wtorek, 31 stycznia 2017

Rozdział 16 "Nie zostawię Cię z nim samej"

Na widok Verdasa pękło jej serce.Nie.Już to nie miała..teraz w jej sercu pozostała tylko i wyłącznie czarna dziura.Nie wiedziała ile trwał ich kontakt  wzrokowy.Może kilka minut a może tylko sekundę?  Nie miała pojęcia,ważne było dla niej to że znowu go widziała całego i zdrowego.Tak jak wtedy kiedy widziała go po raz pierwszy utonęła w jego zielonych oczach,widziała w nich swoje odbicie.Z jego spojrzenia tak bardzo chciała wywnioskować czy on tęsknił za nią równie mocno jak ona za nim.Jednak jego twarz nie zdradzała żadnych emocji,po prostu stał na przeciwko niej i patrzył na nią.
     -Leon -Wymienił uścisk z Leonem Brady i wpuścił ich do środka.Właśnie.Ich.Wczesniej nie Zwróciła uwagę na bardzo ładną blondynkę stojącą obok Leona ubraną w czarną elegancką sukienkę.Patrzała na nią.Czyżby wiedziała o romansie jej i Leona?
   Brady,Violetta- Jej imię wypowiedział znacznie oschlej -Poznajcie Kylie -Uśmiechnął się lekko -Moją dziewczynę
Zakreciło się jej w głowie a przed oczami pojawiły się mroczki.Nie wiedziała czy to reakcja na nową dziewczynę Leona czy to efekt tego że przez ostatnie dni tak drastycznie schudła.Po kilku sekundach mroczki zniknęły a ona ponownie przyjrzała się dziewczynie Leona która również cały czas ją obserwowała
    -M..miło mi Cię poznać- Wydusiła Violetta i podała rękę Kylie która uśmiechnęła się delikatnie
     -Mi również- Odpowiedziała dziewczyna
     -A rodzice?- Zapytał Brady
      -Kazali Cię przeprosić ale nie dadzą rady -Westchnął Leon a potem w czwórkę zasiedli do stołu
Violetta pierwszy raz od kilku tygodni zobaczyła swój zastawiony w pełni stół i od razu zabrała się do jedzenia póki miała mu temu okazję
    -Nie opychaj się tak -Usłyszała głos narzeczonego i od razu przestała jeść
    -Żartujesz? -Odezwał się Leon- Ostatnim razem jak ją widziałem była co najmniej piętnaście kilo grubsza.Dlaczego tak nagle schudłaś? -Zapytał ją i spojrzał na nią podejrzliwie
    -Leon ma rację- Odezwała się Kylie  -Wyglądasz na wychudzoną 
    -To dlatego że..-Zaczęła Violetta
     -Dużo chorowała  przez ostatnie pól roku -Wypalił Brady a ona przyznała mu rację
    -Może powinieneś wsiąść ją do lekarza.Taka utrata wagi powoduje spory spadek witamin i produktów spożywczych.Powinna zażywać specjalne suplementy i co więcej wrócić do dawnej wagi
    -Nie rozmawiajmy o tym teraz- Powiedział Brady szybko -Violetta nie musi cały czas być w tym domu tematem zainteresowania- Dodał a oni spojrzeli na niego dziwnie 
      -Kylie czym się zajmujesz?-Krepującą ciszę przerwała Violetta
      -Jestem pediatrą -Odezwała się dziewczyna dosyć uprzejmie.Byla na prawde sympatyczna  -W szpitalu -dodała po chwili i usmiechnęła się szeroko
      -Miło,przynajmniej Leon nie musi Cię utrzymywać i całej twojej rodziny.Violetta nie pali się do pracy.Wygodnie jej że ja pracuję a ona siedzi w domu i mierzy po kolei sukieneczki
      -Brady,co Ty gad..-Zaczął Leon który był cholernie zdziwiony zachowaniem brata i postępowaniem dziewczyny która nie dosc że nie reagowała to jeszcze zachowywała się jakby takie zachowanie było na porządku dziennym
Nie zdążył dokończyć bo Brady wstał od stołu i poszedł do kuchni skąd zabrał butelkę alkoholu i cztery kieliszki
     -Na rozluźnienie atmosfery.Po jednym kieliszku nie zaszkodzi,najwyżej wezmiecie taksówkę
      -Zgoda -Powiedział Leon i sięgnął po jeden z czterech kieliszków
Nalał szczodrze do kieliszków i wypił swój jednym chłustem,potem następny i jeszcze następny.Potem praktycznie sam wypił całą butelkę bo reszta miała już dosyć
      -Oj Leon -Warknął w końcu- Zanim się komukolwiek oświadczysz Przemyśl to dobrze.Ja nie przemyślałem i widzisz co mam -Wskazał głową na Castillo którą cały czas miała głowę spuszczoną- Widzisz co mam? Mieszkam z dziwką pod jednym dachem i  w dodatku ją utrzymuje- Wypił kolejny kieliszek
      -Przepraszam Was -Odezwała się Violetta -Wypił trochę za dużo,zabrała mi kieliszek
       -Wpierdalaj- Krzyknął do niej -Ty dziwko!-Krzyknął do niej- Nie będziesz mi zabierala kieliszków z przed nosa! 
    -Przepraszam Was,ale lepiej będzie jak już pójdziecie.On dzisiaj nie jest sobą.Poloze go spać
     -Chyba zwariowałaś -Odezwał się Leon wstrząsnięty sytuacją- Nie zostawię Cię samego z nim
       -Leon,poradzę sobie- Spojrzała na niego.Stał tak blisko niej,ostatni raz widziała go z tak bliska kiedy jeszcze byli razem.Poczula na sobie wzrok Kylie dlatego Odwróciła się od niego i podała im kurtki i buty
       -Violetta -Powtórzył- Nie zostawię Cię z nim samym -Powiedział- Zobacz  co on wyprawia -Wskazał ręką na brata który już prawie przestał kontaktować ale dalej dało się słyszeć od niego przekleństwa na temat Castillo
Kylie chyba zaczęła sie go bać bo odsunęła się od niego
     -Zabierz Kylie do domu,bo się boi -Powtórzyła Violetta
      -Zabiorę i ją o Ciebie  -Powiedział szybko
    -Nie Leon,wy jedziecie a ja tu zostaje.
     -Albo idziesz z nami albo my zostaniemy tu z Tobą
Z krzesła podniósł się Brady i ledwo stojąc na nogach,chwiejnym krokiem podszedł do nich
    -Ty suko -Warknął i złapał Castillo za ramię- Do piwnicy!-Popłynął ją w stronę schodów a ta upadła na podłogę.Tym razem zareagował Leon który uderzył pijanego brata i teraz to ten leżał na ziemi a potem podniósł z ziemi przerażoną dziewczynę
Objął dziewczynę ramieniem i wyprowadził ją z tego domu.Czekali przed domem Castillo na taksówkę  która miała zabrać ich do apartamentu Verdasa
Violetta nie była tak przerażona jak Kylie  która taką sytuację widziała pierwszy raz w życiu.Castillo usiadła na mokrym od deszczu chodniku i wpatrywala się w przejeżdżające obok samochody,natomiast blondynka wtuliła się w Verdasa,jednak on skupiony był tylko na jednej dziewczynie  która wyglądala jak siedem nieszczęść.Bardzo się zmieniła odkąd wiedział ją ostatni raz.Nie była już tą samą radosną i uprzejmą dziewczyną

   -Dlaczego mi nie powiedziałaś?!-Zapytał ją kiedy znaleźli się bezpiecznie w mieszkaniu
    -Zostawię Was samych -wtrąciła Kylie i poszła na górę
         -Bo nigdy nic wcześniej takiego nie miało miejsca- Powiedziała i spuściła głowę
        -Jasne- Parsknął a pomiędzy nimi zapadła krępująca cisza.Leon był wściekły a Violetta nie chciała w dalszym ciągu powiedzieć mu prawdy
      -O Co chodziło z tą piwnicą?  -Zapytał po chwili
       -Ja..piwnicą? -Zapytała
        -Chciał Cię tam zamknąć czy Jak?
       -Nie wiem,chyba tak -Spojrzała na niego zawstydzona
      -Ściągnij to-Wskazał na marynarkę i spojrzał na nią podejrzliwie.Tu ją miał.
      -Nie,jest mi zimno -Powiedziała
       -W tym pokoju jest trzydzieści stopni-Powiedział- Ale przyniosę Ci jakąś grubą bluzę.Ściągaj -Zarządził a ona powoli zsunęła z siebie czarną marynarkę i ukazała tym posiniaczone ramiona i dwie wielkie szramy
       -Co to jest ?!-Krzyknął i zaczął przyglądać się jej siniaką i blizną

niedziela, 29 stycznia 2017

Rozdział 15 "Kylie"

https://youtu.be/ol6-W-_ixnU

Następnego dnia chłopak zrobił tak jak obiecał.Jeszcze tego samego wieczora spakował walizki i przeniósł się do Portland największego miasta w stanie Oregon.Musiał raz na zawsze o niej zapomnieć,pobawiła się nim.Po co mówiła że go kocha skoro nie zamierzała zrywać ze swoim narzeczonym? On czym prędzej ją zdradzi,albo znowu stanie się agresywny-tak jak parę lat temu

    -Przykro mi Pani Verdas ale będziemy musieli wezwać policję.Chłopak którego pobił Pani syn jest w bardzo ciężkim stanie
    -Nie wiem gdzie popełniliśmy błąd z mężem -Zaszlochała w chusteczkę- Dlaczego Brady? Dlaczego pobiłeś tego chłopca? -Zapytała swojego szesnastoletniego syna siedzącego ze spuszczoną głową naprzeciwko biurka dyrektora szkoły
      -Zdenerwował mnie..sprowokował
      -Ale to nie jest powód do tego żeby to bić,tyle razy ci tłumaczyłam'!-Uniosła się Pani Verdas

Może mieszkanie w Portland nie było szczytem jego marzeń i musiał dużo poświęcić,między innymi jego klinike teraz przęjęła jego dobra znajoma i teraz nie miał wglądu a jej funkcjonowanie,na  jego konto przepływały teraz tylko i wyłącznie zyski.Nie raporty i zgloszenia jak niedawno.A on sam musiał zadowolić się pracą w miejskim szpitalu,który wcale nie był taki zły

Mijały miesiące,wielkimi krokami zbliżał się jej ślub a ona z każdym tygodniem wyglądała coraz gorzej a na jej ciele przypływało coraz więcej siniaków.Zapomniala już jak wygląda jej dom i ogród,prawie nie wychodziła z piwnicy  a bita była jeszcze częściej i mocniej niż wcześniej.Była więźniem we wlasnym domu i nawet nie mogła uciec.Nie mogła zadzwonić,Leon i tak nie odebrał by jej telefonu,zbyt bardzo go zraniła,nie miała z nim kontaktu przez sześć miesięcy od ostatniej rozmowy w łazience.Brady ją całkowicie zaslepił a ona uwierzyła w jego zmianę.Faktem było że zmienił się na cały równy tydzień a potem już nie pamiętała jak wygląda słońce
    Brady wypuszczał ją tylko wtedy kiedy ktoś miał do nich przyjść,sam już jej nigdzie nie zabierał dlatego ludzi widywała tylko  w domu i od czasu do czasu pozwalał jej zadzwonić do rodziny ale tylko w jego obecności
Nie mogła patrzeć na swoje odbicie w lustrze.Wyraźnie schudła przez ostatnie miesiące.Włosy straciły dawny blask,skóra była tak blada jakby nigdy nie widziała słońca a liczne siniaki i blizny coraz trudniej się goiły.Jesli tak dalej pójdzie to była pewna że nie przeżyje więcej niż dwóch lat,jeśli nie umrze z wylewu to umrze z odwodnienia albo z głodu

Tymczasem Leon Verdas spacerował uliczkami parku w Portland w towarzystwie ślicznej blondynki Kylie White ,ktora była pediatrą na jego oddziale,gdzie się poznali.Była średniego wzrostu blondynką o krótkich włosach do ramion i niebieskich oczach.Najbardziej spodobało mu się w niej to że była taka sama jak on,była jego bratnią duszą i z nią wszystko było proste.Nie tak jak z Violettą,której nie widział od ich ostatniej rozmowy.Liczył,że zadzwoni do niego albo odezwie się.Jednak nigdy nie otrzymał od niej rzadnej,najmniejszej wiadomości a nie śmiał zapytać o to brata.Bardzo często o niej myślał.Myslał jak teraz wygląda czy bardzo się zmieniła.Bardzo chciał wiedzieć czy ona myśli o nim równie często jak on o niej.
    -Leon ?-Wyrwała go z myśli Kylie -Znowu o niej myślisz,prawda?
    -Nie- Powiedział stanowczo- Nie myślę o niej .
Dziewczyna westchnęła
   -Martwię się o Ciebie- Powiedziała
    -Nie musisz.Wszystko jest dobrze,ja tylko zastanawiam się co u niej i czemu nigdy się do mnie nie odezwała-Przyznał w końcu  -Brady też rzadko się odzywa a nawet jeśli to nigdy nie mówi co u niej.
   -Może sam do niej zadzwoń -Zaproponowała dziewczyna ale on pokręcił głową
      -Kiedy ostatni raz z nią rozmawiałem,powiedziałem jej żeby do mnie nie dzwonila ani nie prosiła o pomoc.Nie będę psuł jej szczęścia -Westchnął- Kylie,przepraszam że tak ciągle o niej mówię.Wiem  że powinienem się skupić teraz na Tobie..-zaczął Ale przerwała mu namiętnym pocałunkiem
    -Poczekam tyle ile będzie trzeba.Wiem że potrzebujesz czasu
     -Pojedź ze mną tam,chociaż na kilka dni - Wyszeptał -Dodasz mi otuchy
    -Nie wiem czy to dobry pomysł.Leon zależy mi na  Tobie  ale jeśli tam pojedziesz to skąd możesz wiedzieć że znowu nie pokochasz jej tak mocno jak wtedy
    -Dlatego chce żebyś pojechała tam ze mną.Chce po prostu przedstawić Cię rodzinie i spróbować porozmawiać z nią tak jakby nigdy nic nas nie łączyło.Musze nauczyć się bez niej żyć
     -Kocham Cię- Powiedziała lekarka i przytuliła się do niego a on Wtulił twarz w jej włosy.Pachniały inaczej niż włosy Violetty ale równie ładnie

Nie wiedziała która była dokładnie godzina ale napewno nie był to wieczór czy ranek,dlatego zdziwiła się kiedy Brady  z całej siły ściągnął ją z zimnej podłogi i popłynął w stronę schodów.
    -Wieczorem przyjeżdżają moi rodzice i Leon z dziewczyną,ogarniaj się.
Ona jednak stała nadal w tym samym miejscu
Leon przyjeżdża..znowu to zobaczy.Przez ten czas cały czas chciała się z nim skontaktować,nie miała jednak telefonu ani dostępu na górę więc przez pół roku nie dała mu znaku życia.Żalowała że nie uciekła razem z nim
      -Z dziewczyną? -Wyszeptała
Mogła się tego spodziewać.Zasluzyla sobie,odrzuciła jego miłość.Znalezł sobie kogoś innego
      -Nie,z kucharką!-Krzyknął- Tak z dziewczyną! Na górę! -Wrzasnął
Był wściekły.Nie dość że ma narzeczoną o ujemnym ilorazie inteligencji to jeszcze jego braciszek i rodzice informują go o swoim przyjeździe parę godzin przed faktem.Takie rzeczy uzgadnia się kilka dni wcześniej a oni tak po prostu zadzwonili i oznajmili że za parę godzin będą u niego

