sobota, 20 lutego 2016

One Shot Leonetta " Wojna "

Wojna...
Pochłoneła życie kilku milionów ludzi
Nigdzie nie było bezpiecznie.Ulice patrolowane przez żołnierzy.Każdej nocy z nieba spadały kolejne bomby.Obowiązkowe rewizje każdego dnia.Cisze nocne,napadanie na ludzi,komunizm,brak pracy,wywożenie na syberie i obozy koncentracyjne.Wyłapywano ludzi i wyworzono ich w nikomu nie znane miejsca a tam słuch o nich ginął...Ktoś kto tam trafiał już prawie nigdy nie wracał.Było to dla ludzi ogromną zagadką co działo sie w tamtych miejscach.Nikt ze społeczeństwa nie wychylał sie i robił wszystko aby nikomu nie podpaść i to co rozkazywali żołnierze
Najmniejsze przewinienia były surowo karane a raz w tygodniu przyjeżdzały karawany i znowu zabierali ludzi,bezwzlędu na to czy były to kobiety,chorzy czy dzieci
Ale nasza straszna historia.
Była straszna ,ale jeśli ktoś popatrzy na to z innej strony będzie to niezwykle piękna i wzruszająca historia o miłości która nigdy nie powinna mieć miejsca.
Przenieśmy sie do jednego z obozów zagłady na południu kraju.
Młody żołnierz Leon Verdas awansował i został przeniesiony z frontu na wieś aby kierować obozem koncentracyjnym.Nigdy wcześniej nie był w tym miejscu,zawsze walczył na froncie.Jego zasługi dla kraju zostały zauważone i awansował.Dostał nieopodal zakładu mały dom w którym po powrocie z  pracy mieszkał.
Mógł liczyć tylko na siebie.Rodzice nie popierali jego "nowej pracy".Uważali że to co dzieje sie w tych obozach i zasady jakie stosuje sie wobec przetrzymywamych tam są złe.Komory gazowe,prysznice toksyczne,biczowanie,eksperymenty na więzniach oraz wystrzeliwanie.Taka była teraz jego praca.
Jeśli chciał przeżyc i życ godnie musiał sie godzić na takie rzeczy.Jego rodzice nie popierali tej idei i oświadczyli że jeśli podejmie tą prace nie będzie już ich synem.
Ci ludzie nie znalezli sie w tych obozach przez przypadek -tak go uczyli.
Byli po prostu źli i zasługiwali na to co ich spotkało

Był jego pierwszy dzień.Wszedł na teren obozu powitany przez reszte żołnierzy.Po zwiedzeniu placówki bramy otworzyły sie i wjechała karawanna z której po komendzie jednego z żołnierzy zaczęli wychodzić ludzie.Spojrzał na nich i skrzywił sie. Drugi z żołnierzy rzucił komendę o ustawienie sie w rzędzie.Posłusznie wykonali rozkaz
W sumie było ich niewięcej niż dwudziestu osób.
Ustawiłem sie na przeciwko nich tak samo jak pozostali i przyjrzałem sie ich twarzą.Patrzyli na niego ze strachem w oczach,co bardzo mu odpowiadało.Uwielbiał budzić w ludziach strach i respekt.Wiedział wtedy że ma nad nimi absolutną władzę.
Dominowała płeć męska, ale kobiety też były,choć było ich trochę mniej.Wszyscy mieli przerażone twarze,widać było na ich policzkach ślady łez.
Przejechałem wzrokiem po ich twarzach.Jego uwage przykuła jedna kobieta.Była niezwykle piękna,o wyjątkowych rysach twarzy.Miała długie brązowe lśniące włosy i czekoladowe bardzo smutne i przerażone oczy.Zaróżowione od zimna policzki po których gdzieniegdzie były ślady łez.Wyglądała tak słodko i tak niewinnie.W jednym momencie wszystko inne przestało istnieć.Była tylko ona.Tylko ona sie liczyła.Nigdy nie widział nikogo bardziej "niewinnego".Piękna, przerażona i zagubiona dziewczyna
Z transu wyrwał go zimny i dosyć przerażający głos oficera który wyjaśnił parę zasad
-Do selekcji !-wydał komende a wieźniowie jak zahipnotyzowani odwrócili sie w prawo i pomaszerowali za oficerem.
Kiedy dotarli na miejsce każdy musiał sie rozebrać.Wszyscy skamienieli a usłyszywszy mój krzyk pośpieszyli sie.Wyłapałem ją wzrokiem.Stała niedaleko mnie całkiem naga.Podziwiał każdy centymetr jej idealnego ciała.Jej długie  nogi,duże kształtne piersi,krągłe pośladki.Odwróciła wzrok w moją strone.Czyżby zorientowała sie że patrze prosto na nią?
W innej sytuacji gdyby ją podglądał w takiej sytuacji pewnie okrzyczała by mnie ale teraz nie może tego zrobic, bo wie że od razu zostałaby zastrzelona zanim zdążyłaby spojrzeć mi w oczy po raz kolejny .Po chwili dostali standardowe kombinezony który pospiesznie założyła pod moim zapewne krępującym  spojrzeniem
Po chwili przyszedł czas selekcji.Wszyscy ustawili sie w kolejce i podchodzili kolejno do mojego biurka
Obok mnie siedział lekarz i inny oficer
Przewinęło sie większość ludzi.Pytałem ich o imie,lekarz badał ich stan zdrowia i przyznawaliśmy ich numery
-Następny -krzyknęłem a żołnierz popchnął kogoś w moją strone.Postać upadła prosto przed moim biurkiem.To była ona.Długowłosa szatynka o urodzie anioła
Podniosła sie szybko z załzawionymi oczami
-Imie i Nazwisko -chciałem żeby zabrzmiało zimno i oschle ale kiedy spojrzałem jej w oczy moje serce momentalnie zmiękło
-Violetta Castillo -wyszeptała
-Masz numer 79832 -powiedziałem

