czwartek, 30 marca 2017

One Shot Leonetta cz.2



   -Wyłącz to-Usłyszała głos siostry czego zresztą oczekiwała.Zawsze były inne.Scarlett wdała się w zawsze poważnych i surowych rodziców którzy wymagali od nich aby w wieku trzech lat były już perfekcyjne.Nigdy nie zapomniałam zajęć dodatkowych dydaktycznych na których uczyła się poprawnie mówić,pisać oraz wpajali jej te wszystkie zasady "celibatu".Szacunek do siebietratatata,nauka zawsze była ważniejsza niż wszystko.Nie liczyło się to jakim jesteś czlowiekiem,tylko jakie studia skończysz i na ile osób wyprawisz ślub.Scarlett szybko do tego przywykła i teraz w zasadzie jest taka sama jak ich matka.Ja za to nigdy nie dałam zrobić z siebie kogoś kim nie jestem.Zawsze byłam przebojową Violettą i nie potrafiłam w sobie tego stłamsić.Kiedy rodzice taszczyli je na lekcję odpowiedniej dykcji ona w tym czasie ukladała w głowie zabawne piosenki i wierszyki,na lekcji kaligrafii rysowała siebie jako księżniczkę o długich lśniących włosach  a na lekcji tańca towarzyskiego jedyne czym się zajmowała to deptanie butów partnera.Potem wszystko się zmieniło.Rodzice przestali we mnie wierzyć i trochę mi odpuścili.Poslali nas do szkoły,tam poznawałam pierwszych przyjaciół.Podczas gdy skakalam przed szkołą na skakance i dostawałam czekoladowe cukierki od chłopców to Scarlett nie wyłaniała się z biblioteki,zupełnie dwa różne światy
     -Scar,ja nie wytrzymuje w takiej ciszy- Zciszyła trochę muzykę.
     -Przestań już Scar,trochę muzyki nam nie zaszkodzi- Wtrącił Leon
     -To w takim razie,chyba wyjdę trochę wcześniej- Spojrzała na nich ze złością.
     -To wróc szybciej,wieczorem przychodzą Federico i Ludmiła z Chloé -Powiedział jej a ona tylko kiwnęła głową i wyszła
     -Kim jest Chloè? -Zapytała zaciekawiona i usiadłam koło Leona.Zawsze byłam bardzo ciekawska ale nikomu to nigdy nie przeszkadzało a skoro szatyn jest ze Scarlett to musi być naprawdę tolerancyjny skoro znosi humor mojej siostrzyczki.
    -Chloe to moja chrześnica,córka Ludmiły i Fede- Wyjaśnił jej.Uwielbiała dzieci od zawsze.
     -Jeju,to świetnie-Powiedziałam -Uwielbiam dzieci
      -Scarlett nie bardzo -Westchnął i oparł głowę i oparcie krzesła
     -Scarlett niczego nie lubi-Powiedziałam szybko zanim zdążyłam ugryźć się w język- Przepraszam ja,nie powinnam- Wytlumaczylam szybko
   -Ciężko mi to powiedzieć ale masz rację- Westchnął
    -To dlaczego z nią jesteś? -Zapytała zaskoczona
     -Moi i jej,to znaczy moi i wasi rodzice nas poznali,chyba właśnie po to zorganizowali wtedy przyjęcie.
     -Nigdy mnie nie zapraszali -Wyznała uśmiechniętą- Bali się że  narobię im wstydu,w opini ich znajomych Scarlett jest jedynaczką.A Violetta zawsze była tylko nieposłuszną córką,która zamiast zostać prawnikiem to zrobiła nazłość rodzicą i została pieprzoną Stewardessą- Wyznała -Mimo wszystko nie żałuję,spełniłam swoje marzenia a nie ich.-Westchnęła i uśmiechnęła się lekko
    -Podziwiam Cię- powiedział Leon -Zawsze robiłem to czego wymagali ode mnie rodzice.
    -Nie buntowałeś się?  -Spytała zaskoczona a on  podciągnął rękaw koszulki i zobaczyła na jego przedramieniu wytatuowaną czaszkę.Wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem
     -Bez obrazy,ale to najgorsza imitacja czaszki jaką w życiu widziałam- Ponownie zachichotała
     -Kolega się dopiero uczył- Wyjaśnił jej z uśmiechem- Chciałem im pokazać że nie będą cały czas mnie kontrolować.Miałem szesnaście lat,wyobraź sobie ich minę kiedy pewnego  ranka zeszłem na śniadanie które jedli wraz z kolegami z pracy zupełnie bez koszulki.Matka zachłysnęła się sokiem a ojciec prawie połamał widelec
      -Pobijesz?  -Zapytała dziewczyna i podniosła do góry koszulę i ukazała tym średniej wielkości kolczyk w pępku oraz coś w rodzaju ozdobnej korony pod piersiami.-Piętnaste urodziny- Wykrzywiła uśmiech w jadowitym uśmiechu.
    -A pobijesz to,że w wieku szesnastu lat przemyciłem do swojej sypialni dziewczynę?  Byłem strasznie zakochany
     -Ty przynajmniej w wieku szesnastu lat nocowales w domu,ja latałam po klubach- Zaśmiała się na wspomnienie o tym .
   -Dobra,dobra- Podniósł ręce w geście obronnym- Wygrałaś,byłaś bardziej buntownikiem- Przybliżył się do niej kiedy nagle zadzwonił jego telefon który nieco przywrócił go na ziemię- Tak Scar?- Westchnął A Castillo uśmiechnęła się o pokręciła głową z niedowierzaniem.Sprawdza go
    -Nie chcesz przyjechać? -Usłyszała jej głos w słuchawce
    -Przecież jesteś w pracy- Uniósł brwi ze zdziwieniem
   -No tak ale za godzinkę,mam przerwę-Wyjaśniła- Poszliśmy na kawkę.
    -No nie wiem-Westchnął
     -Dobra-Powiedziała twardo- Nie to nie- Usłyszał charakterystyczne pikanie.Rozłączyła się.Czy ta baba musi robić ze wszystkiego problem?
Szatynka chcąc przerwać niezręczną ciszę między nią a siostrą podeszła do radia stojącego obok i puściła głośną muzykę."Głośną " dla Scarlett,która jedyne czego słuchała to wiadomości.
Nagle do jego uszu dobiegł dźwięk piosenki Imagine Dragons-Demons .W tym domu tak dawno nie słyszał żadnej najcichszej piosenki że dopiero teraz uświadomił sobie jak mu tego brakowało.
    -Mogę prosić do tańca- Wyciągnąłem ręke w stronę szwagierki a ta chętnie ją ujęła.Zazdrościł jej takiego życia.Widac że była bardzo szczęśliwa.
    Obrócił ją trzy razy a potem znowu przyciągnął do siebie,będąc już trochę za blisko niej.
     -Nawet nie wiesz jak dawno nie tańczył em- Powiedziałem jej a ona uniosła brwi ze zdziwienia.
      -This is my demon in eyes.This is my demon eyes- Zaśpiewała brunetka
      - Jeszcze do tego śpiewasz- Zaśmiał się o i ponownie obrócił ją wokół siebie
Witam was,wiem że bardzo długo czekaliscie na tą drugą część ale niestety po usunieciu się tamtej nie miałam za grosz ochoty do tego z powrotem usiąść nie jestem z tej części w żadnym stopniu zadowolona.Flaki z olejem.Może na 3 część bardziej mnie natchnie.Pozdrawiam ❤

niedziela, 19 marca 2017

Rozdział 8 Chce dożyć do matury

Od wielkiej imprezy chłopców minął okrągły tydzień.Był to najgorszy tydzień w życiu Leona,który gdzie nie poszedł to wszędzie widział Castillo ze swoim nowym chłopakiem i nawet nie mógł mi przywalić bo kiedy tylko podchodził do niego to w mgnieniu oka zjawiał się obok niego cały orszak kolegów z drużyny.Przez to wszystko stał się jeszcze gorszy niż wcześniej.Co przerwę był z inną dziewczyną i teraz nie przejmował się kompletnie krzykami Castillo kiedy wrzucił jednego z pierwszo roczników do kosza na śmieci,udawał że jej nie słyszy i dalej robi swoje.
    -Chyba stworzyłaś potwora -Powiedziała do Violetty  Nancy kiedy siedziały razem na stołówce.
    -Nie wiem o czym mówisz-powiedziała dziewczyna i odwróciła wzrok.Wszyscy w szkole coraz mnie się do niej odzywali i to z powodu Verdasa który zrobił z siebie totalną ofiarę i pokrzywdzonego a ona słono za to płaciła.
     -Jak to o czym mówię -zaczęła- O Leonie.Nic już na niego nie działa i nic go nie uspokaja!  -Dodała Bonnie
    -Ale co ja mam z tym wspólnego- parsknęła śmiechem.
    -Wszystko! Przecież gdybyś mu nie dała kosza to..
     -Czyli mam być z sadystą?!-Zdenerwowała się
      -Chyba trochę przesadzasz,Leon wcale nie jest taki zły tylko szybko się denerwuje i..
    -I znęca się nad  młodszymi i słabszymi! -warknęła -Ale skoro wy go tak bardzo bronicie to może idźcie do niego!-Wybuchła dziewczyna.Nie dość że wszyscy patrzą na nią krzywo bo "źle potraktowała biednego Leona " to jeszcze jej przyjaciółki są przeciwko niej! Czy to tak trudno zrozumieć że ona to nie kocha?
     -Viola, przecież nie chodzi nam o to żebyś z nim była skoro sama jak twierdzisz go nie kochasz.Ale mogłabyś się z nim po prostu dogadać i powiedzmy tolerować go- Odezwała się Bonnie
     -Kiedy ja nie mogę na niego patrzeć! Ciągle dręczy Bastiana!-Krzyknęła
     -Znowu ten Bastian-Nancy ukryła twarz w dłoniach- Miałam Ci tego nie mowić ale widzę że nie mam wyjścia.Wszyscy dookoła to widzą tylko nie Ty! Bastian sam bierze narkotyki,widziałam to nie raz z podejrzanym towarzystwie.-Powiedziała a Castillo parskneła śmiechem
     -Znam Bastiana najlepiej z Was wszystkich i..
     -Nie-Powiedziała twardo Bonnie- Znasz go takiego jaki był kiedyś,on się strasznie zmienił a jedyną osobą która tego nie widzi jesteś ty-Zakończyła twardo Ford a Castillo nie mogąc uwierzyć w słowa przyjaciółek wyszła ze stołówki.Nie mogła uwierzyć w ro co powiedziała jej Nancy.Czy aby na pewno była aż taka ślepa żeby zauważyć że Bastian aż tak się zmienił? Znała to od dziecka i zawsze był cichy i spokojnym.Czy faktycznie aż tak się zmienił

Dlaczego zawsze ona? Zawsze kiedy było coś bardzo ważnego ona musiała zaspać.Wczoraj do później nocy uczyła się o Wojnach Szwedzkich w czternatym wieku i obudziła się dokładnie w godziny odjazdu autobusu z jej przystanku.
Do przebiegnięcia zostało jej jeszcze trzy kilometry a do dzwonka jakieś dziesięć pięć minut.Nagle obok niej zatrzymał się czerwony samochód.I nie,nie był to jej chłopak,zza szyby machał do niej Leon Verdas.
    -Może Cię podrzucić? -Zaoferował uprzejmie i opuścił szybę
    -Nie dzięki- Odparła dumnie.Nie miała zamiaru spędzać z nim pięciu minut w jednym samochodzie i to jeszcze sam na sam
   -Wiem że mnie nie lubisz ale czy to powód żeby nie napisać przez to sprawdzianu na który pewnie uczyłaś się przez całą noc ?-Zapytał nadal uprzejmie a ona zastanowiła się.Czy to możliwe aby półmózg Verdas,a raczej bezmózg Verdas uruchomił dzisiaj ten narząd o nazwie mózg?
    -Cztery minuty do dzwonka-Westchnął chłopak i otworzył drzwi pasażera
     -Zgoda -Powiedziała i niechętnie wsiadła do samochodu jakby bojąc się że brunet coś jej zrobi.
     -Ej spokojnie-Odezwał się chłopak- Przecież nic Ci nie zrobie-Dodał widząc jej minę i odpalił kluczyk w statyjce.
     -Zaczekaj- Powiedziała zanim odpalił pedał gazu- Nie jedź za szybko -ostrzegła go a on zaśmiał się pod nosem.
     -Taka twarda kobieta a boi się szybkiej jazdy - Powiedział kiedy ruszyli
     -Chce dożyć do matury - Powiedziała i zaczęła rozglądać się po samochodzie wypełnionym białą skórą.
     -Prezent na osiemnaste urodziny- Wskazał na samochód i spojrzał na nią
     -Patrz na drogę- Zwróciła mu uwagę a on widząc jej przerażoną mine skierował wzrok na drogę.
     -Akurat nie możesz mi zarzucić że źle jeżdżę.I nie bój się tak.Naprawde jak na mnie to jedziemy tempem żółwia- Odparł wesoło.
    -Wiem o tym.Nie raz i nie dwa widziałam jak jeździsz- Wzdrygnęła się na myśl o tym
    -Po prostu jestem..-Nie dokończył bo właśnie wjechali na szkolny parking.
      -Zaczekaj -Zwrócił się do dziewczyny i sam wysiadł obchodząc samochód i otwierając Violetcie drzwi a ona zaniemówiła.Nie znała go od tej strony.Już chciała mu coś powiedzieć kiedy oboje usłyszeli dzwonek.
    -No to..dzięki -Rzuciła szybko i pobiegła do szkoły  

Witajcie kochani! Rozdział ósmy za nami. Nie wiedzieć czemu strasznie ciężko przyszło mi pisanie go i nie bardzo mi się podoba 😐Co do tej drugiej części One Shota którą DODAŁAM przedwczoraj wieczorem.Dodalam ją a rano już jej nie było 😐wcale nie jestem z tego powodu zła.Ami trochę,nic a nic.Żartowałam,jestem strasznie zła bo ciężko mi się go pisało i był dosyć długa i byłam z niej całkiem zadowolona.Dlatego nie wiem kiedy ponownie się pojawi 😐straciłam trochę zapał do tego przez tą niespodziankę 😭. Mimo wszystko pozdrawiam i życzę Miłego wieczoru
    Autorka

środa, 15 marca 2017

Rozdział 7 -Czyżby kacyk męczył?

 

-Ej Castillo !-Krzyknął Verdas kiedy zobaczył dziewczynę wchodząca do szkoły.Ta jednak chyba to nie słyszała albo udawała że go nie słyszy.
   -Castillo !-Podszedł bliżej- Ej Violetta !-Teraz zaczął za nią iść a ona bezczelnie udawała że go nie słyszy. Do momentu aż zaczął zagradzać jej drogę.
    -Violetta!-Zaczął ponownie
     -Chyba dziwko- Odpowiedziała zgryźliwie a on skrzywił się na tą nazwę.
     -Ile razy mam Cię za to przepraszać !
     -Ty Nic nie rozumiesz -Westchneła poirytowana
     -To..to mi to wyjaśnij! -Podniósł głos
     -Ja nie chce Cię znać,kiedy Ty to wreszcie zrozumiesz! Nie chce Ci niczego wybaczać,nie chce z Tobą rozmawiać.Chce żebyś dał mi święty spokój!
      -Ale powiedz mi czemu nawet nie chcesz mnie poznać?!
      -Uwierz mi że przez te kilka lat poznałam już wystarczająco,nie chce poznawać więcej. -Powiedziała szybko 
  -Kochanie  wszystko w porządku? -Nabrał kilka litrów do płuc kiedy te słowa padły z ust Whita który zjawił się błyskawicznie obok Castillo i objął ją ramieniem.Verdas za to nabrał  do płuc jeszcze więcej powietrza i poczerwieniał aż po cebulki włosów.
    -Porywamy go- Wtracił szybko Will i w kilka sekund otoczyła to cała jego drużyna która wyprowadziła go z budynku.
    -Trzymaj -W mgnieniu oka w jego ustach zjawił się papieros wepchny tam przez obrońcę Noaha Clarka i odpalony przez bramkarza Stevena Lawerence.
   -Mam pomysł -Odezwał się po chwili Clark -Starzy wyjeżdżają dzisiaj do domku letniskowego.Do rana wolna chata,robimy imprezę- Skończył a reszta od razu go poparła
Wszyscy musieli go na prawdę ostro pilnować bo jesli Wda się w choć jedną bójke to nie zagra w najbliższym meczu co byłoby jego największą porażką.
     -Zamierzam się dziś upić w trupa- Warknął Verdas a chłopcy poklepali go po ramieniu.
     -To będzie impreza roku!-Zawołał Seville i zaczął rozsyłać wiadomości do całej szkoły
     -Głąb ma zakaz wstępu,on ma zakaz wstępu na korytarz na którym ja się znajduje a co dopiero na naszą imprezę i ustalam to dla jego własnego dobra.-Warknął
     -A Castillo?
      -Castillo owszem ale bez swojego idiotycznego chłoptasia.Swoją drogą od kiedy oni są razem?
     -Od wczoraj -Wypalił Will -Widziałem ich jak wychodzili ze szkoły o trzymali się za ręce -Dodał a pomiędzy wszystkimi zapadła cisza którą przerwał Verdas
     -To do sklepu.Wódka się sama nie kupi -Powiedział i razem wsiedli do samochodu Verdasa który znacznie przekroczał prędkość co raczej nie było niczym nowym.