Dziewczyna powoli wchodziła po schodach na górę oglądając przy tym każdy szczegół.Tak dawno nie była na piętrze,nie narzekała,przezwyczaiła się już do zimnej piwnicy
Zdjęła brudne ubrania które nosiła kilka dni i weszła pod prysznic.Korzystala z tego i cieszyła się że może się w końcu wykąpać jak należy.Umyła włosy i splukała ciało po którym spływała biała piana.Owinęła się białym ręcznikiem i ponownie stanęła przed lustrem w którym kilka miesięcy temu stała z Leonem który zapiął jej zamek w sukience.Ściągneła aksamitny ręcznik i spojrzała na swoje odbicie.Wyglądała okropnie.Nie była już tą samą osobą.Siniaki były bardziej widoczne niż zazwyczaj a rana na jej plecach jeszcze nie do końca się zabliźniła.Wygladała jak chodząca śmierć.Ubrała się i wysuszyła włosy a potem spieła je w ciasnego koka na środku głowy.Po raz pierwszy od kilku miesięcy nałożyła na twarz podkład który trochę pomógł ukryć  to jak źle wygląda i jak mizerna jest jej twarz.Oczy pomalowala czarnymi cieniami do powiek i mocno wytuszowała rzęsy.Na sam koniec wyjęła z szafy biały  luźny kombinezon,w którym nie wyglądała na tak wychudzoną jak w rzeczywistości,jednak rękawy które były krótkie nie zakrywały do końca jej siniaków dlatego założyła czarną marynarkę ,czarny naszyjnik zakrywający szramę w pobliżu dekoltu i jej ulubione czarne szpilki.Zeszla po cichu na dół i zobaczyła narzeczonego który rozkładał zastawę na stole.Zlustrował ją dokładnie wzrokiem i nic nie powiedział,czyli nie miał się do czego przyczepić
Wciąż nie mogła przestać myśleć o Leonie i o tym jaki błąd popełniła.Prawda jest taka że przyplaci za to ostro,resztę życia spędzając w piwnicy
Dzwonek do drzwi wyrwał ją z przemyśleń,od razu udała się do drzwi ale za nim je otworzyła została przygwożdżona do ściany
     -Jedno słowo  -Powiedział Brady-A pożałujesz że się urodziłeś.Rozumiesz? -Zapytał a ona pokiwała głową na znak że zrozumiała

sobota, 28 stycznia 2017

Rozdział 14 "Zmienię się "

Dobrze więc po pierwsze,rozdział który bardzo ciężko mi się pisało ale myślę że ujdzie w tłumie.Po drugie poniżej jest link,do piosenkiStand by my woman. Dzięki temu wlasnie Panu, macie te wszystkie rozdziały.Kocham Lennego i wszystkie jego piosenki,myślę że ta świetnie nadaje się do rozdziały,dlatego bez puszczenia jej nie czytajcie rozdziały.Pozdrawiam moich czytelników i wszystkich fanów Lenny'ego!

https://youtu.be/TauTgw-gpp4

Przez  te kilka dni ani razu nie widziała się z Leonem.Były to jedne z najgorszych dni w jej życiu,bo Brady ani razu nie wyszedł z domu i była skazana na niego przez cały czas.On siedział przed telewizorem a ona była od "Przynieś,podaj, pozamiataj",co zaczęło ją coraz bardziej irytować.Chodź,było to sto razy lepsze niż spędzenie tych kilku dni bez jedzenia i picia w piwnicy.Brady po jej ostatniej akcji z odejściem i tak jej odpuścił.Może bał się że faktycznie odwoła ślub? A jaka inna kobieta znosiłaby coś takiego.
     -Wieczorem przychodzą do mnie koledzy -Warknął do niej z drugiego końca salonu -Ugotuj coś na poziomie
       -Nie ma nic do jedzenia- Powiedziała szorstko.Zapomniała się,przez ten cały "romans" z młodszym Verdasem zaczęło się coraz częściej zapominać i zaczęła być coraz bardziej bezczelna czym sfrustrowany ale i zaskoczony był Brady bo nigdy wcześniej nie  odnosiła się do niego z taką pogardą
     -Co powiedziałaś? -Podniósł głowę
      -Że musimy iść na zakupy -Poprawiła się
       -Idź sama,wstyd mi pokazywać się z Tobą w jakimkolwiek miejscu publicznym
       -Brady,dlaczego ty taki jesteś?Dlaczego wciąż tak mnie traktujesz ?Kochałam Cię,możesz mnie teraz pobić o wyrzucić  moją rodzinę pod most.  Dłużej tego nie zniosę..nie chce do końca życia być bita i bać się własnego męża -Z jej oczu kapały łzy
      Kiedyś na prawdę bardzo go kochała,był jej ideałem i zarazem bratnią duszą
     -Miałem największe szczęście że Cię spotkałem.Zobaczysz..będę najlepszym mężem na świecie,będziemy razem na zawsze.Tylko Ty i Ja.Państwo Verdas
   -Państwo Verdas -Zachichotała -Violetta Verdas.Violetta i Brandon Verdas
   -Ej -Zachichotał -Bez pełnego imienia.A może tak Violetta Agnes Verdas -Tym razem to on sie zaśmiał
   -To nie jest śmiesznie.Jak moi rodzice mogli nazwać mnie "Agnes"?
  -Mówiłaś że to imię twojej prababci
    -Bo tak jest, ale jest okropne.Nigdy nie słyszałam gorszego imienia dla dziewczynki.Nigdy nie skrzywdziłabym tak swojej córki
   -I Nie skrzywdzisz bo to ja będę wybierał imię -Zachichotal
   -Ja wybieram dla dziewczynki a ty dla chłopca.Dla dziewczynki będzie  Danielle -Powiedziała rozmarzona

   -Zmienię się-Podszedł do niej i przytulił do siebie -Nie odchodź -Wtulił twarz w jej włosy- Będzie tak jak dawniej,obiecuję..tylko daj mi ostatnią szansę
     -Ostatnią -Wyszeptała a on zaczął ubierać buty i kurtkę
     -Idziemy na zakupy -Powiedział i uśmiechnął się  a ona odwzajemniła uśmiech.Może tym razem na prawde  wszystko się ułoży,znowu będzie tak jak dawniej

Tymczasem Leon w swoim apartamencie odchodził od zmysłów.Nie odezwała się od czasu kiedy spędzili ze sobą noc.Może przesadził? Ale prawda była taka że chce ją mieć tylko dla siebie,zrobiłby wszystko żeby zostawiła Brandona mimo tego że był jego bratem.Caly czas karcił się za romans z Castillo.Wszystko przez jego pieprzone studia.Gdyby nie one to teraz on wybieralby zastawę ślubną a nie jego brat
Zadzwonił do niej.Raz,drugi,trzeci,dziesiąty.. Nie odbierała dlatego zgarnął kluczyki z samochodu i pojechał do niej
Wysiadł z Czarnego Audi i skierował się w stronę drzwi.Dzwonił dzwonkiem jednak nikt mu nie otwierał a samochód stał przed domem czyli któreś z nich na pewno jest w domu.Pomyślał że widocznie dzwonek był zepsuty dlatego zaczął uderzać w drzwi pięścią
     -Leon? -Odwrócił się i ujrzał swojego brata trzymającego w jednej ręce wielką torbę z zakupami a jego druga dłoń była spleciona z ręką Castillo która na jego widok nieco pobladła i uśmiech zniknął z twarzy
      -Chciałem Was odwiedzić.Dawno się nie widzieliśmy- Spojrzał na nkcj zakłopotany a jego prawa ręka powędrowała do włosów
       -W sumie dobrze się składa,mamy mało czasu a trzeba trochę ugotować.Koledzy  z pracy przychodzą
      Był pewny że za jego plecami Violetta daje mu znaki aby się nie zgadzał.Nie bardzo się tym przejął i postanowił dołączyć się do ich gotowania

     -Myślałem że nie gotujesz z Violettą- Wypalił kiedy kroili warzywa
     -Violetta dużo się na Ciebie skarżyła i mówiła mi że nigdy razem nie gotujecie -Dodał po chwili a dziewczyna zaczerwieniła się i spuściła głowę
     -Byłam wtedy zła,przepraszam -Zwrocila się się do chłopaka
     -Nic nie szkodzi,miałaś rację,nie byłem przykladnym narzeczonym -Pocałował ją w czoło,tym razem to Leon poczerwieniał
Godzinę później,kiedy wszystko było już gotowe i zastawa przygotowana na stole dziewczyna poszła na górę aby się przygotować a oni zaczęli witać gości którzy jak zwykle zachowywali się jak ostatnie gbury,jednak Brendanowi nie bardzo to przeszkadzało,pewnie zdążył się już przyzwyczaić.Byl tak nimi zajęty że  Leon korzystając z jego nieuwagi pomknąl na górę aby chodź na chwilę pobyć z dziewczyną sam na sam.Zastal ją w łazience przy otwartych drzwiach,kiedy próbowała zapiąć sukienkę.Zaszedł ją od tyłu i szybko zasunąl złoty zamek.Najpierw się przestraszyła ale potem zobaczyła jego odbicie w lustrze.Kiedy skończył objął ją od tyłu przytulając ją do siebie i zaczął całować ją po szyi.
   -Dlaczego to zrobiłeś? -Odwróciła się w jego stronę z bólem w oczach a on zrozumiał że chodziło o sytuację w kuchni
     -Jestem zazdrosny,skończ to.Prosze Cię..
    -Jedyne co powinnam skończyć to,to co jest między nami.Potrzebowalam kogoś kto mnie wysłucha a nie kochanka
    -Mówiłaś że mnie kochasz
      -Ale rozmawiałam z Bradym..on teraz Stara się o mnie.Nie chce wszystkiego zniszczyć..
     -Wiesz co?! Rób co chcesz.To ja Cię kochałem.Predzej czy później mój braciszek pokaże Ci jaki jest na prawde,wtedy sama się przekonasz,ale wtedy będzie za późno.Jutro wyjeżdżam,jeśli Cię skrzywdzić nie leć do mnie-Krzyknął i wybiegł
 

 

piątek, 20 stycznia 2017

Rozdział 13 "Panna Castillo proponuje mi romans? "

 Z początku chciała się wyrwać,nienchciała go dłużej całować.Jednak nie mogła sie do niego oderwać.Jego usta były niczym magnes,kiedy jeden magnes i drugi połączą  się w jedną całość nie jest łatwo odsunąć je od siebie,potrzeba do tego naprawę dużej siły.A Tym magnesem który przyciągał ich do siebie była prawdziwa miłość.Całowala go z coraz większą pasją,jakby w jednym pocałunku chciała przekazać że sie pomyliła..że wcale nie kocha Brady'ego...
Zarzuciła mu ręce na szyję a on jeszcze bardziej przyciągnął ją do siebie i objął ją w tali,przejeżdżając co jakichś czas ciepłymi palcami po jej aksamitnej skórze
     -Kocham Cię- Wyszeptał między kolejnym pocałunkiem.Dopiero teraz do dziewczyny dotarł sens tych słów i odezwała się od chłopaka
     -Boże,co ja zrobiłam- Wymratotała dziewczyna i złapała się za głowę- Leon ja przepraszam,zapomniałam się -wystękała
    -Ale ja się nie zapomniałem,mówiłem prawde.Ja naprawdę Cię kocham- Powiedział i po raz kolejny ją Pocałował
  Wiedziala że w tym momencie zdradza narzeczonego i że gdyby on sie o tym dowiedział to najpierw dostała by zaproszenie na własny pogrzeb a potem Brady zabił by ją.Ale w Leonie było coś dziwnego.Ona potrzebowala  kogoś takiego jak on.Kogos kto się nią zaopiekuję a Leon dawał jej coś czego nigdy nie zazna od Brady'ego-Poczucie bezpieczeństwa
      -Ale ja..jestem z twoim bratem -Wymamrotała
      -Kochasz go?  Nie jesteś z nim szczęśliwa -Stwierdził -Bądź ze mną..zaopiekuje się Tobą
Jeśli przystała by na jego propozycję jej rodzina wylądowała by pod mostem a ona po kilku dniach dolaczyłaby do nich.Leon nie wie
 o niej wszystkiego.Kocha ją,bo nie zna tak
   naprawdę jej i przeszłości która ją łączyła
        Spuściła głowę,nie chciała spojrzeć mu w oczy
       -Przepraszam..-Wymamrotała -Nie mogę-Wstała i udała się na górę
       -Violetta!-Wstał i podszedł do niej- Nie odtrącaj mnie.Daj mi szansę
      -Naprawdę chcesz to zrobić własnemu bratu?-Zapytała
      -On..posłuchaj,znam to od dziecka.Nie potrafi stworzyć stabilnego związku,bawi się kobietami..
     -A Ty Leon? Słyszałam swoje..wiem jaki byłeś w liceum a potem na studiach..wiem że ta dziewczyna popełniła samobójstwo przez Ciebie..
      -Posłuchaj mnie -Złapał ją za ręke -Byłem taki,byłem rozpuszczonym gówniarzem..tak zabiła się przeze mnie ale ja sie zmieniłem..mój brat nie i jestem pewien że on już się nie zmieni..
      -Muszę przemyśleć parę spraw.. -Wyjąkała ale on tym razem zagrodził jej drogę i ponownie ją pocałował
        -Ile razy jeszcze mnie dzisiaj pocałujesz?  -Zapytała ale nie była jakoś specjalnie niezadowolona z tego że Verdas ją pocałował
        -Mam tych pocałunków dla Ciebie jeszcze trochę w zanadrzu- Wyszeptał jej do ucha,ale tym razem ku jego zdziwieniu to ona go Pocałowała
       -Ja chyba też Cię kocham- Wyszeptała i wplątała ręce w jego miękkie włosy  -Jak Brady się dowie.. -Wyszeptała po chwili
        -Mam przez to rozumieć że panna Castillo proponuje mi romans?  -Uśmiechnął się chytrze -Przystaje na to.
       -Boże..co ja robię- Wyszeptała
        -Spokojnie,mój braciszek jest za tępy żeby się domyśleć- Ponowny uwodzicielski uśmiech
Tego wieczora już się nie rozdawali,leżeli wtuleni w siebie na kanapie i oglądali jakąś kiepską komedię romantyczną którą która na chwilę przerywali namiętnymi pocałunkami
   -Zabieram Cię jutro na kolację-Powiedział jej
    -Jutro wraca Brady..-Powiedziała- Po południu
    -Cholera- Zaklął -Wolałbym się móc z Tobą spotykać częściej i bez zbędnego ukrywania się
    -Wiesz przecież..że to nie jest możliwe -powiedziała
    -Często z nim sypiasz? -Zapytał ją a ona spojrzała na niego oburzona
    -Przepraszam..cholerna zazdrość- Wystękał -Nie wiem jak zniose to że jestem tym drugim..
   -Leon..przestań
    -Nasz romans potrwa kilka tygodni,potem weźmiesz ślub z moim braciszkiem,będziecie mieć dzieci a ja znowu będę dla Ciebie nikim
    -

wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 12 "Pierwsza miłość"

 Stał dalej w tym samym miejscu i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przecież Tak zrzekał się że kocha Violettę.Jak on może zdradzać ją w dniu ich zaręczyn?
      -Co tu się dzieje? Co Ty wyprawiasz? -Zapytał i uniósł brwi ze zdziwienia,a para oderwała się od siebie.Blondynka wydawała się niewzruszona sytuacją i tylko przygryzła zalotnie warge w jego stronę.Czyżby go podrywała? Bezczelna
       -To nie jest tak jak myślisz..-podszedł do niego brat i położył mu dłoń na ramieniu którą od razu strącił
       -Zdradzasz ją - Wycedził i rzucił mu spojrzenie pełne nienawiści.Miał ku temu powody.Odwrócił się i poszedł w stronę głównej sali.Niestety zatrzymał go jego brat,który wyglądał na zdesperowanego
       -Ty nic nie rozumiesz -westchnął jego brat -To jest mój ostatni dzień  wolności.Leon od tego wieczoru będę należał tylko do jednej kobiety.Nie przespałem się przecież z tamtą blondynką,tylko ją całowałem.Proszę,nie mów nic Violi,nie psuj jej zaręczyn.
Zaręczyn Violi? Mówi to tak jakby związanie się z kimś za dłuższą metę było czymś złym.Jeśli się kogoś na prawdę kocha to chyba chce się być z tą osobą jak najdłużej..
          -Nic jej nie powiem- Westchnął i poszedł do szatni gdzie miał kurtkę.Nie zamierzał tutaj dłużej przebywać razem z braciszkiem w jednym budynku.Miał taką kobietę a zdradził ją z pierwszą lepszą cycatą blondynką


Następnego dnia,kiedy było już po wszystkim,kiedy wszyscy powyjezdzali łącznie z jego rodzicami  zrobił sobie dzień wolny od pracy.Po raz pierwszy od kilku tygodni cały dzień spędził w swoim wielkim apartamencie,co naprawdę rzadko mu mi się zdarzało
Położył się na kanapie i uruchomił telewizor w celu obejrzenia jakiegoś filmu kiedy zadzwonił jego telefon.Niechętnie podniósł się z wygodnej sofy i zgarnął z szafki swojego IPhone 7
   -Leon- Usłyszał znajomy głos w słuchawce.Violetta
    -Violu?  Stało się coś? -Miała bardzo roztrzesiony głos.Czyżby dowiedziała się że narzeczony ja zdradza
   - Czy mógłbyś przyjechać? Przewróciłam się i strasznie boli mnie noga.Nie mogę wstać- Rozplakala się  a on szybko zgarnął kluczyki do samochodu i kurtkę
  -Za dziesięć minut u Ciebie będę.Staraj się położyć i się nie ruszać

Zjechał windą na sam dół i wzrokiem odszukał swój samochód stojący nieopodal wieżowca.Otowrzył drzwiczki i zapinając wczesniej pasy ruszył na drugi koniec miasta
Nie pukając  wszedł do domu dziewczyny i zobaczył ją leżącą na schodach
       -Co ci się Stało?- Zapytał ją i wziął ją na ręce a potem najdelikatniej jak potrafił położył ja na kanapie
        - Niezdara ze mnie.Myłam schody i poslizgnelam się na jednym z nich
         -Brady wie?
         -Jest  w pracy,ma ważne spotkanie a ja nie chciałam go martwić- Westchnęła
         -Viola jesteście parą,powinniście sobie mówić takie ważne rzeczy.Pokaż no ta nogę.Gdzie boli? -Zapytał a ona wskazała na stopę,która była wyraźnie spuchnieta
           -To tylko stłuczenie.Posmarujemy to maścią,obłożymy lodem i owiniemy bandarzem elastycznym i za tydzień nie bedziesz o tym pamiętać- Uśmiechnął się i wykonał wcześniej obiecane czynności

Tydzień później znajdował się w tym samym miejscu,w domu narzeczonej brata,który wyjechał na kilka dni podpisać jakąś ważną umowę do Europy,a on postanowił dotrzymać Castillo trochę towarzystwa.Wiedział że mimo tego iż nic nie mówi to czuje sie tutaj na prawde samotna.
     -Jak byłem mały,rodzice rzadko kiedy byli w domu.Najczęściej przebywali za granicą a mnie zostawiali pod opieką opiekunek a potem kiedy Brady dorósł to on się mną zajmował.-Wyznał jej -Chociaż,prawdę mówiąc nawet kiedy byli w kraju też rzadko ich widziałem.Matke częściej ale ojca prawie wcale
        -Ja nie mogłam narzekać na to.Wiekszosc czasu spędziłam z rodzicami,oni nigdy nie mogli znaleźć porządnej pracy mimo że na prawdę się starali.Mialam tylko młodszego brata.W domu raczej się nie przelewało,prawie nigdy nie było nic do jedzenia.-Westchnęla -Ale nauczyło mnie to wielu wartości w życiu,mimo tego kochałam swoich rodziców.Wiemy już wszystko o swoich rodzinach.Powiedz mi teraz jakie były twoje najlepsze wakacje?

           -Pamiętam to,mieliśmy wybrać się z ojcem na dwudniowy rejs statkiem. Kiedy nasza podróż dobiegała powoli końca rozpętały się straszliwe deszcze i huragany.Strasznie zniosło mas z kursu.Nasz dwudniowy rejs przekroczył się w najlepszy tydzień mojego życia.Siedem dni na statku,odcięci od Internet u,prądu.Mielismy tylko siebie.Najlepsze wakacje-Westchnął -A twoje?
      -Może nie uwierzyszm.Ale w wieku szesnastu lat zaczęłam się buntować -Uśmiechnęła się
      -Ty? -Zapytał a ona kiwnęła twierdząco głową
       -Miałam taki rok w swoim życiu kiedy zaczęlo brakować mi na wszystko.Ubrania,kosmetyki a nawet na podręczniki do szkoły.W dodatku rodzice byli przeciwni mojemu  chłopakowi.Możesz wierzyć lub nie,bylam strasznie zakochana.Jeszcze tego samego dnia spakowalismy razem z nim najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszyliśmy jego starym skuterem nad Morzem.Przejechaliśmy tym szmelcem ponad czterysta kilometrów w palące słońce a temperatura sięgała w cieniu ponad czterdzieści stopni.Byliśmy kompletnie bez grosza przy duszy.Jedyną wartościową rzeczą była Stara gitara jego dziadka.Przez bity miesiąc spaliśmy na plaży a uwierz pogoda bywała różna.Za dnia chodziliśmy po znanych miejscowościach,on grał na gitarze a ja śpiewałam.Moje najlepsze wakacje 
         - A potem? Co sie z Wami stało? -Zapytał przejęty
         -To była tylko młodzieńcza miłość,teraz z perspektywy czasu patrzę na to zupełnie inaczej.Był moją pierwszą miłością i nigdy o nim nie zapomnę ale teraz patrzę na pewne sprawy nieco inaczej.A ty? Kto był twoją pierwszą miłością?
         -Wiesz głupio się przyznać ale to byłaś Ty.-Wyszeptał i zbliżył się do niej -Kiedy byłem jeszcze na studiach,bawiłem się dziewczynami,spałem z nimi a potem rzucałem je jak stare zabawki.Bylo tak do czasu kiedy miałem wyjechać na swój ostatni rok studiów.Wtedy do mojego stolika podeszła kelnerka.Najpiekniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widziałem.To byłaś Ty
       -Leon..-Zaczeła Ale on zamknął jej usta zachłannym pocałunkiem
 

    

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Rozdział 11 "Przyjęcie Zaręczynowe