Chociaż tak naprawde powinienem ją traktować jak zwykłego nic nie znaczącego śmiecia.Była kim była,złym człowiekiem  i nic tego nie zmieni
Reszta selekcji strasznie mi sie dłużyła.Zniknęła mi z pola widzenia.Nie widziałem juz jej miłej twarzyczki i czekoladowych słodkich oczu
Była kimś innym niż opisywali.Uczono mnie że to samo zło które tylko czyha aż sie odwrócimy i popełniny błąd a wbiją nam nóz w plecy.Głosili że chcą tylko naszego cierpienia i chcieli odebrać nam naród i nas zniewolić.Patrząc na nią jednak odbierałem to zupełnie inaczej.Kiedy patrzyłem na te dziewczyne czułem coś innego,cos czego nigdy nie czułem.Nie była złym człowiekiem,a jak głosiła "ideologia" :Każdy z nich jest zły.
Ona sprawiała wrażenie przeciwieństwa zła.Niewinna i niezwykle delikatna ,jakby jednym lekkim popchnięciem można  było ją zabić.
Tak bardzo chciał z nią porozmawiać,dowiedzieć sie czegoś o niej.Nie mógł tego zrobić.To nie była miłość dla niego.Była zakazana
Ale bał sie o nią.Jest bardzo mała szansa że tu przeżyje,wręcz szanse są zerowe.Jeśli jej nie zabiją to umrze z głodu,odwodnienia,powinno byc mu to obojętne, ale nie było tak.
Wręcz przeciwnie.Sam nie wiedział w jaki sposób zaczęło mu na niej zależeć

Było bardzo późno.Większość żołnierzy już spała a Ci którzy mieli nocną zmiane siedzieli na wierzach i co chwila patrolowali teren.Nie mogłem spać.Myślałem o Niej.Myślałem o tym że moge jej już więcej nie zobaczyć,jeśli coś przewinie zabiją ją bez skrupółów
Ubrał sie i poszedł do bunkrów w którym spali więzniowie.
Nie wiedział czemu to robi.Tam w środku coś mu kazało do niej iść,sprawdzić czy żyje,czy wszystko w porządku.Wszedł do bunkru w którym spały kobiety i zaczął jej szukać.Oglądał każdą z nich po kolei jednak nie widział jej.Szedł dalej,jeszcze dalej
W końcu zobaczył ją.Spała z niepokojem wymalowanym na twarzy.Dopiero teraz poczuł chłód tego pomieszczenia.Ona też cała sie trzęsła.Było naprawdę bardzo zimno.Jej oczy były całe czerwone od płaczu. Pogłaskał ją po opuchniętym policzku.Zaczęła sie kręcić.Przebudzała sie.Po chwili otworzyła oczy.Widząc jego przestraszyła sie jeszcze bardziej i odskoczyła
-Nie bój sie -powiedziałem -Nic Ci nie zrobię.
Spojrzała na mnie smutnymi oczami i spuściła głowe w dół
-Po co Pan przyszedł?-zapytała przestraszona -Czy..czy..ja..czy umre?-zająkała sie
Zamurowało mnie.Co miałem jej powiedziec.Sam nie wiedziałem co z nią będzie
-Nie -wyszeptałem -Zrobię Wszystko żeby to sie nie stało.
-Dlaczego Pan to robi?-zapytała
No właśnie.Dlaczego? Powinna być dla niego śmieciem.Nie było tak.Była dla niego ważna
-Nie jest ci zimno?-zmieniłem temat
Pokiwała głową na znak że tak,widziałem jak drży z zimna
-Zaczekaj-powiedziałem i wybiegłem
Wziąłem z domu najgrubszy koc jaki znalazłem i pobiegłem w strone bunkru
Przykryłem ją szczelnie kocem i pogłaskałem po policzku
Nie odzywała sie.Bała sie mnie.Myślała że jeśli wyrazi słowo sprzeciwu to ją zabije
Czemu sie zresztą dziwić.Dla innych więźniów taki był
-Przykro mi że tu trafiłaś -powiedziałem -Zrobie Wszystko żebyś przeżyła..wszystko -przejechałem knykciami po jej policzku i włosach
Spojrzała na mnie zdziwiona
-D..dz..dziękuje Ci -wyszeptała

Następnego dnia

O 6 rano była zbiórka.Kto sie nie zjawi ten zostanie ukarany,takie były zasady.Wszyscy więzniowie ustawili sie w rzędach.Było ich pare tysięcy.Na oko około 200 tysięcy osób.Wypatrywał tylko jednej osoby.Musiał sie upewnieć że wszystko jest wporządku.Zobaczył ją na samym końcu wśród reszty kobiet.Wyraz jej twarzy pokazywał przerażenie,smutek,bezsilność
Spadł deszcz a więźniowie zostali zmuszeni do pracy.Z bólem serca obserwował jak Violetta dźwiga ciężkie kamienie i drewniane belki.Była cała przemoczona a pomimo tego dzielnie sie trzymała.Nie zauważyła korzenia wystającego z ziemi i runęła na ziemie.Podszedł do niej jakichś żołnierz po czy z całej siły uderzył ją w twarz.W tym momencie pękło mu serce.Nie mógł na to patrzeć.Kiedy ostatnimi siły podniosła sie z ziemi rzuciła mu ukradkowe spojrzenie.Znowu ją uderzył.Runęła na ziemie jak długa,zaczął ją kopać.Po kilku kopnięciach przestał i bez skrupułów zostawił ją zakrwawioną na ziemi
-Violetta,wstawaj -wyszeptałen w strone śpiącej
Chciałem ją zabrać do siebie do domu na chociaż pół nocy.Opatrzyłbym jej rany i dopilnował aby sie pożądnie najadła
Podniosła sie i spojrzała na mnie pięknymi oczami
-Jesteś..jesteś tu -wyszeptała
-Jestem -chwycił ją za ręke-Chodź,wstań,pójdziesz ze mną
Spojrzała na niego ze strachem i zaczęła sie trząść.Czy myślała że coś jej zrobie?
-Spokojnie,spokojnie-uspokoiłem ją- Chciałem Tylko wziąść Cie Trochę do siebie żebyś sie ogrzała i coś zjadła
Pomogłem jej wstać.Przed wyjściem z bunkru rozejrzałem sie czy żadnego z żołnierzy nie ma
Kilka razy w tygodniu,po kontroli,spotykali sie w jednym z pokojów i zapewniali sobie różnego rodzaju rozrywki.Niejednokrotnie był Tam zapraszany.Nie wykazywał jednak żadnych chęci na To.Po tym jak zobaczył jak jeden z Nich bije Violette stracił dla nich wszelki szacunek

Dziewczyna niepewnie weszła do środka i rozejrzała sie
-Chodź,usiądź sobie -odsunął jej krzesło
Po chwili przyniósł kubek gorącej herbaty a na stole postawił różnego rodzaju jedzenie
-Jedz-ponaglil ją -Pewnie jesteś strasznie głodna
Spuściła wzrok i zaczęła jeść.Patrzył na nią i czuł że mógłby być szczęśliwy jeśli tylko miałby ją u swojego boku.Coraz bardziej sie w niej zakochiwał.Nie spotkał nigdy takiej kobiety która by go tak intrygowała i pociągała jak ona
Była idealna pod każdym względem
Tak bardzo pragnąl ją mieć przy sobie
-Będe starał sie przynosić coś do jedzenia i coś do okrycia każdej nocy,a jeśli będzie to możliwe nawet zabierał Cię tutaj
-Dlaczego to Pan Robi?-zapytała
-Jestem Leon -powiedział
-Robie to bo nie moge patrzec jak dzieje Ci się krzywda-złapał ją za ręke
-Wielu osobą dzieje sie tu krzywda -powiedziała -Nawet małym dzieciom które niczemu nie są winne
-Tak masz racje.Jednak jesteś dla mnie kimś więcej.Nie wiem dlaczego tak jest.Po prostu jestes dla mnie ważna i jeśli będe mial okazje to wyciągne Cię stąd
Zarumieniła sie i spuściła głowe
Była taka piękna
-Dziękuje Ci -powiedziała i ziewnęła -Zjedz jeszcze troche i położysz sie spac.Godzine przed pobudką zaprowadze Cie tam z powrotem
Pokiwała głową na znak że rozumie i zaczęła jeść
Po chwili zaczęła robić sie coraz bardziej senna
-Zaniose Cie.Zgadzasz sie?
Zawachała sie ale zgodziła sie
Przeniosłem ją na moje miękkie lóżko z masą poduszek i szczelnie przykryłem kołdrą

Położył ją na swoim łóżku a sam zszedł na dół aby przespać się choć trochę.
Nie dane mu było jednak długo spać,usłyszał krzyki dochodzące z pokoju na górze.Krzyki Violetty.Jej krzyk był dla niego niczym wstrząs elektryczny.Z prędkością światła pobiegł na górę .Zobaczył swoją ukochaną płaczącą przez sen i rzucającą się po łóżku.Zapalił światło i przytulił ją do siebie tym samym zaczął ją budzić
- Już,już - uspokajał ją i jednocześnie przytulał jeszcze bardziej aż ona w końcu trochę się uspokoiła
- Miałaś zły sen?-zapytał z troską
- Leon-zaszlochała -Ja nie chcę umierać- rozpłakała się
-Dopóki tu jestem,nic złego Ci się nie stanie- powiedział - Nie pozwolę Cię skrzywdzić,nie puszcze Cię już do obozu,zostajesz tu ze mną-wyszeptał a ona wtuliła się w niego najmocniej jak potrafiła
-Jak wytłumaczysz moje zniknięcie?-zapytała cicho
- Pójdę zaraz i zrobię małą dziurę pod drutem kolczastym a rano ogłoszę alarm,nie będą mieli sensu aby Cię szukać - powiedział
-Co ze mną będzie ?-zapytała
- Popracuję tu jeszcze parę miesięcy,potem zabiorę Cię ze sobą do miasta,zmienisz sobie nazwisko na niemieckie,a potem będziesz wolna-powiedział i posmutniał
- Nie brzydzisz się mnie?-zapytała -Jestem żydówką.Dlaczego inni Niemcy tak nas nienawidzą?
-Ja..ja sam nie wiem- powiedział zgodnie z prawdą

