wtorek, 2 maja 2017

Jeśli kochasz to daj mi odejść

Kochani! Bez piosenki nawet nie czytać  https://youtu.be/dhZUsNJ-LQU         

         " Trzymaj się
                          Nie bój się
               Nie zmienisz tego co odeszło "

Kilka lat temu zbyt bardzo kogoś kochałem.Kochałem Violettę tak bardzo że w pewnym momencie pozwoliłem jej po prostu odejść.Odejść na zawsze...

Była całym moim światem.Moim prywatnym promyczkiem dobra w całym świecie.Wtedy o tym nie wiedziała i ja sam też nie wiedziałem.Nie wiedziałem,jak bardzo jest dla mnie ważna.Zrozumiałem to dopiero wtedy kiedy ją straciłem,a raczej wtedy kiedy pozwoliłem jej odejść na zawsze.

Kilka lat o nią walczyłem,nie chciała dać mi szansy i uważała mnie za dupka.Miała rację,bo byłem nim.Byłem prawdziwym potworem.
Kiedy po kilku latach dała mi szansę,nie doceniałem jej.Mój pieprzony charakter i egoizm dawał o sobie znać przez cały czas trwania naszego związku.Chciałem ją mieć tylko  dla siebie.Zabroniłem jej spotkania z koleżankami,o znajomych płci męskiej mogła tylko pomarzyć.Była moja,a to oznaczało że tylko ja mam prawo przebywać w jej towarzystwie.Wtedy myślałem że odzizowolując ją od świata robię jej przysługę bo przecież była moją ukochaną.Moją piękną Violettą,której pozwoliłem odejść..
Nasz związek nadal istniał a między nami  były tylko kłótnie,które to ja wywoływałem bo ona nigdy się na mnie nie poskarżyła.Robiłem jej afery o wszystko co tylko było możliwe.Wybuchałem zazdrością kiedy jakiś mężczyzna na ulicy rzucił jej krótkie spojrzenie..robilem jej awanturę o wyjście z domu beze mnie.Wtedy myślałem że to ją uszczęśliwia.Myślałem że pokaże jej tym jak bardzo ją kocham.Chciałem żeby należała tylko do mnie bo bardzo ją kochałem.
Kilka miesięcy później uderzyłem ją po raz pierwszy w prawy policzek.Nie Powiedziała nic.Nie była zła na mnie,chociaż powinna.Uderzyłem ją bo bardzo ją kochałem i nigdy tego nie zapomnę.
Po kilku miesiącach kiedy po raz kolejny zdarzyło mi się ją uderzyć,noe wytrzymałem i spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i zostawiłem jej krótki list.Zrozumiałem wtedy jak bardzo ją kocham.Wszystko czego pragnąłem to to żeby była szczęśliwa,ze mną nie była szczęśliwa.Widzialem to,dlatego pozwoliłem jej odejść bo wiedziałem że ona tego chcę.
Wyjechałem i zacząłem uczęszczać na terapię,która pomogla mi w pokonaniu agresywności i zazdrości a po 6 latach wróciłem z powrotem na Manhattan.
Idę ulicą,tą samą którą kiedyś szedłem z największą miłością mojego życia.Nagle ze sklepu po drugiej strony ulicy wychodzi  brunetka.Widzę ją po raz pierwszy od sześciu lat.Moją uwagę przykuł wysoki mężczyzna stojący obok niej który po kilku chwilach całuje ją czule a ona oddaje pocałunek i patrzy na niego z miłością.Widzę coś jeszcze.Widzę jego rękę spoczywającą na jej okrągłym brzuchu.Po chwili jego pocałunek przenosi się właśnie na niego.
Mógłbym teraz do niej podejść i powiedzieć jej jak nadal bardzo ją kocham.Ale po co? Kobieta którą kocham ponad życie jest nareszcie szczęśliwa.Widzę to kiedy spogląda na tamtego mężczyznę.Uśmiecham się lekko w jej stronę,wiem że i tak mnie nie zobaczy.
  -Żegnaj- Mówię cicho i rzucam jej ostatnie spojrzenie zanim zakręcają.
Wiem że już nigdy nie zobaczę Violetty Castillo,wiem za to że będę kochał ją aż do śmierci.Jedyne czego chcę to żeby była najszczęśliwsza na świecie bo jeśli kogoś kochasz to po prostu daj mu odejść.





czwartek, 30 marca 2017

One Shot Leonetta cz.2



   -Wyłącz to-Usłyszała głos siostry czego zresztą oczekiwała.Zawsze były inne.Scarlett wdała się w zawsze poważnych i surowych rodziców którzy wymagali od nich aby w wieku trzech lat były już perfekcyjne.Nigdy nie zapomniałam zajęć dodatkowych dydaktycznych na których uczyła się poprawnie mówić,pisać oraz wpajali jej te wszystkie zasady "celibatu".Szacunek do siebietratatata,nauka zawsze była ważniejsza niż wszystko.Nie liczyło się to jakim jesteś czlowiekiem,tylko jakie studia skończysz i na ile osób wyprawisz ślub.Scarlett szybko do tego przywykła i teraz w zasadzie jest taka sama jak ich matka.Ja za to nigdy nie dałam zrobić z siebie kogoś kim nie jestem.Zawsze byłam przebojową Violettą i nie potrafiłam w sobie tego stłamsić.Kiedy rodzice taszczyli je na lekcję odpowiedniej dykcji ona w tym czasie ukladała w głowie zabawne piosenki i wierszyki,na lekcji kaligrafii rysowała siebie jako księżniczkę o długich lśniących włosach  a na lekcji tańca towarzyskiego jedyne czym się zajmowała to deptanie butów partnera.Potem wszystko się zmieniło.Rodzice przestali we mnie wierzyć i trochę mi odpuścili.Poslali nas do szkoły,tam poznawałam pierwszych przyjaciół.Podczas gdy skakalam przed szkołą na skakance i dostawałam czekoladowe cukierki od chłopców to Scarlett nie wyłaniała się z biblioteki,zupełnie dwa różne światy
     -Scar,ja nie wytrzymuje w takiej ciszy- Zciszyła trochę muzykę.
     -Przestań już Scar,trochę muzyki nam nie zaszkodzi- Wtrącił Leon
     -To w takim razie,chyba wyjdę trochę wcześniej- Spojrzała na nich ze złością.
     -To wróc szybciej,wieczorem przychodzą Federico i Ludmiła z Chloé -Powiedział jej a ona tylko kiwnęła głową i wyszła
     -Kim jest Chloè? -Zapytała zaciekawiona i usiadłam koło Leona.Zawsze byłam bardzo ciekawska ale nikomu to nigdy nie przeszkadzało a skoro szatyn jest ze Scarlett to musi być naprawdę tolerancyjny skoro znosi humor mojej siostrzyczki.
    -Chloe to moja chrześnica,córka Ludmiły i Fede- Wyjaśnił jej.Uwielbiała dzieci od zawsze.
     -Jeju,to świetnie-Powiedziałam -Uwielbiam dzieci
      -Scarlett nie bardzo -Westchnął i oparł głowę i oparcie krzesła
     -Scarlett niczego nie lubi-Powiedziałam szybko zanim zdążyłam ugryźć się w język- Przepraszam ja,nie powinnam- Wytlumaczylam szybko
   -Ciężko mi to powiedzieć ale masz rację- Westchnął
    -To dlaczego z nią jesteś? -Zapytała zaskoczona
     -Moi i jej,to znaczy moi i wasi rodzice nas poznali,chyba właśnie po to zorganizowali wtedy przyjęcie.
     -Nigdy mnie nie zapraszali -Wyznała uśmiechniętą- Bali się że  narobię im wstydu,w opini ich znajomych Scarlett jest jedynaczką.A Violetta zawsze była tylko nieposłuszną córką,która zamiast zostać prawnikiem to zrobiła nazłość rodzicą i została pieprzoną Stewardessą- Wyznała -Mimo wszystko nie żałuję,spełniłam swoje marzenia a nie ich.-Westchnęła i uśmiechnęła się lekko
    -Podziwiam Cię- powiedział Leon -Zawsze robiłem to czego wymagali ode mnie rodzice.
    -Nie buntowałeś się?  -Spytała zaskoczona a on  podciągnął rękaw koszulki i zobaczyła na jego przedramieniu wytatuowaną czaszkę.Wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem
     -Bez obrazy,ale to najgorsza imitacja czaszki jaką w życiu widziałam- Ponownie zachichotała
     -Kolega się dopiero uczył- Wyjaśnił jej z uśmiechem- Chciałem im pokazać że nie będą cały czas mnie kontrolować.Miałem szesnaście lat,wyobraź sobie ich minę kiedy pewnego  ranka zeszłem na śniadanie które jedli wraz z kolegami z pracy zupełnie bez koszulki.Matka zachłysnęła się sokiem a ojciec prawie połamał widelec
      -Pobijesz?  -Zapytała dziewczyna i podniosła do góry koszulę i ukazała tym średniej wielkości kolczyk w pępku oraz coś w rodzaju ozdobnej korony pod piersiami.-Piętnaste urodziny- Wykrzywiła uśmiech w jadowitym uśmiechu.
    -A pobijesz to,że w wieku szesnastu lat przemyciłem do swojej sypialni dziewczynę?  Byłem strasznie zakochany
     -Ty przynajmniej w wieku szesnastu lat nocowales w domu,ja latałam po klubach- Zaśmiała się na wspomnienie o tym .
   -Dobra,dobra- Podniósł ręce w geście obronnym- Wygrałaś,byłaś bardziej buntownikiem- Przybliżył się do niej kiedy nagle zadzwonił jego telefon który nieco przywrócił go na ziemię- Tak Scar?- Westchnął A Castillo uśmiechnęła się o pokręciła głową z niedowierzaniem.Sprawdza go
    -Nie chcesz przyjechać? -Usłyszała jej głos w słuchawce
    -Przecież jesteś w pracy- Uniósł brwi ze zdziwieniem
   -No tak ale za godzinkę,mam przerwę-Wyjaśniła- Poszliśmy na kawkę.
    -No nie wiem-Westchnął
     -Dobra-Powiedziała twardo- Nie to nie- Usłyszał charakterystyczne pikanie.Rozłączyła się.Czy ta baba musi robić ze wszystkiego problem?
Szatynka chcąc przerwać niezręczną ciszę między nią a siostrą podeszła do radia stojącego obok i puściła głośną muzykę."Głośną " dla Scarlett,która jedyne czego słuchała to wiadomości.
Nagle do jego uszu dobiegł dźwięk piosenki Imagine Dragons-Demons .W tym domu tak dawno nie słyszał żadnej najcichszej piosenki że dopiero teraz uświadomił sobie jak mu tego brakowało.
    -Mogę prosić do tańca- Wyciągnąłem ręke w stronę szwagierki a ta chętnie ją ujęła.Zazdrościł jej takiego życia.Widac że była bardzo szczęśliwa.
    Obrócił ją trzy razy a potem znowu przyciągnął do siebie,będąc już trochę za blisko niej.
     -Nawet nie wiesz jak dawno nie tańczył em- Powiedziałem jej a ona uniosła brwi ze zdziwienia.
      -This is my demon in eyes.This is my demon eyes- Zaśpiewała brunetka
      - Jeszcze do tego śpiewasz- Zaśmiał się o i ponownie obrócił ją wokół siebie
Witam was,wiem że bardzo długo czekaliscie na tą drugą część ale niestety po usunieciu się tamtej nie miałam za grosz ochoty do tego z powrotem usiąść nie jestem z tej części w żadnym stopniu zadowolona.Flaki z olejem.Może na 3 część bardziej mnie natchnie.Pozdrawiam ❤

niedziela, 19 marca 2017

Rozdział 8 Chce dożyć do matury

Od wielkiej imprezy chłopców minął okrągły tydzień.Był to najgorszy tydzień w życiu Leona,który gdzie nie poszedł to wszędzie widział Castillo ze swoim nowym chłopakiem i nawet nie mógł mi przywalić bo kiedy tylko podchodził do niego to w mgnieniu oka zjawiał się obok niego cały orszak kolegów z drużyny.Przez to wszystko stał się jeszcze gorszy niż wcześniej.Co przerwę był z inną dziewczyną i teraz nie przejmował się kompletnie krzykami Castillo kiedy wrzucił jednego z pierwszo roczników do kosza na śmieci,udawał że jej nie słyszy i dalej robi swoje.
    -Chyba stworzyłaś potwora -Powiedziała do Violetty  Nancy kiedy siedziały razem na stołówce.
    -Nie wiem o czym mówisz-powiedziała dziewczyna i odwróciła wzrok.Wszyscy w szkole coraz mnie się do niej odzywali i to z powodu Verdasa który zrobił z siebie totalną ofiarę i pokrzywdzonego a ona słono za to płaciła.
     -Jak to o czym mówię -zaczęła- O Leonie.Nic już na niego nie działa i nic go nie uspokaja!  -Dodała Bonnie
    -Ale co ja mam z tym wspólnego- parsknęła śmiechem.
    -Wszystko! Przecież gdybyś mu nie dała kosza to..
     -Czyli mam być z sadystą?!-Zdenerwowała się
      -Chyba trochę przesadzasz,Leon wcale nie jest taki zły tylko szybko się denerwuje i..
    -I znęca się nad  młodszymi i słabszymi! -warknęła -Ale skoro wy go tak bardzo bronicie to może idźcie do niego!-Wybuchła dziewczyna.Nie dość że wszyscy patrzą na nią krzywo bo "źle potraktowała biednego Leona " to jeszcze jej przyjaciółki są przeciwko niej! Czy to tak trudno zrozumieć że ona to nie kocha?
     -Viola, przecież nie chodzi nam o to żebyś z nim była skoro sama jak twierdzisz go nie kochasz.Ale mogłabyś się z nim po prostu dogadać i powiedzmy tolerować go- Odezwała się Bonnie
     -Kiedy ja nie mogę na niego patrzeć! Ciągle dręczy Bastiana!-Krzyknęła
     -Znowu ten Bastian-Nancy ukryła twarz w dłoniach- Miałam Ci tego nie mowić ale widzę że nie mam wyjścia.Wszyscy dookoła to widzą tylko nie Ty! Bastian sam bierze narkotyki,widziałam to nie raz z podejrzanym towarzystwie.-Powiedziała a Castillo parskneła śmiechem
     -Znam Bastiana najlepiej z Was wszystkich i..
     -Nie-Powiedziała twardo Bonnie- Znasz go takiego jaki był kiedyś,on się strasznie zmienił a jedyną osobą która tego nie widzi jesteś ty-Zakończyła twardo Ford a Castillo nie mogąc uwierzyć w słowa przyjaciółek wyszła ze stołówki.Nie mogła uwierzyć w ro co powiedziała jej Nancy.Czy aby na pewno była aż taka ślepa żeby zauważyć że Bastian aż tak się zmienił? Znała to od dziecka i zawsze był cichy i spokojnym.Czy faktycznie aż tak się zmienił

Dlaczego zawsze ona? Zawsze kiedy było coś bardzo ważnego ona musiała zaspać.Wczoraj do później nocy uczyła się o Wojnach Szwedzkich w czternatym wieku i obudziła się dokładnie w godziny odjazdu autobusu z jej przystanku.
Do przebiegnięcia zostało jej jeszcze trzy kilometry a do dzwonka jakieś dziesięć pięć minut.Nagle obok niej zatrzymał się czerwony samochód.I nie,nie był to jej chłopak,zza szyby machał do niej Leon Verdas.
    -Może Cię podrzucić? -Zaoferował uprzejmie i opuścił szybę
    -Nie dzięki- Odparła dumnie.Nie miała zamiaru spędzać z nim pięciu minut w jednym samochodzie i to jeszcze sam na sam
   -Wiem że mnie nie lubisz ale czy to powód żeby nie napisać przez to sprawdzianu na który pewnie uczyłaś się przez całą noc ?-Zapytał nadal uprzejmie a ona zastanowiła się.Czy to możliwe aby półmózg Verdas,a raczej bezmózg Verdas uruchomił dzisiaj ten narząd o nazwie mózg?
    -Cztery minuty do dzwonka-Westchnął chłopak i otworzył drzwi pasażera
     -Zgoda -Powiedziała i niechętnie wsiadła do samochodu jakby bojąc się że brunet coś jej zrobi.
     -Ej spokojnie-Odezwał się chłopak- Przecież nic Ci nie zrobie-Dodał widząc jej minę i odpalił kluczyk w statyjce.
     -Zaczekaj- Powiedziała zanim odpalił pedał gazu- Nie jedź za szybko -ostrzegła go a on zaśmiał się pod nosem.
     -Taka twarda kobieta a boi się szybkiej jazdy - Powiedział kiedy ruszyli
     -Chce dożyć do matury - Powiedziała i zaczęła rozglądać się po samochodzie wypełnionym białą skórą.
     -Prezent na osiemnaste urodziny- Wskazał na samochód i spojrzał na nią
     -Patrz na drogę- Zwróciła mu uwagę a on widząc jej przerażoną mine skierował wzrok na drogę.
     -Akurat nie możesz mi zarzucić że źle jeżdżę.I nie bój się tak.Naprawde jak na mnie to jedziemy tempem żółwia- Odparł wesoło.
    -Wiem o tym.Nie raz i nie dwa widziałam jak jeździsz- Wzdrygnęła się na myśl o tym
    -Po prostu jestem..-Nie dokończył bo właśnie wjechali na szkolny parking.
      -Zaczekaj -Zwrócił się do dziewczyny i sam wysiadł obchodząc samochód i otwierając Violetcie drzwi a ona zaniemówiła.Nie znała go od tej strony.Już chciała mu coś powiedzieć kiedy oboje usłyszeli dzwonek.
    -No to..dzięki -Rzuciła szybko i pobiegła do szkoły  

Witajcie kochani! Rozdział ósmy za nami. Nie wiedzieć czemu strasznie ciężko przyszło mi pisanie go i nie bardzo mi się podoba 😐Co do tej drugiej części One Shota którą DODAŁAM przedwczoraj wieczorem.Dodalam ją a rano już jej nie było 😐wcale nie jestem z tego powodu zła.Ami trochę,nic a nic.Żartowałam,jestem strasznie zła bo ciężko mi się go pisało i był dosyć długa i byłam z niej całkiem zadowolona.Dlatego nie wiem kiedy ponownie się pojawi 😐straciłam trochę zapał do tego przez tą niespodziankę 😭. Mimo wszystko pozdrawiam i życzę Miłego wieczoru
    Autorka

środa, 15 marca 2017

Rozdział 7 -Czyżby kacyk męczył?

 

-Ej Castillo !-Krzyknął Verdas kiedy zobaczył dziewczynę wchodząca do szkoły.Ta jednak chyba to nie słyszała albo udawała że go nie słyszy.
   -Castillo !-Podszedł bliżej- Ej Violetta !-Teraz zaczął za nią iść a ona bezczelnie udawała że go nie słyszy. Do momentu aż zaczął zagradzać jej drogę.
    -Violetta!-Zaczął ponownie
     -Chyba dziwko- Odpowiedziała zgryźliwie a on skrzywił się na tą nazwę.
     -Ile razy mam Cię za to przepraszać !
     -Ty Nic nie rozumiesz -Westchneła poirytowana
     -To..to mi to wyjaśnij! -Podniósł głos
     -Ja nie chce Cię znać,kiedy Ty to wreszcie zrozumiesz! Nie chce Ci niczego wybaczać,nie chce z Tobą rozmawiać.Chce żebyś dał mi święty spokój!
      -Ale powiedz mi czemu nawet nie chcesz mnie poznać?!
      -Uwierz mi że przez te kilka lat poznałam już wystarczająco,nie chce poznawać więcej. -Powiedziała szybko 
  -Kochanie  wszystko w porządku? -Nabrał kilka litrów do płuc kiedy te słowa padły z ust Whita który zjawił się błyskawicznie obok Castillo i objął ją ramieniem.Verdas za to nabrał  do płuc jeszcze więcej powietrza i poczerwieniał aż po cebulki włosów.
    -Porywamy go- Wtracił szybko Will i w kilka sekund otoczyła to cała jego drużyna która wyprowadziła go z budynku.
    -Trzymaj -W mgnieniu oka w jego ustach zjawił się papieros wepchny tam przez obrońcę Noaha Clarka i odpalony przez bramkarza Stevena Lawerence.
   -Mam pomysł -Odezwał się po chwili Clark -Starzy wyjeżdżają dzisiaj do domku letniskowego.Do rana wolna chata,robimy imprezę- Skończył a reszta od razu go poparła
Wszyscy musieli go na prawdę ostro pilnować bo jesli Wda się w choć jedną bójke to nie zagra w najbliższym meczu co byłoby jego największą porażką.
     -Zamierzam się dziś upić w trupa- Warknął Verdas a chłopcy poklepali go po ramieniu.
     -To będzie impreza roku!-Zawołał Seville i zaczął rozsyłać wiadomości do całej szkoły
     -Głąb ma zakaz wstępu,on ma zakaz wstępu na korytarz na którym ja się znajduje a co dopiero na naszą imprezę i ustalam to dla jego własnego dobra.-Warknął
     -A Castillo?
      -Castillo owszem ale bez swojego idiotycznego chłoptasia.Swoją drogą od kiedy oni są razem?
     -Od wczoraj -Wypalił Will -Widziałem ich jak wychodzili ze szkoły o trzymali się za ręce -Dodał a pomiędzy wszystkimi zapadła cisza którą przerwał Verdas
     -To do sklepu.Wódka się sama nie kupi -Powiedział i razem wsiedli do samochodu Verdasa który znacznie przekroczał prędkość co raczej nie było niczym nowym.

Było już grubo po pierwszej w nocy a imprezę u Clarka z każdą minutą coraz bardziej się rozkręcała.Juz nie potrafili policzyć ile butelek wódki kupili,wiedzieli tylko że stół ugina się już pod ciężarem trunków i jedzenia.
      - Leon -James pomógł pijanemu chłopakowi wstać- Już wystarczy- Zabrał mu butelkę którą brunet przytulał do piersi.
        -Nie -Ten zabrał mu z powrotem butelkę- Ja dopiero zaczynam.
       - Wiem że cie zabolało to dzisiaj ale..
       -Nie!-Podniósł głos -Nic mnie nie zabolało.Nie obchodzi mnie z kim migdali się Castillo,ona już dla mnie nie istnieje- Warknął 
         -Czyli oficjalny koniec z podrywaniem Castillo? 
        -Koniec.To już koniec-Westchnął i pociągnął z butelki kolejnego łyka.Kiedy tylko przyjaciel odszedł szybko dosiadły się do niego chearloderki,które również nie były w najlepszej kondycji.
      -Jak my jutro pójdziemy do szkoły w takim stanie? -Zachichotała jedną i oparła głowę o jego ramię.
    -Przestańcie- Machnął ręką -Przychodziłem do szkoły w gorszym stanie  
     -Zawsze wyglądasz świetnie,więc nigdy nie widzę kiedy jesteś na kacu -Zapewniła to szybko druga a on uśmiechnął się.
Nazajutrz połowa szkoły wyglądała jak chodzące Zombie.Niektorzy zmyli się trochę wcześniej a inni balowali do trzeciej nad ranem,przesłali kilka godzin i rano zjawili się w szkole.Verdas z kolegami przyszli dopiero na trzecią lekcję i wyglądało równie okropnie co reszta szkoły.Każdy z nich był niewyspany i każdego bolała głową.Jednak rekordzistą został sam Leon który wczoraj wypił więcej niż sam ważył a dzisiaj nie mógł doliczyć się tabletek na ból głowy które już zażył 
    Udało mu się już zasnąć na czwartej lekcji i spałby tak dalej gdyby nie dziewczęcydziewczęcy chichot tuż nad jego uchem 
     -Czyżby kacyk męczył ?-Zobaczył roześmianą od ucha do ucha Castillo siedząca przed nim 
      -Nie twoja sprawa -Odpowiedział jej i znowu usiłował zasnąć 
      -Panie Verdas- Usłyszał tym razem głos nauczycielki.
      -Widzę że wczoraj Pan nieźle zabalował ale nie musi Pan tego okazywać,jest Pan w szkole.Szkoła nie jest od spania- Warknęła nauczycielka i wróciła do tłumaczenia lekcji 

piątek, 3 marca 2017

Rozdział 6 "Nienawidzę siebie za to że tak bardzo Cię Kocham"




Od wielkiej kłótni Verdasa i Castillo w szkolnej stołówce minął ponad tydzień a sytuacja ani trochę się nie poprawiła.Kłócili się już wcześniej w podobny sposób jednak nigdy tak dlugo się do siebie nie odzywali.Udawali że się nie widzą i nie znają.Castillo przychodziła na stołówkę kiedy Verdas wychodził a Verdas przychodził kiedy Castillo wychodziła.Na szkolnym korytarzu nawet na siebie nie spojrzeli
Tym czasem po długiej nieobecności z powodów przedłużonych wakacji we Francji do szkoły wróciła Daniele Daniels która chyba jeszcze nie wiedziała że w tym roku strasznie podskoczyła w rankingu żeńskim i teraz była na drugim miejscu tuż za Castillo.To że wróciła do szkoły wzbudziło lekką sensację.Wsrod dziewczyn które chciały posłuchać o Fashion Weeku w Paryżu na który jeździ co rok wraz z bogatymi rodzicami jak i części męskiej.Mimo tego że miała wpływowych rodziców ona sama nie była zbyt inteligentna,chodź należała do jednych z najładniejszych dziewczyn w szkole
      -Dani Daniels-  Oparł się o szafkę Verdas
      -Leon Verdas -Odpowiedziała dziewczyna a on podszedł do niej i złapał ją za rękę.
       -Mogę liczyć na jakiegoś buziaka od Ciebie? Dawno się nie widzieliśmy- Poruszył brwiami
     -Wcześniej jakoś nie byłeś mną zainteresowany- Powiedziała a on przygowździł ją do szafki i pocałował zwołując na siebie wzrok wszystkich w tym Castillo która stała niedaleko wraz z koleżankami.Przez chwilę wyglądała jakby ktoś wrył ją w ziemię,jednak później uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową z niedowierzaniem a potem poszła w głąb korytarza.
     -Nadal całujesz nieźle-Powiedziała Daniels kiedy oderwali się od siebie.Nadal? Czy on wcześniej się już z nią całował?
     -Idziemy- Szepnął jej do ucha i poszli razem w stronę stołówki
Kolejna przerwa? =Kolejna bójka
Wystarczyło jedno krzywe spojrzenie i jeszcze zły dzień i potrafił dostać ataku furii.
   -  Zostaw go Verdas -Dziewczyna przedarła się przez tłum i stanęła z nim twarzą w twarz.Nie był ani trochę zaskoczony,jego akcje zawsze sie tak kończyły.Interwencjami Castillo a później ich kolejną kłótnią
     -Nie dramatyzuj i chodź ze mną na randkę- Powiedział szybko a ona uniosła brwi
     -Marzenia ściętej głowy -Zadarła głowę do góry a chłopak poczerwieniał po cebulki włosów.Odwrocił się do chłopaka trzymanego przez Jamesa
     -Na jutro odrabiasz za mnie wszystkie prace -Powiedział okularnikowi- Za nas dwóch- Wskazał na Sevilla
     -On nie będzie nic za Ciebie robił- Zasłoniła chłopaka
     -Nie ty o tym decydujesz -Syknął
     - A własnie że ja -Powiedziała -Nienawidzę Cię- Dodała
       -Ty ździro -Był tak zdenerwowany że złapał ją za ramię i przycisnął do ściany
        -Verdas w końcu przejrzał na oczy -Powiedziała jedna z wytapetowanych chearliderek
      -To ja Cię nienawidzę -Powiedział do dziewczyny- I nienawidzę siebie za to że tak bardzo Cię kocham Castillo -Szepnął i poluźnił uścisk
   -Jeszcze tydzień temu o ile dobrze pamiętam przy wszystkich na stołówce nazwałeś mnie dokładnie tak samo i oswiadczyłeś że od tej pory się nie znamy,a znowu robisz to samo!
 Jestem dla Ciebie tylko zwykłą ździrą -Wyszeptała a w jej oczach pojawiły się ślady łez -Nie możesz kochać takiej dziwki jak ja  -Odeszła a on uderzył się w twarz ręką
        
 

One Shot Leonetta

   Scarlett Castillo była jedną z największych pracoholiczek jakie kiedykolwiek chodziły po ziemii.Pracowała jako starszy podsekretarz w firmie zajmującej się turystyką i naprawdę lubiła te pracę a teraz była na kolejnej drodze do awansu więc pracowała jeszcze ciężej ku niezadowoleniu swojego narzeczonego- Lèona Verdasa z ktorym z którym poznała się właśnie w firmie w której mężczyzna był klientem.Scarlett miała skończone dwadzieścia sześć lat a zachowywała się jakby była już dawno po czterdziestce.Była perfekcjonalistką i całe jej życie było uporządkowane co do godziny.Miała krótkie czarne włosy i prostokątne okulary tego samego koloru. Ubierała się raczej klasycznie,nie lubiła afiszować się swoją kobiecością ponieważ uważała że jeśli ktoś ma ją pokochać to pokocha ją za charakter i tak się właśnie stało,gdyż dwudziestoosmioletniemu Verdasowi naprawdę spodobała się jej nieśmiałość i skrytość
    -Mamo nie!- Zawyła dziewczyna do telefonu-  Błagam Cię,nie teraz! Nie rób mi znowu tego- Zaskrzeczała do telefonu kiedy razem z Leonem szli podczas jej przerwy obiadowej na Lunch do pobliskiej restauracji
    -Scarlett,nie przesadzaj- Usłyszała surowy głos matki w telefonie -To jest Twoja siostra,to tylko dwa tygodnie.Sprobuj się z nią jakoś dogadać
    -Ja nie potrafię się z nią dogadać,ona zamieni mi mój dom w wysypisko i Ty wiesz o tym-Podniosła głos
    -Chcesz aby twoja siostra wylądowała na ulicy? -Zapytała matka a dziewczyna zamysliła się.To wcale nie był głupi pomysł.Jest ciepło a zalatwienie jakiegoś kartonu nie będzie trudne
    -Tak czy siak,jutro Violetta będzie u Ciebie,zostanie na dwa tygodnie czy tego chcesz czy nie,postaraj się z nią dogadać-Potem słyszała już tylko pikanie w słuchawce
    -Jasny szlag!-Warkneła a Leon spojrzał na nią pytająco
     -Violetta jutro przyjeżdża,na całe dwa tygodnie -Jęknęła
     -Violetta? -Zapytał zdziwiony
      -Moja przeklęta siostrzyczka -Westchnęła zła a on ponownie uniósł brwi.Był pewien że Scarlett nigdy nie wspominała o żadnej siostrze.Poznał jej rodzinę,nawet tą daleką ale o jej siostrze nigdy nie usłyszał zmianki
     -Nigdy nie wspominałaś że masz siostrę- Powiedział jej kiedy usiedli w restauracji po drugiej stronie ulicy i złożyli zamówienia
   -I uwierz mi że mam ku temu powody -Warkneła i ukryła twarz w dłoniach
   -Opowiedz o nich -Złapał ją za rękę
     -Violetta nie jest ani trochę podobna do mnie mimo tego że mamy tych samych rodziców.Cała rodzina zastanawia się w kogo ona się wdała..-Szepnęła
     -Ma gdzieś wszystkie zasady i reguły,od zawsze tak było,już wtedy kiedy byłyśmy dziećmi..nie interesuje jej nic poza swoim wyglądem i chłopakami na jedną noc..
     -Pracuję?  -Zapytał ją
      -Może wyda ci się to dziwne ale od zawsze wszystko jej przychodziło z łatwością,nigdy się nie uczyła i zawsze miała same piątki i najlepsze średnie w szkole.Nie to co ja,nie dosc że siedziałam po nocach z nosem w książkach to i tak zawsze byłam od niej gorsza.Bylo tak ze wszystkim.To ona była ta śliczna,każdy chłopak w szkole za nią latał a przyjaciele ustawiali się w kolejce,była chearlkderką w szkole a potem została Stewardesą,która lata z kraju do kraju i pewnie wciąż podrywa głupich mężczyzn a potem zostawia ich.-Zakończyła
    -Może trochę przesadzasz,nie może być aż taka zła -Ścisnął mocniej jej ręke
    -Obiecaj mi coś- Spojrzała mu w oczy- Nie rozmawiaj z nią,unikaj jej jak ognia,proszę- Wyszeptała
   -Aale  dlaczego?-Zapytał zdziwiony
   -Leon nie znasz jej,nie wiesz jak ona wygląda,nawet nie będziesz wiedział kiedy a ona owinie sobie ciebie wokół palca
    -Przecież jestem twoim narzeczonym- Powiedział- Nie zrobilaby czegoś takiego własnej siostrze -Powiedział
   -Uwierz mi,ona nie ma zahamowań i nie interesuje ją to czy z kimś jesteś czy nie.Dlatego musisz mi obiecać że będziesz się trzymał od niej z daleka-Powiedziała twardo
    -Spokojnie,będę- Uspokoił ją a potem pocałował w policzek
Następnego dnia wieczorem owej Violetty jeszcze nie było,dlatego jego narzeczona postanowiła skorzystać z okazji i pojechała zrobić zakupy.On sam wziął szybki prysznic i zaczął się ubierać kiedy usłyszał dzwonek do drzwi,myśląc że to Scarlett zszedł szybko na dół i otworzył drzwi.Za drzwiami jednak nie zobaczył Scarlett tylko piękną brunetkę ubraną jeszcze w strój Stewardessy.Musial przyznać Scarlett że nie przesadziła jeśli chodzi o jej wygląd,dziewczyna  zalicza się do trójki  najpiękniejszych kobiet jakich kiedykolwiek widział.Miała bardzo delikatną urodę która naprawde robiła wrażenie.Byl pewien że jej duże oczy było widać z odległości kilometra,różowe policzki i dołeczki w nich dodawały jej jeszcze większego uroku a duże czerwone usta tylko to wszystko dopełniały.Miała bardzo długie kręcone włosy które sięgały jej do dolnych parti pleców.Posłała mu szeroki uśmiech
    -Ty pewnie jesteś Leon -Zmierzyła chłopaka wzrokiem a ten dopiero teraz zauważył że ma na sobie jedynie spodnie- Jestem Violetta -Podała mi rękę a on pomimo zakazu Scarlett uśmiechnął się do niej i uścisnąl jej rękę
    -Pomogę Ci z tym -Przejął od niej bagaż i wniósł go do pokoju a potem włożył na siebie koszulkę
     -Wcześniej było lepiej- Rzuciła dziewczyna i zaśmiała się
    -Aż tak Ci się podobało?  -Zapytał ją
    -A no wiesz,widziałam dużo lepsze ale dajesz radę- Ponownie podała mu uśmiech i w tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się  i w drzwiach stanęła Scarlett która szybko zmierzyła oboje wzrokiem
    -Violetta,myślałam że będziesz rano-odezwała się
   - Chciałam z Wami pobyć trochę dużej- Uśmiechnęła się brunetka i przytuliła się do starszej siostry
    -Pokaże Ci twój pokój- Powiedziała kiedy dziewczyna ją puściła
   -Mogę nawet spać na kanapie- Powiedziała Violetta
    -Mamy od tego pokój gościnny- Odparła Scarlett
     -Nic się nie zmieniłaś zawsze poważna Scarlett
    -Ty również nic się nie zmieniłaś,cały czas widzisz życie tylko w kolorowych barwach
    -A takie nie jest? Trzeba cieszyć się każdym dniem siostro a nie tylko praca i obowiązki
   -Z tego co mówiła mama to Ty aż za bardzo cieszysz się tym życiem
    -To ze lubię poimprezowac to jedno,a to że kocham swoje życie to drugie.-Zakończyła
   -Dziewczyny,mam pomysł- Wtrącił się Leon -Co powiecie na to żeby zjeść wspólnie kolację? -Zapytał -Muszę poznać trochę bliżej szwagierke -Dodał a Scarlett poczerwieniała aż po cebulki włosów
   - Leon-Warknęła przez zęby- Myślałam że o tym rozmawialiśmy
  -Chce tylko zjeść we trójkę kolację- Bronił się chłopak
    -Jak chcesz -Warkneła Scarlett a Violetta Spojrzała na nią zdziwiona
  
W tym domu było tak cicho że Violetta nie mogła ani trochę spać.Ten dom tak strasznie różnił się od jej mieszkania a którym panował ciągle haos i bałagan i ciągle była puszczana muzyka.Dlatego pomimo tego że raczej kiedy tylko miała wolne i wstawała po południu to teraz obudziła się o wiele wczesniej.Zeszla na dół i zobaczyła swoją siostrę w grubej dwuczęściowe piżamie i kubkiem kawy w ręku,czyli jest na prawdę wcześnie.Naprzeciwko niej siedział Leon który grzebał w telefonie i wyraźnie się z czegoś śmiał
     -Może byś się tak ubrała- Wskazała na jej dość krótką satynową  czerwoną koszulę nocną z wycięciem na dekolt
    -Zawsze tak śpię -odpowiedziałam.Nigdy nie ukrywałam że lubię być w centrum uwaga.Lubie dobrze wyglądać,jestem młoda i zamierzam jeszcze trochę nacieszyć się życiem.
Siostra ponownie zmierzyła ją morderczym wzrokiem i skończyła pić swoją kawę.
    -Zaraz muszę wyjść-Oznajmiła Scar- A ty o której wychodzisz? -Zwróciła się do Leona
    -Mam wolne -Odparł chłopak i ponownie zaczął wpatruwać  się w ekran telefonu.Nic dziwnego że unikał patrzenia na Scar,która wyglądała jak zakonnica z celibatu,nic się nie zmieniła odkąd widział a ją po raz ostatni.Wygląd nie jest najważniejszy i nigdy nie będzie ale jej siostra już przesadzała.Duże workowate ubrania,krótkie włosy i duże okulary oraz zupełny brak makijażu,bez przesady
  

środa, 1 marca 2017

Rozdział 5 Dla mnie już nie istniejesz




Wszedłem  na stołówkę w towarzystwie Madilyn Jones,jednej  z najładniejszych dziewczyn w szkole.Razem z Jamesem spotkali ją na palarni,kiedy przechodziła tamtędy razem z koleżanką którą zajął się Seville.Mam gdzieś zazdrosne spojrzenia innych dziewczyn,choć nadalnie bardzo mnie intrygują ich zaczepki.Kilka osób kiwa do mnie głowami kiedy obok nich przechodzę a pozostali starają się na mnie nie patrzeć.Boją się mnie,żadnej kobiety nigdy bym nie uderzył pomimo tego że do większość z nich nie mam za grosz szacunku.Ale Halo,postawcie się na moim miejscu,każda z nich uważa się za świętą i mówi że ma do siebie szacunek a jeszcze tego samego dnia mój telefon zawalony jest zdjęciami ich tyłków,brzuchów i piersi.Jestem jak każdy facet,lubię popatrzeć na laskę z dużym biustem ale nie chciałbym mieć za żonę dziewczyny która rozsyła swoje nagie zdjęcia.Nie kryje się z tym że odpowiadam im na takie zdjęcia,oczywiście jeśli dziewczyna naprawdę ma co pokazać.Każda z tych dziewczyn żeby ze mną być wskoczyłaby mi do łóżka i nawet nie musiałbym jej tego proponować,obudźcie się mamy dwudziesty pierwszy wiek i będzie tylko gorzej.
Madilyn była wysoką blondynką o dość nietypowym kolorze oczu i o zajebistej sylwetce,której zazdrościła jej niejedna dziewczyna.Musze przyznać że na pierwszy rzut oka spodobała mi się ale jestem pewien tego że za dwa dni zapomnę o tym że kiedykolwiek przeszedłem z nią kilka metrów.Przykro mi,ale taki już jestem.Nie jest łatwo mnie zadowolić,jestem wymagający w stosunku do kobiet,ale tacy już są mężczyźni.Zrozumcie w końcu że charakter zawsze będzie na drugim miejscu,bo który facet chciałbym mieć super inteligentną dziewczynę,choć nieco przemadrzałą ale nie mógłby z nią nigdzie wyjść bo najzwyczajniej w świecie troszczy się o Was i o wasze oczy.Kazdy facet lubi zgrabne tyłki i duże piersi ale jeśli kobieta ma duże piersi tylko dlatego że wygląda jak wieloryb a piersi są tylko kolejnym wałkiem skóry nie ma w nich nic fajnego.Innym przykładem jest bardzo ładna dziewczyn a która nie potrafi rozróżnić psa od kota i chichota za każdym razem kiedy Ty zadasz jej pytanie co najbardziej lubi jeść. Dziewczyny to nie jest słodkie tylko żałosne.
Madilyn wydawała mi się trochę inna,odpowiadała na jego pytania bez tego irytującego chichot,choć i tak widzię w jej oczach że cholernie jej się podobam
W końcu dotarłem do swojego stolika i odsunąłem dziewczynie krzesło a ona odplaciła mi to całkiem ładnym uśmiechem.
     -Leon-Dopiero teraz zauważył Nancy Ford i Bonnie Moore siedzące naprzeciwko niego.No tak,to ich stałe miejsce -To miejsce Violetty -Wskazała na krzesło na którym siedziała Madilyn
     -Violetty tu nie ma -Przewróciłem oczami.
Nasz stolik był jedyny w swoim rodzaju.Scena na której siedzieli tylko popularni też była podzielona.Na najniżyszym stopniu siedzieli założyciele zespołów,o jeden stopień wyżej przy siedmiu stolikach było miejsce dla koszykarzy i lekkoatletów. Kolejny stopień jeszcze wyższy zajmowali siatkarze a kolejny piłkarze i chearliderki.Jego stolik był sam na najwyższym stopniu co bardzo mu odpowiadało bo miał stąd idealny widok na wszystkich.Byl to typowy szkolny stolik sześcioosobowy i miejsca zawsze były takie same.Po jego lewej stronie siedział James a obok niego Nancy i Will.A po jego prawej stronie siedziała Violetta i Bonnie,więc nic dziwnego że koleżanki Castillo były zbulwersowane
        -A jak przyjdzie? Gdzie ma usiąść? -Odezwała się Bonnie
        -Z tego co mi wiadomo niespecjalnie lubi tu przesiadywać.-Odparlem zgodnie z prawdą
     -To w takim razie siedź tu sobie z nią -Wskazała na Jones -Wyrzuciles Viole z jej stałego miejsca dla jakiejś laluni- Dodała Moore i obie skierowały się w stronę wyjścia
Może faktycznie przesadził? Zawsze mieli ustaloną szóstkę,może nie powinien    wkręcać tutaj ledwo poznanej laski
    -Widać że przyjaciołeczki Castillo -Odezwała się dziewczyna lekko oburzona  a on tylko przytaknął delikatnie
    -Nie powinny wtykać swoich długich nosów w nasze sprawy,skoro mnie tutaj przyprowadziles to chyba miałeś mi temu powody- Kontynuowała dalej -A ta cała Castillo to wcale nie jest taka święta.
Na dźwięk nazwiska dziewczyny zapaliła mu się czerwona lampka
Gdzie ta spokojna dziewczyna którą poznał w palarni?
     -Violetta jest w porządku -Odezwałem się a ona uniosła brwi
     -Ach,no tak- Zaczęła a jego zaczął coraz bardziej irytować jej zachowanie- Nie wiem czy wiesz,ale mój brat od jakiegoś czasu za nią szaleje-Błagam Was niech ona się w końcu zamknie
  -Brat?  -To ona ma Brata? Jeśli tak to z całego serca współczuję jej bratu ktory pewnie każdego dnia i o każdej porze musi wysłuchiwać jej bzdur
    -Mój starszy brat,cały czas o niej nawijał a ona nawet nie wiedziała o jego istnieniu
   -Skoro nie była nim zainteresowana to chyba.. -Przerwała mu
    -Nie była nim zainteresowana bo nie był przystojny i nie miał Mercedesa,gdyby był przystojny i miał drogi samochód to jestem pewna że szybko by do niego przybiegła- Zakończyła
    -Nie znasz jej-Podniósł głos.Co za idiotka? Jak ona może tak mówić o Violetcie?Kretynka  -Violetta taka nie jest i to jest ostatni raz kiedy wyraziłas się o niej w taki sposób.Spadaj -Warknął a ona zatrzepotała rzęsami
   -Aale Leon- Zaczęła
    -Powiedziałem wypad i lepiej żebyś dostosowala się do tego co ci powiedziałem- Powiedział chłodno.Spojrzal na nią i zobaczył w jek oczach zdziwienie zmieszane z rozczarowaniem.Straciła szansę
Kilka sekund po tym jak Jones opuściła jego stolik drzwi stołówki otworzyły się i zobaczył w nich Castillo.Chciał ją jak najszybciej przeprosić za to że ją popchnął.Wcale tego nie chciał.Wstał ze swojego miejsca i zaczął kierować się w stronę dziewczyny
     -Możemy pogadać? -Powiedział cicho a ona otworzyła szerzej oczy
     -Niby o czym chcesz ze mną rozmawiać- Zadrwiła
     -Violetta..nie Możemy w spokoju pogadać? -Zapytał zrezygnowany.Kiedy on chce spokojnie z nią porozmawiać to jej wydaje się że to jego kolejny żart a przecież wcale tak nie jest
     -O ile dobrze pamiętam- Warkneła- Rano zamknąleś mojego przyjaciele w schowku na miotły a godzinę później popchnąłeś  mnie -Założyła ręce na piersi
   -Właśnie za to chciałem Cię przeprosić- Odparł
   -Ty -Zadrwiła ponownie o zaśmiala się cicho -Ty nie przepraszasz Verdas.Z Tobą się już nic nie da zrobić
    -Dlaczego Ty masz o mnie takie zdanie?  Tylko Ty jedna w szkole jesteś przeciwko mnie,nawet twoje przyjaciółki..
    -Dlaczego mam coś przeciwko Tobie? Bo jesteś aroganckim gnojkiem,który nie widzi nic innego niż czubek własnego nosa i jedyne co się dla Ciebie liczy to na którym miejscu Jesteś w rankingu.Chciałeś odpowiedzi,masz ją.
   -A niby twój Gabe jest ode mnie lepszy? Sam chodzi na imprezy i  wiecznie się biję,więc czemu tylko mi się dostaje?
   -Chyba pomyliłeś Gabe'a z Tobą  -Powiedziała 
   -Nic nie pomyliłem ale już znam przyczynę Twojego zachowania Castillo,Ty po prostu tylko we mnie dostrzegasz wady.Twój Bastian codziennie po szkole szlaja się wieczorami po mieście z dilerami,twój Gabe ostatnio zaliczył niezłego zgona na imprezie.Ale ty i tak dostrzezesz w tym wszystkim tylko moją winę
    -Bo jesteś gnojkiem -Odparła swobodnie
     -Wiesz co? W tym momencie przesadzilas.Nienawidzę Cię,rozumiesz? -Przygowździł ją do ściany i zaczął krzyczeć- Nienawidzę Cię za to że od tylu lat latam za Tobą jak idiotaa ty ciągle dajesz mi kosza przy wszystkich,nawet mnie nie znając,nienawidzę Cię za to że traktujesz mnie jak wroga a ja wciąż nie potrafię sobie Ciebie odpuścić.To Nie ze mną jest coś nie tak,tylko z Tobą!  To ty wiecznie zadzierasz nosa!To Ty jesteś wredną suką i ździrą.Jedyny błąd jaki kiedykolwiek popełniłem to ten że kiedykolwiek poprosilem Cię o randkę,ake wiesz co? -Walnął ręką o ścianę- To się właśnie skończyło,nie będę dłużej latał za zwykłą dziwką.Dla mnie nie instniejesz,jesteś suką i już zawsze nią pozostaniesz!Od dnia dzisiejszego się nie znamy- Ponownie uderzył w ścianę i wyszedł ze stołówki trzaskając drzwiami

wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział 4 Davidoff

   