Było już grubo po pierwszej w nocy a imprezę u Clarka z każdą minutą coraz bardziej się rozkręcała.Juz nie potrafili policzyć ile butelek wódki kupili,wiedzieli tylko że stół ugina się już pod ciężarem trunków i jedzenia.
      - Leon -James pomógł pijanemu chłopakowi wstać- Już wystarczy- Zabrał mu butelkę którą brunet przytulał do piersi.
        -Nie -Ten zabrał mu z powrotem butelkę- Ja dopiero zaczynam.
       - Wiem że cie zabolało to dzisiaj ale..
       -Nie!-Podniósł głos -Nic mnie nie zabolało.Nie obchodzi mnie z kim migdali się Castillo,ona już dla mnie nie istnieje- Warknął 
         -Czyli oficjalny koniec z podrywaniem Castillo? 
        -Koniec.To już koniec-Westchnął i pociągnął z butelki kolejnego łyka.Kiedy tylko przyjaciel odszedł szybko dosiadły się do niego chearloderki,które również nie były w najlepszej kondycji.
      -Jak my jutro pójdziemy do szkoły w takim stanie? -Zachichotała jedną i oparła głowę o jego ramię.
    -Przestańcie- Machnął ręką -Przychodziłem do szkoły w gorszym stanie  
     -Zawsze wyglądasz świetnie,więc nigdy nie widzę kiedy jesteś na kacu -Zapewniła to szybko druga a on uśmiechnął się.
Nazajutrz połowa szkoły wyglądała jak chodzące Zombie.Niektorzy zmyli się trochę wcześniej a inni balowali do trzeciej nad ranem,przesłali kilka godzin i rano zjawili się w szkole.Verdas z kolegami przyszli dopiero na trzecią lekcję i wyglądało równie okropnie co reszta szkoły.Każdy z nich był niewyspany i każdego bolała głową.Jednak rekordzistą został sam Leon który wczoraj wypił więcej niż sam ważył a dzisiaj nie mógł doliczyć się tabletek na ból głowy które już zażył 
    Udało mu się już zasnąć na czwartej lekcji i spałby tak dalej gdyby nie dziewczęcydziewczęcy chichot tuż nad jego uchem 
     -Czyżby kacyk męczył ?-Zobaczył roześmianą od ucha do ucha Castillo siedząca przed nim 
      -Nie twoja sprawa -Odpowiedział jej i znowu usiłował zasnąć 
      -Panie Verdas- Usłyszał tym razem głos nauczycielki.
      -Widzę że wczoraj Pan nieźle zabalował ale nie musi Pan tego okazywać,jest Pan w szkole.Szkoła nie jest od spania- Warknęła nauczycielka i wróciła do tłumaczenia lekcji 

piątek, 3 marca 2017

Rozdział 6 "Nienawidzę siebie za to że tak bardzo Cię Kocham"




Od wielkiej kłótni Verdasa i Castillo w szkolnej stołówce minął ponad tydzień a sytuacja ani trochę się nie poprawiła.Kłócili się już wcześniej w podobny sposób jednak nigdy tak dlugo się do siebie nie odzywali.Udawali że się nie widzą i nie znają.Castillo przychodziła na stołówkę kiedy Verdas wychodził a Verdas przychodził kiedy Castillo wychodziła.Na szkolnym korytarzu nawet na siebie nie spojrzeli
Tym czasem po długiej nieobecności z powodów przedłużonych wakacji we Francji do szkoły wróciła Daniele Daniels która chyba jeszcze nie wiedziała że w tym roku strasznie podskoczyła w rankingu żeńskim i teraz była na drugim miejscu tuż za Castillo.To że wróciła do szkoły wzbudziło lekką sensację.Wsrod dziewczyn które chciały posłuchać o Fashion Weeku w Paryżu na który jeździ co rok wraz z bogatymi rodzicami jak i części męskiej.Mimo tego że miała wpływowych rodziców ona sama nie była zbyt inteligentna,chodź należała do jednych z najładniejszych dziewczyn w szkole
      -Dani Daniels-  Oparł się o szafkę Verdas
      -Leon Verdas -Odpowiedziała dziewczyna a on podszedł do niej i złapał ją za rękę.
       -Mogę liczyć na jakiegoś buziaka od Ciebie? Dawno się nie widzieliśmy- Poruszył brwiami
     -Wcześniej jakoś nie byłeś mną zainteresowany- Powiedziała a on przygowździł ją do szafki i pocałował zwołując na siebie wzrok wszystkich w tym Castillo która stała niedaleko wraz z koleżankami.Przez chwilę wyglądała jakby ktoś wrył ją w ziemię,jednak później uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową z niedowierzaniem a potem poszła w głąb korytarza.
     -Nadal całujesz nieźle-Powiedziała Daniels kiedy oderwali się od siebie.Nadal? Czy on wcześniej się już z nią całował?
     -Idziemy- Szepnął jej do ucha i poszli razem w stronę stołówki
Kolejna przerwa? =Kolejna bójka
Wystarczyło jedno krzywe spojrzenie i jeszcze zły dzień i potrafił dostać ataku furii.
   -  Zostaw go Verdas -Dziewczyna przedarła się przez tłum i stanęła z nim twarzą w twarz.Nie był ani trochę zaskoczony,jego akcje zawsze sie tak kończyły.Interwencjami Castillo a później ich kolejną kłótnią
     -Nie dramatyzuj i chodź ze mną na randkę- Powiedział szybko a ona uniosła brwi
     -Marzenia ściętej głowy -Zadarła głowę do góry a chłopak poczerwieniał po cebulki włosów.Odwrocił się do chłopaka trzymanego przez Jamesa
     -Na jutro odrabiasz za mnie wszystkie prace -Powiedział okularnikowi- Za nas dwóch- Wskazał na Sevilla
     -On nie będzie nic za Ciebie robił- Zasłoniła chłopaka
     -Nie ty o tym decydujesz -Syknął
     - A własnie że ja -Powiedziała -Nienawidzę Cię- Dodała
       -Ty ździro -Był tak zdenerwowany że złapał ją za ramię i przycisnął do ściany
        -Verdas w końcu przejrzał na oczy -Powiedziała jedna z wytapetowanych chearliderek
      -To ja Cię nienawidzę -Powiedział do dziewczyny- I nienawidzę siebie za to że tak bardzo Cię kocham Castillo -Szepnął i poluźnił uścisk
   -Jeszcze tydzień temu o ile dobrze pamiętam przy wszystkich na stołówce nazwałeś mnie dokładnie tak samo i oswiadczyłeś że od tej pory się nie znamy,a znowu robisz to samo!
 Jestem dla Ciebie tylko zwykłą ździrą -Wyszeptała a w jej oczach pojawiły się ślady łez -Nie możesz kochać takiej dziwki jak ja  -Odeszła a on uderzył się w twarz ręką
        
 

One Shot Leonetta

   Scarlett Castillo była jedną z największych pracoholiczek jakie kiedykolwiek chodziły po ziemii.Pracowała jako starszy podsekretarz w firmie zajmującej się turystyką i naprawdę lubiła te pracę a teraz była na kolejnej drodze do awansu więc pracowała jeszcze ciężej ku niezadowoleniu swojego narzeczonego- Lèona Verdasa z ktorym z którym poznała się właśnie w firmie w której mężczyzna był klientem.Scarlett miała skończone dwadzieścia sześć lat a zachowywała się jakby była już dawno po czterdziestce.Była perfekcjonalistką i całe jej życie było uporządkowane co do godziny.Miała krótkie czarne włosy i prostokątne okulary tego samego koloru. Ubierała się raczej klasycznie,nie lubiła afiszować się swoją kobiecością ponieważ uważała że jeśli ktoś ma ją pokochać to pokocha ją za charakter i tak się właśnie stało,gdyż dwudziestoosmioletniemu Verdasowi naprawdę spodobała się jej nieśmiałość i skrytość
    -Mamo nie!- Zawyła dziewczyna do telefonu-  Błagam Cię,nie teraz! Nie rób mi znowu tego- Zaskrzeczała do telefonu kiedy razem z Leonem szli podczas jej przerwy obiadowej na Lunch do pobliskiej restauracji
    -Scarlett,nie przesadzaj- Usłyszała surowy głos matki w telefonie -To jest Twoja siostra,to tylko dwa tygodnie.Sprobuj się z nią jakoś dogadać
    -Ja nie potrafię się z nią dogadać,ona zamieni mi mój dom w wysypisko i Ty wiesz o tym-Podniosła głos
    -Chcesz aby twoja siostra wylądowała na ulicy? -Zapytała matka a dziewczyna zamysliła się.To wcale nie był głupi pomysł.Jest ciepło a zalatwienie jakiegoś kartonu nie będzie trudne
    -Tak czy siak,jutro Violetta będzie u Ciebie,zostanie na dwa tygodnie czy tego chcesz czy nie,postaraj się z nią dogadać-Potem słyszała już tylko pikanie w słuchawce
    -Jasny szlag!-Warkneła a Leon spojrzał na nią pytająco
     -Violetta jutro przyjeżdża,na całe dwa tygodnie -Jęknęła
     -Violetta? -Zapytał zdziwiony
      -Moja przeklęta siostrzyczka -Westchnęła zła a on ponownie uniósł brwi.Był pewien że Scarlett nigdy nie wspominała o żadnej siostrze.Poznał jej rodzinę,nawet tą daleką ale o jej siostrze nigdy nie usłyszał zmianki
     -Nigdy nie wspominałaś że masz siostrę- Powiedział jej kiedy usiedli w restauracji po drugiej stronie ulicy i złożyli zamówienia
   -I uwierz mi że mam ku temu powody -Warkneła i ukryła twarz w dłoniach
   -Opowiedz o nich -Złapał ją za rękę
     -Violetta nie jest ani trochę podobna do mnie mimo tego że mamy tych samych rodziców.Cała rodzina zastanawia się w kogo ona się wdała..-Szepnęła
     -Ma gdzieś wszystkie zasady i reguły,od zawsze tak było,już wtedy kiedy byłyśmy dziećmi..nie interesuje jej nic poza swoim wyglądem i chłopakami na jedną noc..
     -Pracuję?  -Zapytał ją
      -Może wyda ci się to dziwne ale od zawsze wszystko jej przychodziło z łatwością,nigdy się nie uczyła i zawsze miała same piątki i najlepsze średnie w szkole.Nie to co ja,nie dosc że siedziałam po nocach z nosem w książkach to i tak zawsze byłam od niej gorsza.Bylo tak ze wszystkim.To ona była ta śliczna,każdy chłopak w szkole za nią latał a przyjaciele ustawiali się w kolejce,była chearlkderką w szkole a potem została Stewardesą,która lata z kraju do kraju i pewnie wciąż podrywa głupich mężczyzn a potem zostawia ich.-Zakończyła
    -Może trochę przesadzasz,nie może być aż taka zła -Ścisnął mocniej jej ręke
    -Obiecaj mi coś- Spojrzała mu w oczy- Nie rozmawiaj z nią,unikaj jej jak ognia,proszę- Wyszeptała
   -Aale  dlaczego?-Zapytał zdziwiony
   -Leon nie znasz jej,nie wiesz jak ona wygląda,nawet nie będziesz wiedział kiedy a ona owinie sobie ciebie wokół palca
    -Przecież jestem twoim narzeczonym- Powiedział- Nie zrobilaby czegoś takiego własnej siostrze -Powiedział
   -Uwierz mi,ona nie ma zahamowań i nie interesuje ją to czy z kimś jesteś czy nie.Dlatego musisz mi obiecać że będziesz się trzymał od niej z daleka-Powiedziała twardo
    -Spokojnie,będę- Uspokoił ją a potem pocałował w policzek
Następnego dnia wieczorem owej Violetty jeszcze nie było,dlatego jego narzeczona postanowiła skorzystać z okazji i pojechała zrobić zakupy.On sam wziął szybki prysznic i zaczął się ubierać kiedy usłyszał dzwonek do drzwi,myśląc że to Scarlett zszedł szybko na dół i otworzył drzwi.Za drzwiami jednak nie zobaczył Scarlett tylko piękną brunetkę ubraną jeszcze w strój Stewardessy.Musial przyznać Scarlett że nie przesadziła jeśli chodzi o jej wygląd,dziewczyna  zalicza się do trójki  najpiękniejszych kobiet jakich kiedykolwiek widział.Miała bardzo delikatną urodę która naprawde robiła wrażenie.Byl pewien że jej duże oczy było widać z odległości kilometra,różowe policzki i dołeczki w nich dodawały jej jeszcze większego uroku a duże czerwone usta tylko to wszystko dopełniały.Miała bardzo długie kręcone włosy które sięgały jej do dolnych parti pleców.Posłała mu szeroki uśmiech
    -Ty pewnie jesteś Leon -Zmierzyła chłopaka wzrokiem a ten dopiero teraz zauważył że ma na sobie jedynie spodnie- Jestem Violetta -Podała mi rękę a on pomimo zakazu Scarlett uśmiechnął się do niej i uścisnąl jej rękę
    -Pomogę Ci z tym -Przejął od niej bagaż i wniósł go do pokoju a potem włożył na siebie koszulkę
     -Wcześniej było lepiej- Rzuciła dziewczyna i zaśmiała się
    -Aż tak Ci się podobało?  -Zapytał ją
    -A no wiesz,widziałam dużo lepsze ale dajesz radę- Ponownie podała mu uśmiech i w tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się  i w drzwiach stanęła Scarlett która szybko zmierzyła oboje wzrokiem
    -Violetta,myślałam że będziesz rano-odezwała się
   - Chciałam z Wami pobyć trochę dużej- Uśmiechnęła się brunetka i przytuliła się do starszej siostry
    -Pokaże Ci twój pokój- Powiedziała kiedy dziewczyna ją puściła
   -Mogę nawet spać na kanapie- Powiedziała Violetta
    -Mamy od tego pokój gościnny- Odparła Scarlett
     -Nic się nie zmieniłaś zawsze poważna Scarlett
    -Ty również nic się nie zmieniłaś,cały czas widzisz życie tylko w kolorowych barwach
    -A takie nie jest? Trzeba cieszyć się każdym dniem siostro a nie tylko praca i obowiązki
   -Z tego co mówiła mama to Ty aż za bardzo cieszysz się tym życiem
    -To ze lubię poimprezowac to jedno,a to że kocham swoje życie to drugie.-Zakończyła
   -Dziewczyny,mam pomysł- Wtrącił się Leon -Co powiecie na to żeby zjeść wspólnie kolację? -Zapytał -Muszę poznać trochę bliżej szwagierke -Dodał a Scarlett poczerwieniała aż po cebulki włosów
   - Leon-Warknęła przez zęby- Myślałam że o tym rozmawialiśmy
  -Chce tylko zjeść we trójkę kolację- Bronił się chłopak
    -Jak chcesz -Warkneła Scarlett a Violetta Spojrzała na nią zdziwiona
  
