wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział 4 Davidoff

   




          Wybrali dwuosobową ławkę tuż za Castillo i Moore,szczególnie ta pierwsza wydała się być tym faktem załamana.Nauczycielka zaczęła prowadzić lekcję a on ukrył twarz i położył się na ławce.Miał dosyć tych lekcji,z matury powinien dostać co najmniej bardzo dobry bo sam fakt że pojawił się na tych egzaminach był niesamowity.Podniósł głowę i rozejrzał się po klasie.James już dawno odleciał i teraz słyszał tylko jego płytki oddech. Zazdrościł kumplowi że tak łatwo potrafił zasną,sam miał z tym niemałe trudności.Kiedy odwrócił się w stronę przeciwną do tablicy zobaczył ładną blondynkę patrzącą na niego.Puścił jej oczko a ta ukazała rząd białych zębów machając przy tym w jego stronę.Tuż przednik siedziała Violetta jak zwykle wsłuchana w nauczycielkę robiła zawzięte notatki.Kujon
Zaczął bawić się jej długimi brązowymi włosami a ona odwróciła sie się do niego i spjrzała na niego morderczym wzrokiem
      -Nigdy nie dasz mi się nacieszyć -Wyszeptał i puścił do niej oczko.Znowu środkowy palec
       -Skończ z tym palcem -To sie robi nudne -Zaswiergotał jej do ucha
          -Tak samo nudne jak ty-Warkneła i odwróciła się w stronę tablicy.W tym samym czasie drzwi do klasy otworzyły się i stanął w nich dyrektor szkół p.Jeffersoon,dopiero później zauważył że za jego plecami stoi wycierus i Toby Mackfire z młodszego rocznika.Na widok wycierusa z wciąż kapającym szamponem na włosach wszyscy ryknęli śmiechem 
        -Panie Verdas i Panie Seville czy moglibyście mi wyjaśnić w jamk sposób głową pana Grap'e jest oblana szamponem 
         -To on w końcu umył włosy? -Przybili sobie piątki 
         -Czy oblaliście Bastiana szamponem do włosów i zamkneliscie w kantorku woźnego?- Zapytał surowo
        -Wyświadczylismy całej szkole przysługę- Odezwał się James a klasa ryknęła śmiechem 
         -Idioci !-Odwróciła się do nich Castillo -Co on wam zrobił? Nienawidzę Cię Verdas,rozumiesz?!-Krzyknęła- Panie Dyrektorze,wezmę Bastiana do łazienki,mam w szafce suszarkę i szybko doprowadze go do porządku- Wyjaśniła 
      -Dziękuję Violetto,a wy dwaj do końca tygodnia zostajecie po lekcjach- Wskazał palcem na nich dwóch i wyszedł.