Godzinę później kiedy ułożył kobietę do snu poszedł do obozu,wykopał średniej wielkości dziurę i aby nie wzbudzać podejrzeń robił obchody,po jakiejś godzinie postanowił jednak pójść do pokoju dla strażników którzy ucieszyli się na jego widok
- Mógłby któryś z panów mnie teraz zmienić?-zapytał
Doskonale wiedział że żaden z nich nie ma na to siły i energii
- Proszę przestać i dołączyć się do nas,nie ma powodu do dalszych obchodów- powiedział jeden z nich
Na taką odpowiedz liczył
- Zgoda,skoro panowie nalegają-uśmiechnął się sztucznie
Znienawidził ich wszystkich w tamtym pomieszczeniu,odkąd zobaczył jak krzywdzą jego ukochaną stracił cały szacunek do narodowości niemieckiej
Rozpoczęli kolejną partię Pokera dlatego chętnie się dołączył
Jednak ciągle w głowie miał swoją Violettę,która właśnie smacznie spała w jego łóżku,a może znowu budziła się z płaczem?O to bał się najbardziej
Nie zasłużyła na to wszystko,na ten cały ból i cierpienie.Była taka niewinna a zarazem taka piękna i delikatna.Zrobi wszystko aby już nigdy nikt jej nie skrzywdził

Miesiąc później 

Minął miesiąc odkąd Violetta mieszkała razem z nim.Niestety wciąż w domu przy obozie,co pewnie było dla niej straszne.Jej zniknięcie zapoczątkowało alarm,jednak nikt nawet nie podejmował się jej szukania,a jego nawet nikt nie podejrzewał.Cała sprawa poszła w zapomnienie
Miał jednak na celu dobro Violetty i jak najszybciej chciał ją zabrać z tego miejsca,wiedział że w mieście będzie o wiele szczęśliwsza,że choć trochę zapomni o tym co tutaj przeżyła,choć z drugiej strony wiedział że straci ją.On pójdzie w swoją stronę a ona w swoją,już nigdy jej nie zobaczy
Jednak miał tylko miesiąc aby się nią nacieszyć. Przez ten czas ich stosunki o wiele się polepszyły. Codziennie  siadali wspólnie przy stole i poznawali siebie jeszcze bardziej. Opowiedział jej o swojej rodzinie,o swoim dzieciństwie i o tym jak dostał się do armii a ona opowiedziała mu wszystko o tym jak znalazła się w obozie,dowiedział się także że zanim ją złapali dużo pisała,oraz ż dwa lata temu miała narzeczonego którego wzięli do wojska i już nigdy nie wrócił i nie dał żadnego znaku życia

W końcu nadszedł ten czas kiedy miał okazję się stąd wyrwać.Napisał do generała list z prośbą o ponowne przeniesienie na front z powodów rodzinnych i zdrowotnych a ten po starej dobrej znajomości rozpatrzył prośbę. Dlatego zabrał Violettę i złapali pierwszy nocny pociąg który akurat przejeżdżał.Zajęli wolny przedział a dzięki jego stanowisku nie mięli żadnych problemów w czasie podróży.Dziewczyna była taka zmęczona że zasnęła z głową na jego ramieniu.
-Zatrzymasz się u mnie na tak długo jak tylko będziesz chciała,a jeśli chcesz to mogę kupić Ci mieszkanie i regularnie je opłacać- powiedział do niej kiedy się obudziła
Pokręciła przecząco głową
-Chcę być z Tobą-wyszeptała a jemu nie mal nie wyskoczyło serce z radości - Czuję się przy Tobie bezpieczna.Będziesz przy mnie?-zapytała
-Na zawsze-splótł ich palce razem -Choćbym miał skonać- złożył na jej ustach delikatny pocałunek