W tym domu było tak cicho że Violetta nie mogła ani trochę spać.Ten dom tak strasznie różnił się od jej mieszkania a którym panował ciągle haos i bałagan i ciągle była puszczana muzyka.Dlatego pomimo tego że raczej kiedy tylko miała wolne i wstawała po południu to teraz obudziła się o wiele wczesniej.Zeszla na dół i zobaczyła swoją siostrę w grubej dwuczęściowe piżamie i kubkiem kawy w ręku,czyli jest na prawdę wcześnie.Naprzeciwko niej siedział Leon który grzebał w telefonie i wyraźnie się z czegoś śmiał
     -Może byś się tak ubrała- Wskazała na jej dość krótką satynową  czerwoną koszulę nocną z wycięciem na dekolt
    -Zawsze tak śpię -odpowiedziałam.Nigdy nie ukrywałam że lubię być w centrum uwaga.Lubie dobrze wyglądać,jestem młoda i zamierzam jeszcze trochę nacieszyć się życiem.
Siostra ponownie zmierzyła ją morderczym wzrokiem i skończyła pić swoją kawę.
    -Zaraz muszę wyjść-Oznajmiła Scar- A ty o której wychodzisz? -Zwróciła się do Leona
    -Mam wolne -Odparł chłopak i ponownie zaczął wpatruwać  się w ekran telefonu.Nic dziwnego że unikał patrzenia na Scar,która wyglądała jak zakonnica z celibatu,nic się nie zmieniła odkąd widział a ją po raz ostatni.Wygląd nie jest najważniejszy i nigdy nie będzie ale jej siostra już przesadzała.Duże workowate ubrania,krótkie włosy i duże okulary oraz zupełny brak makijażu,bez przesady
  