Wychodząc z klasy  zamiast codziennego gwaru na korytarzu składającego się z rozmów,śmiechów i kłótni innych osób spotkała ją kompletna cisza,a na korytarzu nie było ani jednej żywej duszy,a przecież było zaledwie sześć minut do dzwonka który przypominał uczniom liceum o kolejnej lekcji.Poszła w głąb korytarza i od razu dobiegł ją dźwięk krzyczącego tłumu.Podeszła trochę bliżej a z każdym kolejnym krokiem słyszała coraz więcej,teraz dotarło do niej co się znowu działo.Biegła coraz szybciej aż w końcu zobaczyła wielki okrąg składających się z większości uczniów,ale co gorsza w tym kręgu znajdował się Verdas który okładał pięściami chłopaka który leżał teraz pod nim.Przedarła się przez tłum i popchnęła Verdasa
-Zostaw go w spokoju!-krzyknęła a on uśmiechnął się do niej 
- Jak możesz?!- krzyknęła i poczerwieniała na twarzy i obróciła się by pomóc wstać chłopakowi czym jeszcze bardziej zdenerwowała Verdasa -Co on ci takiego zrobił?! 
    -To raczej kwestia tego że sie urodził,jeśli wiesz co mam na myśli -Podszedł do niej i dotknął prawą ręką jej policzka a ona straciła jego rękę 
    -Znalazł Grap'e w tym składziku i podkablował nas -Warknął do chłopaka leżącego na podłodze i ponownie zbliżył się do niego  -Przez Ciebie zostaje po lekcjach do końca tygodnia- Kopnął go w brzuch.Chlopak krzyknął i złapał się za bolące miejsce 
     -Leon!-Krzyknęła dziewczyna i złapała to za ramię aby odciągnąć go od chłopaka.On jednak nie wiedząc kto co złapał odepchnąl ją do tyłu a dopiero potem sam się odwrócił.Castillo upadła i siedziała teraz na podłodze.Otworzył szerzej oczy.Skrzywdził ją.Popchnął..
      -Violetta..-Powiedział cicho i podał jej rękę 
      -Odejdź ode mnie -Złapała się za bolące ramię 
       -Ja przepraszam,nie wiedziałem że to Ty- Szepnął
      -Co się tutaj dzieje? -Koło nich  z nikąd pojawił się Gabe Black z brązową torbą na ramieni.Rozejrzał się po korytarzu i zobaczył Castillo siedzącą na podłodze 
      -Co Ty jej zrobiłeś?  -Krzyknął do Verdasa i pomógł dziewczynie wstać 
       -Romeo się znalazł!-Krzyknął Verdas i podszedł do blondyna 
      -Leon! Uspokoj się- Will i James złapali to w pasie  i odciągnęli od chłopaka  -Jeszcze sie policzymy Black!Załatwię Cię,rozumiesz?! -Krzyknął do chłopaka który podniósł Castillo do góry 
     -Puśćcie mnie- Krzyknął do kolegów  -Dajcie mi go zabić!  
     -Zrobił Ci coś? -Usłyszał jeszcze głos Blacka mówiącego do Castillo
Od kiedy  ten idiota jest taki święty? Jeszcze niedawno widział go jak palił za murami szkoły,a teraz?  Zgrywa przed Castillo wielkiego bohatera i świętego 
Nagle jego samego naszła ochota na papierosa.Palił tylko w kryzysowych sytuacjach a ta do takich nalezała.Trener kategorycznie zabronił mu palić ale czasem nie mogl już wytrzymać 
      -Chodź zapalić- Zwrócił się do Sevilla kiedy trochę ochłonął,ten poklepał to po ramieniu  i razem wyszli z budynku.
Kiedy znaleźli się w palarni wyciągnął z kieszeni swoje ulubione Davidoffy,może i palił papierosy  ale nie palił takiego szajsu jak L&M czy Chesterfield jak wszyscy jego koledzy.Wziął do ust jednego Davidloffa i podpalił jego koniec zapalniczką.Czarny dym wypełnił jego płuca i poczuł się o niebo lepiej

sobota, 18 lutego 2017

Rozdział 3 Prezent

     Odkąd pamiętała nie przepadałam za deszczem,zawsze źle mi się kojarzył.Kojarzył mi się ze smutkiem albo co gorsza ze złamanym sercem.A już najbardziej nie przepadała za deszczem kiedy akurat postanowiła spóźnić się na szkolny autobus,który odjechał jej prosto sprzed nosa i była zmuszona  biec do szkoły cztery kilometry aby zdążyć na pierwszą lekcję a deszcz wcale jej tego nie ułatwiał.Jej włosy wyglądały tak jakby kilka minut temu wyszła z basenu a płaszcz który był rzekomo przeciwdeszczowy zaczął jej przemakac
Kilka kroków przed nią zatrzymał się czerwony sportowy samochód z którego wysiadł Gabe  Black,kapitan szkolnej drużyny siatkarzy.Niezła partia.Był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole i naprawdę świetnie grał w siatkówkę
   Chłopak wziął od niej parasol i zaczął trzymać go nad jej głową.Prawdziwy Gentelman.
    -Chętnie Cię podwiozę.- Zaoferował się chłopak i ukazał rząd białych zębów
Spojrzała na swoje mokre włosy i przemoczony płaszcz i pokiwała głową na znak że się zgadza, na co chlopak uśmiechnął się i otworzył jej drzwi od strony pasażera
Wchodząc do samochodu obłożonego białą skórą poczuła uderzenie ciepła i dźwięk muzyki 
Chłopak wszedł do samochodu z drugiej strony,zapiął pasy i odpalił samochód podgłaśniając przy tym muzykę
Dziewczyna przejrzała się  w lusterku bocznym i zakryła usta dłonią a potem zaczęła wyjmować ze swojej torebki kosmetyki
    -Dlaczego mi nie powiedziałeś że wyglądam jak straszydlo?- Zapytała go
    -Zawsze wyglądasz pięknie,nawet przemoknieta do suchej nitki -Uśmiechnął się
 

