich nie patrzeć
Obok nich przeszła obojętnie Violetta nie zaszczycając żadnego z nich swoim spojrzeniem. Podeszła do swojej szafki i już chciała wpisać kod kiedy droge zagrodził  jej Verdas
     -Jak Ci minęła droga do szkoly?  -Zapytał ją
     -Nie musze ci sie spowiadać,odsun się- Powiedziała i próbowała własnymi rękami odciągnąć go od swojej szafki.Chłopak na to jedynie sie uśmiechnął i nie przesunął się nawet o centymetr
     -Uspokój się- Powiedział spokojnie  -Chce tylko sie  dowiedziec jak się jechało samochodem z Głąbem Blackiem 
     -Więc o to  Ci chodzi ? Dla twojej wiadomości jedynym głąbem w tym otoczeniu jesteś ty -Położyła nacisk na ostatnie słowo
    -Myslalem że nie kręcą Cię takie półmózgi jak on -Ciągnął dalej -Zawsze powtarzałas że uwielbiasz inteligentnych a teraz co? Polecialaś na przystojną buźke czy samochód? Kolejna blachara w tej szko.. -Poczuł uderzenie w prawy policzek który zaczął go piec
     -Jeszcze raz nazwij mnie..-Zaczęła
    -Blacharą? Powiedz mi tylko co on ma,czego nie mam ja? To ja jestem najlepszym sportowcem w tej szkole.To ja jestem na pierwszym miejscu w rankingu.To ja mam lepszy samochód.To ja..
  -To Ty jesteś największym narcyzem jakiego w życiu spotkałam
   -A Ty największą zołzą jaką spotkałem- Odgryzł się a dziewczyna założyła ręce na piersi
    -Skoro jestem aż taka okrutna to czemu cały czas za mną biegasz?! Daj mi święty spokój
     -Żeby jakiś Gabe-Głąb mi Cię odbił?
      -Odbił? -Zasmiala się- Ja nigdy nie byłam twoja,nie jestem twoja i NIGDY nie będę Twoja -Zaczęła
      -Kiedy Ty w końcu przyznasz że Ci się podobam?
      -Nigdy,bo tak nie jest.Nie podobasz mi sie.Wiedzą to wszystko z wyjątkiem ciebie!
     -Ty jędzo..
     -Wolę być jędzą,niż taką egoistką jak Ty!   Wokół nich zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi
    -Zobacz Verdas,zaczyna zbierać się Twoja widownia-Wskazała ręką na ludzi którzy zgormadzili się wokół nich- Więc zajmij się nimi a mnie zostaw w świętym spokoju i..
    -Zostawię,jak się  ze mną  umówisz -Wypalił a ona się zaśmiala
     -Prędzej umowie się z woźnym już z Tobą!-Zrobiła się cała czerwona na twarzy,znowu wyprowadził ją  równowagi
    -Violetta Violetta- Złapała ją Nancy Ford za ramiona i odciągnęła kilka kroków
    -Nie przejmuj się,chodź schowasz sobie wszystko do mojej szafki -Odezwała się Moore i pociągnęły Castillo w  przeciwną stronę
     -A buziak na pożegnanie?-Krzyknął Verdas a ona pokazała mu srodkowy palec

Razem z Jamesem szli korytarzem w stronę sal lekcyjnych,jak zwykle nie mógł obejść się bez usmieszków w stronę ładnych dziewczyn,które łykały to jak haczyk.Był dla nich wszystkich,były w niego tak zapatrzone że nie interesowało je że tylko się nimi bawi,żadna z nich nic dla niego nie znaczyła,nie interesował to nikt oprócz Castillo.
   -Jesteś przez tą dziewczynę jakiś nie swój -Zaczął James -Ale mam coś co Cię trochę ożywi -Wskazał palcem na Bastiana Grap'a siedzącego z nosem w książce  pod jedną z klas
     -Wspaniale wycierus Grap'e -Zadrwił Verdas i podeszli do niego najszybciej jak tylko umieli aby znowu im nie uciekł
     -Co tam wycierusie?  -Zapytał Verdas a chłopak poderwał się do góry z prędkością światla jakby spodziewał się napaści
      -Spokojnie spokojnie -Odezwał się Seville do tłustowłosego chłopaka
      -Swoją drogą nie wiem jak Castillo może wytrzymywać w towarzystwie kogoś kto nigdy nie widział szamponu do włosów- Wskazał na jego długie czarne włosy
    -Ale spokojnie,my za to jesteśmy na to przygotowani- Pogrzebał w torbie i wyjął z niej litrowy szampon do włosów
Usłyszeli dźwięk dzwonka,jednak za bardzo się tym nie przejęli,tylko korzystając z nieuwagi wycierusa wepchnęli go do kantorka woźnego i wylali mu całą zawartość szamponu na głowę
     -Potraktuj to,jaki nasz prezent gwiazdkowy -Oboje ryknęli śmiechem i wyszli z pomieszczenia udając się na lekcję
       -Verdas i Seville -Usłyszeli głos nauczycielki wchodząc do klasy.-Znowu śpóźnieni
       -Musi Pani nas zrozumieć,wręczaliśmy prezent gwiazdkowy- Powiedział Verdas
     -Mamy wrzesień- Warkneła nauczycielka
      -A słyszała Pani takie powiedzenie że dawać nie powinno się tylko w święta?  Tylko zawsze trzeba pomagać innym ? -Zapytał  a Castillo prychnęła z trzeciej ławki
  Jego wzrok przeniósł się na nią i puścił jej oczko
      -Siadajcie- Westchnęła zrezygnowana nauczycielka

    

   

Brak komentarzy: