wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 12 "Pierwsza miłość"

 Stał dalej w tym samym miejscu i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przecież Tak zrzekał się że kocha Violettę.Jak on może zdradzać ją w dniu ich zaręczyn?
      -Co tu się dzieje? Co Ty wyprawiasz? -Zapytał i uniósł brwi ze zdziwienia,a para oderwała się od siebie.Blondynka wydawała się niewzruszona sytuacją i tylko przygryzła zalotnie warge w jego stronę.Czyżby go podrywała? Bezczelna
       -To nie jest tak jak myślisz..-podszedł do niego brat i położył mu dłoń na ramieniu którą od razu strącił
       -Zdradzasz ją - Wycedził i rzucił mu spojrzenie pełne nienawiści.Miał ku temu powody.Odwrócił się i poszedł w stronę głównej sali.Niestety zatrzymał go jego brat,który wyglądał na zdesperowanego
       -Ty nic nie rozumiesz -westchnął jego brat -To jest mój ostatni dzień  wolności.Leon od tego wieczoru będę należał tylko do jednej kobiety.Nie przespałem się przecież z tamtą blondynką,tylko ją całowałem.Proszę,nie mów nic Violi,nie psuj jej zaręczyn.
Zaręczyn Violi? Mówi to tak jakby związanie się z kimś za dłuższą metę było czymś złym.Jeśli się kogoś na prawdę kocha to chyba chce się być z tą osobą jak najdłużej..
          -Nic jej nie powiem- Westchnął i poszedł do szatni gdzie miał kurtkę.Nie zamierzał tutaj dłużej przebywać razem z braciszkiem w jednym budynku.Miał taką kobietę a zdradził ją z pierwszą lepszą cycatą blondynką


Następnego dnia,kiedy było już po wszystkim,kiedy wszyscy powyjezdzali łącznie z jego rodzicami  zrobił sobie dzień wolny od pracy.Po raz pierwszy od kilku tygodni cały dzień spędził w swoim wielkim apartamencie,co naprawdę rzadko mu mi się zdarzało
Położył się na kanapie i uruchomił telewizor w celu obejrzenia jakiegoś filmu kiedy zadzwonił jego telefon.Niechętnie podniósł się z wygodnej sofy i zgarnął z szafki swojego IPhone 7
   -Leon- Usłyszał znajomy głos w słuchawce.Violetta
    -Violu?  Stało się coś? -Miała bardzo roztrzesiony głos.Czyżby dowiedziała się że narzeczony ja zdradza
   - Czy mógłbyś przyjechać? Przewróciłam się i strasznie boli mnie noga.Nie mogę wstać- Rozplakala się  a on szybko zgarnął kluczyki do samochodu i kurtkę
  -Za dziesięć minut u Ciebie będę.Staraj się położyć i się nie ruszać

Zjechał windą na sam dół i wzrokiem odszukał swój samochód stojący nieopodal wieżowca.Otowrzył drzwiczki i zapinając wczesniej pasy ruszył na drugi koniec miasta
Nie pukając  wszedł do domu dziewczyny i zobaczył ją leżącą na schodach
       -Co ci się Stało?- Zapytał ją i wziął ją na ręce a potem najdelikatniej jak potrafił położył ja na kanapie
        - Niezdara ze mnie.Myłam schody i poslizgnelam się na jednym z nich
         -Brady wie?
         -Jest  w pracy,ma ważne spotkanie a ja nie chciałam go martwić- Westchnęła
         -Viola jesteście parą,powinniście sobie mówić takie ważne rzeczy.Pokaż no ta nogę.Gdzie boli? -Zapytał a ona wskazała na stopę,która była wyraźnie spuchnieta
           -To tylko stłuczenie.Posmarujemy to maścią,obłożymy lodem i owiniemy bandarzem elastycznym i za tydzień nie bedziesz o tym pamiętać- Uśmiechnął się i wykonał wcześniej obiecane czynności

Tydzień później znajdował się w tym samym miejscu,w domu narzeczonej brata,który wyjechał na kilka dni podpisać jakąś ważną umowę do Europy,a on postanowił dotrzymać Castillo trochę towarzystwa.Wiedział że mimo tego iż nic nie mówi to czuje sie tutaj na prawde samotna.
     -Jak byłem mały,rodzice rzadko kiedy byli w domu.Najczęściej przebywali za granicą a mnie zostawiali pod opieką opiekunek a potem kiedy Brady dorósł to on się mną zajmował.-Wyznał jej -Chociaż,prawdę mówiąc nawet kiedy byli w kraju też rzadko ich widziałem.Matke częściej ale ojca prawie wcale
        -Ja nie mogłam narzekać na to.Wiekszosc czasu spędziłam z rodzicami,oni nigdy nie mogli znaleźć porządnej pracy mimo że na prawdę się starali.Mialam tylko młodszego brata.W domu raczej się nie przelewało,prawie nigdy nie było nic do jedzenia.-Westchnęla -Ale nauczyło mnie to wielu wartości w życiu,mimo tego kochałam swoich rodziców.Wiemy już wszystko o swoich rodzinach.Powiedz mi teraz jakie były twoje najlepsze wakacje?

           -Pamiętam to,mieliśmy wybrać się z ojcem na dwudniowy rejs statkiem. Kiedy nasza podróż dobiegała powoli końca rozpętały się straszliwe deszcze i huragany.Strasznie zniosło mas z kursu.Nasz dwudniowy rejs przekroczył się w najlepszy tydzień mojego życia.Siedem dni na statku,odcięci od Internet u,prądu.Mielismy tylko siebie.Najlepsze wakacje-Westchnął -A twoje?
      -Może nie uwierzyszm.Ale w wieku szesnastu lat zaczęłam się buntować -Uśmiechnęła się
      -Ty? -Zapytał a ona kiwnęła twierdząco głową
       -Miałam taki rok w swoim życiu kiedy zaczęlo brakować mi na wszystko.Ubrania,kosmetyki a nawet na podręczniki do szkoły.W dodatku rodzice byli przeciwni mojemu  chłopakowi.Możesz wierzyć lub nie,bylam strasznie zakochana.Jeszcze tego samego dnia spakowalismy razem z nim najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszyliśmy jego starym skuterem nad Morzem.Przejechaliśmy tym szmelcem ponad czterysta kilometrów w palące słońce a temperatura sięgała w cieniu ponad czterdzieści stopni.Byliśmy kompletnie bez grosza przy duszy.Jedyną wartościową rzeczą była Stara gitara jego dziadka.Przez bity miesiąc spaliśmy na plaży a uwierz pogoda bywała różna.Za dnia chodziliśmy po znanych miejscowościach,on grał na gitarze a ja śpiewałam.Moje najlepsze wakacje 
         - A potem? Co sie z Wami stało? -Zapytał przejęty
         -To była tylko młodzieńcza miłość,teraz z perspektywy czasu patrzę na to zupełnie inaczej.Był moją pierwszą miłością i nigdy o nim nie zapomnę ale teraz patrzę na pewne sprawy nieco inaczej.A ty? Kto był twoją pierwszą miłością?
         -Wiesz głupio się przyznać ale to byłaś Ty.-Wyszeptał i zbliżył się do niej -Kiedy byłem jeszcze na studiach,bawiłem się dziewczynami,spałem z nimi a potem rzucałem je jak stare zabawki.Bylo tak do czasu kiedy miałem wyjechać na swój ostatni rok studiów.Wtedy do mojego stolika podeszła kelnerka.Najpiekniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widziałem.To byłaś Ty
       -Leon..-Zaczeła Ale on zamknął jej usta zachłannym pocałunkiem
 

    

Brak komentarzy: