-Jedź szybciej do cholery!Zaraz nas złapią!-krzyknął Jego wspólnik -Że też nie mogliśmy się powstrzymać przed tym jednym napadem- lamentował Jego wspólnik
-Myślałem że Wszystkich zgubiłem-warknął i uderzył w kierownicę ze złości
-Jeszcze jeden radiowóz,ponoć mają nowego
-Żaden mnie nie ochuja,nie dam się złapać-wcisnął pedał gazu jeszcze mocniej i już próli przez autostradę,a za Nimi radiowóz policyjny.
-Zgub ich!-warknął
-Na autostradzie!?
Inna opcja zjechać na bok i wbiec do lasu i wiać ile sił w nogach,ale zostawią samochód? Ale musiał być świadomy że mogli pozastawiać wszystkie drogi w ich obrębie a Las był ich jedynym ratunkiem
-Pakuj najpotrzebniejsze rzeczy-warknął do wspólnika a ten spojrzał na niego jak na wariata ale wykonał jego polecenie
-Co chcesz zrobić?
-Na trzy.Puszczamy samochód,wyskakujemy i ile sił w nogach biegiem do lasu
-Oszalałeś?!
-Spójrz!-walnął w licznik na którym widać było poziom benzyny który z każdą minutą spadał -Pozastawiało pewnie Wszystkie drogi,to nasza jedyny szansa
-Jesteś szalony Verdas
-Jestem czy nie na trzy,dwa,jeden!
Przeturlali się do lasu i zaczęli biec ile sił w nogach,samochód policyjny zatrzymał się a dwóch policjantów pomknęło ku nim
Carruso wyjął broń i zaczął strzelać w nich na oślep dalej biegnąc,a Verdas dziękował Bogu za to że miał Tak dobrą kondycję.Carruso po raz kolejny wystrzelił i usłyszeli jak jeden z nich pada na ziemię ale ktoś za nimi biegł i to całkiem nieźle bo był o wiele szybszy niż oni.Odwrócił się przez ramię o zobaczył że to kobieta,ale nie przyjżał jej się jakoś bliżej bo nie miał zwyczajnie na to czasu bo cały czas siedziała im na ogonie.Nagle potknął się o jakoś korzeń i padł na ziemię jak długi a jego wspólnik poszedł w jego ślady
Kobieta stała nad nimi z wyciągniętą bronią i dyszała ciężko.Podniósł się z ziemi i spojrzał na nią i na chwilę,nie wiedział czy trwało to wieczność czy może tylko sekundę zamgliło go.Była bardzo młodą,musiała być niewiele młodsza od niego. Ubrana w mundór policyjny długonoga kobieta.Długie kręcone włosy związane w luźnego koka z którego pod wpływem gonitwy za nimi wypadło parę pasemek,dużo czekoladowe oczy i usta pomalowane czarną szminką
-Ręce do góry-krzyknęła a on i jego wspólnik wyjęli broń
-I co teraz -powiedział -Nas jest dwóch,Ty jedna.Zostaw nas w spokoju a nic Ci się nie stanie-dodał a ona postrzeliła Carusso w łydkę a on warknął głośno i złapał się za bolące miejsce i wypuścił broń z dłoni
-Ręce do góry!-krzyknęła- Bo strzele i do Ciebie
- Strzelaj-zachęcił ją i podszedł do niej
-Jak udało ci się nas złapać,robiłem wszystko żeby Was zgubić.Ty siedziałaś za kierownicą?
-Ja -Powiedziała
-Nie jesteś za smarkata żeby wykonywać ten zawód?Nie wyglądasz na zbyt twardą.Nawet Nie potrafisz do mnie strzelił.Szybko podszedł do niej i wyrwał jej broń z ręki kiedy się tego nie spodziewała.On zatem nie przewidział tego że potrafi walczyć bo po chwili powaliła go jednym ciosem i sięgnęła ponownie po broń a jego ręce zakuła w kajdanki i uśmiechnęła się drwiąco
-Jak wyjdę z pudła,zaproszę Cię na kawę- powiedział do niej kiedy wprowadzała jego i Carruso do radiowozu,w tym czasie jej partner zdążył zaatakować krwawienie które nie było groźne
- Dobra robota Violetta-Powiedział siedząc po stronie pasażera
-Mówiłam że sie przydam
-Mi to byś się przydała do czegoś innego -wtrącił Verdas i uśmiechnął się łobuzersko a policjanci zignorowała jego wypowiedź
Kiedy dojechali na komisariat musiała sama ciągnąć ich do budynku bo jej partner miał wyraźnie uszkodzone ramię
- To kiedy ta kawa?
-Nigdy -odezwała się
-Nie skusisz się na więzienną Latte?
-Raczej nie
- Powiedz mi co taka piękna kobieta robi w takiej pracy jak ta?
-Łapie takich gnoi jak Ty- warknęła
- Ejj,ranisz
-Ty za to zraniłeś mojego partnera
-Ejejej nie ja tylko Carruso
-Chciałeś mnie zranić-odwróciła kota ogonem
-Ciebie? Nie nie nie,nie zrobiłbym takiej kobiety jak Ty,szkoda takiej buźki kochanie
-Kochanie?-Parsknęła śmiechem
-Jeszcze staniemy razem przed ołtarzem- oznajmił
-Tak,tak Tak.Więziennym kobiercem -zaśmiała
Kiedy wprowadziła go do budynku od razu przejęli go inni policjanci i zaprowadzili do małego pomieszczenia z prostokątnym stołem i dwoma krzesłami na przeciwko siebie.Nie zobaczył już swojej policjantki.Usadzili go po jednej stronie stołu,a po drugiej usiadł jakichś młody policjant
- Nazywam się Ryan Parker i jestem głównym prowadzącym tą sprawę,jej sam osobiście przyznasz sie do winy kara będzie niższa dlatego radzę powiedzieć prawdę -wymamrotał formułę spoglądając w notes
-Parker?Co to za głupie nazwisko- parsknął Verdas śmiechem
-Nie rozmawiamy teraz o moim nazwisku a o włamaniu do sklepu z użyciem broni palnej
-Zdecydowanie wolałbym porozmawiać o nazwisku -Powiedział Verdas zjadliwie
-A ja nie.Gadasz po dobroci?
-Powiem wszystko,ale nie Tobie-powiedział spokojnie
-A komu? -Zapytał wściekle policjant który został wyprowadzony już z równowagi przez Verdasa
-Z Panią Violettą-powiedział i uśmiechnął się pod nosem
-A czemu akurat z nią?- zapytał zdziwiony
-Powiedzmy że..wzbudza ona moje zaufanie
-Nikt tu nie ma wzbudzać Twojego zaufania-warknął- Masz złożyć zeznania
- Sypiasz z nią?-zapytał- Wydales się być zazdrosny kiedy o nią poprosiłem.I Masz racje-uśmiechnął się łobuzersko i zmierzwił włosy
-Nie prowokuj mnie-porucznik zacisnął zęby
-Wyśpiewam Wszystko ale tylko jej-uparł się przy swoim
-A jeśli powiem ci że to niemożliwe?
-To nic ode mnie nie usłyszycie.Nie wiecie nawet jak sie nazywam.Nie miałem przy sobie dowodu
-Przeszukamy bazę danych..
-Po co się w to bawić skoro mogę Wszystko sam powiedzieć
- To mów- ponaglił go
-Mówiłem.Powiem ale JEJ
-Dobra -machnął rękami
Wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami a on zadowolony z siebie zmierzwił włosy i uśmiechnął się pod nosem.Jak łatwo było wyprowadzić to z równowagi.To Jak zabrać dziecku cukierka
Po chwili do pomieszczenia weszła ona z dosyć nadąsaną miną i usiadła na przeciwko niego
-Podobno chciałeś ze mną rozmawiać ?- Zapytała szorstko
-Tak ten goguś nie spodobał mi się.Nie wzbudził mojego zaufania
-A ja wzbudziłam? -uniosła brwi a on pokiwał głową na znak że tak
-Więc,gadaj,jak to było
- Spokojnie,nie ma pośpiechu -zapewnił ją -Napijmy sie kawy,Latte Tak jak ci obiecałem
-Nie mam czasu ma takie..
-Nie powiem nic dopóki nie napijemy sie kawy -powiedział twardo a ona zrezygnowana wyszła z pomieszczenia a po chwili wróciła do niego niosąc dwa kubki z kawą i podała mu jeden z nich
-Wiesz..jesteś na prawdę niezwykła..wiedziałem To od momentu kiedy Cię zobaczyłem
-Do rzeczy..
-Najpierw opowiedz mi coś o sobie,nie lubię rozmawiać z kimś nic o nim nie wiedząc
Juź chciała zaprotestować ale wiedziała że jest uparty jak osioł i musi grac w te jego grę
-Więc..mam dwadzieścia dwa lata..i jestem policjantką od tygodnia
-To wszystko?-zapytał
-A co jeszcze chciałbyś wiedzieć?
-Jak to się stało że jesteś policjantką?Dlaczego akurat policja? Masz kogoś? Jaką szkołę kończyłaś? Czym się interesujesz?
-Trochę dużo tych pytań..
-Im szybciej na nie odpowiesz tym szybciej Ty mi je będziesz zadawała
-Policja..no cóż poszłam w ślady ojca,matka jest prokuratorem a on oficerem.Skończyłam elitarną szkołę policyjną.A zainteresowania? Dużo czytam
-Ja mam tylko jedno zainteresowanie.Jesteś nim Ty
-Skoro to już Wszystko to..
-Nie.Nadal nie odpowiedziałaś na ostatnie pytanie.Masz kogoś?
-Nie,nie mam-westchnęła
-Czekałaś na mnie -Poruszył zabawnie brwiami
-Tak tak -poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła się pokazując dołeczki w policzkach
-Jesteś słodka -powiedział nagle a ona nagle oprzytomniała
-Dobra,teraz zeznanie-powiedziała twardo
-No cóż,obiecałem-westchnął zrezygnowały i opowiedział jej wszystko,starał się mówić jak najwolniej aby móc jak najdłużej być z nią ale nie było wcale tak dużo do omawiania
-Dobrze..to już chyba wszystko -powiedziała i podniosła się
-Zaczekaj- zareagował szybko
-Co? Coś przeoczyłeś?
-Nie,nie o to chodzi,zostań jeszcze- poprosił
-Przykro mi,nie mogę- wyszła szybko a on podbiegł do drzwi i zaczął ciągnąć za klamkę jednak były zamknięte
A tymczasem Violetta wraz z oficerem Parkerem wszystko obserwowali.Widzieli Jak woła,jak krzyczy i jak uderza w drzwi
-O co mu chodzi?-zapytał wściekły Parker
-Nie wiem -Skłamała,doskonale wiedziała że chodziło o nią
-Niech zgnije w tym pudle -warknął wściekle i odszedł a ona nie mogła oderwać się od nagrania z kamery.Był całkiem słodki.Uśmiechnęła się pod nosem
Po paru minutach była zmuszona jechać w kolejny patrol.Po paru godzinach dostała jednak telefon od porucznika i musiała natychmiast jechać na komisariat mimo że nie miała pojęcia o co chodzi.Dopiero tam powiedzieli jej że od dwóch godzin Verdas wali z całej siły w drzwi i krzyczał że chce rozmawiać z Violettą.Poprzewracał już stół i krzesła a na metalowych drzwiach widać było wgniecenie
-Trzeba mu coś podać,coś na uspokojenie
-Ja to zaraz uspokoje -warknął Ryan i poszedł do wieznia mimo jej protestów
Wszedł z impetem do jego sali i skuł mu ręcę
-Chce rozmawiać z Violettą -Powiedział twardo
-Nie ma jej dla Ciebie
-A dla Ciebie jest?-powiedział sarkastycznie
-Owszem-odpowiedział
-Odczep się od niej -warknął Leon wkurzony
-Bo Co? Wolny kraj,Ty tu spędzisz resztę życia a ona zasługuje na kogoś lepszego
- Jeszcze mi powiedz że na Ciebie?- parsknął- Na takiego pedała?
-Lepszy pedał niż przestępca-powiedział zgryźliwie
-Czyli się przyznajesz że jesteś pedałem? Nie martw sie niedługo stąd wyjdę a wtedy nie zbliżysz się do niej na krok
-Niedługo? No za 10 lat to wątpię żeby nadal będzie sama
-Wyjdę stąd prędzej niż ci się wydaję.A teraz zakończymy tą głupią gadkę.Chce z nią porozmawiać
- Mówiłem.Nie ma jej dla Ciebie
-To niech się znajdzie
-Masz pecha-wyszedł i trzasną drzwiami
Krzyczał tak przez całą noc a wsadzenie do izolatki wcale nie pomogło.Strażnicy na nocnej zmianie dostali prawdziwego szału,nie mieli na niego sposobu.W końcu około trzeciej nad ranem zadzwonili do Castillo która zaspana przyjechała na komisariat
-Porozmawiaj z Nim - powiedział i wpuścili ją do niego
Kiedy ją zobaczył od razu przestał krzyczeć i podszedł do zaspanej dziewczyny
-Przyszłaś-powiedział cicho i przytulił ją do siebie a ona była taka zmęczona że nawet nie protestowała
-Co to za pomysł aby dzwonić do mnie o trzeciej rano?
Podparła głowę na ramionach
-Wolałem Tak odkąd wyszłaś a że teraz do Ciebie zadzwonili to ich głupota
- Więc..skoro przyszłam...to o co chodzi
-Chciałem Cię zobaczyć
-Tylko To?-Zapytała
- Chyba aż tyle
-Widzisz i co?
-Widzę i nie mogę przestać patrzeć
-Skoro to Wszystko to już pojadę.Chce się wyspać
-Zostań-złapał ją za rękę
- Leon,nie wiem co Ty do mnie masz
-Zależy mi na Tobie
-Zależy?Ledwo się znamy
-To się czuje Violetta
-Nawet jeśli,to pójdziesz do więzienia i nic z tego
-Nie dostanę tak dużo- powiedział pewny siebie
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Znam prawo lepiej niż ci się wydaję i mM całkiem niezłą gadanę
-Skoro tak mówisz.Ale Leon muszę już iść i proszę bądź cicho
-Będę ale pod jednym warunkiem
-Jakim?
-Będziesz do mnie przychodziła codziennie i dostanę buziaka-Nastawił prawy policzek
Podeszła do niego i musnęła lekko policzek i wyszła
Kiedy wychodziła drogę zagrodził jej Ryan.Skąd on się tutaj wziął? Zaczyna pracę dopiero za parę godzin
-Co Ty tutaj robisz?-Zapytała go
-O to samo mogłabym zapytać Ciebie-odpowiedziała mu -Zadzwonili po mnie więc przyjechałam
-Do tego kryminalisty?
-Przestań.Wcale nie jest taki zły -powiedziała
- Czy ty siebie słyszysz?To przestępca.Nje chce abyś z Nim rozmawiała
- To niemożliwe,uspokoił się ale tylko pod takim warunkiem że będę do niego codziennie przychodzić
- Co??! -Wybuchł
- Ryan uspokój się,przecież tylko z Nim rozmawiam
-On widocznie coś do Ciebie ma! Jest przestępca!Trafi za kratki!
-Przestań.Wcale nie jest zły,tylko trochę się pogubił,jest dobym człowiekiem
-Czy ty siebie samą słyszysz?! Twoi rodzice nie będą zadowoleni jeśli się o Tym,dowiedzą-powiedział
- Nie muszą wiedzieć- powiedziała a on spojrzal na nią
-Nie zrobisz tego!
-Obiecałem im że bede miał Cie na oku! Co może jeszcze mi powiesz że się w nim zakochałeś!- krzyknął a ona zamilkła
- Co?!! Zakochałaś się!W tym kryminaliście! A mi nigdy nie chciałaś Dać szansy
-Mówiłam ci że nie jesteś w moim typie..
-A on jest?Pstryknął palcami,zbajerowal głupimi tekstami i już do Niego lecisz a Ja?! Zapraszalem Cię na kolację,do teatru,zawsze mi odmawiałaś!
-Bo nie jesteś w moim typie!I nie chciałam Ci robić nadziei!
-Jak nie jestem? A co ci się we mnie nie podoba? Co on ma czego ja nie mam?!
-Po prostu,nie ciągnijmy tego tematu-powiedziała
-Opamiętaj się-krzyknął za nią
Rozprawa miała odbyć się za dwa miesiące przez ten czas codziennie przychodziła do Verdasa chociaż na pięć minut a on zgodnie z obietnicą był cicho,z tego co mówili strażnicy był jednym z najspokojniekszych więźniów i nie sprawiał żadnych problemów z czego ona była bardzo zadowolona bo wiedziała że takie zachowanie będzie okolicznością łagodzącą w rozprawie.
-Jestem -powiedziała cicho kiedy wchodziła do jego sali a on od razu poderwał się z łóżka
- Przyniosłam ci coś-podała mu kokosanki -Aby jutrzejsza rozprawa się udała.Wiesz jeśli pójdziesz za kratki nie wpuszczą mnie tam.Tutaj to tylko areszt,ale tam.
-Nie trafię- przerwał jej -Obiecuje Ci.Zaufaj mi
Czy mogła mu zaufać? Jeśli trafi za kratki wszystko będzie skończone.Nie wytrzymają tyle.Będzie musiała o nim zapomnieć nie może czekać na niego pięciu lat
-Dobrze Panie Verdas.Sąd dopatrzył się okoliczności łagodzących.Nikogo Pan nie zranił,nie użył Pan broni i był Pan wzorowym więźniem przez kilka miesięcy..-powiedział a Violetta z nerwów zaczęła szybciej oddychać natomiast Parker przyglądał się jemu z nienawiścią
-Chcę Pan jeszcze coś dodać?
-Tak chce.Chcę wysoki sądzie -Powiedział uprzejmie -Wiem że to co zrobiłem było strasznie głupie i to nie jest tak że chce się teraz wywinąć z kary na którą całym sobą zasłużyłem -Blefował zauważyła.Przygotowal sobie co ma powiedzieć- Proszę mnie ukarać ale nie wsadzać za kratki. Ja się zmieniłem Panie sędzio,ponieważ poznałem kobietę z którą chce spędzić resztę życia-wskazał na nią ręką a ona się zarumieniła -To dzięki niej stałem sie dobrym człowiekiem.Milosc mnie zmieniła
Niech mi Pan da szansę -zakończył teatralnie a sędzia widocznie się wzruszył
-Postanowieniem sądu rejonowego dnia 11.06.2011 będzie skazanie Leona Verdasa na karę 5 lat więzienia z zawieszeniem na okres lat siedmiu dodatkowo przyznaje mu nadzór kuratora na okres lat dwóch.Dziękuje.Rozprawe uważam za zakmniętą
Jeszcze nigdy nie widziała Ryana w takim stanie,był tak wściekły że od razu wybiegł z sali sądowej uderzając z całej siły frontowe drzwi
Ich mamy poznali ich ze sobą trzy lata temu,ona wtedy studiowała a on już pracował.Był miły i dobrze jej się z Nim rozmawiało.Jej rodzice to uwielbiał,na każdym ich spotkaniu pytali się kiedy doczekają się ich ślubu a ona zawsze musiała ich zbywać
-Violetta,zaczekaj -Dogonił ją Verdas
-Uniewinnili mnie -Powiedział i położył dłoń na jej policzku
-Wiem.Posłuchaj..to Wszystko co mówiłeś na sali rozpraw..to prawda?-Zapytała go
-Każde słowo -potwierdził i pocałował ją w policzek
- No to skoro jestem już wolny,zapraszam Cię na kawę dziś po południu
-Zgoda- Odpowiedziała z uśmiechem -Gdzie mieszkasz?- Zapytała go a on odwrócił wzrok na chwilę
-Na drugim końcu miasta -Skłamał- Dość duże mieszkanie
-No dobrze- podała mu karteczkę -Podjedź po mnie o piętnastej -Powiedział a i odeszła
Co miał jej powiedzieć? Że nie ma własnego samochodu,że nie ma pieniędzy nawet na to aby zabrać ją na kolację? Że to jego duże i piękne mieszkanie to tak na prawdę jeden zaniedbany pokój? Nie ma pracy,rodziny ani grosza przy duszy.Co miał do zaoferowania takiej kobiecie
Wyszedł z komisariatu i skierował się do swojego"mieszkania" nie było wcale na drugim końcu miasta.Jego kawalerka znajdowała się w jednej z najbiedniejszych dzielnic w tym mieście.Wszedł powoli po trzeszczących i starych schodach i wyciągnął z kieszeni kurtki klucz do mieszkania
-Leon,Leon- krzyknęła mała dziewczynka mieszkająca w mieszkaniu obok
- Gdzieś Ty był?
-Część księżniczko -Powiedział i przykucnął obok niej -Miałem parę spraw do załatwienia
- Mam nadzieję że je pozałatwiałeś-powiedziała dziecięcym głosem
- Tak,wszystko- Potwierdził i wszedł do kawalerki
Było tam brudniej niż zwykle,w końcu nie było go jakichś czas,usiadł na łóżku które zaskrzeczało i chciał zapalić światło
Jasny szlag.Nie płacił rachunków,odłączyli prąd.Usiadł przy oknie i zaczął liczyć ostatnie grosze które mu zostały i przeraził się bo miał zaledwie parę zlotych. Zaprosił Violettę na kawę a nawet nje miał jak za nią i siebie zapłacić.Ukrył twarz w dłoniach.Rozejrzał się po pomieszczeniu,nie było tam nic cennego.Jedynie zegarek który dostał od ojca zanim ten umarł.
-Odzyskam go jak pójdę do pracy -Powiedział i zgarnął srebrny przedmiot i poszedł do lombardu.Musiał liczyć się z każdym groszem,mieszkać w klitce bez prądu.To życie było zupełnie inne od tego jakie wiodła dziewczyna jego marzeń
Dziewczyna mimo tego że była młoda miała już swój własny dom który z okazji zakończenia szkoły kupili jej rodzice,więc miała bardzo łatwy start a z czasem kupiła sobie także samochód.Mimo tak młodego wieku miał już wszystko do czego dążą ludzie w jej wieku.Brakowało jej jedynie miłości,ale chyba ją znalazła,na prawdę polubiła Leona.Miał to coś co ją tak zainteresowało,chciała dać mu szansę
Verdas ubrany w białą koszulę i czarną marynarkę,jedyne eleganckie rzeczy jakie posiadał podszedł pod najwyraźniej dom Violetty który był na prawdę ogromny i robił wrażenie.O takim mógł tylko pomarzyć..
Zadzwonił dzwonkiem a jego oczom ukazała się Castillo którą wyglądała jeszcze ładniej niż zwykle
- Pięknie wyglądasz -Powiedział
- Dziękuję- Pocałowała go w policzek i zamknęła dom chowając klucz do eleganckiej czarnej torby od Channel
-To Jak? Tu niedaleko jest bardzo fajna kawiarnia-Chwycił jej dłoń i poprowadził w stronę kafejki
-Twoja mama jest prokuratorem?-Zapytał
-Tak,mama prokurator ojciec policjant -powiedziała- A Twoi? Czym się zajmują
- Mama odeszła kiedy byłem mały a ojciec umarł parę lat później
- Przepraszam -Powiedziała -Nie wiedziałam
- Nic nie szkodzi.Masz rodzeństwo?
-Jestem jedynaczką a Ty?
-Mam starszego brata.Mieszka z żoną i dziećmi w Seatlle..
Rozmawiało im się na prawdę fajnie,nigdy nie czuł niczego takiego do żadnej dziewczyny ale myśl że ją okłamuję była nie do zniesienia
-Wejdziesz do środka?- Zapytała kiedy odprowadził ją pod wielki dom
-Chętnie
Dziewczyna była tak rozkojarzona że nawet nie zobaczyła że na podjeździe stoi samochód jej rodziców
Weszli do salonu i zamarli,szczególnie dziewczyna która zobaczyła rodziców
-Mama,Tata?-zapytała i przytuliła obu
-Kto to jest Violetta?-Zapytała twardo jej matka
-Może ja się przedstawie-Zaczął Leon -Leon Verdas jestem..
-Chyba już i panu słyszałam,z całym szacunkiem Panie Verdas ale chcielibyśmy porozmawiać z córką?
- Tak jasne,może ja już pójde -Odwrócił się i odszedł
Czego on się spodziewał.Nie pasował tutaj
- Musiałaś tak na niego naskakiwać?!-krzyknęła Castillo-Leon jest..
-Przestępcą-odpowiedziała matka
-Nie znasz go -powiedziała
-Ale wiem na tyle dużo że to nie jest odpowiedni chłopak dla Ciebie.Zapomnij o nim
-Mamo,przestań,najpierw go poznaj a potem oceń
-Chcesz sobie zmarnować życie? Jest bez pracy,z wyrokiem na plecach,nic cie z Nim nie czeka
Dziwczyna rozpłakała się i pobiegła na górę
Od tego dnia,rodzicę zostali z nią w domu,powiedzieli że muszą osobiście wszystkiego dopilnować.Pomimo tego że była już dorosła była kontrolowana jak nastolatka,jak nieodpowiedzialna nastolatka
W tym samym czasie Leon który przyglądał oferty pracy usłyszał pukanie a raczej walenie do drzwi
-Parker -Powiedział cicho kiedy otworzył drzwi
-Skąd masz mój adres?
-Policja-odpowiedział mu -Violetta ma oficjalny zakaz spotykania sie z Tobą,Odczep się od niej.Zresztą,chyba nie mam się o co martwić.Ty nie masz jej nic do zaoferowania.To jest twój dom? Wszedł do środka i zaczął się rozglądać.Bez Zawodu,bez szkoły,bez samochodu,bez domu.Jeśli to zdobędziesz zgłoś się do niej -Powiedział twardo i wyszedł zostawiając chłopaka z kompletnym smutkiem
On miał rację
Nie miał wyjścia,nawet jeśli pójdzie do pracy to z tak marnej pensji ledwo wyżyje a co dopiero zapewni warunki kobiecie która jest przyzwyczajona do luksusu
Ostatni raz..to będzie już ostatni raz
Powtarzał sobie że musi,że nje ma wyjścia,to tylko na zakup jakiegoś przyzwoitego mieszkania i używany samochód a na resztę zapracuję
Z ciężkim sercem wyjął z pudła pod łóżkiem naładowaną broń i czarną kominiarkę...
Każdy krok przybliżał go do jubilerskiego sklepu.Jego pewność siebie zaczęła stopniowo maleć
Nie chciał tego robić..
Przed wejściem do sklepu założył czarną kominiarkę i broń
-Ręce do góry !-Krzyknął do ekspedientki ale poczuł na swoim karku coś dziwnego
Obrócił się i zobaczył Parkera który śmiał się szyderczo
-Wiedziałem..wiedziałem że zrobisz coś głupiego -zaśmiał się i założył mu kajdanki
-Ty gnoju! Zaplanowałeś to!
-Może tak a może nie -zaczął bawić się telefonem i wykręcił czyjś numer
-Witam Pani Castillo -powiedział słodko a jemu zrobiło się słabo.To koniec
-Czy może Pani przyjechać razem z mężem i córką do tego waszego ulubionego jubilera,to bardzo ważne
-Dobrze -Odpowiedziała Madilyn Castillo
A on spuścił głowę w dół.
-Wiesz to nawet smutne.Kryminalista bez grosza przy duszy zakochuję się w szanownej policjantce z tak dobrego domu -Powiedział -Historia jak z jakiegoś filmu
-Wal się -odparł -I co myślisz że teraz ona będzie twoja!Mylisz się -Rzucił się na niego.Może i miał kajdanki ale i tak ładnie obił mu tą buźkę
Jednak Parker przyłożył mu do czoła pistolet więc musiał się poddać ale i tak miał satysfakcję z tej śliwy pod jego okiem
-Kto wie,może kiedyś prześlemy Ci do celi zdjęcia z naszego ślubu.Albo nocy poślubnej..-Zaczął a Verdas znowu wstał ale w tym momencie do sklepu weszli rodzice Violetty a za nimi jej córka którą kiedy to dostrzegła sprawiała wrażenie że chciała go przytulić ale kiedy zobaczyła jego kajdanki była przerażona
-Ryan co Ty odwalasz-Próbowała obrócić to w żart
-To co widzisz Violetta -Odrzekł twardo -Włamał się do jubilerskiego
-Co??? Nie,nie wierzę Ci.Leon? Powiedz coś -zaczęła płakać
-Violetta -powiedział twardo Verdas -To dla Ciebie,musiałem jakoś zdobyć pieniądze.Chciałem Ci pokazać że mam pieniądze..
-Leon -Podeszła do niego- Nie potrzebuje tego.To w Tobie się zakochałam,nie w Twoich pieniądzach
-Przepraszam -wyszeptał
A Ryan Parker wpadł we wściekłość
-Teraz zgnijesz w pudle -syknął i wsadził go do radiowozu żegnając się z rodzicami dziewczyny która siedziała załamana na podłodze
3 lata później
Leon wyszedł z więzienia po trzech dłuich latach za poprawne spratowanie.Trzy lata bez ukochanej.Parker go podpuścił a on dał się złapać.Pisal do Violetty..listy..cala górę listów,na żadne nie dostał odpowiedzi.Nie był nawet pewny czy w ogóle je dostawała.Po wyjściu z więzienia chciał się z nią jak najszybciej zobaczyć.Ale postanowił że nie popełni tego samego drugi raz.Wyjechał na cały okrągły rok za granicę gdzie harował za pięciu ale opłaciło mu się bo po roku czasu wrócił do kraju i kupił samochód i mieszkanie i to nie byle jakie,ale bardzo ładne duže i przestronne,takie o jakim marzył.Teraz było to stać na biżuterię,garnitury i zegarki dzięki biznesowi który nie dawno sam otworzył.Zainwestował w nowoczesny bar Sushi a jako że w tej okolicy był to pierwszy taki bar to miał na prawdę duże zyski
Jednak wciąż nie zapomniał o tej czteroletniej dziewczynce ze starej kamienicy i jej rodzeństwo,dlatego po przyjeździe poszedł do sklepu z zabawkami,kiedy z niego wyszedł wsiadł do samochodu i pojechał na starą dzielnicę.Wchodzil po schodach które trzeszczały jeszcze bardziej,w końcu zauwažył osmioletnia dziewczynkę siedzącą na schodach
Przyglądała mu się ale chyba to nje poznała,za to on ją tak
-Część księżniczko-Powiedzial do niej a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i przytulił się do niego
Po wyjściu ze starego domu pojechał do kwiaciarni gdzie kupił największy bukiet róż jako jaki kiedykolwiek widział i skierował się pod adres Violetty którą w tym czasie była akurat podczas przymierzanie sukni ślubnej.Nie chciała tego ślubu,próbowała kontaktować się z Leonem,pisała listy,walczyła o widzenie ale zawsze spotykała się odmową.Ponoć nie miał ochoty jej oglądać,dlatego po trzech latach uległa Ryanowi i rodziną i już jutro za niego wychodzi
Miała na sobie koronkową suknię i srebrny diadem w który wpięty był welon oglądający jej na twarz
-Otworzę- Powiedziała dziewczyna kiedy w końcu krawcowa ją puściła
Za Nim dotarła do drzwi trochę czasu minęło ale kiedy zobaczyła kto stoi za drzwiami zamarła
- Leon- Powiedziała cicho i sama nie woe czemu rzuciła mu się na szyję.Tak bardzo za nim tęskniła
-Violetta -wyszeptał i Wtulił twraz w jej włosy
Dziewczyna wpuściła to do środka i włożyła różę do wazonu ale on wciąż patrzył tylko na jej białą suknię
- Pisałam do Ciebie- Wyszeptała- Walczyłam o widzenie ale mówiono mi że sobie nie życzysz
Zamarł
- Coo?! Violetta to ja pisałem a Ty nigdy nie odpisałaś
- Nie dostałam nigdy żadnego listu -Wyszeptała i wtedy oboje siedzieli cl jest grane
-Cztery lata minęły a Ty nic się nie zmieniłaś,jesteś jeszcze piękniejsza
-Za to ty,zmieniłeś się ale nadal jesteś taki przystojny -powiedziała i uśmiechnęła się jednak on wciąż patrzył na jej suknię.Chciał zapytać ale zbyt bardzo bał się odpowiedzi
-Tak Leon.-Powiedziała cicho Wychodzę za niego -W jej oczach pojawiły się łzy
-Chcesz tego? -Zapytał a ona pokrecila przecząco głową
- Muszę.. przysięglam,rodzicą -Wyszeptała
-Pieprz to -wyszeptał i wbił się w jej waego
- Mam mieszkanie,samochód swój biznes. Pieprz Parkera,wyjdź za mąż ale z milosci
Możecie się juz domyślić jak skończy się ta historia.Jedyne co mote wam powiedzieć to to że Ryan Parker ne był zbyt szczęśliwy kiedy następnego dnia czekał na ukochaną przed ołtarzem parę godzin ;)