          Wybrali dwuosobową ławkę tuż za Castillo i Moore,szczególnie ta pierwsza wydała się być tym faktem załamana.Nauczycielka zaczęła prowadzić lekcję a on ukrył twarz i położył się na ławce.Miał dosyć tych lekcji,z matury powinien dostać co najmniej bardzo dobry bo sam fakt że pojawił się na tych egzaminach był niesamowity.Podniósł głowę i rozejrzał się po klasie.James już dawno odleciał i teraz słyszał tylko jego płytki oddech. Zazdrościł kumplowi że tak łatwo potrafił zasną,sam miał z tym niemałe trudności.Kiedy odwrócił się w stronę przeciwną do tablicy zobaczył ładną blondynkę patrzącą na niego.Puścił jej oczko a ta ukazała rząd białych zębów machając przy tym w jego stronę.Tuż przednik siedziała Violetta jak zwykle wsłuchana w nauczycielkę robiła zawzięte notatki.Kujon
Zaczął bawić się jej długimi brązowymi włosami a ona odwróciła sie się do niego i spjrzała na niego morderczym wzrokiem
      -Nigdy nie dasz mi się nacieszyć -Wyszeptał i puścił do niej oczko.Znowu środkowy palec
       -Skończ z tym palcem -To sie robi nudne -Zaswiergotał jej do ucha
          -Tak samo nudne jak ty-Warkneła i odwróciła się w stronę tablicy.W tym samym czasie drzwi do klasy otworzyły się i stanął w nich dyrektor szkół p.Jeffersoon,dopiero później zauważył że za jego plecami stoi wycierus i Toby Mackfire z młodszego rocznika.Na widok wycierusa z wciąż kapającym szamponem na włosach wszyscy ryknęli śmiechem 
        -Panie Verdas i Panie Seville czy moglibyście mi wyjaśnić w jamk sposób głową pana Grap'e jest oblana szamponem 
         -To on w końcu umył włosy? -Przybili sobie piątki 
         -Czy oblaliście Bastiana szamponem do włosów i zamkneliscie w kantorku woźnego?- Zapytał surowo
        -Wyświadczylismy całej szkole przysługę- Odezwał się James a klasa ryknęła śmiechem 
         -Idioci !-Odwróciła się do nich Castillo -Co on wam zrobił? Nienawidzę Cię Verdas,rozumiesz?!-Krzyknęła- Panie Dyrektorze,wezmę Bastiana do łazienki,mam w szafce suszarkę i szybko doprowadze go do porządku- Wyjaśniła 
      -Dziękuję Violetto,a wy dwaj do końca tygodnia zostajecie po lekcjach- Wskazał palcem na nich dwóch i wyszedł.


Wychodząc z klasy  zamiast codziennego gwaru na korytarzu składającego się z rozmów,śmiechów i kłótni innych osób spotkała ją kompletna cisza,a na korytarzu nie było ani jednej żywej duszy,a przecież było zaledwie sześć minut do dzwonka który przypominał uczniom liceum o kolejnej lekcji.Poszła w głąb korytarza i od razu dobiegł ją dźwięk krzyczącego tłumu.Podeszła trochę bliżej a z każdym kolejnym krokiem słyszała coraz więcej,teraz dotarło do niej co się znowu działo.Biegła coraz szybciej aż w końcu zobaczyła wielki okrąg składających się z większości uczniów,ale co gorsza w tym kręgu znajdował się Verdas który okładał pięściami chłopaka który leżał teraz pod nim.Przedarła się przez tłum i popchnęła Verdasa
-Zostaw go w spokoju!-krzyknęła a on uśmiechnął się do niej 
- Jak możesz?!- krzyknęła i poczerwieniała na twarzy i obróciła się by pomóc wstać chłopakowi czym jeszcze bardziej zdenerwowała Verdasa -Co on ci takiego zrobił?! 
    -To raczej kwestia tego że sie urodził,jeśli wiesz co mam na myśli -Podszedł do niej i dotknął prawą ręką jej policzka a ona straciła jego rękę 
    -Znalazł Grap'e w tym składziku i podkablował nas -Warknął do chłopaka leżącego na podłodze i ponownie zbliżył się do niego  -Przez Ciebie zostaje po lekcjach do końca tygodnia- Kopnął go w brzuch.Chlopak krzyknął i złapał się za bolące miejsce 
     -Leon!-Krzyknęła dziewczyna i złapała to za ramię aby odciągnąć go od chłopaka.On jednak nie wiedząc kto co złapał odepchnąl ją do tyłu a dopiero potem sam się odwrócił.Castillo upadła i siedziała teraz na podłodze.Otworzył szerzej oczy.Skrzywdził ją.Popchnął..
      -Violetta..-Powiedział cicho i podał jej rękę 
      -Odejdź ode mnie -Złapała się za bolące ramię 
       -Ja przepraszam,nie wiedziałem że to Ty- Szepnął
      -Co się tutaj dzieje? -Koło nich  z nikąd pojawił się Gabe Black z brązową torbą na ramieni.Rozejrzał się po korytarzu i zobaczył Castillo siedzącą na podłodze 
      -Co Ty jej zrobiłeś?  -Krzyknął do Verdasa i pomógł dziewczynie wstać 
       -Romeo się znalazł!-Krzyknął Verdas i podszedł do blondyna 
      -Leon! Uspokoj się- Will i James złapali to w pasie  i odciągnęli od chłopaka  -Jeszcze sie policzymy Black!Załatwię Cię,rozumiesz?! -Krzyknął do chłopaka który podniósł Castillo do góry 
     -Puśćcie mnie- Krzyknął do kolegów  -Dajcie mi go zabić!  
     -Zrobił Ci coś? -Usłyszał jeszcze głos Blacka mówiącego do Castillo
Od kiedy  ten idiota jest taki święty? Jeszcze niedawno widział go jak palił za murami szkoły,a teraz?  Zgrywa przed Castillo wielkiego bohatera i świętego 
Nagle jego samego naszła ochota na papierosa.Palił tylko w kryzysowych sytuacjach a ta do takich nalezała.Trener kategorycznie zabronił mu palić ale czasem nie mogl już wytrzymać 
      -Chodź zapalić- Zwrócił się do Sevilla kiedy trochę ochłonął,ten poklepał to po ramieniu  i razem wyszli z budynku.
Kiedy znaleźli się w palarni wyciągnął z kieszeni swoje ulubione Davidoffy,może i palił papierosy  ale nie palił takiego szajsu jak L&M czy Chesterfield jak wszyscy jego koledzy.Wziął do ust jednego Davidloffa i podpalił jego koniec zapalniczką.Czarny dym wypełnił jego płuca i poczuł się o niebo lepiej

sobota, 18 lutego 2017

Rozdział 3 Prezent

     Odkąd pamiętała nie przepadałam za deszczem,zawsze źle mi się kojarzył.Kojarzył mi się ze smutkiem albo co gorsza ze złamanym sercem.A już najbardziej nie przepadała za deszczem kiedy akurat postanowiła spóźnić się na szkolny autobus,który odjechał jej prosto sprzed nosa i była zmuszona  biec do szkoły cztery kilometry aby zdążyć na pierwszą lekcję a deszcz wcale jej tego nie ułatwiał.Jej włosy wyglądały tak jakby kilka minut temu wyszła z basenu a płaszcz który był rzekomo przeciwdeszczowy zaczął jej przemakac
Kilka kroków przed nią zatrzymał się czerwony sportowy samochód z którego wysiadł Gabe  Black,kapitan szkolnej drużyny siatkarzy.Niezła partia.Był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole i naprawdę świetnie grał w siatkówkę
   Chłopak wziął od niej parasol i zaczął trzymać go nad jej głową.Prawdziwy Gentelman.
    -Chętnie Cię podwiozę.- Zaoferował się chłopak i ukazał rząd białych zębów
Spojrzała na swoje mokre włosy i przemoczony płaszcz i pokiwała głową na znak że się zgadza, na co chlopak uśmiechnął się i otworzył jej drzwi od strony pasażera
Wchodząc do samochodu obłożonego białą skórą poczuła uderzenie ciepła i dźwięk muzyki 
Chłopak wszedł do samochodu z drugiej strony,zapiął pasy i odpalił samochód podgłaśniając przy tym muzykę
Dziewczyna przejrzała się  w lusterku bocznym i zakryła usta dłonią a potem zaczęła wyjmować ze swojej torebki kosmetyki
    -Dlaczego mi nie powiedziałeś że wyglądam jak straszydlo?- Zapytała go
    -Zawsze wyglądasz pięknie,nawet przemoknieta do suchej nitki -Uśmiechnął się
 

     Zatrzymał się na szkolnym parkingu,rozłożył czarny parasol i obszedł samochód aby otworzyć jej drzwi.Chłopak był naprawdę miły a kiedy widywała go w szkole była pewna że jest aroganckim dupkiem pokroju Verdasa i Sevilla

Verdas i Seville w tym samym czasie wysiedli z czarnego sportowego samochodu Leona i już mieli wchodzić do szkoły kiedy zobaczyli coś czego nie powinni,szczególnie właściciel czarnego samochodu.Ich znajomy,a raczej ich od dzisiaj dawny znajomym otworzył drzwi od strony pasażera w swoim samochodzie i podał rękę jakiejś kobiecie,obaj chcieli iść pogratulować chłopakowi nowej "dupy",wiedzieli że czym prędzej sobie jakąś znajdzie ale nie spodziewali się że z jego samochodu będzie wysiadać Violetta Castillo
Chłopak zrobił się cały czerwony na twarzy i czuł wzrastającą w nim złość.Jak on śmie? Jak on może wozić ją tym swoim gruchotem i jeszcze trzymać jej parasol nad głową?
     -Leon Leon Leon- Złapał go James za ramiona i odwrócił w swoją stronę -Uspokoj się,to tylko zwykła panienka..-Zaczął chłopak
    -To nie jest dla mnie zwykła panienka -Powiedział chłopak i trzasnął drzwiami samochodu
Wszedł do szkoły wściekłym krokiem i zdjął kurtkę którą wrzucił do szafki a klucze od samochodu schował do kieszeni czarnych spodni
   -Co mu jest? -Zapytał Will Jamesa
    -Nie co tylko Kto -Powiedział Seville  -Gabe Black podniózł Castillo do szkoły i Leon jest trochę przez to nie w humorze
    -Idziemy- Powiedział Verdas i poszli e stronę szafki Castillo
  Zawsze tam stali,była to jedna z dwóch miejscowek.Jedną z nich  było miejsce przy szafce Castillo a drugą wejście do damskich toalet gdzie zawsze przewijało się dużą pięknych dziewczyn
Oparli sie o szafki i obserwowali uczniów przechodzących przez korytarz
Ładne i popularne dziewczyny uśmiechające się do nich i puszczające im oczka,kolegów z drużyny,gitarzystów z irokezami i kolorowymi włosami i kujonów którzy omijali ich szerokimi łukami i starali się na nich nie patrzeć
Obok nich przeszła obojętnie Violetta nie zaszczycając żadnego z nich swoim spojrzeniem. Podeszła do swojej szafki i już chciała wpisać kod kiedy droge zagrodził  jej Verdas
     -Jak Ci minęła droga do szkoly?  -Zapytał ją
     -Nie musze ci sie spowiadać,odsun się- Powiedziała i próbowała własnymi rękami odciągnąć go od swojej szafki.Chłopak na to jedynie sie uśmiechnął i nie przesunął się nawet o centymetr
     -Uspokój się- Powiedział spokojnie  -Chce tylko sie  dowiedziec jak się jechało samochodem z Głąbem Blackiem 
     -Więc o to  Ci chodzi ? Dla twojej wiadomości jedynym głąbem w tym otoczeniu jesteś ty -Położyła nacisk na ostatnie słowo
    -Myslalem że nie kręcą Cię takie półmózgi jak on -Ciągnął dalej -Zawsze powtarzałas że uwielbiasz inteligentnych a teraz co? Polecialaś na przystojną buźke czy samochód? Kolejna blachara w tej szko.. -Poczuł uderzenie w prawy policzek który zaczął go piec
     -Jeszcze raz nazwij mnie..-Zaczęła
    -Blacharą? Powiedz mi tylko co on ma,czego nie mam ja? To ja jestem najlepszym sportowcem w tej szkole.To ja jestem na pierwszym miejscu w rankingu.To ja mam lepszy samochód.To ja..
  -To Ty jesteś największym narcyzem jakiego w życiu spotkałam
   -A Ty największą zołzą jaką spotkałem- Odgryzł się a dziewczyna założyła ręce na piersi
    -Skoro jestem aż taka okrutna to czemu cały czas za mną biegasz?! Daj mi święty spokój
     -Żeby jakiś Gabe-Głąb mi Cię odbił?
      -Odbił? -Zasmiala się- Ja nigdy nie byłam twoja,nie jestem twoja i NIGDY nie będę Twoja -Zaczęła
      -Kiedy Ty w końcu przyznasz że Ci się podobam?
      -Nigdy,bo tak nie jest.Nie podobasz mi sie.Wiedzą to wszystko z wyjątkiem ciebie!
     -Ty jędzo..
     -Wolę być jędzą,niż taką egoistką jak Ty!   Wokół nich zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi
    -Zobacz Verdas,zaczyna zbierać się Twoja widownia-Wskazała ręką na ludzi którzy zgormadzili się wokół nich- Więc zajmij się nimi a mnie zostaw w świętym spokoju i..
    -Zostawię,jak się  ze mną  umówisz -Wypalił a ona się zaśmiala
     -Prędzej umowie się z woźnym już z Tobą!-Zrobiła się cała czerwona na twarzy,znowu wyprowadził ją  równowagi
    -Violetta Violetta- Złapała ją Nancy Ford za ramiona i odciągnęła kilka kroków
    -Nie przejmuj się,chodź schowasz sobie wszystko do mojej szafki -Odezwała się Moore i pociągnęły Castillo w  przeciwną stronę
     -A buziak na pożegnanie?-Krzyknął Verdas a ona pokazała mu srodkowy palec

Razem z Jamesem szli korytarzem w stronę sal lekcyjnych,jak zwykle nie mógł obejść się bez usmieszków w stronę ładnych dziewczyn,które łykały to jak haczyk.Był dla nich wszystkich,były w niego tak zapatrzone że nie interesowało je że tylko się nimi bawi,żadna z nich nic dla niego nie znaczyła,nie interesował to nikt oprócz Castillo.
   -Jesteś przez tą dziewczynę jakiś nie swój -Zaczął James -Ale mam coś co Cię trochę ożywi -Wskazał palcem na Bastiana Grap'a siedzącego z nosem w książce  pod jedną z klas
     -Wspaniale wycierus Grap'e -Zadrwił Verdas i podeszli do niego najszybciej jak tylko umieli aby znowu im nie uciekł
     -Co tam wycierusie?  -Zapytał Verdas a chłopak poderwał się do góry z prędkością światla jakby spodziewał się napaści
      -Spokojnie spokojnie -Odezwał się Seville do tłustowłosego chłopaka
      -Swoją drogą nie wiem jak Castillo może wytrzymywać w towarzystwie kogoś kto nigdy nie widział szamponu do włosów- Wskazał na jego długie czarne włosy
    -Ale spokojnie,my za to jesteśmy na to przygotowani- Pogrzebał w torbie i wyjął z niej litrowy szampon do włosów
Usłyszeli dźwięk dzwonka,jednak za bardzo się tym nie przejęli,tylko korzystając z nieuwagi wycierusa wepchnęli go do kantorka woźnego i wylali mu całą zawartość szamponu na głowę
     -Potraktuj to,jaki nasz prezent gwiazdkowy -Oboje ryknęli śmiechem i wyszli z pomieszczenia udając się na lekcję
       -Verdas i Seville -Usłyszeli głos nauczycielki wchodząc do klasy.-Znowu śpóźnieni
       -Musi Pani nas zrozumieć,wręczaliśmy prezent gwiazdkowy- Powiedział Verdas
     -Mamy wrzesień- Warkneła nauczycielka
      -A słyszała Pani takie powiedzenie że dawać nie powinno się tylko w święta?  Tylko zawsze trzeba pomagać innym ? -Zapytał  a Castillo prychnęła z trzeciej ławki
  Jego wzrok przeniósł się na nią i puścił jej oczko
      -Siadajcie- Westchnęła zrezygnowana nauczycielka

    

   

wtorek, 14 lutego 2017

Rozdział 2 Lista



Nancy Ford i Bonnie Moore były najlepszymi przyjaciółkami Violetty Castillo.Nancy była wysoką dziewczyną o krótkich czarnych włosach i oczach tego samego koloru a Bonnie była blondynką o   średniej długości włosach i niebieskich oczach.Znaly się z Castillo już ładnych parę lat,poznały się pierwszego dnia szkoły i od tej pory były nierozłącznem.Jedyne z czym się nie zgadzały to podejście Castillo do Verdasa.Wedlug nich za surowo to oceniała,a starania chłopaka wydawały in się naprawdę słodkie.Nie rozumiały co dziewczyna widzi w niejakim Bastianie Grap'e ,który sam nie miał zbyt ciekawego towarzystwa i wcale nie był taki święty.Wszyscy to widzieli z wyjątkiem Castillo
  Całą trójką weszły na stołówkę w której było całkiem sporo ludzi.Wszyscy jeszcze żyli wczorajszymi oświadczynami Verdasa a Violetta była na niego wściekła jak osa.Ford i Moore zaczęły iść w stronę sceny na której siedzieli już na swoich miejscach Verdas ze swoją ekipą dlatego dziewczyna zatrzymała sie i rozejrzała się w poszukiwaniu Grap'e
      -Violetta..-Usłyszała głos Nancy- Idziesz? -Zapytała dziewczyna a Castillo dostrzegła w tłumie Bastiana czytającego książkę
      -Nie bede siedziała koło Verdasa -Oznajmiła -Idę do Bastiana
       -Violetta -Westchnęla Bonnie -Tam jest twoje miejsce,wśród nas,jesteśmy twoimi przyjaciółmi i to z nami powinnaś sie trzymać
       -Bastian też jest moim przyjacielem -Powiedziała dziewczyna
     -Zauważ w końcu że ten twój Grap'e też wcale nie jest taki święty.Odpusc już temu Leonowi i siadaj z nami -Pociągnęła ją w stronę sceny
       -Kto to się zjawił? -Zaczął James Seville i uśmiechnął sie do kipiącej ze śmiechu Castillo
    -Dla własnego bezpieczeństwa lepiej siedź cicho Seville- Powiedziała do chłopaka a ten uniósł obie ręce w geście obronnym
    -Złość piękności szkodzi,Castillo- Odgryzł jej się a ta rzuciła mu tylko zlowrogie spojrzenie
Kolejnym zdziwieniem było dla niej to że Verdas jak nie on siedział cicho i nie odezwał się do niej ani słowem co było dla niej zupełną nowością
     -Już jest!-Wstała jedną z chearliderek i przypieła kartkę do tablicy ogłoszeń.No tak,kilka lat temu jakaś płytka idiotka zrobiła listę najprzystojniejszych chłopaków w szkole.Od góry na dół i tak każdego roku ta lista zostaje"aktualizowana".Wokół tablicy ogłoszeń zgromadziło się mnóstwo uczniów.Chlopaków którzy chcieli się dowiedzieć na którym są miejscu i dziewczyn,które chciały się dowiedzieć za  którego chłopaka warto wziąść się w tym roku
     -Co Verdas? Nie zamierzasz podbiec zobaczyć na którym miejscu Jesteś w tym roku? -Zapytała Castillo
     -Nie muszę tego sprawdzać,co roku jestem na pierwszym miejscu..-Zaczął
    -Ekhem- Odkaszlnął James
     -Egzekwo z Jamesem -Dodał po chwili
     -Ojejku,a co jeśli okazałoby się że w tym roku jednak spadłeś.Czy twoje wielkie ego zniosłoby taką katastrofę? -Udała przyjętą
      -Przynajmniej nie jestem zadufaną w sobie egoistką,krytykującą wszystko i wszystkich- Odbił piłeczkę i Rozsiadł się nonszalancko na krześle przeczeszując palcami swoje włosy na co dziewczyny ze stolika obok westchnęły a on puścił im oczko na co Castillo westchnęła poirytowana
     -Zazdrosna? -Zapytał  i zaczął bujać się na dwóch nogach od krzesła
     -O ciebie?  -Parsknęła śmiechem -Prędzej oblałabym fizykę.
    -Dosyć tego!-Wtrąciła się Nancy i szepnela coś Castillo na ucho a ta zrobiła kilka wdechów aby się trochę uspokoić
     -Jej to nawet psychiatryk nie pomoże- Wtrącił na to Verdas.Violetta poczerwieniała na twarzy bardziej niż zwykle
     -Ty egoistyczny,podły,narcystyczny kre..-Zaczęła
     -Przestań skarbie,ja sie tylko tak z Tobą drażnie a ty wszystko bierzesz na serio -Ponownie zaczął bujać się na dwóch nogach od krzesła
Dziewczyna zgarnęła książki ze stołu, przezuciła torbę przez ramie i wyszła ze stołówki trzaskając drzwiami
    -Czy wy chodź raz nie możecie pięć minut wytrzymać bez kłótni!-Krzyknęła Bonnie
    -To moja wina że masz koleżankę wariatke? Która w dodatku nie zna się na żartach?
    -Tylko Ty kochasz tą wariatke- Dodała Nancy na co on machnął ręką
    -Kocham nie kocham,to i tak wariatka ktora nie widzi nic innego niż czubek własnego nosa-dodał
    -Nudzi mi się- Powiedział James -Castillo sobie poszłag i nie ma już z czego się śmiać
    -Pierwszaki chyba dawno nie mieli kocówki-Powiedział Verdas i razem wstali od stołu a dziewczyny pokreciły głowami z irytacją
    
        

piątek, 3 lutego 2017

Rozdział 17 "Nie mogę Cię stracić"

Obejrzał całe jej ciało a z każdym centymetrem był  coraz bardziej przerażony.Usiadł na przeciwko niej i ukrył twarz w dłoniach a ona szybko nałożyła na siebie bluzę i podeszła do niego
     -Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć- Spojrzał na nią z zawodem w oczach
      -To twój brat..-Zaczęła
       -To że jest moim bratem nie oznacza że mógł przez ten cały czas się nad Tobą znęcać!
       -Leon..już po wszystkim
       -Po wszystkim,bo nie pozwolę Ci zrobić krzywdy.Nigdy więcej -Przytulił ją do siebie- Przepraszam że Cię zostawiłem

Przez całą noc nie mógł zostać.Przez ten cały czas pluł sobie w twarz że nie zauważył tego wcześniej.Jak mógł nie widzieć że jego brat jest takim sukinsunem?Kiedy,było młodsi też byl agresywny.Wdawal się w bójki a ich mama przez to zaczęła mieć poważne problemy zdrowotne
Może gdyby nie wyjechał i nie zostawił jej samej to pod jego okiem nic by się nie wydarzyło? To wszystko jego wina
Zszedł na dół i spojrzał na zegarek,który wskazywał godzinę szóstą rano.Otworzyl górną szafkę i wziął z niej szklankę do której nalał zimnej wody
Bardzo się zdziwił kiedy zobaczył Kylie schodzącą ze schodów z małą torbą podróżną.Przez to wszystko zupełnie i niej zapomniał
     -Kylie..-Podszedl do niej -Przepraszam za wszystko
      -Leon -Powiedziała- Nic nie szkodzi,nie mozesz ot tak przestać jej kochać.Ona Ciebie też kocha,uwierz mi
     -Ale ty..ty mnie..-Zaczął Ale ona przyłożyła mu palec do ust
      -Kocham Cię,ale nikogo nie można zmusić do miłości.Wy oboje się kochacie,jesteście dla siebie stworzeni.Napisalam ci wszystko tutaj- Podała mu białą kopertę- Myślałam że śpisz,chciałam jak najszybciej zostawić Was samych
        -Kylie..ja Przepraszam -Powiedział
        -Nie masz za co Leon.Zawsze będziesz moim przyjacielem-Musneła delikatnie jego policzek i wyszła a on przesunął do siebie krzesło i otworzył kopertę

      Kochany Leonie!
     Przepraszam,że odeszłam tak nagle,ale widzę dalej ogromną miłość w twoich oczach.Niestety,nie jest to miłość którą czujesz do mnie.Wiem że nie można zmusić nikogo żeby się zakochał,dlatego postanowiłam odejść i nie stawać wam na drodze.Widac że kochacie się jak nikt inny i jesteście dla siebie stworzeni.
                     Kylie White-Twoja przyjaciółka

Kilka minut po przeczytaniu listu doszedł do siebie i poszedł do kuchni gdzie zaczął przygotowywać Violi śniadanie,które położył na tacy i zaniósł do pokoju dziewczyny
  -Proszę-usłyszał głos dziewczyny zza drzwi kiedy zapukał w nie dwukrotnie.
Wszedł do dużej sypialni i spojrzał na dziewczynę leżącą pod grubą kołdrą.Kiedys była taka piękna.Jej blade policzki stały się jeszcze bardziej białe a policzki już nie były takie pełne jak kiedyś.Nawet uśmiechała się zupełnie inaczej niż wcześniej.
      -Czemu mi się tak przeglądasz? -Z zamysłeń wyrwał go głos dziewczyny
       -Po prostu..zmieniłaś się.Kiedy wyjeżdżałem wyglądałaś inaczej -Położył jej tace na szafce obok i usiadł na skraju łóżka
        -Wybaczysz mi kiedyś? -Zapytał i poglaskał ją po zimnym policzku
       -Nie mam cze..-przerwał jej
       -Jest.To wszystko co się stało to moja wina -Powiedział- On był już taki wczesniej..zawsze mieliśmy z tym problem..nawet wtedy kiedy  byliśmy dziećmi.Wdawał się w bójki,które sam prowokował.Mama codziennie przychodziła do naszego liceum
      -Ale skąd mogłeś wiedzieć Leon.To nie jest Twoja wina -Złapała bo za ręke
      -Zostawiłem Cię- Wyszeptał i ponownie dotknął jej policzka po którym kapały strumienie łez
       -Gdybym wiedział..gdybys mi Powiedziała to ja od razu bym coś zrobił.
       -To nie jest takie proste..ja i tak muszę do niego wrócić..
       -Co?! -Poderwal się chłopak -Ty chyba sobie żartujesz!
        -Leon..posluchaj,usiądź i się i uspokój to ci wszystko wytłumaczę -Powiedziała a chłopak ponownie opadł
      -Kiedy poznałam Brady'ego był zupełnie inny.Zabieral mnie na randki,kupował kwiaty,przedstawiał swoim znajomym,więc przyjęłam jego oświadczyny pomimo tego że znałam go tak krótko.To był błąd.Po tym wszystkim zadzwonili do mnie moi rodzice,ktorym przysyłałam pieniądze na spłatę kredytu.Zadzwoniła do mnie mama że wraz z ojcem stracili pracę.Brady im obu załatwił pracę i każdego miesiąca spłacał ich kredyt.Jestem od niego uzależniona.
     -Przecież ja mógłbym spłacic ten kredyt od razu,na dniach i załatwić im inną pracę!Violetta zaufaj mi!
     -Nie Leon,nie mogę Cię o to prosić
      -Nie prosisz,bo ja sam to robię bo chce,jeśli nie chcesz być ze mną to i tak nic nie zmienia bo  i tak spłace ten kredyt i kupię ci własne mieszkanie.Zrobie wszystko,tylko do niego nie wracaj.Nie chcę..nie mogę Cię stracić.Za bardzo Cię kocham -Wtulil twarz w jej włosy

wtorek, 31 stycznia 2017

Rozdział 16 "Nie zostawię Cię z nim samej"

Na widok Verdasa pękło jej serce.Nie.Już to nie miała..teraz w jej sercu pozostała tylko i wyłącznie czarna dziura.Nie wiedziała ile trwał ich kontakt  wzrokowy.Może kilka minut a może tylko sekundę?  Nie miała pojęcia,ważne było dla niej to że znowu go widziała całego i zdrowego.Tak jak wtedy kiedy widziała go po raz pierwszy utonęła w jego zielonych oczach,widziała w nich swoje odbicie.Z jego spojrzenia tak bardzo chciała wywnioskować czy on tęsknił za nią równie mocno jak ona za nim.Jednak jego twarz nie zdradzała żadnych emocji,po prostu stał na przeciwko niej i patrzył na nią.
     -Leon -Wymienił uścisk z Leonem Brady i wpuścił ich do środka.Właśnie.Ich.Wczesniej nie Zwróciła uwagę na bardzo ładną blondynkę stojącą obok Leona ubraną w czarną elegancką sukienkę.Patrzała na nią.Czyżby wiedziała o romansie jej i Leona?
   Brady,Violetta- Jej imię wypowiedział znacznie oschlej -Poznajcie Kylie -Uśmiechnął się lekko -Moją dziewczynę
Zakreciło się jej w głowie a przed oczami pojawiły się mroczki.Nie wiedziała czy to reakcja na nową dziewczynę Leona czy to efekt tego że przez ostatnie dni tak drastycznie schudła.Po kilku sekundach mroczki zniknęły a ona ponownie przyjrzała się dziewczynie Leona która również cały czas ją obserwowała
    -M..miło mi Cię poznać- Wydusiła Violetta i podała rękę Kylie która uśmiechnęła się delikatnie
     -Mi również- Odpowiedziała dziewczyna
     -A rodzice?- Zapytał Brady
      -Kazali Cię przeprosić ale nie dadzą rady -Westchnął Leon a potem w czwórkę zasiedli do stołu
Violetta pierwszy raz od kilku tygodni zobaczyła swój zastawiony w pełni stół i od razu zabrała się do jedzenia póki miała mu temu okazję
    -Nie opychaj się tak -Usłyszała głos narzeczonego i od razu przestała jeść
    -Żartujesz? -Odezwał się Leon- Ostatnim razem jak ją widziałem była co najmniej piętnaście kilo grubsza.Dlaczego tak nagle schudłaś? -Zapytał ją i spojrzał na nią podejrzliwie
    -Leon ma rację- Odezwała się Kylie  -Wyglądasz na wychudzoną 
    -To dlatego że..-Zaczęła Violetta
     -Dużo chorowała  przez ostatnie pól roku -Wypalił Brady a ona przyznała mu rację
    -Może powinieneś wsiąść ją do lekarza.Taka utrata wagi powoduje spory spadek witamin i produktów spożywczych.Powinna zażywać specjalne suplementy i co więcej wrócić do dawnej wagi
    -Nie rozmawiajmy o tym teraz- Powiedział Brady szybko -Violetta nie musi cały czas być w tym domu tematem zainteresowania- Dodał a oni spojrzeli na niego dziwnie 
      -Kylie czym się zajmujesz?-Krepującą ciszę przerwała Violetta
      -Jestem pediatrą -Odezwała się dziewczyna dosyć uprzejmie.Byla na prawde sympatyczna  -W szpitalu -dodała po chwili i usmiechnęła się szeroko
      -Miło,przynajmniej Leon nie musi Cię utrzymywać i całej twojej rodziny.Violetta nie pali się do pracy.Wygodnie jej że ja pracuję a ona siedzi w domu i mierzy po kolei sukieneczki
      -Brady,co Ty gad..-Zaczął Leon który był cholernie zdziwiony zachowaniem brata i postępowaniem dziewczyny która nie dosc że nie reagowała to jeszcze zachowywała się jakby takie zachowanie było na porządku dziennym
Nie zdążył dokończyć bo Brady wstał od stołu i poszedł do kuchni skąd zabrał butelkę alkoholu i cztery kieliszki
     -Na rozluźnienie atmosfery.Po jednym kieliszku nie zaszkodzi,najwyżej wezmiecie taksówkę
      -Zgoda -Powiedział Leon i sięgnął po jeden z czterech kieliszków
Nalał szczodrze do kieliszków i wypił swój jednym chłustem,potem następny i jeszcze następny.Potem praktycznie sam wypił całą butelkę bo reszta miała już dosyć
      -Oj Leon -Warknął w końcu- Zanim się komukolwiek oświadczysz Przemyśl to dobrze.Ja nie przemyślałem i widzisz co mam -Wskazał głową na Castillo którą cały czas miała głowę spuszczoną- Widzisz co mam? Mieszkam z dziwką pod jednym dachem i  w dodatku ją utrzymuje- Wypił kolejny kieliszek
      -Przepraszam Was -Odezwała się Violetta -Wypił trochę za dużo,zabrała mi kieliszek
       -Wpierdalaj- Krzyknął do niej -Ty dziwko!-Krzyknął do niej- Nie będziesz mi zabierala kieliszków z przed nosa! 
    -Przepraszam Was,ale lepiej będzie jak już pójdziecie.On dzisiaj nie jest sobą.Poloze go spać
     -Chyba zwariowałaś -Odezwał się Leon wstrząsnięty sytuacją- Nie zostawię Cię samego z nim
       -Leon,poradzę sobie- Spojrzała na niego.Stał tak blisko niej,ostatni raz widziała go z tak bliska kiedy jeszcze byli razem.Poczula na sobie wzrok Kylie dlatego Odwróciła się od niego i podała im kurtki i buty
       -Violetta -Powtórzył- Nie zostawię Cię z nim samym -Powiedział- Zobacz  co on wyprawia -Wskazał ręką na brata który już prawie przestał kontaktować ale dalej dało się słyszeć od niego przekleństwa na temat Castillo
Kylie chyba zaczęła sie go bać bo odsunęła się od niego
     -Zabierz Kylie do domu,bo się boi -Powtórzyła Violetta
      -Zabiorę i ją o Ciebie  -Powiedział szybko
    -Nie Leon,wy jedziecie a ja tu zostaje.
     -Albo idziesz z nami albo my zostaniemy tu z Tobą
Z krzesła podniósł się Brady i ledwo stojąc na nogach,chwiejnym krokiem podszedł do nich
    -Ty suko -Warknął i złapał Castillo za ramię- Do piwnicy!-Popłynął ją w stronę schodów a ta upadła na podłogę.Tym razem zareagował Leon który uderzył pijanego brata i teraz to ten leżał na ziemi a potem podniósł z ziemi przerażoną dziewczynę
Objął dziewczynę ramieniem i wyprowadził ją z tego domu.Czekali przed domem Castillo na taksówkę  która miała zabrać ich do apartamentu Verdasa
Violetta nie była tak przerażona jak Kylie  która taką sytuację widziała pierwszy raz w życiu.Castillo usiadła na mokrym od deszczu chodniku i wpatrywala się w przejeżdżające obok samochody,natomiast blondynka wtuliła się w Verdasa,jednak on skupiony był tylko na jednej dziewczynie  która wyglądala jak siedem nieszczęść.Bardzo się zmieniła odkąd wiedział ją ostatni raz.Nie była już tą samą radosną i uprzejmą dziewczyną

   -Dlaczego mi nie powiedziałaś?!-Zapytał ją kiedy znaleźli się bezpiecznie w mieszkaniu
    -Zostawię Was samych -wtrąciła Kylie i poszła na górę
         -Bo nigdy nic wcześniej takiego nie miało miejsca- Powiedziała i spuściła głowę
        -Jasne- Parsknął a pomiędzy nimi zapadła krępująca cisza.Leon był wściekły a Violetta nie chciała w dalszym ciągu powiedzieć mu prawdy
      -O Co chodziło z tą piwnicą?  -Zapytał po chwili
       -Ja..piwnicą? -Zapytała
        -Chciał Cię tam zamknąć czy Jak?
       -Nie wiem,chyba tak -Spojrzała na niego zawstydzona
      -Ściągnij to-Wskazał na marynarkę i spojrzał na nią podejrzliwie.Tu ją miał.
      -Nie,jest mi zimno -Powiedziała
       -W tym pokoju jest trzydzieści stopni-Powiedział- Ale przyniosę Ci jakąś grubą bluzę.Ściągaj -Zarządził a ona powoli zsunęła z siebie czarną marynarkę i ukazała tym posiniaczone ramiona i dwie wielkie szramy
       -Co to jest ?!-Krzyknął i zaczął przyglądać się jej siniaką i blizną

niedziela, 29 stycznia 2017

Rozdział 15 "Kylie"

https://youtu.be/ol6-W-_ixnU

Następnego dnia chłopak zrobił tak jak obiecał.Jeszcze tego samego wieczora spakował walizki i przeniósł się do Portland największego miasta w stanie Oregon.Musiał raz na zawsze o niej zapomnieć,pobawiła się nim.Po co mówiła że go kocha skoro nie zamierzała zrywać ze swoim narzeczonym? On czym prędzej ją zdradzi,albo znowu stanie się agresywny-tak jak parę lat temu

    -Przykro mi Pani Verdas ale będziemy musieli wezwać policję.Chłopak którego pobił Pani syn jest w bardzo ciężkim stanie
    -Nie wiem gdzie popełniliśmy błąd z mężem -Zaszlochała w chusteczkę- Dlaczego Brady? Dlaczego pobiłeś tego chłopca? -Zapytała swojego szesnastoletniego syna siedzącego ze spuszczoną głową naprzeciwko biurka dyrektora szkoły
      -Zdenerwował mnie..sprowokował
      -Ale to nie jest powód do tego żeby to bić,tyle razy ci tłumaczyłam'!-Uniosła się Pani Verdas

Może mieszkanie w Portland nie było szczytem jego marzeń i musiał dużo poświęcić,między innymi jego klinike teraz przęjęła jego dobra znajoma i teraz nie miał wglądu a jej funkcjonowanie,na  jego konto przepływały teraz tylko i wyłącznie zyski.Nie raporty i zgloszenia jak niedawno.A on sam musiał zadowolić się pracą w miejskim szpitalu,który wcale nie był taki zły

Mijały miesiące,wielkimi krokami zbliżał się jej ślub a ona z każdym tygodniem wyglądała coraz gorzej a na jej ciele przypływało coraz więcej siniaków.Zapomniala już jak wygląda jej dom i ogród,prawie nie wychodziła z piwnicy  a bita była jeszcze częściej i mocniej niż wcześniej.Była więźniem we wlasnym domu i nawet nie mogła uciec.Nie mogła zadzwonić,Leon i tak nie odebrał by jej telefonu,zbyt bardzo go zraniła,nie miała z nim kontaktu przez sześć miesięcy od ostatniej rozmowy w łazience.Brady ją całkowicie zaslepił a ona uwierzyła w jego zmianę.Faktem było że zmienił się na cały równy tydzień a potem już nie pamiętała jak wygląda słońce
    Brady wypuszczał ją tylko wtedy kiedy ktoś miał do nich przyjść,sam już jej nigdzie nie zabierał dlatego ludzi widywała tylko  w domu i od czasu do czasu pozwalał jej zadzwonić do rodziny ale tylko w jego obecności
Nie mogła patrzeć na swoje odbicie w lustrze.Wyraźnie schudła przez ostatnie miesiące.Włosy straciły dawny blask,skóra była tak blada jakby nigdy nie widziała słońca a liczne siniaki i blizny coraz trudniej się goiły.Jesli tak dalej pójdzie to była pewna że nie przeżyje więcej niż dwóch lat,jeśli nie umrze z wylewu to umrze z odwodnienia albo z głodu

Tymczasem Leon Verdas spacerował uliczkami parku w Portland w towarzystwie ślicznej blondynki Kylie White ,ktora była pediatrą na jego oddziale,gdzie się poznali.Była średniego wzrostu blondynką o krótkich włosach do ramion i niebieskich oczach.Najbardziej spodobało mu się w niej to że była taka sama jak on,była jego bratnią duszą i z nią wszystko było proste.Nie tak jak z Violettą,której nie widział od ich ostatniej rozmowy.Liczył,że zadzwoni do niego albo odezwie się.Jednak nigdy nie otrzymał od niej rzadnej,najmniejszej wiadomości a nie śmiał zapytać o to brata.Bardzo często o niej myślał.Myslał jak teraz wygląda czy bardzo się zmieniła.Bardzo chciał wiedzieć czy ona myśli o nim równie często jak on o niej.
    -Leon ?-Wyrwała go z myśli Kylie -Znowu o niej myślisz,prawda?
    -Nie- Powiedział stanowczo- Nie myślę o niej .
Dziewczyna westchnęła
   -Martwię się o Ciebie- Powiedziała
    -Nie musisz.Wszystko jest dobrze,ja tylko zastanawiam się co u niej i czemu nigdy się do mnie nie odezwała-Przyznał w końcu  -Brady też rzadko się odzywa a nawet jeśli to nigdy nie mówi co u niej.
   -Może sam do niej zadzwoń -Zaproponowała dziewczyna ale on pokręcił głową
      -Kiedy ostatni raz z nią rozmawiałem,powiedziałem jej żeby do mnie nie dzwonila ani nie prosiła o pomoc.Nie będę psuł jej szczęścia -Westchnął- Kylie,przepraszam że tak ciągle o niej mówię.Wiem  że powinienem się skupić teraz na Tobie..-zaczął Ale przerwała mu namiętnym pocałunkiem
    -Poczekam tyle ile będzie trzeba.Wiem że potrzebujesz czasu
     -Pojedź ze mną tam,chociaż na kilka dni - Wyszeptał -Dodasz mi otuchy
    -Nie wiem czy to dobry pomysł.Leon zależy mi na  Tobie  ale jeśli tam pojedziesz to skąd możesz wiedzieć że znowu nie pokochasz jej tak mocno jak wtedy
    -Dlatego chce żebyś pojechała tam ze mną.Chce po prostu przedstawić Cię rodzinie i spróbować porozmawiać z nią tak jakby nigdy nic nas nie łączyło.Musze nauczyć się bez niej żyć
     -Kocham Cię- Powiedziała lekarka i przytuliła się do niego a on Wtulił twarz w jej włosy.Pachniały inaczej niż włosy Violetty ale równie ładnie

Nie wiedziała która była dokładnie godzina ale napewno nie był to wieczór czy ranek,dlatego zdziwiła się kiedy Brady  z całej siły ściągnął ją z zimnej podłogi i popłynął w stronę schodów.
    -Wieczorem przyjeżdżają moi rodzice i Leon z dziewczyną,ogarniaj się.
Ona jednak stała nadal w tym samym miejscu
Leon przyjeżdża..znowu to zobaczy.Przez ten czas cały czas chciała się z nim skontaktować,nie miała jednak telefonu ani dostępu na górę więc przez pół roku nie dała mu znaku życia.Żalowała że nie uciekła razem z nim
      -Z dziewczyną? -Wyszeptała
Mogła się tego spodziewać.Zasluzyla sobie,odrzuciła jego miłość.Znalezł sobie kogoś innego
      -Nie,z kucharką!-Krzyknął- Tak z dziewczyną! Na górę! -Wrzasnął
Był wściekły.Nie dość że ma narzeczoną o ujemnym ilorazie inteligencji to jeszcze jego braciszek i rodzice informują go o swoim przyjeździe parę godzin przed faktem.Takie rzeczy uzgadnia się kilka dni wcześniej a oni tak po prostu zadzwonili i oznajmili że za parę godzin będą u niego

Dziewczyna powoli wchodziła po schodach na górę oglądając przy tym każdy szczegół.Tak dawno nie była na piętrze,nie narzekała,przezwyczaiła się już do zimnej piwnicy
Zdjęła brudne ubrania które nosiła kilka dni i weszła pod prysznic.Korzystala z tego i cieszyła się że może się w końcu wykąpać jak należy.Umyła włosy i splukała ciało po którym spływała biała piana.Owinęła się białym ręcznikiem i ponownie stanęła przed lustrem w którym kilka miesięcy temu stała z Leonem który zapiął jej zamek w sukience.Ściągneła aksamitny ręcznik i spojrzała na swoje odbicie.Wyglądała okropnie.Nie była już tą samą osobą.Siniaki były bardziej widoczne niż zazwyczaj a rana na jej plecach jeszcze nie do końca się zabliźniła.Wygladała jak chodząca śmierć.Ubrała się i wysuszyła włosy a potem spieła je w ciasnego koka na środku głowy.Po raz pierwszy od kilku miesięcy nałożyła na twarz podkład który trochę pomógł ukryć  to jak źle wygląda i jak mizerna jest jej twarz.Oczy pomalowala czarnymi cieniami do powiek i mocno wytuszowała rzęsy.Na sam koniec wyjęła z szafy biały  luźny kombinezon,w którym nie wyglądała na tak wychudzoną jak w rzeczywistości,jednak rękawy które były krótkie nie zakrywały do końca jej siniaków dlatego założyła czarną marynarkę ,czarny naszyjnik zakrywający szramę w pobliżu dekoltu i jej ulubione czarne szpilki.Zeszla po cichu na dół i zobaczyła narzeczonego który rozkładał zastawę na stole.Zlustrował ją dokładnie wzrokiem i nic nie powiedział,czyli nie miał się do czego przyczepić
Wciąż nie mogła przestać myśleć o Leonie i o tym jaki błąd popełniła.Prawda jest taka że przyplaci za to ostro,resztę życia spędzając w piwnicy
Dzwonek do drzwi wyrwał ją z przemyśleń,od razu udała się do drzwi ale za nim je otworzyła została przygwożdżona do ściany
     -Jedno słowo  -Powiedział Brady-A pożałujesz że się urodziłeś.Rozumiesz? -Zapytał a ona pokiwała głową na znak że zrozumiała