     Zatrzymał się na szkolnym parkingu,rozłożył czarny parasol i obszedł samochód aby otworzyć jej drzwi.Chłopak był naprawdę miły a kiedy widywała go w szkole była pewna że jest aroganckim dupkiem pokroju Verdasa i Sevilla

Verdas i Seville w tym samym czasie wysiedli z czarnego sportowego samochodu Leona i już mieli wchodzić do szkoły kiedy zobaczyli coś czego nie powinni,szczególnie właściciel czarnego samochodu.Ich znajomy,a raczej ich od dzisiaj dawny znajomym otworzył drzwi od strony pasażera w swoim samochodzie i podał rękę jakiejś kobiecie,obaj chcieli iść pogratulować chłopakowi nowej "dupy",wiedzieli że czym prędzej sobie jakąś znajdzie ale nie spodziewali się że z jego samochodu będzie wysiadać Violetta Castillo
Chłopak zrobił się cały czerwony na twarzy i czuł wzrastającą w nim złość.Jak on śmie? Jak on może wozić ją tym swoim gruchotem i jeszcze trzymać jej parasol nad głową?
     -Leon Leon Leon- Złapał go James za ramiona i odwrócił w swoją stronę -Uspokoj się,to tylko zwykła panienka..-Zaczął chłopak
    -To nie jest dla mnie zwykła panienka -Powiedział chłopak i trzasnął drzwiami samochodu
Wszedł do szkoły wściekłym krokiem i zdjął kurtkę którą wrzucił do szafki a klucze od samochodu schował do kieszeni czarnych spodni
   -Co mu jest? -Zapytał Will Jamesa
    -Nie co tylko Kto -Powiedział Seville  -Gabe Black podniózł Castillo do szkoły i Leon jest trochę przez to nie w humorze
    -Idziemy- Powiedział Verdas i poszli e stronę szafki Castillo
  Zawsze tam stali,była to jedna z dwóch miejscowek.Jedną z nich  było miejsce przy szafce Castillo a drugą wejście do damskich toalet gdzie zawsze przewijało się dużą pięknych dziewczyn
Oparli sie o szafki i obserwowali uczniów przechodzących przez korytarz
Ładne i popularne dziewczyny uśmiechające się do nich i puszczające im oczka,kolegów z drużyny,gitarzystów z irokezami i kolorowymi włosami i kujonów którzy omijali ich szerokimi łukami i starali się na nich nie patrzeć
Obok nich przeszła obojętnie Violetta nie zaszczycając żadnego z nich swoim spojrzeniem. Podeszła do swojej szafki i już chciała wpisać kod kiedy droge zagrodził  jej Verdas
     -Jak Ci minęła droga do szkoly?  -Zapytał ją
     -Nie musze ci sie spowiadać,odsun się- Powiedziała i próbowała własnymi rękami odciągnąć go od swojej szafki.Chłopak na to jedynie sie uśmiechnął i nie przesunął się nawet o centymetr
     -Uspokój się- Powiedział spokojnie  -Chce tylko sie  dowiedziec jak się jechało samochodem z Głąbem Blackiem 
     -Więc o to  Ci chodzi ? Dla twojej wiadomości jedynym głąbem w tym otoczeniu jesteś ty -Położyła nacisk na ostatnie słowo
    -Myslalem że nie kręcą Cię takie półmózgi jak on -Ciągnął dalej -Zawsze powtarzałas że uwielbiasz inteligentnych a teraz co? Polecialaś na przystojną buźke czy samochód? Kolejna blachara w tej szko.. -Poczuł uderzenie w prawy policzek który zaczął go piec
     -Jeszcze raz nazwij mnie..-Zaczęła
    -Blacharą? Powiedz mi tylko co on ma,czego nie mam ja? To ja jestem najlepszym sportowcem w tej szkole.To ja jestem na pierwszym miejscu w rankingu.To ja mam lepszy samochód.To ja..
  -To Ty jesteś największym narcyzem jakiego w życiu spotkałam
   -A Ty największą zołzą jaką spotkałem- Odgryzł się a dziewczyna założyła ręce na piersi
    -Skoro jestem aż taka okrutna to czemu cały czas za mną biegasz?! Daj mi święty spokój
     -Żeby jakiś Gabe-Głąb mi Cię odbił?
      -Odbił? -Zasmiala się- Ja nigdy nie byłam twoja,nie jestem twoja i NIGDY nie będę Twoja -Zaczęła
      -Kiedy Ty w końcu przyznasz że Ci się podobam?
      -Nigdy,bo tak nie jest.Nie podobasz mi sie.Wiedzą to wszystko z wyjątkiem ciebie!
     -Ty jędzo..
     -Wolę być jędzą,niż taką egoistką jak Ty!   Wokół nich zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi
    -Zobacz Verdas,zaczyna zbierać się Twoja widownia-Wskazała ręką na ludzi którzy zgormadzili się wokół nich- Więc zajmij się nimi a mnie zostaw w świętym spokoju i..
    -Zostawię,jak się  ze mną  umówisz -Wypalił a ona się zaśmiala
     -Prędzej umowie się z woźnym już z Tobą!-Zrobiła się cała czerwona na twarzy,znowu wyprowadził ją  równowagi
    -Violetta Violetta- Złapała ją Nancy Ford za ramiona i odciągnęła kilka kroków
    -Nie przejmuj się,chodź schowasz sobie wszystko do mojej szafki -Odezwała się Moore i pociągnęły Castillo w  przeciwną stronę
     -A buziak na pożegnanie?-Krzyknął Verdas a ona pokazała mu srodkowy palec