środa, 1 marca 2017

Rozdział 5 Dla mnie już nie istniejesz




Wszedłem  na stołówkę w towarzystwie Madilyn Jones,jednej  z najładniejszych dziewczyn w szkole.Razem z Jamesem spotkali ją na palarni,kiedy przechodziła tamtędy razem z koleżanką którą zajął się Seville.Mam gdzieś zazdrosne spojrzenia innych dziewczyn,choć nadalnie bardzo mnie intrygują ich zaczepki.Kilka osób kiwa do mnie głowami kiedy obok nich przechodzę a pozostali starają się na mnie nie patrzeć.Boją się mnie,żadnej kobiety nigdy bym nie uderzył pomimo tego że do większość z nich nie mam za grosz szacunku.Ale Halo,postawcie się na moim miejscu,każda z nich uważa się za świętą i mówi że ma do siebie szacunek a jeszcze tego samego dnia mój telefon zawalony jest zdjęciami ich tyłków,brzuchów i piersi.Jestem jak każdy facet,lubię popatrzeć na laskę z dużym biustem ale nie chciałbym mieć za żonę dziewczyny która rozsyła swoje nagie zdjęcia.Nie kryje się z tym że odpowiadam im na takie zdjęcia,oczywiście jeśli dziewczyna naprawdę ma co pokazać.Każda z tych dziewczyn żeby ze mną być wskoczyłaby mi do łóżka i nawet nie musiałbym jej tego proponować,obudźcie się mamy dwudziesty pierwszy wiek i będzie tylko gorzej.
Madilyn była wysoką blondynką o dość nietypowym kolorze oczu i o zajebistej sylwetce,której zazdrościła jej niejedna dziewczyna.Musze przyznać że na pierwszy rzut oka spodobała mi się ale jestem pewien tego że za dwa dni zapomnę o tym że kiedykolwiek przeszedłem z nią kilka metrów.Przykro mi,ale taki już jestem.Nie jest łatwo mnie zadowolić,jestem wymagający w stosunku do kobiet,ale tacy już są mężczyźni.Zrozumcie w końcu że charakter zawsze będzie na drugim miejscu,bo który facet chciałbym mieć super inteligentną dziewczynę,choć nieco przemadrzałą ale nie mógłby z nią nigdzie wyjść bo najzwyczajniej w świecie troszczy się o Was i o wasze oczy.Kazdy facet lubi zgrabne tyłki i duże piersi ale jeśli kobieta ma duże piersi tylko dlatego że wygląda jak wieloryb a piersi są tylko kolejnym wałkiem skóry nie ma w nich nic fajnego.Innym przykładem jest bardzo ładna dziewczyn a która nie potrafi rozróżnić psa od kota i chichota za każdym razem kiedy Ty zadasz jej pytanie co najbardziej lubi jeść. Dziewczyny to nie jest słodkie tylko żałosne.
Madilyn wydawała mi się trochę inna,odpowiadała na jego pytania bez tego irytującego chichot,choć i tak widzię w jej oczach że cholernie jej się podobam
W końcu dotarłem do swojego stolika i odsunąłem dziewczynie krzesło a ona odplaciła mi to całkiem ładnym uśmiechem.
     -Leon-Dopiero teraz zauważył Nancy Ford i Bonnie Moore siedzące naprzeciwko niego.No tak,to ich stałe miejsce -To miejsce Violetty -Wskazała na krzesło na którym siedziała Madilyn
     -Violetty tu nie ma -Przewróciłem oczami.
Nasz stolik był jedyny w swoim rodzaju.Scena na której siedzieli tylko popularni też była podzielona.Na najniżyszym stopniu siedzieli założyciele zespołów,o jeden stopień wyżej przy siedmiu stolikach było miejsce dla koszykarzy i lekkoatletów. Kolejny stopień jeszcze wyższy zajmowali siatkarze a kolejny piłkarze i chearliderki.Jego stolik był sam na najwyższym stopniu co bardzo mu odpowiadało bo miał stąd idealny widok na wszystkich.Byl to typowy szkolny stolik sześcioosobowy i miejsca zawsze były takie same.Po jego lewej stronie siedział James a obok niego Nancy i Will.A po jego prawej stronie siedziała Violetta i Bonnie,więc nic dziwnego że koleżanki Castillo były zbulwersowane
        -A jak przyjdzie? Gdzie ma usiąść? -Odezwała się Bonnie
        -Z tego co mi wiadomo niespecjalnie lubi tu przesiadywać.-Odparlem zgodnie z prawdą
     -To w takim razie siedź tu sobie z nią -Wskazała na Jones -Wyrzuciles Viole z jej stałego miejsca dla jakiejś laluni- Dodała Moore i obie skierowały się w stronę wyjścia
Może faktycznie przesadził? Zawsze mieli ustaloną szóstkę,może nie powinien    wkręcać tutaj ledwo poznanej laski
    -Widać że przyjaciołeczki Castillo -Odezwała się dziewczyna lekko oburzona  a on tylko przytaknął delikatnie
    -Nie powinny wtykać swoich długich nosów w nasze sprawy,skoro mnie tutaj przyprowadziles to chyba miałeś mi temu powody- Kontynuowała dalej -A ta cała Castillo to wcale nie jest taka święta.
Na dźwięk nazwiska dziewczyny zapaliła mu się czerwona lampka
Gdzie ta spokojna dziewczyna którą poznał w palarni?
     -Violetta jest w porządku -Odezwałem się a ona uniosła brwi
     -Ach,no tak- Zaczęła a jego zaczął coraz bardziej irytować jej zachowanie- Nie wiem czy wiesz,ale mój brat od jakiegoś czasu za nią szaleje-Błagam Was niech ona się w końcu zamknie
  -Brat?  -To ona ma Brata? Jeśli tak to z całego serca współczuję jej bratu ktory pewnie każdego dnia i o każdej porze musi wysłuchiwać jej bzdur
    -Mój starszy brat,cały czas o niej nawijał a ona nawet nie wiedziała o jego istnieniu
   -Skoro nie była nim zainteresowana to chyba.. -Przerwała mu
    -Nie była nim zainteresowana bo nie był przystojny i nie miał Mercedesa,gdyby był przystojny i miał drogi samochód to jestem pewna że szybko by do niego przybiegła- Zakończyła
    -Nie znasz jej-Podniósł głos.Co za idiotka? Jak ona może tak mówić o Violetcie?Kretynka  -Violetta taka nie jest i to jest ostatni raz kiedy wyraziłas się o niej w taki sposób.Spadaj -Warknął a ona zatrzepotała rzęsami
   -Aale Leon- Zaczęła
    -Powiedziałem wypad i lepiej żebyś dostosowala się do tego co ci powiedziałem- Powiedział chłodno.Spojrzal na nią i zobaczył w jek oczach zdziwienie zmieszane z rozczarowaniem.Straciła szansę
Kilka sekund po tym jak Jones opuściła jego stolik drzwi stołówki otworzyły się i zobaczył w nich Castillo.Chciał ją jak najszybciej przeprosić za to że ją popchnął.Wcale tego nie chciał.Wstał ze swojego miejsca i zaczął kierować się w stronę dziewczyny
     -Możemy pogadać? -Powiedział cicho a ona otworzyła szerzej oczy
     -Niby o czym chcesz ze mną rozmawiać- Zadrwiła
     -Violetta..nie Możemy w spokoju pogadać? -Zapytał zrezygnowany.Kiedy on chce spokojnie z nią porozmawiać to jej wydaje się że to jego kolejny żart a przecież wcale tak nie jest
     -O ile dobrze pamiętam- Warkneła- Rano zamknąleś mojego przyjaciele w schowku na miotły a godzinę później popchnąłeś  mnie -Założyła ręce na piersi
   -Właśnie za to chciałem Cię przeprosić- Odparł
   -Ty -Zadrwiła ponownie o zaśmiala się cicho -Ty nie przepraszasz Verdas.Z Tobą się już nic nie da zrobić
    -Dlaczego Ty masz o mnie takie zdanie?  Tylko Ty jedna w szkole jesteś przeciwko mnie,nawet twoje przyjaciółki..
    -Dlaczego mam coś przeciwko Tobie? Bo jesteś aroganckim gnojkiem,który nie widzi nic innego niż czubek własnego nosa i jedyne co się dla Ciebie liczy to na którym miejscu Jesteś w rankingu.Chciałeś odpowiedzi,masz ją.
   -A niby twój Gabe jest ode mnie lepszy? Sam chodzi na imprezy i  wiecznie się biję,więc czemu tylko mi się dostaje?
   -Chyba pomyliłeś Gabe'a z Tobą  -Powiedziała 
   -Nic nie pomyliłem ale już znam przyczynę Twojego zachowania Castillo,Ty po prostu tylko we mnie dostrzegasz wady.Twój Bastian codziennie po szkole szlaja się wieczorami po mieście z dilerami,twój Gabe ostatnio zaliczył niezłego zgona na imprezie.Ale ty i tak dostrzezesz w tym wszystkim tylko moją winę
    -Bo jesteś gnojkiem -Odparła swobodnie
     -Wiesz co? W tym momencie przesadzilas.Nienawidzę Cię,rozumiesz? -Przygowździł ją do ściany i zaczął krzyczeć- Nienawidzę Cię za to że od tylu lat latam za Tobą jak idiotaa ty ciągle dajesz mi kosza przy wszystkich,nawet mnie nie znając,nienawidzę Cię za to że traktujesz mnie jak wroga a ja wciąż nie potrafię sobie Ciebie odpuścić.To Nie ze mną jest coś nie tak,tylko z Tobą!  To ty wiecznie zadzierasz nosa!To Ty jesteś wredną suką i ździrą.Jedyny błąd jaki kiedykolwiek popełniłem to ten że kiedykolwiek poprosilem Cię o randkę,ake wiesz co? -Walnął ręką o ścianę- To się właśnie skończyło,nie będę dłużej latał za zwykłą dziwką.Dla mnie nie instniejesz,jesteś suką i już zawsze nią pozostaniesz!Od dnia dzisiejszego się nie znamy- Ponownie uderzył w ścianę i wyszedł ze stołówki trzaskając drzwiami