       Niebieska sukienka od Prady,którą ostatecznie wybrał Brady podobała jej się.Zrobiona była z niebieskiego,lekkiego materiału który pokryty był koronką,oprócz tego że wyglądała w niej pięknie to była bardzo wygodna.Była przeciwieństwem srebrnych obcasów od Gabbany które byly strasznie wysokie i niewygodne.Stała przed ogromnym lustrem w swojej garderobie i  przyglądała się swojemu odbiciu.Minął już tydzień.Czyli to już dzisiaj..Ile bym oddała żeby nigdy go nie spotkać..Ile bym dała żeby nigdy tu nie przyjechać..
Spojrzała na swoją twarz w odbiciu lustra,pod pracą makijażystek kryły się nad al białe jak ściana policzki i cienie pod oczami  które były oznaką nieprzespanych nocy.Nikt oprócz niej tego nie zauważy.Wszyscy zobaczą tylko idealne włosy  i włosy.Drogą sukienkę od projektantki i biżuterię ufundowaną przez narzeczonego i zobaczą idealnego męża obok niej,ktory tak strasznie rozpieszcza swoją przyszłą żonę i kocha ją całym sercem
Wpatrywala się jeszcze długo w swoje martwe odbicie.Tam w środku pozostała już martwa.Na myśl o nadchodzących wydarzeniach z jej oka popłynela pojedyncza łza którą od razu starła
Usłyszała ciche pukanie do drzwi i po chwili zobaczyła w nich przystojnego lekarza z małym bukietem kwiatów
    -Wszyscy już czekają -Powiedział cicho i uśmiechnął sie blado w jej stronę- Musimy jechać-Podszedł do niej i podał jej kwiaty,starał się jednak nie patrzeć jej w oczy,unikał ich jak ognia bo kiedy ona zobaczy swoje odbicie w jego oczach to wszystkie jego uczucia wyjdą na jaw
         -Już? -Podniosłam wzrok na lekarza,on jednak nie patrzył na mnie tak jak tamtego wieczora kiedy się mną opiekował.Już wcale na mnie nie patrzył.Może sie dowiedział? O brzydzi się jej i jej przeszłości od której wszystko się zaczęło
        -Powinnaś się cieszyć- Powiedział cierpko,ale w dalszym ciągu nie spojrzał jej w oczy -To drugi najpiękniejszy dzień Twojego życia.-Jego wzrok był skupiony teraz na jej kolekcji butów i torebek
        -A jaki będzie drugi? -Zapytałam zdziwiona
        - Ślub.- Odparł i wyszedł

Zabawa tutaj trwała w najlepsze.Ponad dwiescie osób szalejących na parkiecie przy grającym im w tle popularnym zespole muzycznym a reszta  siedząca przy stolikach.Jej rodzina przyleciala,a raczej została ściągnięta na ten jeden wieczór przez Brady'ego bawiła się na prawdę dobrze.Byli naprawdę zachwyceni jej narzeczonym i sposobem w jaki mnie traktuje,a raczej zachwyceni sposobem jaki myślą że mnie traktuję. Wszyscu na tej sali są przekonani że jest on prawdziwym ideałem i troszczy się o mnie jak nikt inny.Przylecieli także jego rodzice,których poznałam dużo wczesniej.Danielle i Mark w przeciwieństwie do ich synalka byli cudownymi i szanującymi się ludźmi.Zawsze uprzejmi i życzliwie,bardzo ich lubiłam.Od godziny tylko przyjmowała gratulacje i życzenia,nie miała nawet czasu zjeść czy chociaż porozmawiać z rodziną za którą tak bardzo tęskniła przez te dwa lata kiedy ich nie widziała, bo żadne z dwóch stron nie miało pieniędzy na przylot na drugi koniec świata
Z Bradym rozmawiała tylko jeden raz tego wieczoru,a potem on gdzieś zniknął,starała się każdego mężczyznę zapraszającego ją do tańca omijac szerokim łukiem.Gdyby Brady ją z kim takim zobaczył,kazałby jej wykopać sobie grób,podciąc sobie żyły a potem miałaby sama siebie tam zakopać.Szczyt marzeń każdej kobiety


On patrzył na nią przez cały wieczór i gdyby tymi mógł dotrzymał by jej towarzystwa.Raczej nikt nie był tutaj nim zainteresowany oprócz nachalnych i pustych panienek które czekały na niego w każdym kącie.On jednak wolał usiąść przy pustym stoliku i wpatruwać się w nią godzinami.Kiedys było inaczej,jeszcze rok temu zaliczylby wszystkie te dziewczyny jednego dnia a potem udawał że ich nie zna,kiedyś bo teraz był inny.
Miał dosyć pozostałych gościu których prawie wcale nie znał.Snobistyczni koledzy Brady'ego z pracy wraz z "żonami" młodszym o dwadzieścia pięć lat,puste panienki patrzące tylko na gruby portfel i jego rodzice marudzący że on jeszcze nikogo nie ma.Każdy marzy o takim wieczorze.Jego brat zniknął gdzieś już jakiś czas temu i raczej mało był zainteresowany tym że jego narzeczona siedzi sama i smutna
   -Zapraszam Panią do tańca -Powiedziałem do niej kiedy z glośników poleciała wolna piosenka.Była wyraźnie smutna a on chciałby ją jakoś pocieszyć
    -My..nie powinniśmy -Powiedziała
    -Nie wolno Ci tańczyć ze szwagrem? -Zapytał zdziwiony a ona podała mu rękę ciągnąc to na parkiet.I'm not The Only One,idealna piosenka to tańca z ukochaną.Sam tańczył całkiem nieźle ale ona także.Obrocił ją dwukrotnie i przyciągnął ją do siebie,po raz pierwszy tego wieczoru zobaczył jak się uśmiecha.Niestety,żadna piosenka nie trwa wiecznie i ta także się skończyła i musiał ją w końcu wypuścić ze swoich ramion
Pomimo tego był szczęśliwy że te trzy minuty spędziła tylko z nim na parkiecie.Postanowił przejść się trochę po hotelu w którym odbywała się jego zdaniem ta "szopka".Po raz pierwszy od kilku tygodni czuł się na prawdę dobrze.
Szedł po dywanie znajdującym się w holu,było już późno bo  grubo po drugiej w nocy,zdziwił się bo uslyszał w jednym z kątów,za posągiem lwa chichot kobiety i  ciche pojękiwania, dlatego podszedł bliżej i nie mógł uwierzyć własnym oczą. Zobaczył swojego starszego brata i przygniecioną do ściany blondynkę,którą całował po szyi