Razem z Jamesem szli korytarzem w stronę sal lekcyjnych,jak zwykle nie mógł obejść się bez usmieszków w stronę ładnych dziewczyn,które łykały to jak haczyk.Był dla nich wszystkich,były w niego tak zapatrzone że nie interesowało je że tylko się nimi bawi,żadna z nich nic dla niego nie znaczyła,nie interesował to nikt oprócz Castillo.
   -Jesteś przez tą dziewczynę jakiś nie swój -Zaczął James -Ale mam coś co Cię trochę ożywi -Wskazał palcem na Bastiana Grap'a siedzącego z nosem w książce  pod jedną z klas
     -Wspaniale wycierus Grap'e -Zadrwił Verdas i podeszli do niego najszybciej jak tylko umieli aby znowu im nie uciekł
     -Co tam wycierusie?  -Zapytał Verdas a chłopak poderwał się do góry z prędkością światla jakby spodziewał się napaści
      -Spokojnie spokojnie -Odezwał się Seville do tłustowłosego chłopaka
      -Swoją drogą nie wiem jak Castillo może wytrzymywać w towarzystwie kogoś kto nigdy nie widział szamponu do włosów- Wskazał na jego długie czarne włosy
    -Ale spokojnie,my za to jesteśmy na to przygotowani- Pogrzebał w torbie i wyjął z niej litrowy szampon do włosów
Usłyszeli dźwięk dzwonka,jednak za bardzo się tym nie przejęli,tylko korzystając z nieuwagi wycierusa wepchnęli go do kantorka woźnego i wylali mu całą zawartość szamponu na głowę
     -Potraktuj to,jaki nasz prezent gwiazdkowy -Oboje ryknęli śmiechem i wyszli z pomieszczenia udając się na lekcję
       -Verdas i Seville -Usłyszeli głos nauczycielki wchodząc do klasy.-Znowu śpóźnieni
       -Musi Pani nas zrozumieć,wręczaliśmy prezent gwiazdkowy- Powiedział Verdas
     -Mamy wrzesień- Warkneła nauczycielka
      -A słyszała Pani takie powiedzenie że dawać nie powinno się tylko w święta?  Tylko zawsze trzeba pomagać innym ? -Zapytał  a Castillo prychnęła z trzeciej ławki
  Jego wzrok przeniósł się na nią i puścił jej oczko
      -Siadajcie- Westchnęła zrezygnowana nauczycielka