Był rok 1942 nadal trwała zawzięta wojna,ani jedna ani druga strona nie sprawiała wrażenia aby miał nastać pokój,tak długo oczekiwany
Ludzie raczej mało wiedzieli o tym co się działo.Prawie nikt nie wiedział o masowych morderstwach żydów i obozach koncentracyjnych,było to strasznie zatajone,karmili ludzi zwykłą propagandą i przekoloryzowanymi historyjkami
Jednak wojna najbardziej dotykała zwykłych ludzi,którzu z szczęśliwych,kochających życie zmienili się w zwykłe smutne czarno białe postacie,cieszyła ich każda najmniejsza radosna wiadomość
A jakież zdziwienie wywołala wiadomość że generał Leon Verdas po paru miesiącach znowu wrocił do swojego dużego domu,ale co ważniejsze z kim wrócił,a wrocił z żoną Violettą Verdas
Czarny elegancki powóz podjechał pod ogromny dom Gen.Leona Verdasa dokładnie w niedziele o popoludniowej porze
Dom wyglądał na zadbany i bardzo bogaty,i wcale nie sprawiał wrażenia że właściciela nie było 14 miesięcy,co bylo sukcesem jego matki która regularnie sprzątala i podlewala kwiatki
Najpierw z czarnego powozu wysiadł generał w czarnym mumdurze z medalami na piersi,otworzył drugie drzwi i podał komuś ręke.Jak się pozniej okazało z samochodu wysiadła piękna brązowowłosa dziewczyna o delikatnej aczkolwiek wyróżniającej się urodzie
Żołnierz pomógł kobiecie wyjść z pojazdu a ta przyglądała się z uśmiechem okolicy,która widocznie się spodobała,w końcu w tej dzielnicy nie mieszkał byle kto
Niektórzy sąsiedzi wyszli przed dom żeby zobaczyć jego wybranke a inni dyskretnie wyglądali przez okno
Dziewczyna chyba to zauważyła bo uśmiechnęła się szeroko do nowych sąsiadów i wraz z mężem weszli do budynku

Następnego dnia widzieli ją jak żegnała się z mężem kiedy ten wychodził do pracy,a parę godzin pózniej wyszła z domu aby chyba zbadać i poznać bliżej okolice
Nie pasowała tutaj,od czasu wojny ludzie nie mieli już w sobie takich uczuć jak współczucie albo radość,wraz z naistniejącymi czasami stawali się coraz to bardziej zgorzkniali i wybredni.Jednak kiedy ona pojawiła się w okolicy wszystko się zmieniło,Swoim uśmiechem zmiękczyła serce nawet najzimniejszego obywatela,a dzieci z sąsiedztwa ją kochały,zawsze przynosili jej kwiatki które akurat napotkali,odmieniła tą dzielnice,dała ludzią wiare,siłe i nadzieję na lepsze jutro

-Jestem -powiedział Leon wchodząc do wielkiego domu,zastał swoją żone obierającą marchewke przy blacie,była smutna
-Stało się coś?-zapytał
-Nie-odpowiedziała -Znowu zle spałam
-Dalej?-zapytał zdziwiony-Minęły ponad dwa lata
-Tego się nie zapomina-wyszeptała
-Leon? Ale ty..ty ich nie zabijasz?
-Masz na myśli Żydów?
-Tak -wypowiedziała krótko -Ja przecież też nią jestem
-Nie zabijam -skłamał,bezczelnie okłamywał ją od dwóch lat
Nie chciał przyjąć faktu że Violetta jest jedną z nich,dlatego całkowicie niwelował taką myślą
Nie chciał ich zabijać,ale rozkazy to rozkazy
-To dobrze -przytulila się do niego -Nie zniosłabym nawet takiej myśli -poczuł się okropnie
-Co porabiała moja księżniczka dzisiaj?-zmienił temat
-Pisałam do Gabrieli,zrobiłam zakupy,posprzątałam,w sumie.nic ciekawego
-Do tej Gabrieli? Violetta za kontakty z Żydami mogą cię zabić,jeśli ktokolwiek się dowie..że jesteś jedną z nich
-Jedną z nich? Leon,pokochałeś mnie właśnie taką..Gabriela jest moją przyjaciółką
-Używaj chociaż pseudonimów,z ruchem oporu nie ma żartów..nie.chcę cię stracić
-Kiedy to wszystko się skończy?-załkała
-Jeszcze troche..damy rade..najważniejsze że jesteśmy razem,nie wiem co bym zrobił gdyby cię nie poznał
-Zawdzięczam ci życie..sam wiesz o tym najlepiej
-I nigdy nie żałowałem tej decyzji,że cię stamtąd uwolniłem

Tego wieczoru on i jego żona postanowili wyjść na krótki spacer,co było dość dziwnym posunięciem w tych czasach,spacery stały się czymś dziwnym niezrozimiałym bo były czymś niesamowitym a w tych czasach wszystko było coraz bardziej ponure
Mąż dziewczyny nawet na zwykły spacer z nią wychodził w mundurze,co troche ją dekoncetrowało bo kiedy tylko na niego patrzyła przypominała sobie te wszystkie okropieństwa,wyszli z ich dzielnich i skierowali się teraz do centrum miasta.Po drodze widziała samochody wiozące kolejnych jeńców
Jeden z samochodów zatrzymał się.Wysiadł z niego niski żołnierz o zmęczonej twarzy i jasnych włosach,jak się dopiero zorientowała wyszedł żeby przywitać się z Leonem.Kiedy zdjął czapkę poznała go,przychodził czasem do nich na drinka
Kiedy odjechał na główny plac z prędkością światła podjechał kolejny wóz,tylko dla odmiany naładowany tylko żołnierzami z karabinami,wbiegli do jednej z kamienic i usłyszeli głośne strzały
-Chodz stąd -pociągnął ją w kierunku domu,jednak ona nie mogła się ruszyć
Po chwili z kamienicy wyprowadzili całą rodzine,dwójke dorosłych i trójke dzieci z czego jedno było jeszcze niemowlakiem,Kazali odwrócić im się plecami i nie trudno było domyśleć się co zaraz zrobią,Leon zgarnął żone i jak najszybciej odciągnął ją od tego miejsca
-Mój Boże -łkała dziewczyna -Co..co to było..jak oni mogą -ukryła twarz w dłoniach
-Widocznie mają coś na sumieniu -odparł chłopak a ona spojrzała na niego jakby zobaczyła go pierwszy raz w życiu
-Dzieci też miały coś na sumieniu ?-powiedziała przez zaciśnięte zęby
-Chodz już tu do mnie -rozchylił ramiona

-Będe musiał pojechać na parę dni do Jellehow -powiedział kiedy leżeli w łóżku
-Jellehow? Tam mieszka Gabriela!-powiedziała podekscytowana -A po to musisz tam jechać?
-Broń-pierwsze co mh wpadło do głowy -Odbiór broni
-Przyjedzie pociągiem?-zapytał a on pokiwał głową na znak że tak
-To nie może ta broń tu podjechać?-tak to jest jak ma się inteligentną wybranke
-No..no mogłaby ale stamtąd mamy bliżej do bazy..no procedury
-No zgoda -zrezygnowała -Kiedy wyjeżdzasz?
-Jutro rano -zacisnął usta w cieńką linie
-O to mogłeś mi jutro powiedzieć-powiedziała sarkastycznie
-Przepraszam -wymruczał i pocałował ją- Nie miałem serca ci wcześniej powiedzieć
Znowu ją okłamał.Odbiór broni,jasne,nie potrafił powiedzieć jej prawdy.Co miał powiedzieć? Że podczas jego obecności w tym mieście zginie około pięciuset Żydów? Że jest zabójcą? Nie wybaczyłaby mu tego,miałaby go za potwora,choć w zasadzie nim był,ale potrafił kochać bo ona była dla niego wszystkim

Minęły cztery dni odkąd Leon wraz z 60 innymi żołnierzami przygotowywał masową egzekucję tej wioski a raczej małego miasta,z każdym dniem czuł się coraz gorzej,miał okropne wyrzuty i nje chciał zabijać tych ludzi,ale rozkazy to rozkazy,chciał czy nie musiał je wykonać.Pomógł zaplanować całą akcje ale jutro rano pojedzie,nie chciał tego oglądać a tymbardziej że tęsknił za żoną
Dlatego z samego rana wsiadł w pierwszy pociąg,żegnając się z kolegami z pracy,nie mając pojęcia że za dwie godziny do tego miasta przyjedzie nie kto inny jak Violetta Verdas jego żona,która chce przekazć mu wiadomość,wiadomość że od dwóch tygodni nosi pod sercem jego dziecko.A co było najgorsze że ta dziewczyna nie ma pojęcia że za pare minut zginął wszyscy którzy dzisiaj przebywają w tym miasteczku niezależnie od wieku i płci
Pierwsze co zrobiła to poszła do centrum miasta,zobaczyła kilku żołnierzy którzy patrzyli na nią dziwnie
-Przepraszam..-zagadnęła ich -Szukam mojego męża Leona Verdasa
-Leon Verdas?- pojechał do domu porannym pociągiem
-Na..na prawde?- zapytała- Przyjechała na marne

Jakież było zdziwienie Verdasa kiedy po przyjezdzie zastał zamknięty na cztery spusty dom zamiast ukochanej kobiety
-Szuka Pan żony?-zapytała sąsiadka -Chciała zrobić Panu niespodzianke i pojechała do Jellehow,cudowna kobieta

Jellehow dzisiaj,mój Boże,za pare chwil zginął tam wszyscy,pobiegł w strone najbliższego powozu i pędem ruszył w strone miasta

Violetta z tego względu że pociąg powrotny miała dopiero wieczorem postanowiła odwiedzic swoją przyjaciółke i jej rodzine,męża i dwójke małych dzieci
Kiedy opowiadała jej jak się tu znalazła do jej i tak małego domku wpadła chmara żołnierzy,którzy wyprowadzili ich z domu
Verdas przestraszyła się ale mąż obiecywał jej że nikomu nie robią już krzywdy

Nie wiedziała gdzie ich wszystkich prowadzą ale wszyscy szli przerażeni i niespokoini
W jednej chwili zauważyła tego żołnierza który witał się z Leonem podczas ich spaceru,kiedy ją zobaczył przeraził się ale mimo tego wyciągnął ją stamtąd
-Co pani tutaj robi?
-Ja..przyjechałam rano do Leona ale powiedziano mi że wyjechał z samego rana
-Mój Boże,o mały włos,a generał straciłby żone
-Co ma Pan na myśli?- zapytała go a on spojrzała na nią jak na trędowatą
-To Pani nic nie wie? Masowa egzekucja
-Mój Boże -zakryła usta ręką
-Już już spokojnie -uspokajał ją
Ale nic to nie dawało.Młoda kobieta zobaczyła śmierć pięciuset osób,dzieci płakały,kobiety błagały o litość a ona nie potrafiła im pomóc.Ich przerazliwe krzyki na zawsze zostaną jej w głowie
To działo się tak szybko,nie zauważyła podbiegającego do niej Leona
Krzyczał coś do niej ale była tak skołowana że nie miała pojęcia co,płakała
-Morderca !- krzyczała do męża który trzymał ją w ramionach próbując uspokoić -Zabiłeś niewinne dzieci ! Morderca!
Nagle poczuła straszliwy ból w podbrzuszu,leciała krew,dużo krwi.Straciła dziecko,a Leon Verdas żałował że dopuścił do takiej sytuacji
Kiedy uchyliła powieki ku górze była w sypialni,w ciepłym łóżku otulona jedwabną pościelą.Zobaczyła nad sobą mase pielęgniarek i lekarza który widocznie odetchnął z ulgą
Ona jednak była nadal bardzo skołowana,nie wiedziała co się dzieje
Jednak w pewnej chwili powróciły te wszystkie krzyki.Paląca się stodoła z płaczącymi ludzmi w środku,kobiety na wszelkie sposoby w desperadzki sposób próbujące ratować dzieci,któych krzyk był dla niej najgorszym doświadczeniem w życiu
Zaczęła płakać na to wspomnienie
Co ona zrobiła? Patrzyła na to tak po prostu
-Już już,spokojnie,jest Pani bezpieczna -uspokojajały ją pielęgniarki
-Wszystko będzie dobrze,już po wszystkim
Nagle dotarło do niej coś jeszcze
Dotknęła swojego brzucha,nie czuła nic.Jej dziecko..jej maleństwo
-Przykro mi -powiedział lekarz -Nie dało się uratować pani dziecka
Zaniosła się przerazliwym szlochem,jej mała perełka,odeszła,jej maleństwo
-Boże...moje dziecko -szlochała -Oddajcie mi je!!Błagam..dajcie mi moją kruszynkę..-płakała
Drzwi do sypialni lekko się uchyliły i stanął w nich szatyn
-Słyszałem krzyki..-powiedział i urwał -Kochanie,obudziłas się -pocałował ją
-Wyjdz stąd -powiedziała szorsko
-Violetta..ja
-Wyjdz stąd! Morderca! Zabiłeś nasze dziecko -płakała -Moje maleństwo! Zabiłeś je!
-Proszę wyjść Panie Generale,żona nie może sie denerwować
-Ale..-próbował protestować ale zrezygnował,spojrzał na nią smutno i wyszedł

2 Tygodnie Pózniej

-Violetta Kochanie-usłyszała ponowne pukanie do drzwi -Błagam...proszę..musisz coś zjeść -jego zrezygnowany głos
Nie wiedział co ma robić,bo jego ukochana od dwóch tygodni nie wychodzi z pokoju,nic nie je,znienawidziła go,mówiła prawde,był...jest mordercą
Uchylił drzwi do jej pokoju,nadal leżala,cała zapłakana
-Chcę umrzeć-wyszeptała -Razem z moimi,podpal sypialnie -wyszeptała z kamienną twarzą a jemu pękło serce na miliard kawałków
-Przepraszam Cię -teraz i on płakał -Masz racje skarbie,jestem mordercą,zabiłem tych ludzi i nasze dziecko,przebacz mi,daj mi szanse
-Nie Leon,ty to dalej robisz,dalej zabijasz
-Violetta rozkazy to rozkazy..
-Nie chce męża zabójcy-Powiedziała chłodnym tonem
- AJeśli ci obiecam że nie przyłoże więcej do tego ręki? Dasz mi szansę?
-Przyrzeknij
-Przyrzekam,przysięgam,obiecuje,mój skarbie -wyszeptał i pocałował ją pierwszy raz od tygodni
-Zjedz coś,prosze..
-Dobrze..ale tylko troszeczkę

Owinąłem ją  grubym kocem i zszedł z nią na dół .Posadził ją na kanapie i zaczął przygotowywać ciepły posiłek. Po chwili usłyszał pukanie do drzwi .Za drzwiami stał oficer, którego Leon już dobrze znał bo często pomagał mu w różnych sytuacjach .
-Witaj Leonie _powiedział oficer
- Co pana oficera sprowadza do mnie
-Po pierwsze .Chciałbym złożyć kondolencje tobie i twojej  pięknej żonie ,wiem jak to ciężko jest stracić dziecko ale uwierz mi w zaistniałych okolicznościach lepiej się wstrzymać niż potem osierocić dziecko
-Dziękuję panu Ja trzymam się całkiem nieźle ,moja żona jednak jest w gorszym stanie
- Tak słyszałem bardzo mi żal pańskiej żony taka miła ciepła kobieta, jednak nie to mnie tu sprowadza
- W takim razie może Pan wejdzie
-Nie ta sprawa nie zajmiesz tyle czasu
- Słucham w takim razie
-Leon jesteś młody ,zdolny, masz doświadczenie, w tym roku potrzebni nam są nowi rekruci na front. Nie ma Jednak kto ich szkolić a ty jesteś idealnej formie. Pomyślałem o tobie, byłbyś blisko żony i codziennie w domu a wiem że teraz pewnie szczególnie ci na tym zależy
-Tak,spadł mi Pan dosłownie z nieba,dziękuje bardzo -podał mu ręke
-Nie ma za co.A właśnie,macie na jutro jakiechś plany?
-Na jutro? Raczej nie,czemu Pan pyta
-Przygotowuje jutro bankiet.Mamy z żoną dwudziestą piątą rocznice ślubu,serdecznie zapraszam

Po skończonej rozmowie poszedł do Violetty aby powiedzieć jej o dobrych wiadomościach,znowu zastał ją w kompletnej rozsypce,cicho łkała
Nie wiedział co może jeszcze zrobić,byłomu jej tak szkoda,to jego wina,jak mógł do tego dopuścić
-Violetta -westchnął -Błagam..nie płacz
-Miałby miesiąc -załkał i dotknęła swojego brzucha a jemu zawżały w ustach słowa kapitana.Lepiej wstrzymać się z dzieckiem niż potem je osierocić
-Ale posłuchaj mnie..może to i lepiej..co jeśli coś nam by się stało..co by się stało z naszym dzieckiem
-Jak możesz -wyszeptała -To było nasze maleństwo,a ty nawet nie żałujesz jego śmierci -zapłakała i znowu złapała się za brzuch jakby jakąś magiczną mocą chciała przywrócić mu życie
-Nie..zle mnie zrozumiałaś..mamy wojne..dzisiaj żyjemy a jutro może nas już nie być..kochałem..kocham nasze dziecko..kochanie..ale jeśli chcesz możemy postarać się o drugie..tym razem nie nawale..przyrzekam słoneczko -pocałował ją a ona po raz pierwszy odzwajemniła

3 miesiące potem
Siedziała na tarasie przed domem,w pierwszym miesiącu ciąży,była taka szczęśliwa że ma pod sercem coś tak niesamowitego,jako dziecko nie zaznał miłości ale swojemu dziecku zamierzała dać jej aż nadto
Panował ciężkie czasy,w ostatnich tygodniach przegrali parę bitew,coraz więcej ludzi umierało,było coraz bardziej niebezpiecznie,wszystko nabrało tylko czarnych i szarych barw,ludzie z najlepszych przyjaciół pozamieniali się w prawdziwych wrogów,wszyscy kiedy kiedyś sobie ufali teraz nie odzywali się do siebie,ciepłe uśmiechu zostały zamienione na smutne i sztuczne
Nastały bardzo mroczne i niespokojne czasy,w których każdy dzień był na wage złota
Wbiegł jej mąż
-Jak się czujesz?-zapytał i pocałował ją w czoło
-Całkiem niezle -odpowiedziała i uśmiechnęła się
-Sprawdzają piwnice każdego domu -powiedział jej -Wątpie ale może się zdarzyć że i u nas będą,gdyby przyszli a mnie by nie było to się nie denerwuj ani nic
-Ale..nic mi nie zrobią? I po co te sprawdzanie
-Jasne że nie,to moi koledzy z pracy,znają Cię,to naturalna procedura,sprawdzają czy nikogo nie ukrywamy
-Ukrywamy?- zapytała
-No tak,ale my nie mamy się co przejmować-uśmiechnął sie -No chodz tu do mnie-przytulił ją
Był wyjątkowo ciepły wieczór z którego skorzystali i siedzieli na werandzie,rozmawiając w najlepsze,znowu byli parą zakochanych,czuli się wyjątkowk w swoim towarzystwie
Nagle usłyszeli charakterystyczne syreny,oboje starali się zachować zimną krew
-Do schronu!- zarządził natychmiast i zeszli po drabinie do schronu który pare lat temu wybudował Leon
Było tam o wiele lepiej i bezpieczniej niż w piwnicy.Zrobił wszystko aby w razie jego nieobecności dziewczyna miałaby się gdzie ukryć,było tam dosyć ciepło i przytulnie pomimo że było to pomieszczenie o raczej małej powierzchni wielkości pokoju dziecięcego.Stało tam średniej wielkości dwuosobowe łóżko z grubym materacem i czarną pościelą i masą kocy.Obok łóżka stała szafa z jeszcze większą iloscią kocy i trochę ciepłych ubrań i ciepłe obuwie,a na przeciwko tego wszystkiego stała ogromna komoda z zapasem żywności conajmniej na pół roku i na sąsiedniej szafce parę książek
-Nie byłam tu jeszcze -wyszeptała -Nie było takiej potrzeby
-Na wszelki wypadek,gdyby coś się działo a mnie by nie było,chociaż raczej bomb tu nie zrzucają,ale z tym mam pewność że jesteś bezpieczna-przytulił ją do siebie kiedy położyli sie na łóżku
-Za parę tygodni przygotuje jeszcze małe łóżeczko i produkty dla dziecka
-Jak ty o nas dbasz -powiedziała i pocałowała męża
-Walczę o to co kocham -położyl dłoń na jej brzuchu -Bezwględu na to co się stanie,zawsze będe przy Was,zawsze będe Was kochał -patrzeli sobie w oczy jeszcze przez długi czas i zasnęli