    

   

wtorek, 14 lutego 2017

Rozdział 2 Lista



Nancy Ford i Bonnie Moore były najlepszymi przyjaciółkami Violetty Castillo.Nancy była wysoką dziewczyną o krótkich czarnych włosach i oczach tego samego koloru a Bonnie była blondynką o   średniej długości włosach i niebieskich oczach.Znaly się z Castillo już ładnych parę lat,poznały się pierwszego dnia szkoły i od tej pory były nierozłącznem.Jedyne z czym się nie zgadzały to podejście Castillo do Verdasa.Wedlug nich za surowo to oceniała,a starania chłopaka wydawały in się naprawdę słodkie.Nie rozumiały co dziewczyna widzi w niejakim Bastianie Grap'e ,który sam nie miał zbyt ciekawego towarzystwa i wcale nie był taki święty.Wszyscy to widzieli z wyjątkiem Castillo
  Całą trójką weszły na stołówkę w której było całkiem sporo ludzi.Wszyscy jeszcze żyli wczorajszymi oświadczynami Verdasa a Violetta była na niego wściekła jak osa.Ford i Moore zaczęły iść w stronę sceny na której siedzieli już na swoich miejscach Verdas ze swoją ekipą dlatego dziewczyna zatrzymała sie i rozejrzała się w poszukiwaniu Grap'e
      -Violetta..-Usłyszała głos Nancy- Idziesz? -Zapytała dziewczyna a Castillo dostrzegła w tłumie Bastiana czytającego książkę
      -Nie bede siedziała koło Verdasa -Oznajmiła -Idę do Bastiana
       -Violetta -Westchnęla Bonnie -Tam jest twoje miejsce,wśród nas,jesteśmy twoimi przyjaciółmi i to z nami powinnaś sie trzymać
       -Bastian też jest moim przyjacielem -Powiedziała dziewczyna
     -Zauważ w końcu że ten twój Grap'e też wcale nie jest taki święty.Odpusc już temu Leonowi i siadaj z nami -Pociągnęła ją w stronę sceny
       -Kto to się zjawił? -Zaczął James Seville i uśmiechnął sie do kipiącej ze śmiechu Castillo
    -Dla własnego bezpieczeństwa lepiej siedź cicho Seville- Powiedziała do chłopaka a ten uniósł obie ręce w geście obronnym
    -Złość piękności szkodzi,Castillo- Odgryzł jej się a ta rzuciła mu tylko zlowrogie spojrzenie
Kolejnym zdziwieniem było dla niej to że Verdas jak nie on siedział cicho i nie odezwał się do niej ani słowem co było dla niej zupełną nowością
     -Już jest!-Wstała jedną z chearliderek i przypieła kartkę do tablicy ogłoszeń.No tak,kilka lat temu jakaś płytka idiotka zrobiła listę najprzystojniejszych chłopaków w szkole.Od góry na dół i tak każdego roku ta lista zostaje"aktualizowana".Wokół tablicy ogłoszeń zgromadziło się mnóstwo uczniów.Chlopaków którzy chcieli się dowiedzieć na którym są miejscu i dziewczyn,które chciały się dowiedzieć za  którego chłopaka warto wziąść się w tym roku
     -Co Verdas? Nie zamierzasz podbiec zobaczyć na którym miejscu Jesteś w tym roku? -Zapytała Castillo
     -Nie muszę tego sprawdzać,co roku jestem na pierwszym miejscu..-Zaczął
    -Ekhem- Odkaszlnął James
     -Egzekwo z Jamesem -Dodał po chwili
     -Ojejku,a co jeśli okazałoby się że w tym roku jednak spadłeś.Czy twoje wielkie ego zniosłoby taką katastrofę? -Udała przyjętą
      -Przynajmniej nie jestem zadufaną w sobie egoistką,krytykującą wszystko i wszystkich- Odbił piłeczkę i Rozsiadł się nonszalancko na krześle przeczeszując palcami swoje włosy na co dziewczyny ze stolika obok westchnęły a on puścił im oczko na co Castillo westchnęła poirytowana
     -Zazdrosna? -Zapytał  i zaczął bujać się na dwóch nogach od krzesła
     -O ciebie?  -Parsknęła śmiechem -Prędzej oblałabym fizykę.
    -Dosyć tego!-Wtrąciła się Nancy i szepnela coś Castillo na ucho a ta zrobiła kilka wdechów aby się trochę uspokoić
     -Jej to nawet psychiatryk nie pomoże- Wtrącił na to Verdas.Violetta poczerwieniała na twarzy bardziej niż zwykle
     -Ty egoistyczny,podły,narcystyczny kre..-Zaczęła
     -Przestań skarbie,ja sie tylko tak z Tobą drażnie a ty wszystko bierzesz na serio -Ponownie zaczął bujać się na dwóch nogach od krzesła
Dziewczyna zgarnęła książki ze stołu, przezuciła torbę przez ramie i wyszła ze stołówki trzaskając drzwiami
    -Czy wy chodź raz nie możecie pięć minut wytrzymać bez kłótni!-Krzyknęła Bonnie
    -To moja wina że masz koleżankę wariatke? Która w dodatku nie zna się na żartach?
    -Tylko Ty kochasz tą wariatke- Dodała Nancy na co on machnął ręką
    -Kocham nie kocham,to i tak wariatka ktora nie widzi nic innego niż czubek własnego nosa-dodał
    -Nudzi mi się- Powiedział James -Castillo sobie poszłag i nie ma już z czego się śmiać
    -Pierwszaki chyba dawno nie mieli kocówki-Powiedział Verdas i razem wstali od stołu a dziewczyny pokreciły głowami z irytacją
    
        

piątek, 3 lutego 2017

Rozdział 17 "Nie mogę Cię stracić"

Obejrzał całe jej ciało a z każdym centymetrem był  coraz bardziej przerażony.Usiadł na przeciwko niej i ukrył twarz w dłoniach a ona szybko nałożyła na siebie bluzę i podeszła do niego
     -Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć- Spojrzał na nią z zawodem w oczach
      -To twój brat..-Zaczęła
       -To że jest moim bratem nie oznacza że mógł przez ten cały czas się nad Tobą znęcać!
       -Leon..już po wszystkim
       -Po wszystkim,bo nie pozwolę Ci zrobić krzywdy.Nigdy więcej -Przytulił ją do siebie- Przepraszam że Cię zostawiłem

Przez całą noc nie mógł zostać.Przez ten cały czas pluł sobie w twarz że nie zauważył tego wcześniej.Jak mógł nie widzieć że jego brat jest takim sukinsunem?Kiedy,było młodsi też byl agresywny.Wdawal się w bójki a ich mama przez to zaczęła mieć poważne problemy zdrowotne
Może gdyby nie wyjechał i nie zostawił jej samej to pod jego okiem nic by się nie wydarzyło? To wszystko jego wina
Zszedł na dół i spojrzał na zegarek,który wskazywał godzinę szóstą rano.Otworzyl górną szafkę i wziął z niej szklankę do której nalał zimnej wody
Bardzo się zdziwił kiedy zobaczył Kylie schodzącą ze schodów z małą torbą podróżną.Przez to wszystko zupełnie i niej zapomniał
     -Kylie..-Podszedl do niej -Przepraszam za wszystko
      -Leon -Powiedziała- Nic nie szkodzi,nie mozesz ot tak przestać jej kochać.Ona Ciebie też kocha,uwierz mi
     -Ale ty..ty mnie..-Zaczął Ale ona przyłożyła mu palec do ust
      -Kocham Cię,ale nikogo nie można zmusić do miłości.Wy oboje się kochacie,jesteście dla siebie stworzeni.Napisalam ci wszystko tutaj- Podała mu białą kopertę- Myślałam że śpisz,chciałam jak najszybciej zostawić Was samych
        -Kylie..ja Przepraszam -Powiedział
        -Nie masz za co Leon.Zawsze będziesz moim przyjacielem-Musneła delikatnie jego policzek i wyszła a on przesunął do siebie krzesło i otworzył kopertę

      Kochany Leonie!
     Przepraszam,że odeszłam tak nagle,ale widzę dalej ogromną miłość w twoich oczach.Niestety,nie jest to miłość którą czujesz do mnie.Wiem że nie można zmusić nikogo żeby się zakochał,dlatego postanowiłam odejść i nie stawać wam na drodze.Widac że kochacie się jak nikt inny i jesteście dla siebie stworzeni.
                     Kylie White-Twoja przyjaciółka

Kilka minut po przeczytaniu listu doszedł do siebie i poszedł do kuchni gdzie zaczął przygotowywać Violi śniadanie,które położył na tacy i zaniósł do pokoju dziewczyny
  -Proszę-usłyszał głos dziewczyny zza drzwi kiedy zapukał w nie dwukrotnie.
Wszedł do dużej sypialni i spojrzał na dziewczynę leżącą pod grubą kołdrą.Kiedys była taka piękna.Jej blade policzki stały się jeszcze bardziej białe a policzki już nie były takie pełne jak kiedyś.Nawet uśmiechała się zupełnie inaczej niż wcześniej.
      -Czemu mi się tak przeglądasz? -Z zamysłeń wyrwał go głos dziewczyny
       -Po prostu..zmieniłaś się.Kiedy wyjeżdżałem wyglądałaś inaczej -Położył jej tace na szafce obok i usiadł na skraju łóżka
        -Wybaczysz mi kiedyś? -Zapytał i poglaskał ją po zimnym policzku
       -Nie mam cze..-przerwał jej
       -Jest.To wszystko co się stało to moja wina -Powiedział- On był już taki wczesniej..zawsze mieliśmy z tym problem..nawet wtedy kiedy  byliśmy dziećmi.Wdawał się w bójki,które sam prowokował.Mama codziennie przychodziła do naszego liceum
      -Ale skąd mogłeś wiedzieć Leon.To nie jest Twoja wina -Złapała bo za ręke
      -Zostawiłem Cię- Wyszeptał i ponownie dotknął jej policzka po którym kapały strumienie łez
       -Gdybym wiedział..gdybys mi Powiedziała to ja od razu bym coś zrobił.
       -To nie jest takie proste..ja i tak muszę do niego wrócić..
       -Co?! -Poderwal się chłopak -Ty chyba sobie żartujesz!
        -Leon..posluchaj,usiądź i się i uspokój to ci wszystko wytłumaczę -Powiedziała a chłopak ponownie opadł
      -Kiedy poznałam Brady'ego był zupełnie inny.Zabieral mnie na randki,kupował kwiaty,przedstawiał swoim znajomym,więc przyjęłam jego oświadczyny pomimo tego że znałam go tak krótko.To był błąd.Po tym wszystkim zadzwonili do mnie moi rodzice,ktorym przysyłałam pieniądze na spłatę kredytu.Zadzwoniła do mnie mama że wraz z ojcem stracili pracę.Brady im obu załatwił pracę i każdego miesiąca spłacał ich kredyt.Jestem od niego uzależniona.
     -Przecież ja mógłbym spłacic ten kredyt od razu,na dniach i załatwić im inną pracę!Violetta zaufaj mi!
     -Nie Leon,nie mogę Cię o to prosić
      -Nie prosisz,bo ja sam to robię bo chce,jeśli nie chcesz być ze mną to i tak nic nie zmienia bo  i tak spłace ten kredyt i kupię ci własne mieszkanie.Zrobie wszystko,tylko do niego nie wracaj.Nie chcę..nie mogę Cię stracić.Za bardzo Cię kocham -Wtulil twarz w jej włosy